Obecnie Asus posiada pod swoimi skrzydłami tyle serii i podserii laptopów, że laikom z pewnością nie jest łatwo orientować się w zestawieniu, jakie można ujrzeć po rozwinięciu interesującej nas listy na stronie producenta. Na szczęście, wystarczy wiedzieć, że „biznesówki” to ExpertBooki, a gracze sięgają po laptopy Asus TUF oraz Asus ROG. Zenbooki są dość uniwersalne i znaleźć tam można sprzęt świetnie sprawdzający się w roli przenośnego ultrabooka, jak i dość wydajnej maszyny o zacięciu multimedialnym. A Vivobooki? Tu da się znaleźć maszyny ze średniej półki cenowej, stworzone przede wszystkim z myślą o multimediach, ale również grach oraz pracy kreatywnej. To sprzęt pod wieloma względami uniwersalny, który jest w stanie zaskoczyć chociażby obecnością wyświetlaczy OLED. I właśnie w tę krótką charakterystykę idealnie wpisuje się Asus Vivobook S15.

Zanim jednak przejdziemy do konkretów, najpierw trzeba wyklarować kilka kwestii. Pierwsza, to fakt, że ten laptop także dostępny jest w wersji z dopiskiem „OLED” w nazwie, co oznacza, że został wzbogacony w panel wykonany w tej technologii. Jak pewnie słusznie dedukujecie, skoro tutaj takiego dopisku nie ma, to oznacza, że panelu OLED również.

W trakcie testów Vivobook S15 w zasadzie przez cały czas jawił się, jako porządny notebook 15-calowy ze średniej półki cenowej, miał swoje zalety, miał i też pewne cechy, które można sklasyfikować jako wady. Pod kątem konfiguracyjnym także wpasowuje się w segment klasy średniej, chociaż producent wyposażył laptopa w procesor o TDP 45 W. To co jednak ma szansę przykuć nieco więcej uwagi, to obecność niezależnego GPU od Intela, a konkretniej – układu Intel Arc A350M z 4 GB własnej pamięci. Na rynku wciąż nie ma zbyt wielu konfiguracji wzbogaconych o dGPU od „niebieskich” szczególnie jeżeli porówna się ich mizerną liczbę z zestawami wyposażonym w karty graficzne NVIDII. Z drugiej strony, testy tego GPU łatwo pomogą odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?

Jak zatem sprawdza się Asus Vivobook S15 w takim zestawie w praktyce i do czego się nadaje? O tym w recenzji.

 

Specyfikacja techniczna

specyfikacja:Asus Vivobook S15 (K5504V)
wymiary i waga:359 x 229 x 18 mm
1,7 kg
przetestowany CPU:Intel Core i5 13500H
Raptor Lake, Intel 7 (5 nm)
12 rdzeni, 16 wątków
8 rdzeni E (1,9 - 3,5 GHz), 4 rdzeni P (2,6 - 4,7 GHz)
TDP - 45 W
cache - 18 MB
dostępne CPU:Intel Core i9 13900H
Intel Core i5 13500H
przetestowane GPU:Intel Arc A350M, 4 GB GDDR6, 25 W
Intel Iris Xe, 80 EU
dostępne GPU:Intel Arc A350M, 4 GB GDDR6, 25 W
Intel Iris Xe, 96 EU - w wersji z Core i9
Intel Iris Xe, 80 EU - w wersji z Core i5
dysk:512 GB, M.2, PCIe 4 NVMe
Micron 2400
obsługiwane dyski:1x M.2 PCIe 4
RAM:16 GB LPDDR5
------------------
dual-channel
max: 16 GB
przetestowana matryca:15,6 cala, 1920 x 1080, 16:9
IPS, 60 Hz, matowy
NV156FHM-N6E
dostępne matryce:OLED, 2880 x 1620, 120 Hz
IPS, 1920 x 1080, 60 Hz
wybór portów:1x Thunderbolt 4
1x USB 3.2 Gen 2 typu A
1x USB 2.0
1x HDMI 1.4
1x jack 3,5 mm combo
akumulator:75 Wh
Li-Ion
opcje łącznościWLAN: Intel Wi-Fi 6E AX211
Bluetooth 5.3
wyposażenie dodatkowe:kamerka 1080p z zasłoną prywatności
głośniki stereo od harman/kardon z Dolby Atmos
poczwórny mikrofon ze wsparciem AI
Wi-Fi 6E
Bluetooth 5.3
podświetlana klawiatura
TPM 2.0
opcje gwarancji:2 lata

