W jednym z newsów dotyczących tegorocznych targów CES 2023, które już dawno za nami, pokusiłem się o hipotezę, że ten rok będzie rokiem ekranów OLED. Nie jest to może zbyt odkrywcza myśl, nawet jeżeli ktoś w temacie laptopów się orientuje pobieżnie i amatorsko, no ale rzekłem, to i konsekwentnie będę się tego trzymał. Zresztą, dowodów jest niemało i te dowody już powoli zaczynają się na rynku pojawiać, a zgodnie z zapowiedziami części producentów, prawdziwy wysyp laptopów wyposażonych w wyświetlacz OLED pojawi się na przełomie pierwszego i drugiego kwartału tego roku, a także wczesnym latem. A jeszcze trzeba brać pod uwagę, że jesień 2023 roku jest póki co owiana tajemnicą.

Asus już w ubiegłym roku wyrósł na jednego z liderów w wypuszczaniu do sklepów laptopów z panelami OLED i żeby było ciekawiej – wcale nie mówimy tu o maszynach za kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych z segmentu Biznes Premium lub mobilnych stacji roboczych dla grafików. Chociaż takie i też w portfolio Asusa się na znalazły. Zobaczcie – jest chociażby taki Vivobook 16X OLED, którego testowałem w ubiegłym roku, kiedy temperatury zrobiły się już mocno letnie. Wówczas został on wyceniony na ok. 7000 zł. No właśnie. Przymierzając się do zakupu notebooka z OLED-em już na starcie trzeba pamiętać o jednej z największych „wad” takich konfiguracji – są droższe niż ich odpowiedniki lub konkurenci z np. ekranem IPS.

Rosnąca liczba laptopów z ekranami OLED to jednak bardzo dobry zwiastun tego, że tego typu ekrany po prostu stanieją. I świetnym zwiastunem takiego stanu rzeczy jest bohater tego testu – Asus Zenbook 14 OLED. Oto otrzymujemy reprezentanta jednej z najbardziej rozbudowanej i rozpoznawalnej jednocześnie rodziny notebooków od Asusa w bodaj najbardziej uniwersalnym rozmiarze, wyposażonego dodatkowo w najwyżej klasy ekran. Bo tak o panelach OLED trzeba mówić.

Testowana przeze mnie generacja została jeszcze wyposażona w CPU 12. generacji Intela, więc jak nietrudno wydedukować – miał swoją premierę jeszcze w ubiegłym roku. Na rynku pojawiła się już wersja z procesorami Raptor Lake, a więc nowszą generacją procesorów. Tak więc, jeżeli komuś zależy na poręcznym ultrabooku z dość sensowną konfiguracją, a przy tym priorytetem jest doskonała jakość obrazu, bo np. dokonuje na laptopie prostej i szybkiej obróbki czy korekty zdjęć, albo po prostu lubi obejrzeć sobie film lub serial w wysokiej jakości, to recenzowanego „Zenka” 14 OLED pod uwagę powinien wziąć. Tym bardziej, że cenowo laptop wypada całkiem przyzwoicie i testowaną konfigurację można kupić za ok. 5200 zł.

 

Specyfikacja techniczna

specyfikacja:Asus Zenbook 14 OLED (UX3402Z)
wymiary i waga:313,6 x 220,6 x 17 mm
1,39 kg
przetestowany CPU:Intel Core i5 1240P
10 nm, Alder Lake
12 rdzeni, 16 wątków
(8 rdzeni E, 4 rdzenie P)
1,2 - 3,3 GHz dla rdzeni E, 1,7 - 4,4 GHz dla rdzeni P
TDP - 28 W
cache - 12 MB
dostępne CPU:Intel Core i7 1260P
Intel Core i5 1240P
przetestowane GPU:Intel Iris Xe (80 EU)
dostępne GPU:Intel Iris Xe (80 EU)
dysk:512 GB, M.2, PCIe 4 NVMe
Samsung MZVL2512 (Samsung PM9A1)
obsługiwane dyski:1x M.2 PCI NVMe
RAM:16 GB LPDDR5, 5200 MHz
------------------
dual-channel
pamięć wlutowana
opcje: 8 GB
przetestowana matryca:14 cali, 2880 x 1800, 16:10
OLED, 90 Hz, błyszczący
Samsung ATNA40YK07-0
dostępne matryce:2880 x 1800 pikseli, OLED, błyszczący
2880 x 1800 pikseli, OLED, błyszczący, dotykowy
wybór portów:2x Thunderbolt 4
1x HDMI 2.1
1x USB 3.2 Gen 2
1x jack combo
akumulator:75 Wh
4-komorowy, Li-ion
opcje łącznościWLAN: Intel Wi-Fi 6E AX211 160MHz
Bluetooth 5.2
wyposażenie dodatkowe:podświetlana klawiatura ErgoSense
touchpad z dotykowym NumPadem
TPM 2.0
głośniki harman/kardon z Dolby Atmos
kamerka 720p
mikrofony ze wsparciem AI
czytnik linii papilarnych zintegrowany z przyciskiem zasilania
opcje gwarancji:2 lata

