Tu nie ma się z czego śmiać – jestem „dziadersem” czy też „boomerem”. Przynajmniej dla pokolenia Z, a więc osób urodzonych w latach 1995 – 2012, ze szczególnym naciskiem na osoby z pierwszej dekady lat dwutysięcznych, które nijak nie mogą pamiętać czasów sprzed upowszechnienia się Internetu. „Zetki” są pragmatyczne, wymagające i cenią sobie niezależność. Producenci laptopów zaś coraz częściej przygotowują swoje laptopy właśnie z myślą o tej generacji młodych dorosłych. Przynajmniej tako rzeczą spece od marketingu.
W przypadku Lenovo szlak dla laptopów młodego pokolenia przetarła seria ThinkBooków, które okazały się strzałem w dziesiątkę i zyskały spore grono fanów, nie tylko wśród „zetek”. Zresztą nie dziwi to jakoś specjalnie, gdyż te quasi-biznesowe maszyny nie dość, że mogą pochwalić się naprawdę bogatym wyposażeniem, to Lenovo zadbało również o odpowiednio atrakcyjny i nowoczesny design oraz spory wybór konfiguracji: od 16-calowych wydajnych maszyn do 13-calowych konwertowalnych, leciutkich ultrabooków. Dla każdego coś dobrego.
Tym razem jednak Chińczycy poszli o krok dalej i przygotowali stricte biznesowego ThinkPada Z – laptopa, który miałaby stać się atrakcyjną „biznesówką” z prawdziwego zdarzenia dla wchodzących na rynek pracy „Zetek”. Wydaje się, że jest to pewnego rodzaju badanie rynku przez chińską korporację, gdyż póki co do sklepów trafiły dwa modele: 13-calowy ultrabook oraz 16-calowa maszyna aspirująca do miana wydajnego laptopa dla twórców kreatywnych. To właśnie ta druga opcja wylądowała na moim biurku.
W ostatnich recenzjach ThinkPadów nieco narzekałem, że pod kątem wizualnym, mimo że wciąż te laptopy i ultrabooki są eleganckie i estetyczne, to brakuje w nich jakiś większych zmian. Żadnej tam zaraz rewolucji, bez przesady, ale takiej nowej iskierki. I tę iskierkę wydają się przynosić właśnie ThinkPady Z, bo zmian tu nieco zaszło i wydaje się, że Lenovo odebrało mi argumenty do marudzenia.
Chociaż czy na pewno? O tym w recenzji.
Konfiguracja testowa to jedna z mocniejszych propozycji ThinkPada Z16 Gen 1. Na płycie głównej mamy procesor AMD Ryzen 7 Pro 6850H z Radeonem 680M, niezależną grafiką Radeon RX 6500M, 16 GB RAM-u oraz dyskiem PCIe NVMe o pojemności 512 GB.
Specyfikacja techniczna
specyfikacja: | Lenovo ThinkPad Z16 Gen 1 |
---|---|
wymiary i waga: | 354 x 237 x 16 mm 1,81 kg |
przetestowany CPU: | AMD Ryzen 7 Pro 6850H Zen 3+, Rembrandt 8 rdzeni, 16 wątków 3,2 - 4,7 GHz TDP - 45 W cache - 16 MB |
dostępne CPU: | AMD Ryzen 9 Pro 6950H AMD Ryzen 7 Pro 6850H AMD Ryzen 5 Pro 6650H |
przetestowane GPU: | iGPU: AMD Radeon 680M dGPU: AMD Radeon RX 6500M, 4 GB GDDR6 |
dostępne GPU: | AMD Radeon 660M (z Ryzenem 5) AMD Radeon 680M AMD Radeon RX 6500M |
dysk: | 512 GB, M.2, PCIe 4 NVMe Samsung MZVL2512HCJQ-00BL7 (Samsung PM9A1) |
obsługiwane dyski: | 1x M.2 PCI NVMe |
RAM: | 16 GB LPDDR5-6400 ------------------ dual-channel pamięć wlutowana opcje: 32 GB |
przetestowana matryca: | 16 cali, 1920 x1200, 16:10 IPS, 60 Hz, matowy Lenovo, LEN41B5 |
dostępne matryce: | 1920 x 1200 pikseli, IPS, matowy 1920 x 1200 pikseli, IPS, dotykowy 3840 x 2400 pikseli, OLED, dotykowy, 100% DCI-P3 |