Jakość wykonania i ergonomia obudowy

Nowy Vivobook S15 bezpośrednio nawiązuje do stylistyki poprzednich laptopów z tej serii. Jak na Asusa – jest skromnie. Chociaż bez dwóch zdań jaskrawopomarańczowe detale biją po oczach. Podobnie zresztą jak pasek przypominający taśmę ostrzegawczą, który zdobi klawisz Enter. Grafitowa obudowa ma jednolity kolor, a na klapie da się zauważyć jeszcze niewielki kafelek z naniesioną nań nazwą serii. Fajny detal. Pod kątem rozmiarów, „S-piętnastka” wypada nieźle, jak na 15-calowego notebooka z wydajnym CPU. 18 mm grubości i 1,7 kg wagi nie straszą, ale uczciwie wypada powiedzieć, że da się znaleźć na rynku „piętnastki” zgrabniejsze.

Tworząc konstrukcję laptopa, Asus postawił na często spotykane w tym segmencie połączenie korpusu z tworzywa sztucznego oraz pokrywy wzmocnionej aluminium. Pierwszy materiał prezentuje się całkiem nieźle nie tylko wizualnie, ale też pod kątem wytrzymałości. Pulpit jednak w mojej opinii pracuje nieco za mocno i szczególnie w jego środkowej strefie przydałoby się lepsze podparcie. Na szczęście w trakcie uciskania obudowy nic tu nie chrupało i nie trzeszczało. Metalowa pokrywa też wyraźnie pracuje przy próbach wyginania, ale za to nacisk na jej środek nie wywołuje artefaktów na pracującej matrycy. Wygląda więc na to, że panel jest odpowiednio zabezpieczony. W tym miejscu jeszcze tylko wspomnę, że matowa powierzchnia obudowy dość łatwo paćka się odciskami palców. Niektórym to przeszkadza, inni nie zwracają uwagi.

Zawias łączący wyświetlacz z „kadłubkiem” generalnie wywiązuje się ze swojej roli. Mechanizm jest na tyle mocny, że stabilnie trzyma nadaną ekranowi pozycję, co jest o tyle istotne, że zakres jego działania umożliwia odchylenie wyświetlacza do kąta niemal 180°. W mojej opinii jednak, zawias nieco zbyt mocno sprężynuje, kiedy laptop jest otwarty. Nie lubię tego uczucia, chociaż podejrzewam, że większość użytkowników nie zwróci na to uwagi, gdyż z otwartym laptopem 15-calowym mimo wszystko przemieszczamy się rzadziej niż z lżejszą i bardziej mobilną „trzynastką” lub „czternastką”. No i nie ma tu opcji z dotykowym ekranem, który często byśmy paluchem trącali.

Podczas robienia zdjęć zwróciłem jednak uwagę na rzecz, która mi się nie spodobała, a wręcz wzbudziła niepokój. Kiedy notebook jest zamknięty, pomiędzy ekranem a pulpitem roboczym widać dość sporą szparę, a przez nią pomiędzy wyświetlacz a klawiaturę mogą dostać się jakieś drobne elementy, które w jednym z czarniejszych scenariuszy mogą doprowadzić do uszkodzenia ekranu. Lepiej więc uważać, co znajdzie w się kieszeni torby lub plecaka, w której będziecie przenosić się komputer.

Vivobook S15 może pochwalić się za to bardzo dobrze rozmieszczonymi portami. Wszystkie trafiły na tył bocznych krawędzi, więc podłączone do laptopa wtyczki i kable nie powinny przeszkadzać przy pracy. Na lewym boku znalazło się wyłącznie jedno gniazdo USB, problem w tym, że jest to wersja USB 2.0. Uważam, że w drugiej połowie 2023 roku nawet w tanich laptopach USB 2.0 nie powinno mieć prawa obecności, a tu mówimy o sprzęcie z co najmniej dwóch pięter wyżej. Reszta złączy znajduje się z prawej strony i tam, oprócz gniazda zasilania, trafiło USB 3.2 Gen 1, Thunderbolt 4, HDMI 1.4 (dlaczego w tak archaicznej wersji? Nie wiadomo. Może, żeby USB 2.0 nie było smutno w towarzystwie bardziej nowoczesnych standardów?) oraz jack dla zestawu słuchawkowo-mikrofonowego.