Jakość wykonania i ergonomia obudowy

Całe szczęście, że Asus w rodzinie klasycznych, 14-calowych Zenbooków jakoś specjalnie nie eksperymentuje. Jasne, coś tam modyfikuje, kombinuje, tu coś doda, tam coś odejmie – pod kątem wizualnym seria nie stoi w miejscu jak np. ThinkPady, z całą sympatią do nich. Chociaż niektórzy mogą zwrócić uwagę, że jest to porównanie może niezbyt sprawiedliwe, gdyż zestawiam stricte biznesową rodzinę od Lenovo z nieco bardziej frywolnym rodowodem, jakim mogą pochwalić się Zenbooki. Frywolnym, ale zawsze bardzo estetycznym.

Mieliśmy już na przykład koncentryczny wzór pod błyszczącą szybą na klapie, był też podobny motyw, ale tym razem na matowym metalu, jakby powstały pod wpływem szczotkowania. Teraz mamy detal zgoła inny, nawiązujący do japońskiej techniki naprawiania stłuczonych rzeczy, np. naczyń, za pomocą laki z dodatkiem metali szlachetnych, np. złota. Szczerze powiedziawszy, gdyby nie opis na stronie Asusa, to pewnie nie domyśliłbym się, że chodzi właśnie o Kintsugi i potraktowałbym wzór jako zwyczajny, geometryczny element ozdobny. Może gdyby „pęknięcia” posiadały inny kolor niż reszta obudowy, to nawiązanie byłoby wyraźniejsze.

Skoro już przy metalu jesteśmy, to czas wspomnieć, że obudowa została w całości wykonana z aluminium pomalowanego na kolor granatowy (Ponder Blue). Jeżeli ktoś wolałby kolor jaśniejszy, to takowa alternatywa także jest do wyboru (Aqua Celadon, a po naszemu – szarozielony). Całościowo ładnie to wygląda, z niczym się nie gryzie. Nawet z wyraźnie jaśniejszymi, błyszczącymi zawiasami.

Pod kątem wytrzymałości nie ma większych niespodzianek – konstrukcja delikatnie pracuje wyłącznie w jej centrum, ale nie jest to nic niepokojącego. Klapa laptopa również została bardzo konkretnie usztywniona, więc OLED jest porządnie chroniony od zaplecza. Całej konstrukcji nie można nic zarzucić pod kątem wykonania oraz solidności. Wszystko jest perfekcyjnie docięte, doszlifowane i, co zauważyłem po pewnym czasie, odporne na pojawianie się różnej maści odcisków po palcach i nadgarstkach. Zenbook waży 1,4 kg, a jego grubość nie przekracza 17 mm. To całkiem przyjemne wartości, jak na 14-calowego notebooka.

Zenbook 14 OLED rozsądnie prezentuje się pod kątem dostępnych portów. Co prawda nie każdemu może się podobać, że prawie wszystkie powędrowały na prawy bok, gdzie zazwyczaj operujemy myszą, ale z drugiej strony – przesunięto je na tył bocznej flanki, więc jest szansa, że podłączone przewody nie będą mocno przeszkadzać. Do dyspozycji użytkownika oddano dwa Thunderbolty 4, służące także jako gniazda zasilania, HDMI 2.1, USB 3.2 gen 2 oraz gniazdo jack 3,5 mm dla słuchawek i mikrofonu. Miłym dodatkiem jest obecność slotu dla kart microSD. Z lewej strony znalazło się natomiast miejsce wyłącznie dla jeszcze jednego USB 3.2 gen 2. Niczego mi nie brakowało.