wybór portów: | 2x USB 4 (40 Gb/s, Power Delivery, DisplayPort) 1x USB 3.2 Gen 2 (Power Delivery, DisplayPort) 1x jack combo |
akumulator: | 72 Wh |
opcje łączności | WLAN: Qualcomm WCN685x Wi-Fi 6E WWAN: Quectel EM05-G Bluetooth 5.2 |
wyposażenie dodatkowe: | podświetlana klawiatura odporna na zachlapanie touchpad z haptycznym "klikiem" Microsoft Pluton głośniki stereo z Dolby Atmos kamerka 1080p z zasłoną i funkcją rozpoznawania twarzy podwójny mikrofon czytnik linii papilarnych czytnik kart SD |
opcje gwarancji: | 1 rok lub 3 lata |
Jakość wykonania i ergonomia obudowy
Spójrzcie tylko na obudowę ThinkPada Z16 pierwszej generacji. Co widzicie? Ja widzę tutaj całkiem zmyślne połączenie stylistyki, która już przyjęła się z w przypadku ThinkBooków ze sporą liczbą elementów charakterystycznych dla klasycznych ThinkPadów. Czy wizualnie laptop jest bardziej pierwszą, czy drugą rodziną?
Biorąc pod uwagę nazwę, Lenovo stwierdziło, że to jednak bardziej ThinkPad. Ja zaś chyba zgodzę się z producentem. Bo chociaż z wierzchu srebrna powierzchnia i oszlifowane krawędzie faktycznie mogą kojarzyć się z ThinkBookami, to jednak po otwarciu laptopa dostajemy w twarz stylistyką znaną z klasycznych ThinkPadów, z czego bliżej jej do ThinkPadów X1 niż ThinkPadów E czy L. Jest czarny, matowy pulpit, ale bez tej charakterystycznej, „gumowatej” w dotyku faktury mocno lubiącej się z odciskami palców i nadgarstków. Jest też czarne logo ThinkPad. Zaskoczyła mnie natomiast obecność odznaczającego się od powierzchni klapy metalowego owalu kryjącego kamerkę. Lenovo raczej stroni od elementów mających aż tak bardzo wychodzić poza kontur konstrukcji. Mimo że sam też nie jestem zwolennikiem tego typu detali, to jednak przyznaję, że w tym przypadku sensownie współgra on z całością.
Co może jeszcze zaskoczyć? Widać nową klawiaturę, touchpad także wygląda na debiutanta. Szerzej o nich później, bo jest tu parę ciekawostek do przekazania. Ale chyba najbardziej zaskoczyło mnie przeniesienie przycisku zasilania na prawy bok laptopa. Tak umiejscowienie pstryczka-elektryczka zdecydowanie częściej widzi się w sprzęcie konwertowalnym, którym ThinkPad Z16 nijak nie jest. Czy to w jakiś sposób przeszkadza? Absolutnie nie.
Jakość wykonania także stoi na poziomie przystającym do półki cenowej, na której należy umiejscowić bohatera testu. Mowa bowiem o sprzęcie za ok. 16,5 tys. złotych i w związku z tym wypada tu pewnych standardów wymagać. Konstrukcja w całości została wykonana z aluminium, co zwykle pozytywnie wpływa na wytrzymałość całego korpusu oraz pokrywy. Nie inaczej jest w tym przypadku – pulpit jest solidny i dobrze podparty, a klapa chroniąca ekran stanowczo przeciwstawia się próbom wykrzywiania. Nacisk na jej środek nie wywołuje żadnych artefaktów na pracującym wyświetlaczu, co dodatkowo umacnia mnie w przekonaniu o solidności obudowy. A jeżeli komuś na serduszku leży dobro planety, to powinien mieć świadomość, że Lenovo postanowiło tu wykorzystać metal z recyklingu. Aż 75% wykorzystanego w budowie laptopa surowca odzyskano ze śmieci.
