Czasem mam wrażenie, że od momentu, w którym jako nastolatek zaczynałem swoją przygodę z komputerami PC minęło raptem kilka lat, a te trudne do zignorowania trzy dekady spędzone z myszą w dłoni, to wynik tajemniczej anomalii czasoprzestrzennej rodem z serialu Doctor Who. A będzie tylko gorzej, gdyż spory kawał czasu minął również od mych lat młodzieńczych, w których przed komputerem spędzałem tylko czas wolny. Gdy komputer staje się głównym narzędziem pracy i ilość godzin przed ekranem praktycznie się dubluje, to dość szybko można się przekonać, że nie jest to sprzyjająca zdrowiu filozofia życiowa.
Pozwólcie jednak, że pominę tutaj kwestie związane z siedzącym trybem życia, takie jak wady postawy, bóle kręgosłupa, miażdżyca, cukrzyca oraz problemy naczyniowo-krążeniowe. To problemy grubszego kalibru i bezdyskusyjnie ich rozwiązywaniem powinien zająć się kompetentny lekarz. Nieco inaczej wygląda temat zespołu cieśni nadgarstka, będącego konsekwencją zbyt wielu godzin spędzonych przy komputerze. Co prawda, ten rodzaj nabytej neuropatii może powstać także w innych okolicznościach przyrody – przy siłowych ćwiczeniach fizycznych, częstych wycieczkach rowerowych na źle dobranym sprzęcie, podczas pracy na taśmie w fabryce lub w efekcie źle wyleczonego złamania. Są to jednak przypadki zarówno rzadsze, jak i bardziej problematyczne od najpowszechniejszego wariantu cieśni nadgarstka, wywołanego przez wielogodzinne sesje przy komputerze w towarzystwie myszki o klasycznym kształcie.
Praca z urządzeniem wskazującym takiego typu wymusza nienaturalną, płaską pozycję dłoni, co z czasem zaczyna się odbijać na funkcjonowaniu skomplikowanego mechanizmu, jakim jest nadgarstek. Fundamentem wszelkich problemów jest tu wynikające z pozycji dłoni krzyżowanie się kości przedramienia oraz przytwierdzonych do nich mięśni i ścięgien. W takich warunkach błyskawicznie pojawia się niepożądane napięcie mięśniowe, które w zestawie z nieprawidłowym obciążeniem układu kostnego nadgarstka będzie skutkować mikro-urazami i przeciągającym się stanem zapalnym całości.
Nietrudno się domyślić, że takie traktowanie nadgarstka prędzej czy później będzie miało swoje konsekwencje. Aby uniknąć bolesnych dolegliwości, wizyt u ortopedy i rozrywek związanych z rehabilitacją, warto więc zawczasu sięgnąć po rozwiązanie zaprojektowane z myślą o bezpiecznej i wygodnej pracy z komputerem. Mam tu oczywiście na myśli wertykalną mysz ergonomiczną, która dzięki swojemu specyficznemu kształtowi dba o prawidłowe ułożenie ręki i zapobiega wszystkim wspomnianym wcześniej problemom ortopedycznym. A przez ponad trzy miesiące miałem okazję testować gryzonia tego typu o oznaczeniu EMW-700, udostępnionego mi przez niemieckiego producenta elektroniki Hama.
Omawiana mysz już na pierwszy rzut oka prezentuje się obiecująco. Oprócz ergonomicznego kształtu Hama EMW-700 oferuje dwa standardy łączności bezprzewodowej (odbiornik USB oraz Bluetooth), łącznie osiem przycisków, łatwą regulację rozdzielczości DPI, ładowany przez port USB-C akumulator oraz przyjemny dla oka akcent w postaci LED-owego paska RGB. Całość może się przy tym pochwalić niewygórowaną ceną (ok. 170 zł), więc może przyciągnąć uwagę użytkowników z ograniczonym budżetem na akcesoria komputerowe.