 

Osprzęt i wyposażenie dodatkowe

Ekran

Każdy, kto z ekranami OLED miał do czynienia myślę, że potwierdzi stwierdzenie, że ciężko obecnie o panel o lepszych parametrach obrazu, szczególnie pod kątem kontrastu, głębi czerni oraz jednolitości podświetlenia. Z racji tego, że OLED-y nie posiadają warstwy podświetlającej panel (piksele są jednocześnie diodami emitującymi światło), nie występuje tutaj zjawisko znane z IPS-ów, TN-ek czy wyświetlaczy VA zwane bleedingiem. Polega ono na przepuszczaniu światła do przednich warstw ekranu, szczególnie przy krawędziach lub narożnikach, co sprawia, że w ciemnych scenach w oczy mogą się rzucać nieco jaśniejsze „plamy” powstałe na czarnej, chociaż faktycznie – grafitowej, powierzchni.

Co prawda pod kątem kolorów da się znaleźć ekrany LCD, które mogą pochwalić się pełnym odzwierciedleniem palety DCI-P3, ale najczęściej są to elementy wyposażenia profesjonalnych stacji roboczych lub high-endowych gamingówek. Tutaj zaś mamy do czynienia z konsumenckim laptopem ze średniej półki cenowej.

Zainstalowany w Zenbooku OLED powstał w zakładach Samsunga. Producent zdecydował się na proporcję 16:10 i rozdzielczość 2880 x 1800 pikseli oraz odświeżanie 90 Hz. To o tyle nietypowe, że w nie-gamingowych notebookach stawia się raczej na 60-hercowe panele OLED. Mamy więc tutaj pewną wartość dodaną. W laptopie ekran może występować w wersji dotykowej lub bez tego dodatku. Na moim biurku pojawił się ten drugi wariant. Nad jakością obrazu jeszcze zdążę się rozpływać, chociaż szczerze mówiąc – trochę się już na te OLED-y w ostatnim roku napatrzyłem i efekt WOW! naturalnie przemija. Turbo-entuzjazmu się więc nie spodziewajcie.

To, co należy jeszcze wiedzieć na start, to fakt, że mamy tu do czynienia z błyszczącą powłoką ekranu. Na szczęście, jego jasność (deklarowana 400 nitów) wystarcza, aby odblaski w sporej mierze nie przeszkadzały w pracy i rozrywce. Nie oznacza to jednak, że eliminuje je zupełnie.

Przejdźmy wreszcie do parametrów. Zainstalowany panel pod kątem deklarowanych wartości wypada tak, jak na OLED przystało – zresztą już o tym nadmieniałem. Co na to mówi kolorymetr? To czego można było się spodziewać. Maksymalna jasność istotnie dochodzi do 400 nitów, zaskoczeniem nie jest też równomierne podświetlenie. Drobne różnice pomiędzy poszczególnymi strefami pochodzą z błędów pomiarów, niż z faktycznych różnic. Do tego dochodzi obiecane 100% pokrycia palety DCI-P3. Jest jeszcze całkiem miły dla oczu HDR. W zasadzie, ten fragment recenzji mogę podsumować stwierdzeniem, że wszystko tu jest przyjemne dla oka, nie tylko HDR.

 

Parametry matrycy:

  • luminancja: 396cd/m2
  • kontrast: nieskończony
  • czerń: 0,00 cd/m2
  • paleta sRGB: 100%
  • paleta DCI-P3: 100%
  • paleta AdobeRGB: 94%

 

Klawiatura i touchpad

Asus posiada bardzo przyjemną klawiaturę ErgoSense i nie ukrywam, że ją lubię. To jedna z tych, która mimo iż wydaje się płaska (co potwierdza skok klawisza o głębokości 1,4 mm), to jednak nie można jej zarzucić, że pisze się po niej, jak po desce. Klawisze mają dobrze wyczuwalny skok i bardzo wyraźną, sprężystą odpowiedź. A to sprawia, że pisanie za ich sprawą jest po prostu wygodne i nie męczy. Tworzywo, z którego wykonano płytki klawiszy także jest przyjemne w kontakcie z opuszkami. Nie zabrakło oczywiście podświetlenia klawiszy. A jest ono takie, jak lubię – chociaż białe, to nawet przy maksymalnej jasności (są trzy stopnie) nie razi i nie przeszkadza podczas pracy w ciemnym pomieszczeniu.