ThinkPad Z16 to laptop 16-calowy, a więc całkiem spory w swoim rozmiarze w porównaniu do bardziej mobilnych „trzynastek” i „czternastek”. Na tle innych notebooków z 16-calową przekątną ekranu wypada jednak przyzwoicie i nie za bardzo jest się do czego przyczepić: 16 mm grubości po zamknięciu i 1,8 kg to powszechnie spotykane wartości.
Na koniec co nieco o dostępnych gniazdach. Tych nie ma zbyt wiele, a i o różnorodności ciężko mówić. Lenovo zdecydowało się na wykorzystanie dwóch gniazd USB 4 oraz jednego USB 3.2 Gen 2. Wszystkie w formacie USB-C. Co prawda wspomniane gniazda obsługują ładowanie oraz interfejs DisplayPort 1.4a, ale niektórym mogą przydać się przejściówki na USB-A lub DisplayPort, żeby podłączyć niezbędne akcesoria i dodatkowy monitor. Oprócz USB-C laptop otrzymał także 3,5-milimetrowego jacka dla słuchawek i mikrofonu, a także gniazdo dla kart pamięci SD i slot dla karty SIM, gdyż Z16 Gen 1 może zostać skonfigurowany z modemem WWAN.
Osprzęt i wyposażenie dodatkowe
Ekran
ThinkPad Z16 Gen 1 wyposażony został w panele o proporcji 16:10, a w przypadku modelu testowanego przeze mnie jest to matowy IPS o rozdzielczości 1920 x 1200 pikseli. Do wyboru jest jeszcze drugi IPS o takich samych parametrach, ale z obsługą dotyku oraz OLED o rozdzielczości 3840 x 2400 pikseli, który również może być obsługiwany za pomocą palców lub piórka. Wszystkie ekrany posiadają deklarowaną jasność na poziomie 400 nitów, a OLED w trybie HDR może zwiększyć tę wartość maksymalnie o 100 nitów.
Przejdźmy jednak do sprawdzenia, co jeszcze oferuje zainstalowany ekran. Lenovo w swojej specyfikacji podaje, że powinien się on odznaczać 100-procentowym pokryciem palety kolorów sRGB, jednak kolorymetr uparcie pokazuje 98%. Nie zmienia to jednak faktu, że obraz prezentuje się świetnie, a kolory są przyjemne dla oka. Mało tego, okazało się, że obraz jest jeszcze jaśniejszy, niż mówi to specyfikacja i bliżej jej do wartości 500 nitów niż 400. Chociaż podświetlenie mogłoby być nieco równiejsze, szczególnie w dolnych narożnikach.
Obraz zasługuje na pochwałę także pod kątem czerni, a także kontrastu. Mimo tak jasnego obrazu pierwsza wartość osiągnęła wartość 0,28 cd/m2, a druga – 1816:1. W przypadku IPS-ów to bardzo porządne wartości i ta dość głęboka czerń zauważalnie podkręca jakość obrazu.
Parametry matrycy:
- luminancja: 487 cd/m2
- kontrast: 1816:1
- czerń: 0,27 cd/m2
- paleta sRGB: 98%
- paleta DCI-P3: 74%
- paleta AdobeRGB: 71%
Klawiatura i touchpad
Wygląda na to, że Lenovo postawiło na nową klawiaturę i nie powiem – lekko mnie ten fakt zmroził, gdyż gołym okiem da się zauważyć, że jej profil jest niższy niż w poprzednich generacjach ThinkPadów. A przecież uwielbiam klawiatury z ThinkPadów za ich, jakby to nazwać, taką soczystość, idealne wyważenie głębokości wciśnięcia oraz sprężystości odpowiedzi.
Nieco zmieniły się także proporcje niektórych przycisków (Ctrl, Alt, Fn), a klawisz funkcyjny Fn trafił tam, gdzie powinien trafić lata temu – na lewą stronę lewego Ctrl, czyli tam, gdzie się znajduje w zdecydowanej większości notebooków. Jeżeli jednak ktoś się mocno przywiązał do takiego układu, to w aplikacji Lenovo Commercial Vantage, w sekcji klawiatury można Ctrl i Fn zamienić miejscami. Nieco zmieniono też układ klawiszy kierunkowych i w Z16 Gen 1 górna i dolna strzałka zostały mocno wyszczuplone. Akurat ta zmiana nie bardzo mi się podoba, podejrzewam też, że osoby często operujące tymi klawiszami również nie będą zachwycone.
