O tym, że Asus nie boi się innowacji wiadomo nie od dziś. Wiedzą to gracze, wiedzą to e-sportowcy, wiedzą to profesjonaliści, twórcy kreatywni i posiadacze smartfonów. W zasadzie w każdej rodzinie oferowanego sprzętu Tajwańczycy potrafią zaintrygować jakąś serią, podserią albo chociaż jakimś wyjątkowym na tle innych swoich propozycji komputerem, laptopem czy telefonem.

Jedną z mniej rozpoznawalnych serii laptopów od Asusa są komputery z linii ProArt. W zasadzie nic w tym dziwnego, skoro producent stworzył ją z myślą o, mimo wszystko, wąskiej grupie profesjonalistów zajmujących się obróbką grafiki zarówno w wydaniu bardziej rzemieślniczym, jak i zdecydowanie bardziej artystycznym, montażem wideo oraz projektami, które bardziej pasują do deski kreślarskiej architekta lub inżyniera. Słowem – to stacja robocza wyposażona w dotykowy wyświetlacz OLED o proporcji 16:10 i konfigurację, której przewodzi Intel Core i9 13980HX, a więc najmocniejszy CPU dla laptopów generacji Raptor Lake. Dodatkowo Studiobook otrzymał jeszcze wyposażenie w postaci manipulatora Asus Dial, aktywnego piórka oraz touchpada, który może pełnić rolę mini-tabletu graficznego. Tak więc wygląda na to, że Asus faktycznie stara się tym laptopem dotrzeć do bardzo szerokiego grona specjalistów.

 

 

Od tego jednak jesteśmy, żeby sprawdzić, czy ten bogato wyposażony kombajn będzie w stanie przebić się przez konkurencyjne rozwiązania, których przecież na rynku nie brakuje. W ostatnich latach tak zwanych „laptopów dla twórców kreatywnych”, a do tej grupy Studiobooka 16 OLED zaliczę, obrodziło niczym w parawany na nadbałtyckich plażach w pierwszy weekend wakacji. Innowacyjność innowacyjnością, ale to wszystko ma działać i być praktyczne. A biorąc pod uwagę, że mówimy o sprzęcie wycenionym w dniu rozpoczęcia testów, a więc połowę sierpnia, na 17 200 zł, to lepiej nie dawać ślepo porwać się marketingowi.

 

Specyfikacja techniczna

specyfikacja:Asus ProArt Studiobook 16 OLED (H7604)
wymiary i waga:356 x 271 x 21 - 24 mm
2,4 kg
przetestowany CPU:Intel Core i9 13980HX
Raptor Lake, Intel 7 (5 nm)
24 rdzenie, 32 wątki
16 rdzeni E (1,6 - 4 GHz), 8 rdzeni P (2,2 - 5,6 GHz)
TDP - 55 W
cache - 36 MB
dostępne CPU:Intel Corie i9 13980HX
przetestowane GPU:NVIDIA GeForce RTX 4070, 8 GB GDDR6, 115 W + 15 W Dynamic Boost
Intel Iris Xe, 32 EU
dostępne GPU:NVIDIA GeForce RTX 4070, 8 GB GDDR6, 115 W + 15 W
NVIDIA GeForce RTX 4060, 8 GB GDDR6, 115 W + 15 W
Intel Iris Xe, 32 EU
dysk:1 TB, M.2, PCIe 4 NVMe
Samsung PM91A1 (MZVL21T0HCLR-00B00)
obsługiwane dyski:2x M.2 PCIe 4
RAM:64 GB DDR5-5600
(2x 32 GB)
------------------
dual-channel
max: 64 GB
przetestowana matryca:16 cali, 3200 x 2000, 16:10
OLED, 120 Hz, błyszczący, dotykowy
HDR TrueBlack 500
Samsung ATNA60BX01-1
NVIDIA Optimus
dostępne matryce:OLED, 3200 x 2000, 120 Hz
wybór portów:2x Thunderbolt 4
2x USB 3.2 Gen 2 typu A
1x HDMI 2.1
1x jack 3,5 mm combo
1x RJ-54
akumulator:90 Wh
Li-Ion
opcje łącznościLAN: RealTek Semiconductor RTL8125 Gaming 2.5Gb
WLAN: Intel Wi-Fi 6E AX211
Bluetooth 5.3
wyposażenie dodatkowe:kamerka 1080p z funkcją rozpoznawania twarzy
manipulator Asus Dial
piórko Asus Pen 2.0 w zestawie
głośniki stereo od harman/kardon z Dolby Atmos
DAC od ESS
certyfikacja Hi Res
poczwórny mikrofon ze wsparciem AI
Wi-Fi 6E
Bluetooth 5.3
podświetlana klawiatura
przełącznik MUX
oprogramowanie ProArt Creator Hub
TPM 2.0
opcje gwarancji:2 lata