Touchpad, także ochrzczony mianem ErgoSense, wyposażony jest w całkiem sporą, szklaną, ale matową płytkę, która ku mojemu zaskoczeniu niezbyt chętnie zapoznaje się z odciskami palców. Fajnie. W materiałach Asusa można przeczytać, że „przewijanie ekranu za pomocą naszego touchpada jest jak dotykanie jedwabiu”, ale nie przesadzałbym. Płytka, owszem, jest gładziutka, ale nie jest to nic, czego nie można spotkać w laptopach konkurencji.

W przeciwieństwie do wyświetlanej na powierzchni płytki klawiatury numerycznej. Ten dodatek w Zenbookach oraz innych laptopach od Asusa już na dobre się zadomowił i jest całkiem praktyczny. Wyświetlany NumPad idealnie reaguje na wydawane przez palce komendy, a dotykowe „przyciski” są sporej wielkości i łatwo w nie trafiać, co w efekcie sprawia, że nie trzeba dużo czasu, aby z tego dodatku korzystać w sposób intuicyjny.

 

Głośniki

Asus i harman/kardon już od lat tworzą zgrany duet, któremu w dodatku przygrywa oprogramowanie Dolby Atmos. Czyli w zasadzie mamy hardware’owo – software’owy tercet. W testowanym „Zenku” wypada on… no tak sobie. Ale chyba nie jest to problem tyle sprzętu, co moich oczekiwań. Zainstalowany pod spodem bocznych krawędzi laptopa zestaw stereo jest głośny i wyraźny nawet przy maksymalnej głośności, ale na domyślnych ustawieniach zdecydowanie za dużo tam góry. Nie świdruje ona, całe szczęście, uszu, nie irytuje, ale jest jej zdecydowanie za dużo. Głośniki niestety praktycznie nie są w stanie podkolorować tego brzmienia chociaż namiastką basu. Najcieplej głośniki grają do ok. 70% skali, później soprany jeszcze bardziej dają się we znaki. I tutaj pojawia się pytanie, czy winowajcą takiego stanu rzeczy nie jest przypadkiem cyfrowy wzmacniacz Smart Amp, który rzekomo ma podbijać głośność nawet 3,5-krotnie? Pytanie tylko – po co?

Głośniki bardzo dobrze wypadają za to podczas rozmów czy oglądania serialu, gdyż bardzo ładnie eksponują mowę. To jest bodaj ich najmocniejszy aspekt. Może i podczas seansu wybuchy, pościgi i strzelaniny nie będą mieć odpowiedniego ładunku, ale za to dialogi brzmią bardzo klarownie.

A skoro o rozmowach mowa, to ciężko tu pominąć kwestię mikrofonów. Asus zainstalował dwa i nic dziwnego, gdyż mamy tutaj też redukcję hałasu zarządzaną i optymalizowaną przez SI. Już w poprzednich testowanych przeze mnie laptopach od Asusa miałem okazję doświadczyć, że funkcja ta działa całkiem sprawnie i nie inaczej jest w tym przypadku. Kiedy wybierze się opcje konferencji, mikrofony ochoczo zbierają dźwięki z otoczenia, a w momencie rozmowy w dwie pary oczu (zakładając, że kamerka jest włączona), mikrofony skrupulatnie „wycinają” to, co dzieje się z dala od laptopa. Praktyczna funkcja, szczególnie, jeżeli za pomocą laptopa łączymy się ze współrozmówcami w miejscach publicznych.

 

Funkcje bezpieczeństwa

Zenbook 14 OLED nie jest laptopem z segmentu biznesowego, kojarzonego z nierzadko rozbudowanymi funkcjami bezpieczeństwa, ale jest tutaj chociażby zabezpieczenie przed niepowołanym dostępem do systemu w postaci czytnika linii papilarnych zintegrowanego z przyciskiem zasilania. Obecna w konfiguracji kamerka 720p nie posiada opcji rozpoznawania twarzy.

Szerzej funkcje bezpieczeństwa w notebookach omawiamy tutaj.

 

Łączność

Pod kątem łączności z internetem nie ma tutaj żadnej niespodzianki – do dyspozycji jest karta sieciowa kompatybilna ze standardem Wi-Fi 6E (Intel Wi-Fi 6E AX211 160MHz). Jeżeli ktoś preferuje łączność przewodową z jakichś powodów, to warto wiedzieć, że gniazdo Thunderbolt 4 obsługuje takową (10 Gbit). Żeby jednak się z nią połączyć, niezbędny będzie adapter USB-C – RJ-45.