Ponad kwartał to sporo czasu na zaznajomienie się z możliwościami bohaterki tej recenzji. W dodatku, była to dla mnie okazja do znalezienia godnej następczyni myszy ergonomicznej towarzyszącej mi przy pracy od ponad dekady. Dla kontekstu – cztery lata temu na naszych łamach ukazał się przegląd myszek marki Microsoft mojego autorstwa i wśród nich nie zabrakło słynnej Sculpt Ergonomic Mouse, nierzadko nazywanej przez użytkowników „Bułą”. I już wtedy wspomniana „Buła” była moją myszą służbową od 2014 roku, z racji czego nie szczędziłem jej pochwał. I tu z dumą mogę stwierdzić, że ta sama Sculpt Ergonomic Mouse wciąż działa bez większych problemów i mimo kolejnych czterech lat na karku zdaje się być urządzeniem niezniszczalnym. Ba, na wypadek, gdyby ktoś w Microsofcie upadł na głowę i zadecydował o usunięciu tego modelu z aktualnego portfolio akcesoriów, zapobiegawczo stałem się posiadaczem nówki-sztuki Sculpt Mouse, nadal czekającej w pudełku, aż przyjdzie jej czasu.
Jednak po 10 latach użytkowania tego samego służbowego gryzonia, i to zarówno w kontekście modelu, jak i egzemplarza, doszedłem do wniosku, że przyda mi się jakaś odmiana. I idealnie w ten moment wstrzeliła się Hama EMW-700, która chociaż także należy do segmentu biurowych myszek ergonomicznych, to jednak pod względem designerskim prezentuje nieco inną filozofię od wspominanej Microsoft Sculpt Ergonomic Mouse. W jej przypadku mamy do czynienia z myszą wertykalną, a więc pod względem wizualnym bliżej jej np. do myszki Logitech Lift. Warto tu jeszcze wspomnieć, że gryzoń od Hamy jest urządzeniem bardzo atrakcyjnie wycenianym – na ten moment w większości sklepów znajdziemy ją w cenie ok. 150 zł. Dla porównania: cena Microsoft Sculpt Ergonomic Mouse oscyluje między 240 a 520 zł (btw – przy tej ostatniej cenie ktoś tu chyba upadł na główkę i to przy całym moim szacunku dla „Buły”), a Logitech Lift to wydatek od ok. 280 do 300 zł.
specyfikacja: | Hama EMW-700, wertykalna mysz optyczna |
---|---|
wymiary i waga: | 8,5 x 11,5 x 7,5 mm 135 g |
połączenie z PC: | bezprzewodowe: odbiornik USB, RF 2,4 GHz) bezprzewodowe: Bluetooth 4.2 zasięg: 10 metrów --------------------- przewodowe: kabel USB-A --> USB-C |
zasilanie: | wbudowany akumulator Li-Ion 900 mAh |
sensor: | optyczny, światło czerwone |
DPI: | 1000/1600/2400 |
liczba przycisków: | 8 z rolką |
kształt: | ergonomiczny/wertykalny, dla praworęcznych |
funkcje dodatkowe: | - oszczędzanie energii - włącznik - podświetlony pasek LED sRGB - przełączniki klawiszowe Kaih |
Wygląd i budowa
Myszkę Hama EMW-700 można uznać za sukcesorkę gryzonia o oznaczeniu EMW-500, którą Krzysztof miał okazję testować w 2019 roku. Kilkuletni postęp w dziedzinie designu widać nie tylko po samej myszy, ale nawet w tak prozaicznej kwestii, jak kartonik, w którym Siedemsetka od Hamy do mnie dotarła. Aktualny model może się pochwalić zdecydowanie ładniejszym opakowaniem, dzięki któremu urządzenie nie kojarzy się z segmentem taniej elektroniki. W wyjątkowo solidnie zalakowanym kartoniku znajdziemy nie tylko starannie zabezpieczoną na czas transportu mysz i nieodzowną porcję papierologii stosowanej, ale także kabel z końcówką USB-C, niezbędny do ładowania ukrytego w gryzoniu akumulatora.
Z racji tego, że Hama EMW-700 może pracować bezprzewodowo nie tylko dzięki Bluetooth, ale także z pomocą odbiornika podpinanego do USB, to na ów dongiel wygospodarowano miejsce we wgłębieniu na spodzie myszy, gdzie trzyma go magnetyczny zaczep. Przy okazji projektantów Hamy wypada pochwalić za zminiaturyzowanie tego dodatku. Odbiornik w porcie USB wystaje na jakieś 4 mm poza linię obudowy, więc nie widziałem potrzeby wyciągania go z laptopa na czas transportu. A nie jest to reguła – np. odbiornik mojej Microsoft Sculpt Ergonomic Mouse wystaje z obudowy na ponad 1 cm, więc zostawianie go na swoim miejscu i spakowanie laptopa do plecaka, jest już proszeniem się o uszkodzenie zarówno odbiornika, jak i portu USB.