Jakość wykonania i ergonomia obudowy

Choćbym nie wiem na co chciałbym przekierować Waszą uwagę na samym początku, to zaryzykuję stwierdzenie, że i tak pierwsze na co zwrócicie uwagę w kontekście obudowy Studiobooka to czarny „grzybek” wciśnięty pomiędzy lewą krawędź spacji i lewy, górny narożnik touchpada. To właśnie Asus Dial – bez wątpienia bodaj najwyraźniejszy atrybut ProArt Studiobooka 16 OLED. Więcej na jego temat dowiecie się z późniejszych akapitów. W tym miejscu wspomnę tylko, że w żaden sposób jego umiejscowienie nie przeszkadza w pracy. Wręcz przeciwnie – jeżeli chciałem już z niego skorzystać, okazywało się, że lewa ręka dość intuicyjnie po niego sięgała, tak więc przypuszczam, że jego lokalizacja nie jest dziełem przypadku i ktoś tu chwilę poświęcił na to, żeby wybrać odpowiednie miejsce. Zastanawiam się tylko, czy każdemu jego obecność w tym miejscu będzie pasować?

Sam laptop? Po wyjęciu go z pudełka złapałem się na tym, że rzuciłem w jego kierunku krótkie „Jaki ty jesteś ładniutki!”. Absolutnie nie wstydzę się tego i faktycznie uważam 16-calowego Studiobooka za laptopa bardzo estetycznego pod każdym względem. Ładne, zaokrąglone kształty, matowa, czarna obudowa, którą uzupełniają klawiatura i touchpad w tym samym kolorze. Na klapę naniesiono wyłącznie centralnie umieszczone logo serii, a jego czcionkę wypełniono błyszczącym tworzywem. Żadnych błyskotek, żadnych świecidełek, żadnych zbędnych kształtów – czysta elegancja.

Sama bryła także nie przeraża i chociaż przez nieco wysunięty tył głębokość obudowy ma nieco więcej milimetrów niż „szesnastki”, które tego elementu nie posiadają, to nie można powiedzieć, że rozmiary Studiobooka 16 nie są przesadzone. Pod kątem grubości także jest nieźle i 2,4 cm grubości jest niezłym rezultatem, szczególnie biorąc pod uwagę wyposażenie i konfigurację maszyny. Taką samą wartość, tyle że wyrażoną w kilogramach, ujrzymy kładąc laptopa na wadze.

Asus zadbał nie tylko o odpowiedni wygląd. Na wykorzystane przy stworzeniu obudowy materiały także nie wypada grymasić. Całość konstrukcji to stop któregoś z lekkich metali, wykorzystywanych przy tworzeniu laptopów marki Premium: magnezu lub aluminium, z czego charakterystyczna faktura raczej przypomina mi pierwszy z nich. Nie mam jednak pewności, tak samo zresztą, czy całość została wykonana z tego samego materiału – producent w tej sprawie milczy. Wątpliwości nie mam za to w kwestii wytrzymałości – ta wypada kapitalnie. Cały pulpit jest bardzo solidnie usztywniony i nie ma tu żadnego słabszego miejsca. Spasowanie wszystkich elementów obudowy to także najwyższa półka i próżno tu szukać jakichś nieplanowanych szpar, zaś po wzięciu komputera do rąk da się (nie)usłyszeć, że nic tutaj nie skrzypi, ani nie trzeszczy. Jedyna wada? Na powierzchni laptopa raczej nie jest łatwo zostawić odcisków palców lub nadgarstka, ale jeżeli już się jakiś pojawi – jest wyraźnie widoczny.

Nie da się narzekać także na zawiasy. Dwa mechanizmy rozmieszczono dość szeroko, a tafla szkła Gorilla Glass kapitalnie usztywniła nie tylko całą klapę, ale też dolną ramkę. Opór zawiasów został odpowiednio wyważony, dzięki czemu notebooka da się otworzyć jedną ręką, a ciężka pokrywa (obecność szyby zrobiła swoje) zachowuje nadaną pozycję w zasadzie w każdych warunkach, w jakich przyjdzie pracować. Ekran da się otworzyć niemal do kąta 180°, co w scenariuszu pracy z dotykowym panelem jest mile widziane.

Co z portami? Kuperek stacji roboczej przydał się nie tylko po to, żeby zainstalować nieco bardziej rozbudowane chłodzenie, ale też w celu przeniesienia tam gniazda zasilania oraz HDMI 2.1. Na lewy bok laptopa trafiło zaś jedno z dwóch USB 3.2 Gen 2 typu A, uniwersalny jack 3,5 mm oraz czytnik kart pamięci, a z prawej strony znalazło się drugie USB 3.2 Gen 2, „erjotka” oraz dwa USB-C z obsługą interfejsu Thunderbolt 4.