 

Testy wydajności

Konfiguracja, jaką dostałem na testy nie jest najbardziej wydajną wersją Zenbooka 14 OLED, ale twierdzenie, że to „bieda-konfig” byłby grubą przesadą. Laptop trafił do nas w konfiguracji sensownie balansującej wydajność ogólną i cenę. Na płycie głównej znalazł się procesor Core i5 1240P z Intelem Iris Xe, 16 GB RAM-u oraz dysk SSD o pojemności 512 GB. Sporo rzeczy na takim zestawie da się zdziałać.

Szczegóły na temat naszej autorskiej procedury testowej znajdziecie tutaj.

Procesor i wydajność ogólna

Przy Zenbookach 14 OLED Asus postawił w 100 procentach na Intela, dlatego też próżno tu szukać alternatywnych konfiguracji z procesorami AMD. Co prawda 12. generacja, której przedstawiciel znalazł się w testowanym egzemplarzu jest już wypierana przez następną odsłonę mobilnych chipów od „niebieskiego” producenta CPU (Raptor Lake), ale to wciąż jak najbardziej godne uwagi jednostki. Poza tym, fakt, że na rynek wchodzą laptopy z nowszą generacją czipów sprawi, że konfiguracje z poprzednią zaczną tanieć. To zaś niemała gratka dla różnego rodzaju „łowców okazji.”

Powróćmy jednak do samego układu. Intel Core i5 1240P to jednostka z wydajnościowego środka portfolio mobilnych CPU amerykańskiego producenta. Posiada wyższe domyślne TDP (28 W) niż jednostki Alder Lake-U (15 W), ale niższe niż Alder Lake-H (45 W), co czyni z niej brakujące ogniwo pomiędzy powyższymi rozwiązaniami.

Procesor bazuje na litografii 10 nm i dysponuje dwoma rodzajami rdzeni: 8 rdzeniami P (Performance Cores lub w skrócie P-Cores), odpowiedzialnymi za wydajność i posiadającymi wsparcie dla Hyper-Threadingu (możliwość liczenia dwóch wątków na pojedynczym rdzeniu), oraz 4 rdzeniami E (Efficiency Cores, E-Cores) dbającymi o energooszczędność. W efekcie mówimy o jednostce posiadającej 12 rdzeni fizycznych oraz 16 wątków. Poszczególne procesy zaś przerzucane są pomiędzy rdzeniami automatycznie, w zależności od ich zapotrzebowania na moc obliczeniową procesora. I tak na przykład, otwarte okna programu, w którym w danym momencie pracujemy, będą obsługiwane przez rdzenie P, ale już usługi działające w tle wykorzystają E-Cores.

Warto wiedzieć, że oba rodzaje rdzeni różnią się od siebie nie tylko wsparciem lub brakiem obsługi wielowątkowości, ale też taktowaniem. Wydajniejsze rdzenie, oparte na architekturze Golden Cove, mogą pochwalić się wyższym zegarem: od 1,7 GHz do aż 4,4 GHz. Efficient Cores cechują się niższymi wartościami: zakresem 1,2 – 3,3 GHz, w więc różnica jest niemała. Do specyfikacji należy jeszcze doliczyć 12 MB pamięci cache.

Czas sprawdzić, jak potencjał CPU wykorzystuje testowany Asus. W trakcie wszystkich testów sprawdzających wydajność całej konfiguracji, tryb zasilania ustawiony był na najwyższą wydajność, podobnie zresztą, jak profil działania układu chłodzenia.

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Jak można zauważyć, procesor w benchmarkach sprawdzających jego możliwości radził sobie nawet powyżej oczekiwań. W teście Cinebench R20 spodziewałem się zobaczyć wartości rzędu 3000 – 3200 punktów dla wielowątkowości, a finalnie wyszło nieco ponad 3600 punktów. A biorąc pod uwagę, że ten wynik jest średnią z sześciu następujących po sobie przebiegów, łatwo wydedukować, że stać go na jeszcze więcej. Żeby było ciekawiej, Core i5 1240P z Zenbooka 14 OLED radził sobie lepiej niż Core i7 1270P z ThinkPada X1 Carbon  Gen 10. Widać to również w pozostałych testach. Uzyskane rezultaty były o tyle zaskakujące, że sprawdzana „i-piątka” miała tendencję do niewielkiego throttlingu, co ją hamowało o ok. 6-10%. Nie zmienia to jednak faktu, że podczas godzinnego testu pracy pod obciążeniem CPU trzymał mniej więcej równe taktowanie oraz temperaturę, która potrafiła momentami przekroczyć nawet 90° C.