 

Osprzęt i wyposażenie dodatkowe

Ekran

Zainstalowany w Vivobooku S15 panel idealnie pasuje do segmentu, do którego należy laptop, co można traktować zarówno jako zaletę, gdyż pod kątem parametrów wypada całkiem nieźle. Z drugiej strony jednak, ekran nie za bardzo jest w stanie czymkolwiek zaskoczyć. Pytanie: czy musi?

Fakty są takie, że testowany IPS o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli i odświeżaniu 60 Hz pod kątem parametrów rzeczywiście nie wyróżnia się na tle konkurencji, ale z drugiej strony ciężko się tutaj do czegokolwiek doczepić. Testy pokazały chociażby, że mamy podświetlenie na poziomie ponad 350 nitów. Może nie jest ono idealnie równe, ale nieco ciemniejsza góra ekranu w trakcie pracy i zabawy w żaden sposób nie była widoczna gołym okiem. Kontrast i czerń może i również nie rzucają na kolana, ale z drugiej strony prezentują się na tyle dobrze, że ciemne sceny są wyraźnie oddzielone od jaśniejszych fragmentów obrazu.

Pod kątem kolorów już gołym okiem da się wychwycić, że jest nieźle. A jak to „nieźle” przedstawia się w formie obiektywnych rezultatów? Panel oferuje 89% pokrycia palety kolorów sRGB, tak więc nie ma powodów do wstydu, nawet biorąc pod uwagę, że na rynku da się znaleźć laptopy z podobnej cenie z matrycami o pełnym pokryciu tego gamutu barwowego. Z racji tego, że nie jest to laptop dla grafików – jak najbardziej można przymknąć na to oko, tym bardziej, że wyświetlane barwy są po prostu dla oczu przyjemne i naturalne.

Parametry matrycy:

  • luminancja: 364 cd/m2
  • kontrast: 1007:1
  • czerń: 0,36 cd/m2
  • paleta sRGB: 89%
  • paleta DCI-P3: 70%
  • paleta AdobeRGB: 65%

 

Jeżeli do kogoś taka specyfikacja ekranu nie przemawia, a mimo to chciałby sobie Vivobooka S15 kupić, no to jest alternatywa w postaci wspomnianego we wstępie panelu OLED. Ten, oprócz takich oczywistości, jak pełna, naturalna czerń oraz kapitalne barwy, będzie mógł poszczycić się rozdzielczością 2880 x 1620 pikseli i odświeżaniem 120 Hz. Musicie być jednak świadomi, że ta przyjemność będzie kosztować dodatkowe ok. 1000 zł.

 

Klawiatura i touchpad

Klawiatura z testowanego Vivobooka S15 bardzo przypomina mi tę z recenzowanego w ubiegłym roku Vivobooka 16X OLED. Także tutaj skok klawiszy nie jest jakoś specjalnie głęboki, ale za to odpowiednio sprężysty, z wyraźnie wyczuwalną odpowiedzią, przez co pracuje się na niej po prostu przyjemnie. Fajnie, że znalazło się miejsce na panel numeryczny. W mojej opinii, w laptopach 15-calowych, jego obecność powinna być obowiązkowa, pod warunkiem, że rozmiar obudowy na to pozwoli. Nie można narzekać też na uporządkowanie klawiszy, gdyż wszystkie znajdują się na swoich miejscach i nie ma tu żadnego ścisku. Wyjątkowo nie będę mocno ganił pomysłu umieszczenia klawisza zasilania w strefie klawiatury. Ma on niższy profil niż reszta klawiszy i przez to jest bardzo łatwo wyczuwalny przez palce. Zaś fakt, że jego klik jest zdecydowanie twardszy, trudno go przypadkiem wcisnąć, nawet jeżeli ktoś z rozpędu opuszkiem weń trafi.