 

Osprzęt i wyposażenie dodatkowe

Ekran

16-calowy OLED to jeden z największych wyróżników punktów reprezentanta Asusa, chociaż przyznać trzeba, że powoli wyświetlacze OLED w laptopach przestają być czymś niecodziennym i ten rok dość mocno je spopularyzował.

W przypadku Asusa ProArt Studiobook 16 OLED, zgodnie z nazwą, producent postawił wyłącznie na wyświetlacze oparte na wykorzystaniu organicznych LED-ów. Warto też dodać, że panel jest dotykowy i może być obsługiwany za pomocą piórka lub palców. Rozdzielczość 3200 x 2000 pikseli, a więc w proporcji 16:10, wydaje się słuszną i wygodną do codziennej pracy. To praktycznie idealny balans pomiędzy jakością obrazu a wydajnością konfiguracji w aplikacjach 3D oraz czytelnością wyświetlanych treści. W mojej opinii to dobrze, że Asus nie starał się tu na siłę wrzucać wyższych wartości. Warto jeszcze wspomnieć o 120-hercowym odświeżaniu.

Pod kątem jakości obrazu żaden z paneli LCD nie ma do OLED-ów podejścia, przede wszystkim w kwestii kontrastu, który w tym przypadku, dzięki idealnie czarnej czerni, jest nieskończony. Nie zdziwię się jednak, jeżeli ktoś będzie narzekał na maksymalną jasność, wynoszącą w normalnym trybie ok. 360 nitów. Tym bardziej, że ekran posiada błyszczące wykończenie. Certyfikacja HDR True Black 500 zdradza jednak, że szczytowo jego jasność w trybie szerokiego zakresu dynamicznego, może wynieść nawet 500 nitów. I tu od razu warto podkreślić, że HDR na zainstalowanym ekranie prezentuje się świetnie. Jasne elementy w ciemniejszym otoczeniu są wyraźnie podkreślone, a płynne przejścia tonalne pomiędzy poszczególnymi odcieniami dają odczucie idealnego obrazu.

Co z kolorami? Te, jak to w przypadku OLED-ów bywa, prezentują się bardzo soczyście, ale nie są sztucznie przejaskrawione, a wyświetlane treści, także te dynamiczne, dzięki bardzo szybkiemu czasowi reakcji OLED-ów, cieszą oko. Tyle z subiektywnych odczuć. Liczby je na szczęście potwierdzają. Paleta sRGB odwzorowana jest w pełni, podobnie zresztą DCI-P3. Jedynie wartość gamutu AdobeRGB nie dobiła do „setki”, chociaż narzekanie na 96% odwzorowania profesjonalnej palety byłoby co najmniej nie na miejscu.

Parametry matrycy:

  • luminancja: 317 cd/m2
  • kontrast: 1269:1
  • czerń: 0,25 cd/m2
  • paleta sRGB: 87%
  • paleta DCI-P3: 68%
  • paleta AdobeRGB: 63%

 

Kwestia obsługi ekranu za pomocą dotyku nie odstaje od reszty atrybutów. Jest po prostu wygodnie, ekran świetnie reaguje na dotyk i jest odpowiednio precyzyjny, żeby dało się komfortowo z niego korzystać zarówno za pomocą palców, jak i za pomocą dołączonego do laptopa piórka Asus Pen 2.0. Zauważyłem też, że szybę Gorilla Glass dość łatwo utrzymać w czystości, gdyż nie ma tendencji do brudzenia się przy każdym dotyku. Nie da się jednak ukryć, że po dłuższym korzystaniu z ekranu przyda się mieć na podorędziu jakiś środek do czyszczenia ekranów i miękką ściereczkę.

Warto jeszcze wspomnieć, że podobnie, jak w przypadku innych notebooków Asusa wyposażonych w panel OLED, także tu nie zabrakło funkcji chroniących wyświetlacz przez wypalaniem, co w efekcie nie tylko pozwoli zachować jakość wyświetlanego obrazu, ale też ma szansę wydłużyć jego żywotność.

 

Klawiatura i touchpad

Nie będę ukrywał, że klawiatura bardzo przypadła mi do gustu i to właściwie pod każdym względem. Czarne płytki wykonane z wysokiej klasy tworzywa, są duże i podświetlone białym światłem o trzech stopniach intensywności. Układ klawiatury jest uporządkowany, nie czuć ciasnoty, a części użytkowników może spodobać się pomysł z wyeksponowaniem klawiszy kierunkowych, trochę jak w laptopach gamingowych. Starczyło też miejsca na NumPad, z tym że w jego prawy, górny narożnik wpleciono przycisk zasilania. Jak ja nie znoszę tego rozwiązania…

Pod kątem mechanicznym klawiatura z testowanego Studiobooka przypomina mi tę z gamingowego Asusa ROG Strix Scar 16 – również tutaj skok klawiszy jest bardzo dobrze wyważony, a ich odpowiedź jest satysfakcjonująca i soczysta. Miło się w nią stuka paluchami, niezależnie, czy ktoś planuje dużo pisać, czy po pracy uruchomić sobie jakąś grę.