Okazało się jednak, że w zdecydowanej większości te zmiany nie wpłynęły, na całe szczęście, na komfort korzystania z klawiatury. Mamy tutaj podobny przypadek, co w testowanym ostatnio Asusie Zenbook 14 OLED – mimo, że klawiatura nie ma zbyt głębokiego skoku, to dzięki wysokiej sprężystości i wyraźnej odpowiedzi mechanizmów niespecjalnie jest to odczuwalne, dzięki czemu nie mam tutaj do czynienia z uczuciem stukania paluchami w plastikowy blat.
Jak to zwykle w ThinkPadach bywa, klawiatura jest odporna na zachlapanie oraz podświetlana białymi LED-ami. Odpowiednio jasnymi, żeby dało się pracować w ciemności i jednocześnie na tyle subtelnymi, aby nie raziły po oczach. Zresztą, są dwa stopnie intensywności, więc można samemu sprawdzić, który będzie lepszy.
Lenovo poszalało z touchpadem, co ma swoje dobre i złe strony. Na plus na pewno należy zaliczyć rozmiar czarnej, matowej płytki wykonanej ze szkła. Tak dużej płytki chyba w ThinkPadach jeszcze nie było. Jak można się domyślać, palce po niej poruszają się swobodnie i lekko, a niemała powierzchnia umożliwia wygodne korzystanie z gestów. Wadą dla mnie okazał się natomiast klik zintegrowanych z płytką klawiszy, a są ich cztery: dwa dla touchpada, oraz dwa dla TrackPointa. Z tym, że, tu ciekawostka, nie jest to mechaniczny klik, a haptyczna reakcja na dotknięcie strefy klawisza, która imituje klik. Dla mnie jednak reakcja na wciśnięcie przycisków jest bardzo nijaka i ledwie odczuwalna, skutkiem czego z touchpada nie korzystało mi się zbyt dobrze. Poza tym miałem wrażenie, że nie zawsze touchpad właściwie reagował na dotknięcie.
Ciekawą funkcję zaimplementowano także w… grzybku TrackPointa. Dwukrotne, szybkie pacnięcie w czerwoną łepetynkę wystającą spomiędzy klawiszy G, H i B wywołuje menu umożliwiające zarządzanie jasnością i kontrastem kamery, trybem pracy mikrofonów (konferencja lub tryb centralny), a także funkcją zamieniania mowy na tekst. W niewielkim menu można także dezaktywować w touchpadzie strefy klawiszy. W efekcie obsługa dotykowa w tych miejscach nie będzie działać.
Głośniki
ThinkPad Z16 Gen 1 nie jest laptopem multimedialnym, więc nie dziwi, że Lenovo raczej nie szalało z konfiguracją zestawu grającego. Zamiast tego, postawiło na sprawdzony już wielokrotnie duet złożony z głośników stereo, w tym wypadku umieszczonych po bokach klawiatury, oraz oprogramowania Dolby Atmos.
Co tu dużo mówić? Audio daje radę! Jest głośno, ale nie za głośno, jest też przede wszystkim czysto na całej długości skali głośności. Nawet przy maksimum głośniki radzą sobie z selektywnością i odtwarzane treści nie zlewają się w ciężką do zniesienia papkę. Nic też nie trzeszczy ani nie charczy. Naturalnie dla tego typu konfiguracji, jest sporo tonów wysokich, ale też nie brakuje wypełniającego całość środka, a nawet lekkiego zarysu basu. Wszystko zostało kompetentnie zbalansowane i jeżeli ktoś pod ręką nie będzie miał słuchawek, to większego uszczerbku na zdrowiu oglądając film czy też sięgając po inną rozrywkę nie uświadczy. To także kolejny laptop, którego głośniki bardzo dobrze eksponują mowę.