Touchpad jest kolejnym elementem, o który Asus odpowiednio zadbał. Niby nic specjalnego, ot zwykły gładzik z całkiem sporą powierzchnią. Wygodny, gładki, responsywny. Przyciski z nim zintegrowane mają bardzo przyjemny, dobrze wyczuwalny klik. I tyle wystarczy, aby touchpad można było ocenić pozytywnie. Nie potrzeba tu żadnych dodatkowych bajerów, typu dotykowy DialPad, jak to było w przypadku wspomnianego już Vivobooka 16X.

 

Głośniki i mikrofony

Asus przy wyposażaniu części swoich laptopów w system audio, już od lat korzysta ze wsparcia marki harman/kardon. Czasami efekty są całkiem niezłe, a czasami zastanawiam się, jak to się stało, że firma się pod nimi podpisała. Tutaj dodatkowo pojawiło się wsparcie Dolby Atmos.

Jak to połączenie wypada w przypadku Vivobooka S15? Całkiem nieźle! Dźwięk ma delikatną przestrzeń, więc nie brzmi płasko i sztucznie. Wypada poprawnie niezależnie od odtwarzanych treści. Zdominowany jest co prawda przez soprany, ale są one nieźle zbalansowane i nie przytłaczają. Zbyt agresywnie brzmią dopiero po przekroczeniu bariery 80% na skali głośności. Bas praktycznie nie istnieje, ale w przypadku niewielkich membran ciężko go było oczekiwać.

Podobnie jak w przypadku testowanych ostatnio Zenbooka 14 OLED, jak i Zenbooka S13 OLED, korzystanie z funkcji „inteligentnego wzmacniacza” wydaje się średnim pomysłem. Opcja ta sprawia, że owszem, dźwięk jest głośniejszy, ale jednak traci na jakości. Używać tylko wtedy, gdy naprawdę trzeba więcej decybeli.

Vivobook S15 został wyposażony w podwójny mikrofon oraz dodatkowe wsparcie w postaci redukcji szumów za pomocą algorytmów sztucznej inteligencji. W ten sposób można łatwo przełączać się pomiędzy trybem 360°, a więc swobodnym „zbieraniem” dźwięków dookoła laptopa, a trybem nagrywania głosu sprzed mikrofonu. W obu przypadkach praca mikrofonów wypada poprawnie. W przypadku trybu kierunkowego da się niekiedy usłyszeć, że dźwięk brzmi troszeczkę sztucznie, ale to ze względu na to, że SI na bieżąco „wycina” odgłosy otoczenia, pozostawiając jedynie głos emitowany sprzed kamerki. Nie wpływa to jednak w żaden sposób na jego czytelność i komfort prowadzenia konwersacji.

 

Funkcje bezpieczeństwa

W laptopach konsumenckich ze średniej półki cenowej pojawianie się takich dodatków, jak czytnik linii papilarnych obowiązkiem nie jest, dlatego miło było go tutaj znaleźć – sprytnie zintegrowano go z przyciskiem zasilania. Poza tym, bezpieczeństwa danych strzegą zabezpieczenia systemu wspierane przez moduł TPM 2.0. Kamerka, co prawda, nie obsługuje funkcji rozpoznawania twarzy, ale za to posiada zasłonę prywatności.

Szerzej funkcje bezpieczeństwa w notebookach omawiamy tutaj.

 

Łączność

W laptopach 15-calowych wciąż często można spotkać złącze Ethernet i jestem trochę zaskoczony, że tutaj go zabrakło. Miejsca w obudowie nie brakuje. Standard łączności bezprzewodowej jednak w pewien sposób to rekompensuje, gdyż bezprzewodowa karta sieciowa oferuje łączność w standardzie Wi-Fi 6E. Do tego dochodzi obsługa Bluetooth 5.3.