W przypadku touchpada, Asus zdecydował się na ciekawe rozwiązania. Płytka może pełnić rolę klasycznego gładzika i od razu zdradzę, że w tej roli sprawdza się świetnie. Jej powierzchnia jest przyjemna w dotyku, odpowiednio śliska i bardzo dobrze reaguje na dotyk. W dodatku, Asus zdecydował się tutaj na rozwiązanie, z którym pierwszych raz spotkałem się w ThinkPadzie Z16 od Lenovo, a więc haptyczną reakcją na dotyk. Nie ma tu mechanicznych przycisków, a wrażenia są praktycznie identyczne, jak podczas korzystania z konwencjonalnego touchpada. Wystarczy jednak wyłączyć komputer, aby przekonać się, że to nie „klik”, a idealnie wyważona wibracja.  

Drugą, tym razem bardziej niecodzienną, funkcjonalnością touchpada jest możliwość wykorzystania go w roli mini-tabletu graficznego. Touchpad reaguje na obecność aktywnego piórka, a biorąc pod uwagę, że płytka ma taką samą proporcję, jak ekran, to nawigowanie jest odpowiednio intuicyjne – kursor znajdzie się w miejscu, w którym mamy piórko na touchpadzie. Samo rysowanie i pisanie po płytce wypada naprawdę nieźle, podczas korzystania z piórka gładzik potrafi „wyciąć” przypadkowe dotknięcia płytki przez nadgarstek, więc nic nie przeszkadza, żeby w trakcie pisania i rysowania wygodnie oprzeć rękę o touchpad.

 

Piórko Asus Pen 2.0

No i pozostała nam do omówienia kwestia piórka. Tutaj żadnych większych niespodzianek pod kątem funkcjonalności nie ma i raczej każdy, kto z takowego akcesorium korzystał nie będzie w żaden sposób jego możliwościami zaskoczony.

Samo piórko ma rozmiar klasycznego pióra, dzięki czemu dobrze dzierży się je między palcami i wygodnie się nim posługuje. Dla moich dłoni boczne przyciski umieszczone są trochę za wysoko, ale to też mocno indywidualna kwestia. Osobom z większymi dłońmi taka pozycja może odpowiadać. Same przyciski są dobrze wyczuwalne przez palce i mają przyjemny klik. Ładowanie piórka odbywa się przez załączony do zestawu kabelek USB-C – USB-C, a gniazdo ładowania sprytnie schowano pod „zakrętką” piórka. Jako że jest to gadżet dla grafików, to miło, że pomyślano i dodatkowych końcówkach pióra o różnej twardości. Oprócz domyślnego, jest wariant H, HB oraz B.

Moja praca co prawda nie wymaga ode mnie, żebym musiał korzystać z aktywnego piórka na co dzień, ale moje doświadczenia z testów określiłbym finalnie jako przyjemne, a z piórka korzystało mi się całkiem intuicyjnie.

 

Asus Dial

Klawiatura, touchpad, ekran, Asus Dial oraz aktywne piórko – to cały zestaw umożliwiający obsługę Studiobooka 16 OLED. Oczywiście najbardziej intrygującym dodatkiem wydaje się ten jakże charakterystyczny łepek wyrastający z wgłębienia umieszczonego mniej więcej w miejscu, gdzie spoczywa w czasie pracy lewy nadgarstek. Już wspomniałem, że mi osobiście ta lokalizacja pasuje i wydaje się intuicyjna. Czy warto jednak wyrobić sobie odruch sięgania do czarnego „grzybka”?

Odpowiedź wydaje się twierdząca. Wykonany z porządnego tworzywa manipulator w swojej bazowej konfiguracji umożliwia regulację głośności oraz jasności ekranu. Jednak zdecydowanie bardziej zaawansowani użytkownicy, korzystający na co dzień chociażby z pakietu Adobe, są w stanie zrobić z niego dużo większy użytek. Uruchamiając zaś przeglądarkę internetową (np. Microsoft Edge czy Google Chrome), w menu Asus Dial pojawia się chociażby opcja przybliżania i oddalania strony, przełączania otwartych kart czy menu sterujące YouTube. Pokrętło ma także przygotowany zestaw do obsługi niektórych aplikacji pakietu Office, które dodatkowo można modyfikować, dodając nowe funkcje i usuwając te zbędne. Tyle tylko, że większości z nich można używać dzięki różnego rodzaju skrótom klawiszowym…, które z kolei trzeba poznać i zapamiętać. Korzystanie z nich jednak szybko potrafi wejść w automatyzm.

