Fani superbohaterskich filmów pełnometrażowych nie mają ostatnimi laty powodów do narzekań: zarówno Marvel Cinematic Universe, jak i DC Extended Universe radzą sobie bardzo dobrze – i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. DC ma przed sobą dłuższą drogę; szerzej pisaliśmy o tym w artykule Komiksy na wielkim ekranie, czyli Marvel Cinematic Universe vs DC Extended Universe. To powiedziawszy: i jedno, i drugie zdecydowanie może się podobać.

Ale superbohaterskie batalie odbywają się także na małych ekranach. Seriale o bohaterach w trykotach są w zdecydowanym natarciu – tak te od Marvela, jak i te od DC. Które są lepsze? To dłuższy temat. Przyjrzyjmy się sprawie nieco dokładniej.

UWAGA! Tekst zawiera pomniejsze spoilery (chodzi głównie o związki pomiędzy serialami, a także pomiędzy serialami a filmami). W miarę możliwości – aby nie zepsuć nikomu zabawy – staraliśmy się ilustrować go zwiastunami do pierwszych sezonów.

Jedno, dwa, trzy uniwersa? Ile jest wersji tej samej historii?

Zacznijmy od tego, co najważniejsze: problemów. Superbohaterskie seriale dziedziczą większość bolączek filmów kinowych. A największą z nich jest z pewnością problem z łącznością: które seriale łączą się z którymi, które łączą się z filmami?

I DC, i Marvel mają tutaj ten sam problem; przy czym – DC ma prawdopodobnie większy. Serialowe uniwersum Marvela zaczęło powstawać nieco później, ale na chwilę obecną odznacza się dużo większą spójnością. Marvel rozdzielił swoich bohaterów pomiędzy największych amerykańskich emitentów. W konsekwencji: ABC dostało Agentów TARCZY, agentkę Carter i grupę Inhumans; Netflix dostał Defendersów – i powiązane z drużyną postacie (Daredevil, Iron Fist, Jessica Jones, Luke Cage i Punisher); tymczasem na Hulu możemy obejrzeć serial Runaways. Poza tym – jest jeszcze Marvel’s Cloak & Dagger oraz Marvel’s New Warriors. W planach są także kolejne seriale – oraz kolejni superbohaterowie.

Choć wszystkie te seriale łączą się ze sobą w ramach dzielonego uniwersum, postacie z seriali emitowanych przez jedną sieć nie pojawiają się w serialach emitowanych przez inną. Ze względów kontraktowych w serialach nie pojawiają się także postacie filmowe (o których przygodach serialowi bohaterowie rozmawiają jednak raczej otwarcie), a w filmach – postacie serialowe. Dzięki temu Marvel unika faworyzowania jednej sieci, co umożliwia cieszenie się serialami abonentom każdej z nich.

DC Extended Universe a serialowe Arrowverse: o co tu dokładnie chodzi?

Większy problem ma DC. Opowiadające o przygodach bohaterów Detective’s Comics seriale przenikają się wzajemnie w dużo bardziej liberalny sposób. Przede wszystkim: seriale DC nie łączą się bezpośrednio z DC Extended Universe. Dla DCEU stanowi to dość spory problem: jedna z występujących w filmach postaci, Flash, otrzymała bowiem wcześniej… swój własny serial. Ten jest jednak spin-offem innej serii DC – serialu Arrow, i w ramach serialowej franczyzy łączy się jeszcze z Legends of Tomorrow, Supergirl oraz animowanymi seriami VixenFreedom Fighters: The Ray. (Postacie z seriali animowanych grane są w serialowych crossoverach przez odpowiednio dobranych aktorów.)