 

Testy wydajności

Trzeba powiedzieć wprost, że możliwości konfiguracyjne tego laptopa nie rzucają na kolana, a w kontekście dostępnego w opcji Intel Core i9 13900H, a więc jednego z najmocniejszych przedstawicieli mobilnych procesorów 13. generacji, wyglądają nieco dziwnie. Jakaś „i-siódemka”, będąca alternatywą dla Core i5 13500H, obecnego w testowanej konfiguracji, pasowałaby chyba lepiej do stworzenia zgranego teamu z grafiką Intel Arc A350M oraz 16 GB wlutowanego RAM-u. Co ciekawsze, jest to maksymalna pojemność pamięci operacyjnej dla tego laptopa, co dla niektórych użytkowników może być wartością mało przyszłościową.

Szczegóły na temat naszej autorskiej procedury testowej znajdziecie tutaj.

Procesor i wydajność ogólna

Intel Core i5 13500H to dobra propozycja dla osób, które potrzebują procesora o wyższej mocy obliczeniowej oferowanej przez „niskonapięciówki” z oznaczeniem U, ale z drugiej strony nie potrzebują na co dzień potężnego kombajnu z absurdalną liczbą wysoko taktowanych rdzeni.

Średniopółkowy reprezentant generacji Raptor Lake-H, a więc 13. odsłony mobilnych procesorów Intela o TDP 45 W, to jednostka oferująca łącznie 12 rdzeni fizycznych, z czego cztery do rdzenie Performance, obsługujące Hyper-Threading, a więc mogące obsłużyć dwa wątki na każdym fizycznym rdzeniu. Prosta matematyka pokazuje, że rdzeni Efficient mamy tutaj osiem. Jak to zwykle bywa, wyższym taktowaniem mogą pochwalić się rdzenie Performance, bo to w końcu one odpowiedzialne są na maksymalizowanie wydajności. Intel ustawił tu domyślne „widełki” na zakres 2,6 – 4,7 GHz. W przypadku rdzeni E częstotliwość taktowania mieści w granicach 1,9 – 3,5 GHz. Tyle z teorii.

W praktyce, wydajność Core i 13500H wypadła poprawnie i zadowalająco, nawet mając świadomość, w idealnym środowisku, testowany CPU byłby w stanie generować jeszcze wyższe wyniki w benchmarkach. W trakcie testów godzinnego obciążenia oba rodzaje rdzeni były w stanie pracować mniej więcej po środku wyznaczonego przez producenta zakresu, jednocześnie stabilnie trzymając się temperatury 90°C.

Intel Core i5 13500Htemperatura:taktowanie:
czas pracy – 15 min90° C 
Rdzenie E: 2893 MHz
Rdzenie P: 3491 MHz
czas pracy – 30 min90° C Rdzenie E: 2793 MHz
Rdzenie P: 3591 MHz
czas pracy – 60 min89° C Rdzenie E: 2793 MHz
Rdzenie P: 3591 MHz

 

Oto, jak prezentują się rezultaty.

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Wydajność graficzna

Aż trudno w to uwierzyć, że to moje pierwsze spotkanie z dGPU autorstwa Intela. Niestety dla „niebieskich”, grafiki z rodziny Intel Arc to totalne zaplecze jeżeli chodzi o niezależne układy graficzne, zarówno w wersji desktopowej, jak i w przypadku laptopów. Nie dlatego, że te układy te są totalnym niewypałem i nie mają podejścia do konkurencji od NVIDII i AMD. Intel Arc mają swoje bolączki, ale też wypadają konkurencyjnie chociażby pod kątem ceny. Po prostu debiutantom jest trudno przebić się przez doświadczenie i renomę, jaką od lat wyrabiają sobie konkurenci, a jednocześnie same nie oferują żadnej znaczącej wartości dodanej, mimo że obsługują chociażby ray tracing oraz technologię upscalingu XeSS, a więc alternatywę dla DLSS od NVIDII i FSR od AMD.

Intel Arc A350M z rodziny Alchemist opiera się na autorskiej architekturze Xe-HPG (6 nm). Oferuje ona nie tylko rdzenie Xe, w głównej mierze odpowiadające za możliwości układu, w tym obliczenia związane z obsługą ray tracingu. Zapewniają one także pełną obsługę bibliotek DirectX 12 Ultimate oraz Vulkan. W układy zaimplementowano także jednostki Xe MXM, odpowiedzialne za wydajność przy obliczeniach wykorzystujących uczenie maszynowe.