Pokrętłem można zarządzać z poziomu aplikacji ProArt Creator Hub. Zakładka Ustawienia Sterowania umożliwia chociażby wybór gotowego profilu funkcji (np. dla MS PowerPoint, dla MS Edge czy aplikacji Adobe), a każdą można edytować i dostrajać pod swoje potrzeby. Jeżeli ktoś z pokrętła z jakiegoś powodu nie chce korzystać, może je z poziomu aplikacji wyłączyć. A jeżeli ktoś wcześniej pracował z np. pokrętłem Surface Dial i jest do niego przyzwyczajony, to Asus przygotował dla takich osób odpowiedni profil, a ustawienia można zmieniać z poziomu systemu operacyjnego.

 

Głośniki i mikrofony

Logo harman/kardon na obudowie, wsparcie dla Dolby Atmos, przetwornik ESS, certyfikacja Hi-Res – cóż za bogactwo! Szkoda tylko, że oferowane stereo wypada po prostu przeciętnie i jakość dźwięku bliższa jest średniopółkowemu Asusowi TUG Gaming A16 AE, aniżeli flagowemu ROG Strix Scar 16. Od laptopa za ponad 17 000 zł. z czystym sumieniem można wymagać więcej.

Głośniki bazują głównie na tonach wysokich, które stają się zbyt mocno wyeksponowane, kiedy głośność przekracza barierę 80% skali. O basie praktycznie nie ma mowy, a całość brzmi płasko i nieciekawie. Podłączenie zewnętrznych głośników lub słuchawek w gniazdo wyposażone w DAC od ESS zdecydowanie odbiera zainstalowanym w laptopie głośnikom jakiekolwiek argumenty namawiające do korzystania z nich.

Laptop posiada również zestaw czterech mikrofonów umożliwiających wykorzystanie ich zarówno w trybie grupowej konferencji, jak i rozmowy przeprowadzanej sprzed kamerki. I tutaj mikrofony w żaden sposób nie zawodzą. Jeżeli mają „zbierać” dźwięki z otoczenia laptopa, to to robią. A jeżeli przełączy się je w tryb jednokierunkowy, to oprogramowanie dobrze radzi sobie z „odszumianiem” dźwięków z otoczenia, przekazując klarowny dźwięk rozmówcom z drugiej strony ekranu.

 

Funkcje bezpieczeństwa

Asus ProArt Studiobook 16 OLED to jedna tych maszyn, w przypadku której przechowywane na niej efekt pracy i projekty mogące swoją wartością wielokrotnie przebijać cenę samego notebooka. Dlatego też tak ważne są funkcje zabezpieczające komputer, nie tylko z poziomu systemu, ale też pod kątem autoryzacji dostępu doń.

Studiobook 16 OLED korzysta z Windowsa 11 Pro, więc nie zabrakło tu chociażby możliwości szyfrowania dysku za pomocą funkcji BitLocker i modułu TPM 2.0. Zdziwił mnie nieco brak czytnika linii papilarnych, który przecież jest jedną z najwygodniejszych opcji uniemożliwiających dostęp do komputera osobom niepowołanym. Trochę szkoda. Jest za to kamerka 1080p z czujnikami IR i funkcją rozpoznawania twarzy, więc zawsze coś.

Szerzej funkcje bezpieczeństwa w notebookach omawiamy tutaj.

 

Łączność

Asus postanowił nie oszczędzać na kwestii łączności – i bardzo dobrze! Konieczność wysyłania i pobierania z chmury ważących gigabajty projektów wymaga stabilnego i szybkiego połączenia, żeby dało się wygodnie pracować. Za łączność bezprzewodową odpowiada zatem karta sieciowa z obsługą standardu Wi-Fi 6E (Intel Wi-Fi 6E AX211), a jeżeli ktoś stawia na połączenie przewodowe, to jest 2,5-gigabitowy Realtek RTL8125 Gaming. Za łączność z dodatkowymi akcesoriami odpowiada natomiast Bluetooth 5.3.

To jeszcze nie koniec, gdyż obecne w obudowie gniazdo LAN także pozwala na korzystanie z gigabitowego łącza poprzez kartę od Intela.