Skomplikowane? Owszem – a to dopiero początek. Bo choć serialową franczyzę DC określa się często mianem Arrowverse (Uniwersum Arrow), to bohaterowie ci… nie należą w istocie do jednego i tego samego uniwersum. DC zaczęło eksplorować temat multiwersum dużo wcześniej od Marvela – i zrobiło to poniekąd pod wpływem przymusu (i podpisanych wcześniej kontraktów). Dobre wieści są takie, że otwiera to Detective’s Comics drogę do ewentualnego powiązania seriali z filmami. Co najprawdopodobniej w końcu się stanie – choć wciąż nie wiadomo, w jaki konkretnie sposób. Wiadomo natomiast, że DC nie będzie miało problemów ze ściślejszym połączeniem poszczególnych fabuł: w odróżnieniu od seriali Marvela, większość serii z bohaterami DC to… po prostu seriale telewizyjne. Bohaterowie serialowi mają więc szansę trafić w końcu na srebrne ekrany, bohaterowie filmowi – na ekrany w naszych domach.

A to może zapewnić im sporą przewagę.

Inne superbohaterskie seriale DC (np. Gotham)

Pozostałe seriale superbohaterskie DC – np. Gotham – łączą się z DCEU i Arrowverse w niesprecyzowany bliżej sposób: ani się z nimi nie pokrywają, ani też nie wykluczają*. Jako prequel, Gotham zgadza się fabularnie zarówno z obecnymi filmami i serialami DC, jak i z trylogią Christophera Nolana (a przynajmniej zgadzał się do pewnego momentu; na chwilę obecną – trudno powiedzieć). Widać, że twórcy postanowili pozostawić sobie tę furtkę otwartą. I bardzo słusznie.

Wydarzenia pokazane w Gotham łączą się natomiast bezpośrednio z tymi opisanymi w opublikowanej w 2017 r. książce Gotham: Dawn of Darkness Jasona Starra. Zbieżność tytułu książki z podtytułem pierwszego filmu o Lidze Sprawiedliwości (Świt Sprawiedliwości – ang. Dawn of Justice) była szeroko dyskutowana. Czy oznacza to coś więcej, przekonamy się niedługo: piąty i ostatni sezon serialu już wszedł do produkcji.

Marvel i Netflix. Jeden czy wiele oddzielnych seriali?

Sprawy z serialowym uniwersum Marvela stoją – na szczęście – znacznie prościej. Seriale kręcone dla poszczególnych sieci łączą się ze sobą w ramach szerszej wizji MCU; ich miejsce na osi czasu określa każdorazowo przynależność danego sezonu do odpowiadającej mu Fazy Marvelowskiego cinewersum. Najbardziej skomplikowana jest przy tym oś czasu seriali emitowanych na Netflixie – tych opowiadających o przygodach Defendersów; najprostsza – oś czasu seriali ABC (czyli Agentów TARCZY, Agentki Carter oraz Inhumans).

Netflixowe seriale, choć radzą sobie nieźle z osobna, najlepiej oglądać jako jedną całość. Proponowana kolejność jest przy tym następująca:

Netflixowe seriale rozgrywające się w trakcie Drugiej Fazy MCU to:

  • Daredevil (sezon 1)
  • Jessica Jones (sezon 1)
  • Daredevil (sezon 2)
  • Luke Cage (sezon 1)
  • Iron Fist
  • Defenders
  • Punisher

Natomiast seriale należące do Trzeciej Fazy to – póki co:

  • Jessica Jones (sezon 2)
  • Luke Cage (sezon 2)

Jeżeli oglądać je w tej kolejności, to opowieść przedstawiona w każdym kolejnym nie tylko zyskuje na głębi, ale też wiąże się z innymi w ramach większej całości – nie inaczej niż filmy współtworzące MCU. Napięcie rozładowuje dopiero Defenders – gdzie wątki wprowadzone w serialach dotyczących poszczególnych superbohaterów są rozwiązywane, a zawiązują się inne, wyznaczające dalszy kierunek rozwoju. W tym sensie Defendersi są dla Marvelowskich seriali Netflixa tym, czym dla MCU są filmy o Avengers. Natomiast Punisher jest niejako zamknięciem, epilogiem Drugiej Fazy; dla pierwszego sezonu Defenders jest tym, czym Ant-Man był dla Avengers: Czasu Ultrona.