Podwójny mikrofon w laptopach, szczególne z segmentu sprzętu biznesowego, to dzisiaj powoli standard. Podobnie zresztą, jak możliwość przełączania się pomiędzy trybem konferencji a rozmową indywidualną. W pierwszym przypadku mikrofony wychwytują dźwięk z większej odległości od laptopa. W drugim – umożliwiają komfortowy dialog z osobą po drugiej stronie kamerki, pozbawiony zakłóceń pochodzących z otoczenia. Praktyczna rzecz, kiedy rozmowę przeprowadza się w gwarliwym miejscu, chociażby w restauracji czy gdzieś w terenie.
Funkcje bezpieczeństwa
Skoro już Lenovo zdecydowało, że Z16 będzie laptopem z serii biznesowej, to należy wymagać, aby chociaż podstawowych zabezpieczeń nie zabrakło. No i proszę – jest, dość spory swoją drogą, czytnik linii papilarnych umieszczonych między prawym Ctrl a klawiszami kierunkowymi, jest też kamerka o rozdzielczości Full HD z funkcją rozpoznawania twarzy i zasłoną E-Shutter, sterowaną z poziomu klawiatury.
„Zetka” otrzymała także ochronę Microsoft Pluton dzięki obecności procesora z rodziny AMD Ryzen 6000. W skrócie: Pluton to zabezpieczenie zaszyte w procesorze, które oferuje bezpieczeństwo danych uwierzytelniających. Współpracuje ono z systemem Windows, ale jest od niego jednocześnie odseparowane, między innymi dzięki czemu wyciągnięcie jakichkolwiek danych z Plutona jest zasadzie niemożliwe. Praktyczna rzecz w laptopie biznesowym.
Szerzej funkcje bezpieczeństwa w notebookach omawiamy tutaj.
Łączność
Także tutaj postarano się wyeksponować przynależność testowanej „Zetki” do rodziny laptopów biznesowych, tym razem umożliwiając wybór konfiguracji z modemem WWAN. Zaskakujące jest jednak to, że Lenovo przygotowało dwie wersje modemów, z czego żadna nie obsługuje łączności 5G. Liczyć można najwyżej na transfer oferowany przez standard 4G/LTE.
Za to w przypadku karty WLAN mamy do czynienia z obsługą najnowszego standardu dostępnego w laptopach, a więc Wi-Fi 6E. Za łączność odpowiada układ od Qualcomm, który oferuje jednocześnie łączność Bluetooth 5.2. W obudowie zabrakło klasycznego portu RJ-45 dla łączności z internetem „po kablu”, ale tę kwestię rozwiąże adapter wpinany do jednego z gniazd USB-C.
Testy wydajności
W przypadku pierwszej generacji ThinkPadów Z Lenovo w całości zaufało AMD przez co w laptopach znajdą się procesory oraz dGPU od konkurenta Intela i NVIDII. A w związku z tym, że ThinkPad Z16 nastawiony jest na wydajność, to producent sięgnął po układy charakteryzujące się wysokim TDP. Dokładniej Ryzeny 6000 z generacji Rembrandt oraz niezależny układ graficzny ze średniej półki wydajnościowej. Co może rozczarować? Wlutowany RAM.
Szczegóły na temat naszej autorskiej procedury testowej znajdziecie tutaj.
Procesor i wydajność ogólna
AMD Ryzen 7 Pro 6850H to jeden z mocniejszych zawodników od „Czerwonych”, jakie można było znaleźć w laptopach w ubiegłym roku. W tym zresztą też, z tym, że trzeba pamiętać, że już pod koniec pierwszego kwartału tego roku na rynku powinny pojawiać się laptopy z Ryzenami 7040HS oraz 7045HX. Najprawdopodobniej bez większego trudu zepchną one Rembrandty z tej korzystnej pozycji. No ale, póki ich na rynku nie ma, to nie będziemy o nich w tej recenzji więcej mówić. Żeby było ciekawiej, nie jest to najwydajniejszy chip dostępny w testowanej „Zetce”. Topowa konfiguracja zawiera bowiem Ryzena 9 Pro 6950H.