 

Testy wydajności

Już we wstępie zdradziłem, że Asus przygotował naprawdę potężną konfigurację. Cały przygotowany zestaw prezentuje się jak na high-endowego laptopach przystało. Chociaż jeżeli już miałbym marudzić, to będę kręcił nosem w kierunku GPU – RTX 4070 to układ wydajny, ale jeżeli już Asus chciał stworzyć prawdziwego potwora, to widziałbym tu jednak RTX-a 4080 lub nawet RTX-a 4090. Pamiętać jednak należy, że mówimy o sprzęcie dla grafików i twórców kreatywnych, a nie graczy.

Cały zestaw wygląda następująco: Intel Core i9 13980HX, NVIDIA GeForce RTX 4070, maksymalna pojemność RAM-u, a więc 64 GB oraz terabajtowy nośnik SSD od Samsunga. Pora na szczegóły.

Szczegóły na temat naszej autorskiej procedury testowej znajdziecie tutaj.

Procesor i wydajność ogólna

Jeżeli chodzi o procesor, to Asus zdecydował się na zainstalowanie tego, co Intel na ten moment może najmocniejszego zaoferować, jeżeli chodzi o mobilne jednostki z 13. generacji swoich chipów. Specyfikacja procesora nie pozostawia złudzeń: Core i9 13980HX to jednostka 24-rdzeniowa i 32-wątkowa, dysponująca zestawem 16 rdzeni Efficient oraz 8 rdzeniami Performance. Dodatkowo warto przypomnieć, że rdzenie P obsługują Hyper-Threading, dzięki czemu są w stanie liczyć dwa wątki na pojedynczym jądrze. Taktowanie rdzeni także zdradza, że mamy do czynienia z układem o sporej mocy obliczeniowej. Rdzenie E pracują w zakresie 1,7 – 4 GHz, natomiast jednostki odpowiedzialne za zapewnienie maksimum wydajności mogą pochwalić się jeszcze wyższymi wartościami: 2,2 – 5,6 GHz.

Jak się okazało, Asus pozwolił jednostce rozwinąć skrzydła w sposób, który określę jako satysfakcjonujący. W trakcie testu pracy pod obciążeniem „i-dziewiątka” co prawda potrafiła się mocno nagrzać, ale za to zaoferowała też wysokie taktowanie, zdecydowanie powyżej wartości bazowych, zarówno w przypadku rdzenie E, jak i rdzeni P. W przypadku tych drugich, pojawiały się momenty, gdzie można było ujrzeć wartości powyżej 4 GHz. Podobnie zresztą potencjał Core i9 13980HX wykorzystywał testowany nie tak dawno gamingowy ROG Strix Scar 16. Takie wartości oczywiście przełożyły się na rezultaty uzyskane w benchmarkach.

Na pochwałę zasługuje także stabilność pracy jednostki pod sporym obciążeniem. Jak wynika z tabeli, praktycznie przez całą godzinę testu CPU pracował równo, ewentualnie pojawiały się krótkotrwałe spadki częstotliwości.. Nie wpływało to jednak na finałowe rezultaty.

Ważna uwaga! Żeby wykorzystać procesor w pełni, warto przełączyć chłodzenie w aplikacji ProArt Creator Hub w tryb Wydajności. Tryb Standardowy co prawda dawał jednostce więcej wytchnienia, rozgrzewając ją do zaledwie 71-75° C, ale za to taktowanie z jakim pracowały poszczególne rdzenie potrafiło być o 500 MHz, a nawet przeszło 1 GHz, niższe. Zresztą o kulturze pracy laptopa jeszcze przyjdzie nam pomówić.

Intel Core i9 13980HXtemperatura:taktowanie:
czas pracy – 15 minTryb Standard:
71° C 
Tryb Wydajności:
95° C 
Tryb Standard:
Rdzenie E: 2494 MHz
Rdzenie P: 2793 MHz

Tryb Wydajności:
Rdzenie E: 3392 MHz
Rdzenie P: 3990 MHz
czas pracy – 30 minTryb Standard:
71° C 
Tryb Wydajności:
94° C 
Tryb Standard:
Rdzenie E: 2693 MHz
Rdzenie P: 3092 MHz

Tryb Wydajności:
Rdzenie E: 3192 MHz
Rdzenie P: 3990 MHz
czas pracy – 60 minTryb Standard:
71° C 
Tryb Wydajności:
94° C 
Tryb Standard:
Rdzenie E: 2494 MHz
Rdzenie P: 2793 MHz

Tryb Wydajności:
Rdzenie E: 3392 MHz
Rdzenie P: 4090 MHz

Oto jak prezentują się wyniki z testów.

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Wydajność graficzna

Asus zdecydował, że najmocniejszym układem, z jakim będzie można nabyć laptopa, będzie GeForce RTX 4070 o TGP na poziomie 115 W i możliwością zwiększenia limitu o kolejne 15 W dzięki funkcji Dynamic Boost. Oczywiście, aby do tego doszło, układ chłodzenia musi radzić sobie z wykonywaniem swojej podstawowej misji.

