Mówcie co chcecie: zegarki Apple są piękne, i kropka. I nie mówię tu wyłącznie o najnowszej Serii Czwartej. Zresztą – wcale nie mam pewności, czy Apple Watch Series 3 nie prezentuje się lepiej.

Jednak wygląd to nie wszystko. Jak jest z ich użytecznością? Bo jak jest z ich ceną – to dobrze wiemy. I właśnie przez nią zasadnicze pytanie nie brzmi tutaj: „Czy chcę mieć Apple Watch?”; zasadnicze pytanie brzmi: „Czy rzeczywiście go potrzebuję?”.

Bo przecież za dwa takie smartwatche możemy kupić taniego MacBooka (przykład? choćby MacBook Air w następującej konfiguracji). O urządzeniach od innych producentów nawet nie wspominając.

Dlaczego zegarki są takie drogie?

Przede wszystkim, i od tego chciałbym zacząć, zegarki – generalnie rzecz biorąc – są drogie. I nie ma sensu temu zaprzeczać. Jest tak ze względu na specyficzne miejsce tych urządzeń w kulturze – oraz, niekiedy, nakłady pracy, jakich wymaga ich skonstruowanie.

Spójrzcie choćby na ten filmik:

 

 

To „urządzenie” warte miliony. Choć lepiej byłoby, myślę, powiedzieć – nie urządzenie, a dzieło sztuki. Albo przynajmniej dzieło rzemiosła. Jak by nie było, ma swoją wartość, i nie musimy być wcale znawcami, aby wartość tę dostrzegać.

Patek Philippe to jednak jedynie czubek góry lodowej. Świat zegarków, szczególnie tych z najwyższej (a w każdym razie: najdroższej) półki, jest niesamowicie głęboki. Można by napisać o nim książkę, dwie książki, a nadal ślizgalibyśmy się po powierzchni.

Jednak – upraszczając – zegarki są drogie. Płacimy nie tylko za wieloletnią (czasami nawet wielosetletnią) tradycję produkcji. Płacimy za coś więcej: za możliwość pewnej lokaty kapitału. Nie jest przypadkiem, że Patek Philippe reklamuje się hasłem: „Zegarków Patek Philippe nie posiada się na własność. Przechowuje się je jedynie dla kolejnych pokoleń”. Zegarek stanowi bowiem inwestycję, i to inwestycję odporną na inflację; inwestycję pewną – i o pewnej stopie zwrotu. Dzisiaj wydasz dwa miliony; jutro sprzedasz za dwanaście.

I nie jest to przesadą.

Podobnie jak nie jest przypadkiem, że to właśnie zegarki najczęściej padają „łupem” na wojnie. Spójrzmy choćby na to zdjęcie:

To fotografia, którą – po niewielkich korektach – włodarze Związku Radzieckiemu pokazywali swojego czasu całemu światu. Jeżeli jednak spojrzymy na zdjęcie *przed* przeróbkami, łatwo dostrzeżemy następujący szczegół:

Kimkolwiek jest zatrzymany tu sołdat, nie ma żadnych wątpliwości, że po powrocie do domu (o ile dane mu było do niego powrócić) żył bardzo dostatnio.

Czy smartwatche też są drogie?

W porównaniu do zegarków z najwyższej półki smartwatche są więc stosunkowo niedrogie, i to nawet te z segmentu Premium. A powodów jest przynajmniej parę.

Przede wszystkim, i to chyba najważniejsze, ich wytworzenie nie wymaga aż takich nakładów. Owszem, są rzeczą złożoną – mówimy, ostatecznie, o skomplikowanym produkcie. Smartwatche nie są bowiem jedynie przedmiotami; są również produktami cyfrowymi. Nie mamy tu jednak do czynienia z pracą rzemieślniczą. Jest to wyrób przemysłowy. A zatem – każdy kolejny wyprodukowany egzemplarz jest coraz tańszy; każdy kolejny – wymaga coraz mniej pracy zaangażowanych w projekt osób.

Za tym idą kolejne powody. Choćby taki, że smartwatche, jako przedmioty produkowane masowo, nie mają praktycznie żadnej wartości inwestycyjnej. Pomijam fakt, że obiekty elektroniki użytkowej generalnie nie są najlepszą lokatą kapitału. Akurat sprzęt Apple zdaje się zaprzeczać tej regule; pierwsze Macintoshe chodzą po naprawdę niezłych cenach. (I nie muszą wcale działać.) Mówimy tu jednak o rynku kolekcjonerskim. A ten, jak wiadomo, podatny jest trednom, których nie sposób przewidzieć. Kto wie, czy za dwadzieścia lat ktokolwiek będzie pamiętał o Apple?

 

 

A na zegarki wciąż będzie popyt. I wciąż będzie rynek dla tych najdroższych. Trochę tak jak dla obrazów.

Co innego, gdybyśmy mogli stworzyć smartwatcha unikalnego; jedynego w swoim rodzaju. Nie jest to jednak możliwe; nie byłoby to urządzenie użyteczne. Od „inteligentnych zegarków” wymagamy rozwiązywania konkretnych problemów. Do tego zaś potrzebne jest nie mniej konkretne oprogramowanie. I chociaż samodzielne „zbudowanie” smartwatcha nie stanowiłoby raczej większego problemu, o tyle samodzielne napisanie aplikacji to już wyższa szkoła jazdy. Praca programisty jest bowiem w sposób naturalny pracą zespołową.