Marvel i ABC

Śledzenie osi czasu seriali emitowanych przez ABC nie wiąże się z żadnym większym problemem. Trzeba przy tym powiedzieć, że Agenci TARCZY to serial zupełnie innego kalibru: każdy jeden sezon serii tworzy tu bowiem… 25 odcinków. To rozwiązanie charakterystyczne dla starszych seriali telewizyjnych; powiedzmy jednak otwarcie: zdecydowanie służy Agentom. Cały serial jest zresztą odrobinę staroświecki – to najprawdopodobniej celowy zabieg producentów.

Pozostałe serie ABC stanowią natomiast coś na kształt „satelitów” Agentów TARCZY – owszem, można je obejrzeć, ale niekoniecznie trzeba. Na pewno jednak warto, bo w ciekawy sposób zamykają wątki zapoczątkowane w Fazie Pierwszej i Drugiej, ale porzucone w Fazie Trzeciej MCU (np. co się stało z agentem Coulsonem; co się stało z organizacją HYDRA; skąd ziemianie mają technologię Kree etc.). Seriale te przygotowują też – i to zupełnie otwarcie – grunt pod zamkniecie Trzeciej Fazy MCU; osoby, które je obejrzały, już dziś wiedzą, czego mniej-więcej można spodziewać się po nadchodzącym wielkimi krokami filmie Marvela – czyli Captain Marvel. A może nawet Avengers 4… ;- )

Które seriale DC warto oglądać?

Jeżeli chodzi o DC, to – oprócz wspomnianego wcześniej Gotham – zdecydowanie warto dać szansę Arrowverse. Niekoniecznie zaczynając od początku: pierwszy sezon Arrow to męka – i przyznaję to otwarcie. W momencie swojej premiery (2013 r.) z całą pewnością sprawdzał się lepiej; obecnie broni się zdecydowanie gorzej. Na szczęście im dalej, tym lepiej; począwszy od trzeciego-czwartego sezonu – jest naprawdę bardzo dobrze.

Warto rozważyć też wspomniane seriale animowane, a zwłaszcza Vixen. Bohaterowie Detective’s Comics zawsze dostawali najlepsze „kreskówki”; nie inaczej jest tym razem – Vixen to mistrzostwo kreski i animacji, a także… zaskakująco dojrzała fabuła. Serial pozostaje zaskakująco wierny komiksowej konwencji; nie zdradzając zbyt wiele z fabuły – sposób, w jaki prowadzona jest narracja, przywodzi na myśl amerykańskie komiksy z połowy lat dziewięćdziesiątych oraz emitowane wtedy kreskówki. Z niesamowitym Batmanem na czele. Naprawdę można poczuć nostalgię.

Natomiast Gotham to uczta dla oczu, wizualne arcydzieło; ten serial jest wszystkim, czego od historii DC mogliby oczekiwać fani starych filmów o Batmanie, tych nakręconych przez Tima Burtona. Cieszy też, że scenarzyści zdecydowali się odejść od typowo superbohaterskiego widowiska i skupić się na mniej oczywistych postaciach. Początki kariery komiksowych złoczyńców, wszystkich największych przeciwników Człowieka-Nietoperza, są tu pokazane w przekonujący (choć nie zawsze realistyczny) sposób, a życiowe perypetie komisarza Gordona (w tej roli – Ben McKenzie) szybko i skutecznie przykuwają do ekranu. Nieco gorzej z Brucem Waynem – bo on również pojawia się w serialu. Osobiście liczyłem na coś innego. Ale nawet to nie jest problemem. Gotham to najlepszy z seriali DC.

Które seriale Marvela wybrać?

Wybór seriali Marvela może nastręczyć większych problemów. Ostatecznie – serial zawsze jest inwestycją; inwestujemy nie tylko swój czas, ale także – swoje emocje. Jeżeli więc nie chcemy odpowiadać w najprostszy z możliwych sposobów („Obejrzę je wszystkie!”), to powinniśmy się zastanowić. Oraz obejrzeć coś więcej niż pilot. Z góry ostrzegam: seriale Marvela charakteryzują się fatalnie napisanymi odcinkami pilotażowymi.