RTX 4070 nie jest jedynym obecnym w systemie GPU, gdyż Asus po raz kolejny w laptopie stawia na rozwiązanie hybrydowe. To znaczy, kiedy moc wydajnego, niezależnego układu graficznego nie jest potrzebna, ekranem oraz wyświetlanym obrazem zarządza zintegrowany z CPU Intel Iris Xe. Dzięki przełącznikowi MUX laptop oszczędza energię, co w przypadku tak wydajnych konfiguracji będzie miało wymierny wpływ na długość czasu pracy laptopa na własnym zasilaniu. W aplikacji MyAsus da się także „zmusić” Studiobooka 16, aby pracował z permanentnie włączonym RTX-em.

NVIDIA GeForce RTX 4070 to wciąż jedna z najwydajniejszych propozycji NVIDII dla laptopów gamingowych oraz maszyn dla twórców kreatywnych. Szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę, że prezentowane GPU znaleźć można również w sprzęcie ze średniej półki cenowej, więc żeby cieszyć się jego wydajnością, nie trzeba sięgać po sprzęt high-endowy. Układ bazuje na rdzeniu AD106, dysponującym 4608 rdzeniami CUDA, 144 rdzeniami Tensor, odpowiedzialnych za obsługę DLSS, a także 36 jednostkami RT pozwalających na wykorzystanie technologii związanych z ray tracingiem i path tracingiem.

Nie ma co się oszukiwać – nawet RTX 4070 nie jest w stanie zapewnić odpowiedniej wydajności, aby w natywnej rozdzielczości ekranu móc cieszyć się pełną płynnością gry w nowych grach. W nieco mniej wymagających produkcjach, np. pozbawionych zaawansowanego ray tracingu, albo takich, gdzie zaimplementowano DLSS, da się uzyskać ponad 60 klatek na sekundę. W niektórych tytułach, takich chociażby jak Wiedźmin 3: Dziki Gon po aktualizacji next-genowej czy Metro Exodus Enhanced Edition, pomoże wyłącznie opcji śledzenia promieni w czasie rzeczywistym. Satysfakcjonujące są jednak wyniki benchmarka symulującego pracę w niektórych, profesjonalnych aplikacjach, i to zarówno w domyślnej rozdzielczości 1060p, jak i rozdzielczości natywnej.

Na koniec zaznaczę, że w związku z tym, że ProArt Studiobook 16 OLED jest stacją roboczą, to wszystkie testy graficzne były przeprowadzane na sterownikach NVIDIA Studio.

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Szerzej układy graficzne w notebookach omawiamy tutaj.

 

Dysk

Asus pozwala wyposażyć nowego Studiobooka w dwa nośniki SSD w formacie M.2. Oba dostępne gniazda wykorzystują szynę PCIe 4. W egzemplarzu testowym znalazł się co prawda pojedynczy nośnik, ale rezultaty jasno pokazują, że zainstalowany Samsung PM9A1 o pojemności 1 TB wykorzystuje możliwości interfejsu PCIe 4 oraz protokołu NVMe w pełni, zapewniając niemal dwukrotnie szybsze możliwości operowania danymi, niż dyski oparte na starszej wersji interfejsu.

Współczesne rozwiązania dyskowe w notebookach omawiamy tutaj.

 

Testy baterii

Ciężko spodziewać się, że tak mocna konfiguracja, nawet biorąc pod uwagę możliwość przełączenia laptopa w tryb hybrydowy i korzystanie zintegrowanego GPU, będzie cechować się długim czasem pracy na baterii. To nie jest ultrabook, a stacja robocza, która i tak przez większość czasu będzie podpięta do zasilacza, aby wykorzystać maksimum potencjału całej konfiguracji.

A co jeżeli ktoś chciałby zabrać laptopa w teren? Akumulator o pojemności 90 Wh jest w stanie zasilać komputer nawet przez ponad 5 godzin przy mało obciążających podzespoły zadaniach. Nieźle wypadł także czas pracy przy symulacji pracy biurowej – w tym przypadku można liczyć na ponad 4 godziny działania. Podobnie pod tym kątem wypadł ROG Strix Scar 16.

Chart by Visualizer

 

Testy kultury pracy

Żeby w pełni opisać kulturę pracy bohatera tego testu, warto przyjrzeć się jego pracy zarówno we wspomnianych już wcześniej trybach Standard oraz Wydajności. Przełączanie się pomiędzy nimi możliwe jest z poziomu aplikacji ProArt Creator Hub i dotyczy przede wszystkim intensywności pracy układu chłodzenia, nazwanego Asus IceCool Pro. Dwa spore wiatraki, pasta termoprzewodząca z ciekłym metalem na CPU, pięć ciepłowodów i sporo otworów wentylacyjnych w obudowie powinny sobie poradzić z odprowadzaniem ciepła. I muszę przyznać, że laptop wypada w tej kwestii nieźle, chociaż nie perfekcyjnie.