Intel Core i5 1240Ptemperatura:taktowanie:
czas pracy – 15 min94° C Rdzenie E: 2,1 GHz
Rdzenie P: 2,3 GHz
czas pracy – 30 min89° CRdzenie E: 2,1 GHz
Rdzenie P: 2,4 GHz
czas pracy – 60 min87° CRdzenie E: 2,1 GHz
Rdzenie P: 2,3 GHz

Na koniec jeszcze dwa zdania o pamięci operacyjnej. Asus w przypadku Zenbooka 14 OLED postawił na układy wlutowane o pojemności 8 GB lub 16 GB LPDDR5-5200. Warto o tym wiedzieć i nie kupować konfiguracji z mniejszą pamięcią w nadziei, że „za jakiś czas się dokupi”. Dokupić, owszem, można, zainstalować – nie. 

 

Wydajność graficzna

14-calowy „Zenek” występuje w konfiguracjach wyłącznie wyposażonych w zintegrowany z procesorem układ graficzny i w tym przypadku jest to Intel Iris Xe z 80 jednostkami wykonawczymi i taktowaniem rdzenia o częstotliwości 1,3 GHz. Czy da się na tym w coś zagrać? No da się, ale pod warunkiem, że po pierwsze – zmniejszy się rozdzielczość do 1920 x 1200 pikseli, a po drugie – gra nie może straszyć wymaganiami sprzętowymi. World of Tanks nawet na średnich detalach uznałbym za w pełni grywalny. Natomiast do Wiedźmina 3: Dziki Gon w wersji Next-Genowej Intel Iris Xe to trochę za mało. Nawet przy obniżonej rozdzielczości.

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Szerzej układy graficzne w notebookach omawiamy tutaj.

 

Dysk

W temacie dysku nie ma żadnej niespodzianki. Laptop może zostać wyposażony w nośnik SSD PCIe 4 NVMe, a stojący na moim biurku egzemplarz wyposażono w układ PM9A1 od Samsunga. To dość popularny nośnik i można znaleźć go zarówno w laptopach z segmentu testowanego Asusa, jak i jeszcze wyższym. Dysk wypadł bardzo poprawnie i oferuje wyższe parametry operowania danymi niż dyski współpracujące ze starszym interfejsem PCIe 3.0 z takiego samego segmentu. W przypadku odczytu sekwencyjnego można mówić o ok. dwukrotnie szybszym transferze danych.

Oczywiście, na rynku nie brakuje jeszcze szybszych dysków. Z tym, że trafiają one najczęściej do zdecydowanie droższych komputerów.

Współczesne rozwiązania dyskowe w notebookach omawiamy tutaj.

 

Testy baterii

Akumulator o pojemności 75 Wh i laptop 14-calowy to całkiem niezły zestaw i wcale nie tak często spotykany. Częściej montuje się w nich baterie o pojemności ok. 50 – 54 Wh. Trzeba jednak brać dodatkowo pod uwagę, że bateria jest tutaj zestawiona z procesorem, który do pojemności baterii ma szacunek mimo wyższego TDP (28 W), niż w przypadku typowych procesorów niskonapięciowych (15 W). Efekt jest taki, że chociaż czas pracy na baterii w scenariuszu pracy biurowej nie powala, bo mówimy o 4,5 godzinach pracy. Zdecydowanie lepiej wygląda to w przypadku pracy z przeglądarką albo z oglądaniem filmu. Tutaj wyniki są bliższe 8 godzinom zasilania.

Chart by Visualizer

 

Testy kultury pracy

MyAsus – preinstalowana aplikacja do zarządzania zasobami notebooka, daje możliwość przełączania się pomiędzy trzema różnymi scenariuszami pracy wiatraka układu chłodzenia. To akurat nic nowego u tego producenta i z podobnym rozwiązaniem miałem do czynienia zarówno tutaj, jak i w sprzęcie dla graczy oraz notebookach biznesowych. Jest tryb Whisper, a więc stawiający na pierwszym miejscu ciszę. Jest także tryb standardowy, a więc system sam dobiera właściwą prędkość wiatraczka adekwatnie do obciążenia podzespołów. No i jest tryb wydajność, w którym przeprowadzane były testy wydajnościowe.