Sama mysz już na starcie zaskoczyła mnie w dwóch kwestiach.
Po pierwsze – Siedemsetka okazała się naprawdę sporym urządzeniem, ale specyficzny dla rozwiązań wertykalnych kształt konstrukcji sprawił, że nawet posiadacze/posiadaczki mniejszych dłoni nie powinni/powinny mieć problemów z wygodnym chwytem i możliwością korzystania ze wszystkich przycisków Hamy. A przed pierwszym kontaktem z bohaterką tej recenzji obstawiałem, że będzie to akcesorium o wielkości dopasowanej do nieco większej dłoni.
Po drugie – mysz okazała się zaskakująco lekka, a już zwłaszcza w kontekście enty raz przywoływanej w tej publikacji „Buły” od Microsoftu. W przypadku Sculpt Ergonomic Mouse sama mysz ważyła ok. 150 g, ale jej wagę dodatkowo podbijały dwie baterie AA (2x 30g), będące źródłem zasilania. W przypadku Hamy EMW-700 mówimy o wadze 135 g, a wbudowany akumulator o pojemności 900 mAh zamyka temat zasilania urządzenia.
Profil urządzenia oczywiście w pełni pokrywa się z koncepcją myszy wertykalnej, więc podczas pracy nasza prawica będzie utrzymywała bezpieczną dla jej zdrowia pozycję. Ta specjalizacja ma jednak jedno nieuniknione ograniczenie – osoby leworęczne z udogodnień oferowanych przez Hamę EMW-700 skorzystać nie będą mogły, gdyż producent nie przewidział jej „lustrzanego” odbicia.
Obudowa myszki została złożona z dwóch rodzajów tworzywa. Palce oraz wnętrze dłoni głównie będą miały do czynienia szarym, lekko lśniącym i przyjemnie gładkim plastikiem, którego jedyną wadą, jak chyba w przypadku większości myszek, gdyż nie kojarzę modeli w całości pokrytych warstwą oleofobową, jest podatność na tłuste zabrudzenia generowane przez nasz „przyrząd chwytająco-trzymający”. Jeżeli więc, tak jak ja, należycie do osób przewrażliwionych na tle czystości używanych akcesoriów, to przynajmniej dwa razy dziennie wskazane będzie potraktowanie Siedemsetki miękką flanelą zwilżoną płynem czyszczącym.
Spód, front oraz górną listwę z diodami LED obudowy zabezpiecza czarne tworzywo o odrobinę mniej gładkiej fakturze, niż dominujący szary plastik. Cała konstrukcja jest przy tym odpowiednio solidna i nic tu nie skrzypi, ani nie trzeszczy pod mocniejszym uciskiem/naciskiem. Jedyne do czego można się tu przyczepić, to nieprzesadnie dokładne spasowanie elementów konstrukcji. Łączenie zarówno szarych powierzchni na lewym boku myszki, jak i czarnego tworzywa na froncie konstrukcji jest nazbyt widoczne i bez problemu można je wyczuć palcem. Oczywiście, nie ma to żadnego wpływu na korzystanie z myszki i obstawiam, że zwrócą na to uwagę głównie recenzenci akcesorium, z definicji szukający „dziury w całym”.
Hama EMW-700 została doposażona w całkiem sporą liczbę przycisków i jest spora szansa, że przynajmniej z sześciu z nich będziemy regularnie korzystać.
Zacznijmy od dwóch najważniejszych, czyli lewego i prawego przycisku myszy. Ich spory format oraz wynikająca z wertykalnej konstrukcji Hamy lokalizacja sprawiają, że korzystanie z nich jest bardzo komfortowe. Cechuje je dość krótki i miękki, ale zarazem dobrze zaakcentowany klik, do którego błyskawicznie się przyzwyczaiłem i po dość długim okresie użytkowania myszki, nadal nie znajduję tu żadnych zastrzeżeń. W moim przekonaniu najlepiej z obsługą myszy współgra chwyt, przy którym wyprostowane palce całą swoją długością przylegają do przycisków myszki. Ale jeżeli ktoś bardziej preferuje obsługę myszki mocno zagiętymi palcami, to także nie będzie miał problemów z korzystaniem z Hamy EMW-700. Nawet przy takim układzie, gdy czubki palców wciskają tylną połowę głównych przycisków, bez wysiłku osiągniemy ten sam „klikający” rezultat.