Już teraz mogę zdradzić, że pod kątem oferowanych wyników Ryzen 7 Pro 6850H z ThinkPada Z16 pierwszej generacji nie ma się czego wstydzić – wręcz przeciwnie – wypada bardzo dobrze. Lenovo lubi zakładać procesorom kaganiec, przez co niekiedy drastycznie ogranicza ich możliwości. Taką sytuację widzieliśmy chociaż w przypadku ThinkPada P15 Gen 2. A kłuło to w oczy tym bardziej, że przecież mowa o laptopie pełniącym rolę mobilnej stacji roboczej. Testy pokazały jednak, że Ryzen 7 z testowanej konfiguracji miał w teorii pozostawioną dużą swobodę, dzięki czemu był w stanie wykorzystać potencjał 8 fizycznych rdzeni ze wsparciem dla wielowątkowości (SMT) oraz taktowania mieszczącego się w widełkach 3,2 – 4,7 GHz. Do tego doliczyć należy 16 MB pamięci cache trzeciego poziomu oraz TDP o wartości 45 W.
Warto jednak zwrócić uwagę na jedną istotną rzecz. Już wykresy benchmarków Cinebench ładnie pokazują, że procesor pracuje dość równo i pomiędzy poszczególnymi przebiegami testów nie było jakichś znaczących rozbieżności. Godzinny test pracy pod obciążeniem dodatkowo to potwierdził. Co ciekawe – częstotliwością taktowania wcale nie wykraczającą zbyt daleko poza wartość bazową. Mimo to, temperatura CPU stabilnie trzymała się 100°C. Czyli jak się finalnie okazuje, ta swoboda, o której mówiłem, nie jest aż tak duża. Z tym, że zapędy CPU hamuje tutaj jego temperatura, a nie sztuczne, zbyt asekuranckie pęta. Z jednej strony – bez obaw, procesor przy tych wartościach nawet nie myślał o throttlingu i schodzeniu z taktowaniem poniżej bazowej wartości, ale z drugiej strony – nie był w stanie bardziej się rozpędzić. Wysoka temperatura zarobionego CPU w efekcie rzutowała także na kulturę pracy. Ale do tego elementu jeszcze dojdziemy.
AMD Ryzen 7 Pro 6850H | temperatura: | taktowanie: |
---|---|---|
czas pracy – 15 min | 100° C | 3550 MHz |
czas pracy – 30 min | 100° C | 3500 MHz |
czas pracy – 60 min | 100° C | 3443 MHz |
Notebook występuje wyłącznie z wlutowaną pamięcią operacyjną. Co prawda są to układy LPDDR5-6400, a pamięć komunikuje się z CPU dwoma kanałami, ale w tego typu sprzęcie, a więc nastawionym na wydajność, zawsze mile widziana jest możliwość dołożenia lub wymiany kości RAM-u. Całe szczęście, że 16 GB z testowanego egzemplarza to nie koniec. W mocniejszych konfiguracjach pojemność ta jest dwukrotnie wyższa. Lenovo nie zdecydowało się też na wariant z 8 GB RAM-u, co mnie specjalnie nie dziwi. Taką wartość zostawmy dla laptopów biurowych.
Wydajność graficzna
Jak już wspomniałem wcześniej, generowanie obrazu oraz wydajność graficzną także pozostawiono układom od AMD. Mówię w liczbie mnogiej, gdyż mamy tu zarówno zintegrowanego z procesorem Radeona 680M, jak i niezależnego Radeona RX 6500M, który wykorzystywany jest przy zadaniach wymagających sporej wydajności graficznej, takich jak chociażby granie czy korzystanie z aplikacji projektowych i graficznych. To właśnie wyniki z testów tego układu zobaczycie na poniższych wykresach.
Zanim jednak przejdziemy do rezultatów, warto sprawdzić, czego się można po średniopółkowym „Radku” spodziewać. GPU bazuje na architekturze RDNA 2, co oznacza między innymi, że radzi sobie chociażby z obsługą ray tracingu. To znaczy – uruchomi aplikację bazującą na bibliotekach DX12 z zaimplementowanym RT, ale już wydajność w tym trybie pozostawia wiele do życzenia, co wyraźnie widać na wykresach. To zdecydowanie nie jest układ do cieszenia się graficznymi wodotryskami, co jasno pokazuje wynik testu Port Royale i Cyberpunk 2077 z włączonym ray tracingiem.