Testowany układ to najniżej pozycjonowany, niezależny układ dla laptopów od Intela. I to widać wyraźnie nie tylko w specyfikacji. Arc A350M może pochwalić się taktowaniem na poziomie 1150 MHz z możliwością podbicia tej wartości do 2200 MHz w trybie Boost. Domyślne TDP wynosi 25 W, a pamięć wideo ustalona została na 4 GB GDDR6. Jak można było się spodziewać, z taką specyfikacją, dGPU raczej nie będzie w stanie zaoferować wysokiej wydajności w grach triple-A, nawet biorąc pod uwagę granie w rozdzielczości 1080p oraz na obniżonych ustawieniach graficznych. O przynajmniej zadowalającej wydajności w przypadku ray tracingu zapomnijcie. No cóż, nie każdy poszukuje kombajnu do grania w najbardziej wymagające produkcje. Za to układ nieźle sobie radzi w pracy niektórymi aplikacjami wykorzystywanymi w pracy grafików, projektantów i inżynierów.

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

Jak Intel Arc A350M prezentuje się na tle konkurencji? Nie ma co się oszukiwać – Intel Arc A350M nie ma podejścia nawet do RTX-a 3050 w wersji mobilnej. Zdecydowanie bliżej mu do RTX-a 2050. W przypadku AMD, Intel Arc A350M wypada nieco lepiej niż Radeon RX Vega M, ale do wydajności chociażby Radeona RX 5300M, a więc układu sprzed 4 lat, także reprezentantowi Intela trochę brakuje.

Szerzej układy graficzne w notebookach omawiamy tutaj.

 

Dysk

Micron 2400 to nośnik całkiem zgrabnie balansujący pomiędzy możliwościami i ceną. Asus nie po raz pierwszy postawił na nośnik od tego producenta i nie można w żaden sposób powiedzieć, że wyszedł na tym źle. Nośnik o pojemności 512 GB pracuje w oparciu o interfejs PCIe 4 oraz protokół NVMe i biorąc to pod uwagę można kręcić nosem na wartość zapisu sekwencyjnego. Odczyt wypada zdecydowanie lepiej, ale i tak na rynku znaleźć można wydajniejsze pod tym względem dyski. Sugestie jakoby Micron 2400 powinien się wstydzić, byłyby mocno przesadzone.

Współczesne rozwiązania dyskowe w notebookach omawiamy tutaj.

 

Testy baterii

Bateria o pojemności 75 Wh w 15-calowym laptopie wyposażonym w jasny ekran, CPU o TDP 45 W oraz niezależne GPU, nawet biorąc pod uwagę, że jest to karta graficzna ze średnio-niskiej półki wydajnościowej, nie zapowiada zbyt długiego czasu pracy na własnym zasilaniu. Prognozy jednak mają to do siebie, że nie zawsze się sprawdzają. I tak też było w tym przypadku. Asus Vivobook S15 był w stanie pracować w trybie pracy biurowej przez nawet 7 godzin, co przy takiej konfiguracji może uchodzić za naprawdę dobry rezultat. Jeszcze lepiej prezentuje się wynik pracy na baterii podczas odtwarzania wideo – 11,5 godziny, a także w trakcie buszowania po Sieci – prawie 14,5 godziny.

Chart by Visualizer

 

Testy kultury pracy

Testowane przeze mnie laptopy Asusa z konfiguracjami zawierającymi mocne procesory oraz niezależny układ graficzny, cechowało chłodzenie dość głośne, ale za to skutecznie radzące sobie z dość szybkim nagrzewaniem się procesora i karty graficznej. W przypadku Vivobooka S15 sprawa wygląda podobnie. Dwa wiatraki pracują dość intensywnie i to słychać. 51 dB to jednak wartości nie aż tak inwazyjne, jak w przypadku chociażby TUF-a Gaming A16 AE czy Studiobooka 16 OLED, gdzie natężenie dźwięku zbliżało się do wartości 60 dB. Trzeba jednak uczciwie wspomnieć, że tam mieliśmy do czynienia z wyraźnie wydajniejszymi zestawami podzespołów.