Na szczególną pochwałę zasługuje wykonana z aluminium rolka przewijania, którą wypada pochwalić za odpowiednią szerokość oraz dobrze przemyślaną fakturę metalowej tareczki – ta charakterystyka przekłada się na precyzyjnie i sprawne przewijanie wyświetlanych treści. Jej obrót ma odpowiednio zarysowany „ząbkowaty” sznyt, a zintegrowany z kółkiem przewijania trzeci „klikający” przycisk ułatwi nam życie w niejednej sytuacji.
Tuż za wspomnianą rolką ulokowano przycisk do szybkiego przełączania DPI sensora, regulowanego w zakresie 1000/1600/2400 DPI. Natrafienie weń palcem nie nastręcza większych trudności, aczkolwiek aby z niego skorzystać trzeba na moment nietypowo zagiąć palec wskazujący. Fakt faktem, że nieczęsto czułem potrzebę zmiany czułości sensora, ale o tym szerzej wspomnę w dalszej części recenzji.
Z kolei na górnej części lewego boku myszki znalazło się miejsce dla przycisków „tył/przód”. Taka lokalizacja całkiem nieźle sprawdza się praktyce i odczuwalnie przyspiesza nawigowanie po kartach przeglądarki. W moim przekonaniu najlepiej trzymać się tu polityki nie tyle zaginania kciuka w celu wciśnięcia potrzebnego przycisku, co unoszenia go niżej/wyżej w pozycji wyprostowanej i wciskanie potrzebnego przycisku boczną linią kciuka. Klik przycisków „tył/przód” jest odczuwalnie twardszy niż przycisków głównych, co w praktyce okazało się bardzo dobrym pomysłem – mimo wszystko korzystanie z nich nie jest równie instynktowne, jak w przypadku przycisków głównych, więc mocniejszy opór przydaje się przy wyrabianiu w sobie nawyku korzystania z ich pomocy.
Na tym kończy się lista wspomnianych sześciu najważniejszych przycisków na wyposażeniu Hamy EMW-700. Sporadycznie może jednak zdarzyć nam się skorzystać z pomocy paru innych guziczków rozsianych po obudowie Siedemsetki.
Na lewej ściance obudowy, w sąsiedztwie przycisków „przód/tył”, ulokowano okrągły guzik odpowiedzialny za przełączenie urządzenia między trybami pracy bezprzewodowej. Dzięki możliwości wybrania połączenia z komputerem za pomocą wspomnianego wcześniej odbiornika lub dwóch trybów Bluetooth, łącznie możemy sparować myszkę z trzema niezależnymi urządzeniami i właśnie z pomocą omawianego guziczka błyskawicznie przełączać się między nimi. Aktualny tryb połączenia możemy monitorować dzięki trzem malusieńkim białym LED-om ulokowanym na górze obudowy myszki. Wszystkie tryby łączności spisują się bez zarzutu i nie zdarzyła mi się sytuacja aby jakiś komputer miał problem z wykryciem włączonej myszki. Pod względem zasięgu Hama EMW-700 także nie ma się czego wstydzić i nawet kilkumetrowy dystans od sparowanego urządzenia nie odbijał się na stabilności i precyzji połączenia.
Natomiast na spód konstrukcji trafił przełącznik on/off myszki, z którego warto skorzystać np. pakując Hamę do torby na czas wyjazdu. Co prawda, EMW-700 posiada funkcję automatycznego przechodzenia w tryb drzemki po dłuższej chwili bezczynności, ale podczas podróży zmiana pozycji urządzenia lub przypadkowe wciśnięcia przycisków mogą ją z niej wybudzić – fizyczny przełącznik lepiej się sprawdzi w tej sytuacji.