Układ dysponuje 16 jednostkami obliczeniowymi oraz taktowaniem, które w trybie Boost można zostać podbite do niemal 2,2 GHz. Jest też 4 GB pamięci GDDR6. Nie ma co się czarować – to układ przystosowany do tworzenia i konsumowania treści w rozdzielczości 1080p, przy czym w większości nowych gier o ustawieniach wysokich i wyższych raczej można zapomnieć, jeżeli marzy nam się granie z płynnością 60 klatek na sekundę. Jego wydajność można porównać do konkurencyjnego RTX-a 3050. „Radek” wypada za to nieźle w niektórych zastosowaniach profesjonalnych, co jest o tyle istotniejsze, że przecież ThinkPad Z16 to właśnie sprzęt do pracy, a nie gamingówka. Rozrywka schodzi tutaj na dalszy plan.
Jeżeli komuś iGPU do szczęścia wystarczy, to może sięgnąć po konfigurację bez Radeona RX 6500M. Lenovo przygotowało także takie zestawy.
Szerzej układy graficzne w notebookach omawiamy tutaj.
Dysk
Po cichu liczyłem, że może Lenovo umożliwi tutaj montaż dwóch dysków, jak chociażby w przypadku części konfiguracji ThinkPada X1 Extreme Gen 4, ale niestety nie. Do dyspozycji użytkownika jest wyłącznie jedno gniazdo M.2, ale za ta wykorzystujące interfejs PCIe 4 4x. Co za tym idzie, zainstalowany w modelu testowym 512-gigabajtowy Samsung PM9A1 potrafi zrobić z tych parametrów użytek i osiągać praktycznie dwukrotnie wyższe wartości odczytu i zapisu sekwencyjnego niż miało to miejsce przy poprzedniej generacji złącza PCI Express. W przypadku profesji, gdzie często żongluje się gigabajtami danych, to istotna zmiana na plus.
Współczesne rozwiązania dyskowe w notebookach omawiamy tutaj.
Testy baterii
Skoro mamy dużego laptopa, to i bateria do małych nie powinna należeć. Tutaj jest co najwyżej średnia pod kątem pojemności, bo mówimy o 72 Wh. Dla porównania – testowany ostatnio 14-calowy Zenbook 14 OLED od Asusa mógł pochwalić się akumulatorem o pojemności 75 Wh, natomiast w „szesnastkach” bez żadnej przesady można spodziewać się ogniw 90-watogodzinnych.
Na tym przykładzie Asusa i testowanego ThinkPada Z16 łatwo można się przekonać, ze pojemność baterii to nie wszystko. „Zetka” pod kątem testów czasu pracy na baterii wypada lepiej niż mniejszy konkurent. Żeby było ciekawiej – w Asusie zainstalowano teoretycznie mniej prądożerną jednostkę niż Ryzen 7 6850H. No właśnie po raz kolejny AMD pokazało, że pod kątem energooszczędności Ryzeny wypadają świetnie i są w stanie wyraźnie utrzeć nosa Intelowi.
Nowy ThinkPad był w stanie pracować przeszło 7,5 godziny w trybie symulującym pracę biurową oraz nieco ponad 11 godzin przy zadaniach bardziej łaskawych dla akumulatora. Jak na laptopa o tak wysokiej wydajności ciężko nazwać te wyniki inaczej, jak świetnymi.
Testy kultury pracy
Jeżeli macie jeszcze w pamięci akapit o procesorze, a konkretniej – jego temperaturze pod dużym obciążeniem, to pewnie nie zdziwi Was informacja, że to 100°C ma swoje odbicie w kulturze pracy. W dodatku trzeba pamiętać, że w niektórych zadaniach albo w trakcie grania swoją część dokłada niezależny Radeon RX 6500M. Co w związku z tym?
Ano to, że przy intensywnej pracy CPU oraz GPU, laptop staje się głośny za sprawą dwóch szybko obracających się wentylatorów, a ich szum może osiągnąć nawet 57 dB. Jak możecie się domyślać – raczej ciężko go zignorować. Byłoby można wybaczyć taki stan rzeczy, gdyby uchronił on obudowę przez przesadnym nagrzewaniem się, ale na środku pulpitu i bliżej jego tylnej krawędzi da się odnotować temperaturę 47 – 50°C. Pod spodem natomiast w tych samych strefach mamy już kilka stopni więcej. Lepiej żeby nikt nie wpadł na pomysł renderowania, kompilowania dużych projektów, zabawy grafiką 3D lub grania trzymając laptopa na materacu, kołdrze, kocu albo kolanach.