Chart by Visualizer

Temperatura obudowy wypadła całkiem nieźle, zarówno biorąc pod uwagę pracę laptopa w trybie pracy biurowej, jak i pod obciążeniem. Jedynie 51°C przy dużym obciążeniu na spodzie, tuż przy tylnej krawędzi może niepokoić. W pozostałych strefach obudowa oczywiście również robiła się ciepła, ale nie były to wartości wywołujące jakikolwiek dyskomfort. Trzeba jednak pamiętać, że granie lub wykonywanie innych, wymagających od podzespołów sporego zaangażowania, zadań, gdy notebook spoczywa np. na kanapie, nie jest najlepszym pomysłem. Ciekawe, jak kultura pracy prezentuje się w konfiguracji z Core i9?

Zadania biurowe - pulpit
Zadania biurowe - spód
Pełne obciążenie - pulpit
Pełne obciążenie - spód

Warto też zaznaczyć, że w trakcie grania oraz testów wydajnościowych, chłodzenie laptopa ustawione było w tryb najwyższej wydajności, a w czasie testów pracy na baterii oraz przy symulacji pracy biurowej – w tryb standardowy. Do wyboru był jeszcze tryb Whisper (szept), ale on wymuszał na wiatrakach minimalne obroty. Mi zaś bardziej zależało na tym, aby sprawdzić, jak laptop radzi sobie z automatycznym dobieraniem parametrów w zależności od stanu CPU i GPU.

 

Podsumowanie

Zacząłem od tego, że Asus Vivobook S15 to klasyczny przykład multimedialnego laptopa z segmentu zlokalizowanego gdzieś po środku stawki… i przez całą procedurę testową bohater recenzji tę hipotezę podtrzymywał. Nie jest to żaden laptop z wysokiej półki – gdzie mu tam do topowych gamingówek albo stacji roboczych. Z Intel Arc A350M? Z czym do ludu! W żadnym wypadku nie można go też sklasyfikować niżej. Zarówno pod kątem wykonania, wyposażenia i konfiguracji – biorąc pod uwagę ogół notebooków 15-calowych – to średniak. Ale jednak na tle innych średniaków wypada po prostu porządnie.

Jakość wykonania oraz stylistyka laptopa ma prawo się podobać. Cała konstrukcja poskładana została poprawnie, pod kątem wytrzymałości też prezentuje się nieźle, mimo niewielkich uwag. Wyposażenie, a szczególnie ekran, głośniki, mikrofony oraz standard łączności bezprzewodowej także wypada rozsądnie i tu także głupio byłoby się czegokolwiek czepiać, biorąc pod uwagę segment. Jeżeli już miałbym wytknąć coś konkretnego, to niezbyt trafiony i nieco zbyt archaiczny zestaw portów. Chociaż dobrze, że pomiędzy nimi pojawił Thunderbolt 4.

Cała konfiguracja także specjalnie nie zaskakuje, ale koniec końców, laptop trzyma poziom, który powinien reprezentować i zapewnia oczekiwaną wydajność. Co prawda można mieć pretensje do Asusa, że postawił wyłącznie na wlutowany RAM i to maksymalnie 16 GB. Dla osób, które wykorzystują swojego laptopa do bardziej złożonych operacji, może się to okazać za mało, a rozbudować pamięci się nie da. Zaskakująco dobrze wypada za to czas pracy na baterii, szczególnie biorąc pod uwagę, że przecież nie mamy tu przesadnie wielkiej baterii. Na kulturę pracy także ciężko narzekać, biorąc pod uwagę, co pracuje w środku.

Asus Vivobook S15 to dobry kandydat na takiego „domowego” laptopa do wszystkiego. I nie powinna to być dla niego żadna ujma.

Podsumowanie:Asus Vivobook S15 (K5504V)
segment:uniwersalny laptop z zacięciem multimedialnym
optymalne zastosowanie:- obsługa pakietu biurowego, włącznie z zadaniami wymagającymi wysokiej mocy CPU
- rozrywka z multimediami
mobilność:- przeciętna
kultura pracy:- dobra
modem WWAN w opcji:- nie
opcje dokowania:- stacja dokująca USB-C lub Thunderbolt 3/4
ważne cechy:- całkiem niezły ekran
- wygodna klawiatura i touchpad
- Wi-Fi 6E
- OLED w opcji