To właśnie ten ostatni schemat sprawia, że pod sporym obciążeniem CPU jednostajny szum potrafi dobić do 54 dB, co jest wartością niemałą, jak na sprzęt o takim profilu. Ale spokojnie – w momencie niewielkiego zaangażowania konfiguracji, laptop potrafi być praktycznie bezdźwięczny. Praca o charakterze biurowym potrafi spowodować, że szum generowany przez wiatraczek się pojawi, ale dzięki małemu natężeniu i jednostajnej pracy po chwili się o nim zapomina.

Chart by Visualizer

 

Jak widać jednak po temperaturach poszczególnych stref obudowy, chłodzenie przynosi efekty i nawet w momencie długiego, maksymalnego obciążenia podzespołów pulpit i podnadgarstnik są tylko leciutko cieplejsze niż podczas pracy w trybie standardowym, z którego korzystałem przy symulacji pracy biurowej. Nieco większe różnice występują na spodzie laptopa, ale i tam wartości mogę z czystym sumieniem uznać za bezpieczne.

Zadania biurowe - pulpit
Zadania biurowe - spód
Pełne obciążenie - pulpit
Pełne obciążenie - spód

 

Podsumowanie

Pora podsumować moją przygodę z Zenbookiem 14 OLED od Asusa i szczerze mówiąc nie bardzo lubię pisać zakończenia takich recenzji. Takich, to znaczy tekstów, w których ciężko o jakiś większy ładunek emocjonalny do opisywanego sprzętu. Przetestowany „Zenek” jest po prostu laptopem bardzo porządnym w swoim całokształcie. Jest za co go chwalić, chociaż to raczej pochwała za to, co powinno być zrobione. Zdarzyły się małe potknięcia, ale absolutnie nie ma w Zenbooku 14 z ekranem OLED nic, co mogłoby go dyskwalifikować w oczach potencjalnego nabywcy.

Bez dwóch zdań największą wartością dodaną jest tutaj panel OLED. I to nie byle jaki, bo mamy tu wysoką rozdzielczość, 90 Hz odświeżania i pełne pokrycie palety DCI-P3. Jakość obrazu jest więc fenomenalna i pozostaje cieszyć się, że wyświetlacze wykonane w tej technologii pojawiać się będą w laptopach, nie tylko tych najdroższych i wyspecjalizowanych, częściej. Jedyna wada? Błyszcząca powierzchnia ekranu. Czekam na dzień, kiedy producenci OLED-ów uporają się z tym problemem.

Jakości wykonania także nie można nic zarzucić. Laptop jest estetycznie i solidnie wykonany, rozmieszczenie i wybór portów także mają prawo się podobać, a wszystkie elementy konstrukcji ładnie ze sobą współgrają. Palce komfortowo czują się przy pracy z klawiaturą i touchpadem ErgoSense, a przy tym i te elementy nie odstają pod kątem jakości od całości.

Wydajność ogólna jest w pełni zadowalająca, a testy pokazały, że Asus potrafił zrobić spory użytek z zainstalowanego CPU. Pozytywnie oceniam także długość czasu na baterii. Może nie jest jakiś spektakularny, ale z pewnością większości użytkowników wystarczy.

Finalnie, Zenbooka 14 OLED nie można ocenić inaczej jak solidny sprzęt do pracy i rozrywki (pod warunkiem, że rozrywką nie są tutaj gry o wysokich wymaganiach sprzętowych), którego największą wartością dodaną jest kapitalny ekran. Cenowo może i średnio-wysoka półka, konfiguracyjnie także. Ale OLED ciągnie naszego „Zenka” do wyższych segmentów.

Podsumowanie:Asus Zenbook 14 OLED (UX3402Z)
segment:laptop uniwersalny
optymalne zastosowanie:- praca z pakietem biurowym
- obróbka grafiki
- praca w terenie i w podróży
- rozrywka (gry o niskich wymaganiach sprzętowych, filmy, seriale)
mobilność:- wysoka
kultura pracy:- dobra
modem WWAN w opcji:- nie
opcje dokowania:- stacja dokująca Thunderbolt 4
ważne cechy:- wydajność procesorów Alder Lake-P
- świetny ekran OLED
- estetyczna i wytrzymała obudowa z aluminium
- wygodna klawiatura i touchpad z NumPadem