Jeżeli interesuje nas dynamika podobna do tej kinowej, to zdecydowanie warto postawić na Netflixa i Defendersów. Wątki zapoczątkowane w poszczególnych serialach zbiegają się w widowiskowym crossoverze, a następnie zadzierzgnięte są kolejne. Ma to swój urok, o czym zdążyliśmy się już przekonać, chodząc do kina na filmy z MCU.

Same seriale, począwszy od pierwszego sezonu Daredevila, a na drugim sezonie Luke’a Cage’a skończywszy, należą raczej do kameralnych; można nawet powiedzieć, że jak na seriale superbohaterskie… są wyjątkowo nie-superbohaterskie. Ludzka strona bohaterów zdecydowanie wysuwa się tutaj na pierwszy plan – i bardzo dobrze. Serialowe postacie zarysowane są dużo lepiej niż te filmowe; na tyle, że wchodzące w skład MCU filmy mogą wydać nam się przy serialach… nieco płytkie. Najlepiej wypada pod tym względem Jessica Jones; to serial pełen przekonujących kreacji, z których najciekawszą jest chyba… główny czarny charakter.

Oczywiście nie brakuje też typowo superbohaterskich perypetii – oraz naprawdę solidnej rozwałki. Sceny walk wyreżyserowane są przy tym prawdziwie mistrzowsko; choreografia walk w Daredevilu (o Iron Fist’cie nie wspominając) bije na głowę programy taneczne. Żeby było jeszcze lepiej, walki często kręcone są w jednym ujęciu, tworząc swoiste popisowe longshoty. Nie jest to jeszcze być może poziom Tarantino, ale na pewno jest na co popatrzeć.

Poniżej: jedna z najlepiej wyreżyserowanych scen walk w historii Marvela:

Jeżeli chodzi o Agentów TARCZY i pozostałe seriale ABC, to tutaj wszystko rozbija się o indywidualne preferencje. Każdy musi sam ocenić, czy lubi tego rodzaju historie – i tego rodzaju dynamikę sezonów. Opowiadane ostatnimi czasy serialowe historie niewątpliwie odzwyczaiły nas od 25-odcinkowych sezonów. Obecnie standardem jest raczej parę, góra paręnaście krótszych odcinków. To mówiąc, Agenci zdecydowanie mogą się podobać, szczególnie jeżeli damy im szansę. A w połowie drugiego sezonu robi się już naprawdę bardzo ciekawie.

Z mniej znanych seriali warto natomiast dać szansę Cloak & Dagger. To ciekawy, zaskakujący, nietypowy serial, którego fabuła podąża śladami dwójki mniej znanych bohaterów – tytułowych Cloak i Dagger. W Polsce obejrzeć można go na platformie Showmax. Rzecz łączy superbohaterskie widowisko z elementami serialu o nastolatkach (dla pełnej jasności: bliżej mu raczej do DARK niż do Skins…); lekko przypomina też Misfits. Zdecydowanie polecamy.

Podsumowanie

Seriale o obdarzonych ponadprzeciętnymi umiejętnościami jednostkach idą krok w krok za filmami. Na Zachodzie ich popularność dorównuje niemalże popularności tych pierwszych; w Polsce – nadal jeszcze nie. Jest to jednak co najwyżej kwestią czasu. Biorąc pod uwagę okoliczności, i tak dzieje się to szybko. Pamiętajmy, że serwisy VOD są u nas dostępne stosunkowo niedługo.

Najbardziej cieszy, że zarówno Marvel, jak i DC znalazły swój własny serialowy język; seriale nie kopiują bezmyślnie rozwiązań, które sprawdziły się w filmach – nawet tego nie próbują. Często natomiast dochodzą do granic kina superbohaterskiego jako gatunku – i z upodobaniem je przekraczają. Tym lepiej dla nas: bo znacznie lepiej śledzi się przygody kogoś, kto robi wrażenie postaci z krwi i kości; to, co do tej pory było domeną najlepszych filmów, takich jak Watchmen czy Mroczny Rycerz, superbohaterskie seriale serwują na co dzień. Dosłownie i w przenośni: bo w przeciwieństwie do filmów, nic nie stoi na przeszkodzie, aby dzień po obejrzeniu jednego odcinka po prostu włączyć sobie kolejny.