Także na spodzie ulokowano przełącznik trybów świecenia LED-owego paska RGB, czyli dodatku nadającego Hamie EMW-700 nieco wizualnej ekstrawagancji. Nie jest to równie agresywne zdobienie jak np. wśród myszek gamingowych, ale ten nieszablonowy akcent dodaje urządzeniu dodatkowego charakterku. Tryby świecenia paska przewidują płynne lub pulsujące zmiany koloru podświetlenia tylnej krawędzi obudowy, co ma także swój wymiar praktyczny – pracując w słabo oświetlonym biurze bez problemu namierzymy gryzonia na naszym biurku. A jeżeli kogoś ten dodatek będzie jedynie irytował, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wielokolorową LED-ówkę prostu wyłączyć – w tym celu musimy kilka sekund przytrzymać przycisk odpowiedzialny za zmianę koloru/trybu świecenia.
Po trzech miesiącach testów muszę także przyznać, że chociaż zastosowany tu sensor optyczny nie rozpieszcza maksymalną rozdzielczością (max to 2400 DPI), to nie ani razu nie znalazłem się w sytuacji wymagającej jeszcze większego DPI. Przez większość czasu do szczęścia w zupełności wystarczył mi najwolniejszy tryb kursora i przy tym ustawieniu komfortowo mogłem zajmować się zadaniami biurowymi, wrzucaniem tekstów na techsetter.pl, obróbką zdjęć i tworzeniem prostych grafik. We wszystkich tych zdaniach Hama EMW-700 spisywała się bez zarzutu. Z racji specyficznego kształtu oraz konkretnej specjalizacji omawianej myszki, odpuściłem sobie jednak testy Siedemsetki w grach – nie do takich rozrywek owa mysz została zaprojektowana.
Nie mogę także narzekać na jakość i gładkość ulokowanych na spodzie ślizgaczy. Jak wspominałem wcześniej, Hama EMW-700 to lekkie urządzenie, więc nawet na nieco chropowatej powierzchni mojego biurka mysz przemykała płynnie i bez nadmiernego tarcia.
Pozytywnie oceniam także czas pracy myszy na własnym zasilaniu. Nawet po czterech tygodniach pracy akumulatorek o pojemności 900 mAh nie zaczynał się domagać podładowania, czego sygnałem jest migotanie ulokowanej na lewym boku urządzenia diody. Producent zapewnia, że naładowana do pełna bateria wystarczy na ok. 85 dni pracy myszki. Do uzupełnienia energii służy dołączony do zestawu przewód USB-C, podpinany do gniazda na froncie urządzenia. Co ważne, podczas ładowania nadal możemy nadal korzystać z myszki, aczkolwiek przewód fabryczny jest dość krótki i sprawdzi się w sytuacji, gdy możemy go podpiąć do stojącego na biurku laptopa lub innego dostępnego tu portu USB. Desktopowcy będą musieli się posiłkować dłuższym przewodem lub podłączać gryzonia do ładowania po godzinach pracy.
Podsumowanie
Hama EMW-700 to świetny przykład tego, że nawet w segmencie niedrogich akcesoriów komputerów możemy znaleźć dobrze zaprojektowane, praktyczne i, co najważniejsze, ergonomiczne urządzenia do pracy biurowej. Wertykalna konstrukcja obudowy w pełni wywiązywała się z swych pro-ortopedycznych właściwości i po trzech miesiącach w towarzystwie bohaterki tej recenzji moja prawica jest nadal z znakomicie formie.
Siedemsetka jest przy tym solidnie wykonana i odpowiednio lekka, a drobne mankamenty w jej spasowaniu trudno uznać za wadę dyskwalifikującą ją z użycia. Tym bardziej że doposażono ją w dobrze rozmieszczone przyciski o sprzyjającym komfortowej pracy kliku. Wizualnie Hama także nie ma się czego wstydzić, a LED-owy paseczek RGB okazał się miłym dla oka akcentem, a nie irytującą fanaberią projektantów.
Zastrzeżeń nie mam także do jakości i precyzji sensora, modułu łączności bezprzewodowej oraz czasu pracy wbudowanego akumulatora. A to wszystko w sensownej cenie ok. 170 złotych. Nie będzie więc chyba zaskoczeniem, że Hama EMW-700 może się od dziś szczycić naszym redakcyjnym odznaczeniem TECHSETTER poleca.
Mysz wertykalną Hama EMW-700 możecie nabyć m.in. w sklepie internetowym producenta.
Grafika tytułowa z wykorzystaniem pracy autorstwa Freepik