Xiaomi zaprezentowało parę nowości, lecz tą najbardziej interesującą jest średniak, który zaskakuje specyfikacją i ceną. Redmi K30 Ultra to telefon kompletny i przy tym tani. Informacji o jego sprzedaży w Europie będę wyczekiwać chyba bardziej, niż premiery jakiegokolwiek sprzętu w tym roku.

Xiaomi w ostatnich miesiącach zdecydowanie nie wzbudzał mojej sympatii. Wręcz przeciwnie – zacząłem go traktować jak kolejnego producenta, który stwierdził, że wyrobił sobie markę i może już zacząć podwyższać ceny smartfonów do horrendalnych stawek. Ubolewałem nad ceną Xiaomi Mi 10, a rekompensata w postaci Mi 10 Lite była moim zdaniem niewystarczająca.

 

Na rynku były jednak też inne modele. Genialny, budżetowy Redmi Note 8T, Mi 9T, od niedawna również POCO F2. Wciąż jednak brakowało urządzenia rewelacyjnego zarówno pod kątem ceny, jak i możliwości, w kwocie do około 1500 zł. Nie potrzebuję osobiście niesamowitych aparatów, zakrzywionych ekranów, czy topowej specyfikacji. Od zawsze ceniłem sobie sprzęt, który po prostu działa szybko i długo, nie strasząc przy tym ceną flagowca.

Bateria w moim starym iPhone SE (2016) woła już o pomstę do nieba. Rozczarowany akumulatorem w nowszym modelu iPhone SE stwierdziłem, że wrócę do Androida. Wszystkim telefonom jednak czegoś brakowało. Odrzuciłem na start modele bez NFC, a także te, które nie oferowały długiego czasu pracy na baterii. Wciąż jednak nie pasowała mi albo zbyt wysoka cena (POCO F2 Pro), dziwne problemy z ekranem (OnePlus Nord), nieco za słabe podzespoły i koniec wsparcia (Note 8T), albo zakrzywiony ekran i też nie najlepszy procesor jak na swoją cenę (Mi 10 Lite).

 

I wtedy pojawia się on. Redmi K30 Ultra, który okazuje się naprawdę rewelacyjnym kandydatem. Kandydatem, który nie posiada Snapdragona 865, pierdyliarda funkcji, topowej optyki czy ekranu QHD Super extra OLED, zwalającego z nóg. Sprzęt na wyposażeniu ma jednak kilka ciekawych elementów, które sprawiają, że sprzęt jest… praktycznie doskonały.

Ekran 6,67” AMOLED FHD+ z odświeżaniem 120 Hz i jasnością do 1200 nitów, brzmi naprawdę dobrze. Nie powinno być również żadnych problemów z wydajnością, bowiem pod maską znajdziemy MediaTek Dimensity 1000+ 5G (topowa konstrukcja tego producenta), 6 lub 8 GB pamięci RAM oraz 128, 256 lub 512 GB pamięci wbudowanej.

Sam aparat również nie jest jakiś zły, główny moduł 64 Mpix, ultraszerokokątny 13 Mpix, makro 5 Mpix i czujnik głębi 2 Mpix. Z przodu otrzymujemy pojedynczy aparat 20 Mpix i co istotne, jest on wysuwany z obudowy. Cieszy również obecność czytnika linii papilarnych w ekranie, Wi-Fi 6 oraz NFC. Źle również nie wygląda bateria – 4500 mAh powinno wystarczyć na dzień intensywnego użytkowania.

 

Przejdźmy do najważniejszego – ceny. Ta w przeliczeniu z chińskich juanów na polskie złote prezentuje się naprawdę atrakcyjnie. Nawet po doliczeniu podatków i VAT-u nie powinno być źle:

  • Redmi K30 Ultra 6/128 GB – 1999 juanów (ok. 1080 zl)
  • Redmi K30 Ultra 8/128 GB – 2199 juanów (ok. 1200 zł)
  • Redmi K30 Ultra 8/256 GB – 2499 juanów (ok. 1350 zł)
  • Redmi K30 Ultra 8/512 GB – 2699 juanów (ok. 1450 zł)

 

Warto przypomnieć, że K30 Pro, czyli POCO F2 Pro, debiutował w Chinach w cenie 2999 juanów. W Polsce w dniu premiery kosztował 2499 zł. Możemy się więc spodziewać, że najtańsza wersja Redmi K30 Ultra, o ile zadebiutuje w naszym kraju, powinna kosztować około 1500-1600 zł. Kwota moim zdaniem jak najbardziej do przyjęcia, zwłaszcza z taką specyfikacją.

Pytanie jednak, czy w ogóle sprzęt pojawi się w Polsce. Póki co K30 Pro trafi na rynek chiński, więc zapewne będzie się dało nabyć go za pośrednictwem chińskich sklepów, jednak sam jestem zwolennikiem kupowania z oficjalnej dystrybucji, z pełną gwarancją. Proszę, Xiaomi, dajcie mi go!