O tym że tryb Standard ogranicza możliwości CPU już wiecie. Oczywiście nie pozostało to bez konsekwencji dla kultury pracy. W tym trybie pracy wentylatorów obciążony laptop pozostaje nieco chłodniejszy i trochę cichszy. Przy pracy biurowej szum laptopa jest znikomy i niezauważalny. Faktycznie, nie przekracza wartości 40 dB, tak jak obiecują materiały marketingowe. Przy czym wystarczy odpalić jakąś grę lub inną aplikację, wymagającą większego zaangażowania CPU i karty graficznej, aby wartość ta wzrosła do prawie 50 dB.

Chart by Visualizer

Tryb Wydajności pozwala na zmaksymalizowanie możliwości specyfikacji, ze szczególnym naciskiem na CPU, gdyż RTX 4070 zarówno w trybie Standard, jak i Wydajność pracował na praktycznie tym samym poziomie. A skoro wzrosła wydajność jednostki o TDP 55 W, to nie dziwi, że laptop stał się cieplejszy i jednocześnie głośniejszy. W niektórych strefach obudowy temperatura wzrosła nawet o kilka stopni Celsjusza, zaś wiatraczki potrafiły generować prawie 60 dB szumu. A to już jest dźwięk, który ciężko ignorować. No ale – coś za coś!

Zadania biurowe - pulpit
Zadania biurowe - spód
Pełne obciążenie - pulpit. Tryb Standard
Pełne obciążenie - spód. Tryb Standard
Pełne obciążenie - pulpit. Tryb Wydajności
Pełne obciążenie - spód. Tryb Wydajności

 

Podsumowanie

Asus ProArt Studiobook 16 OLED to sprzęt kapitalnie wykonany i bardzo dobrze wyposażony. Niewiele jest na rynku stacji roboczych dla grafików, montażystów, fotografów oraz innych profesji związanych z branżą kreatywną, które byłyby skonfigurowane w tak kompleksowy sposób. Owszem, część bajerów, jak chociażby Asus Dial, nie jest niezbędnym wyposażeniem i każdy raczej obejdzie się bez tego. W zasadzie, jedyną wadą przetestowanego notebooka są… głośniki.

Pozostałe elementy wyposażenia to same zalety z kapitalnym ekranem OLED na czele. Wysoka rozdzielczość, obsługa dotyku, 99% odwzorowania palety DCI-P3 oraz idealna czerń to tylko część jego zalet. Piórko Asus Pen 2.0 również ma szansę przypaść do gustu. Klawiatura i touchpad? Bez żadnych zarzutów i uwag z mojej strony.

Od sprzętu z tak wysokiej segmentu wymaga się także wysokiej jakości wykonania, i także tego tutaj nie zabrakło. Cała konstrukcja jest mocna, dobrze spasowana, a ekran został dodatkowo zabezpieczony taflą Gorilla Glass. Wizualnie ProArt Studiobook 16 OLED również nie ma się czego wstydzić, gdyż prezentuje się najzwyczajniej w świecie elegancko.

Konfiguracja sprzętowa również może się podobać, szczególnie, że zarówno z procesora, jak i karty graficznej laptop jest w stanie wyciągnąć naprawdę sporo, przez co nie miałem tu poczucia niewykorzystanego potencjału. Niektórzy, w tym ja zresztą, mogą uważać, że Asus mógł tuta sięgnąć po jeszcze wydajniejsze GPU, chociażby RTX-a 4080. Szkoda, że Core i9 13980HX nie otrzymał wydajniejszego partnera niż RTX 4070, chociażby w formie jednej z opcji.

Podsumowanie:Asus ProArt Studiobook 16 OLED (H7604)
segment:stacja robocza dla twórców kreatywnych
optymalne zastosowanie:- praca z grafiką 2D i 3D
- montaż wideo oraz innych multimediów
- gaming
- rozrywka z multimediami
mobilność:- przeciętna
kultura pracy:- przeciętna
modem WWAN w opcji:- nie
opcje dokowania:- stacja dokująca USB-C lub Thunderbolt 3/4
ważne cechy:- świetne wykonanie
- fenomenalny panel OLED 120 Hz
- bogate wyposażenie z pokrętłem Asus Dial i piórkiem na czele
- wykorzystany potencjał Intel Core i9 13980HX
- GeForce RTX 4070 w najmocniejszej wersji
- niezłe czas pracy na baterii
- wygodna klawiatura i touchpad