Nie mogę mieć jednak większych uwag do kultury pracy przy niewielkim obciążeniu podzespołów oraz w trybie pracy biurowej. Od czasu do czasu wiatraki zaszumią, ale jest to odgłos łatwy do zignorowania, a nawet trudny do odnotowania. Większych zastrzeżeń nie mogłem mieć również do temperatury obudowy. Mieściły się w mile widzianej normie.
Podsumowanie
Niewykluczone, że niedługo będę musiał przestać narzekać na stylistyczną wtórność i nudę, jaka wieje z thinkpadowego kącika rynku laptopów. Często podkreślam, że lubię tę rodzinę sprzętu i ich elegancje, ale w ostatnich latach pod kątem wizualnym nie zmieniało się wiele. ThinkPad Z16 Gen 1 jest jutrzenką zmian. I to zmian, które przypadły mi do gustu, urozmaicając nieco skostniały design, jednocześnie nie odbierając mu charakterystycznej dla tej rodziny notebooków elegancji. Pod kątem jakości wykonania także ciężko się czegokolwiek przyczepić.
W kwestii wyposażenia mamy do czynienia z bez wątpienia wysoką półką. Jest WWAN, są funkcje zabezpieczenia biometrycznego, jest kamerka 1080p, podwójny mikrofon, wysokiej klasy ekran, niezłe głośniki oraz nowa, ale dalej świetna, klawiatura. Jedynie ten touchpad okazał się w mojej opinii lekkim niewypałem, chociaż spodziewam się, że niektórym może się spodobać. Ci sami niektórzy mogą też kręcić nosem na brak konwencjonalnych złączy, chociażby w postaci USB-A lub HDMI.
Wydajność ogólna stoi na bardzo wysokim poziomie, co jest zasługą zestawu podzespołów od AMD – Ryzena 7 6850H oraz Radeona RX 6500M. Oba układy oferowały wysokie wyniki w benchmarkach i przekładało się to na płynne działanie systemu i aplikacji. Szkoda tylko, że wydajność chłodzenia powstrzymuje CPU przed jeszcze wyższymi wynikami. Nie można też zapomnieć o bardziej niż przyzwoitym dysku od Samsunga, chociaż w tej kwestii niektórym może brakować możliwości zainstalowania drugiego nośnika. Bardzo dobrze wypada także czas pracy laptopa na baterii.
Biorąc to wszystko pod uwagę, wydaje się, że bohater testu faktycznie w jakiś sposób do charakterystyki pokolenia Z jest dostosowany. To sprzęt dobrze zaprojektowany i praktyczny. Pozostaje tylko jeden mankament – zastanawiam się, czy Lenovo przypadkiem nie przeszarżowało z ceną. Za testowaną konfigurację trzeba zapłacić ponad 16 tys. złotych, a więc wchodzimy tu na rewir półki Premium. Tylko, czy ThinkPad Z16 Gen 1 na pewno na tę półkę zasługuje?
Podsumowanie: | Lenovo ThinkPad Z16 Gen 1 |
---|---|
segment: | laptop biznesowy o wysokiej wydajności |
optymalne zastosowanie: | - praca z wymagającymi aplikacjami, szczególnie wysokiej wydajności CPU - obróbka grafiki - praca w terenie i w podróży (dzięki WWAN i długości pracy na własnym zasilaniu) - rozrywka (gry wideo na ustawieniach średnich/wysokich, filmy, seriale) |
mobilność: | - dobra |
kultura pracy: | - przeciętna |
modem WWAN w opcji: | - tak |
opcje dokowania: | - stacja dokująca USB-C |
ważne cechy: | - ThinkPad w nowym wydaniu - nowe touchpad i klawiatura - bogate wyposażenie dodatkowe - OLED o rozdzielczości 4K w opcji - solidna konstrukcja z aluminium - obudowa i niektóre elementy z recyklingowanych surowców |