Apple Watch – element wizerunku?

Dlatego porównywanie smartwatchy z „bardziej tradycyjnymi” zegarkami nie ma raczej większego sensu. Argumenty, że „Apple Watch nie jest drogi; spójrzcie chociażby na inne zegarki” mogą zdawać się przekonujące; są jednak błędne. Każdemu, kto ma jakiekolwiek wątpliwości, proponuję samodzielne sprawdzenie tej tezy. Wystarczy przejść się w takim smartwatchu do naprawdę dobrej restauracji. (Tylko błagam – nie próbujcie nim płacić! ;- ))

Mówię o tym nie przez przypadek. Zegarek bowiem, zarówno „analogowy”, jak i „elektroniczny”, pełni obecnie głównie funkcję reprezentacyjną. Godzinę możemy sprawdzić na telefonie. Zegarek podkreśla status społeczny. W tym sensie – nie różni się bardzo od drogiego garnituru czy (jeszcze droższych) spinek do mankietów. Czy chociażby drogich perfum. To subtelny akcent, który „pokazuje, kto gdzie siedzi”. Czy tego chcemy, czy nie, czy zgadzamy się na to, czy nie zgadzamy – tak po prostu jest; to fakt. Niewiele możemy na to poradzić.

Czy jednak Apple Watch rzeczywiście sprawdza się w tej roli? Czy sprawdza się lepiej niż „tradycyjne” zegarki?

 

 

Powiem szczerze – mam wątpliwości. Owszem, w pewnych środowiskach może się sprawdzić. Z całą pewnością – wśród młodzieży czy studentów. Czy jednak na tym właśnie nam zależy? Pomijam fakt, że są to grupy, z których najzwyczajniej w świecie się „wyrasta” – w końcu… jak długo możemy studiować?

Możemy jednak, myślę, zgodzić się z nieco słabszą tezą. Otóż smartwatche, szczególnie te z jabłkiem, dobrze sprawdzą się jako… swoisty manifest światopoglądowy. Oczywiście również tylko w pewnych kręgach. Niemniej noszenie podobnego smartwatcha – w opozycji do całej reszty gadżetów – może być równoznaczne z zajęciem określonego stanowiska. Albo prostą deklaracją .

Tyle jednak, jeżeli chodzi o korzyści wizerunkowe. Czy są one znaczące? Albo warte swojej ceny? To każdy musi ocenić już sam.

Apple Watch – gadżet elektroniczny?

Jeżeli więc korzyści wizerunkowe nie uzasadniają wysokiej ceny Apple Watchów, to może chodzi o funkcjonalność?

Tutaj opinie są podzielone, nie inaczej niż w sprawie MacBooków (vs. inne notebooki) oraz iPhone’ów (vs. inne smartfony). Choć jednak chodzi o mniej (z pozoru) istotne urządzenie, spór jest *bardziej* zniuansowany. Spróbujmy rozebrać go na mniejsze części.

A więc – po pierwsze. Jak Apple Watch wypada na tle innych inteligentnych zegarków? Otóż okazuje się, że wypada bardzo dobrze – jest bowiem niemal bezkonkurencyjny. Od najbliższej konkurencji dzieli go przepaść, również dzięki niesamowitym możliwościom integracji; bo Apple Watch ujawnia pełnię swoich możliwości dopiero w rękach posiadaczy innych urządzeń Apple (zwłaszcza iPhone’ów). I gdybym miał dziś kupować smartwatcha przez wzgląd na możliwości, jakie mi daje, to niewątpliwie wybrałbym takiego z jabłkiem – Serię Czwartą albo Trzecią, w zależności od budżetu.

 

 

Nie rozwiązuje to jednak problemu. Apple Watch może być najlepszym dostępnym smartwatchem; czy jednak jest nam faktycznie *potrzebny*? Albo inaczej: czy jakikolwiek smartwatch jest nam potrzebny? Okej, wiem – to szerszy problem. Miejmy jednak świadomość, że zadając takie pytanie, wchodzimy na pole szerszej dyskusji. A rozmawiając o *przydatności* zegarków Apple, rozmawiamy o przydatności inteligentnych zegarków w ogóle.

A co z odpowiedzią? Spróbujmy w ten sposób: Jeżeli faktycznie potrzebujemy smartwatcha, to Apple Watch jest najlepszy na rynku. I jest to ogromna różnica w jakości. Jeżeli jednak potrzebujemy tylko niektórych z jego wielu funkcji (np. opaski fitness albo szpanerskich płatności nadgarstkiem ;- )), to są tańsze urządzenia. A także droższe – i bardziej specjalistyczne. Za opaskę Basis Peak zapłacimy bowiem więcej niż za Apple Watcha serii czwartej. I w roli trackera treningowego sprawdzi się ona lepiej od niego.

Apple Watch – dodatek do innych urządzeń z jabłuszkiem?

Przechodzimy powoli do sedna – czyli kwestii związanych z integracją.

Jako dodatek do innych urządzeń z jabłuszkiem Apple Watch należy bowiem do ścisłej czołówki. I piszę to całkowicie poważnie – chociaż zdaję sobie sprawę, że dla kogoś, kto nie korzysta ze sprzętu Apple na co dzień, zalety związane z jego integracją mogą wydawać się nieco abstrakcyjne. No bo co to za zalety, jeżeli możemy cieszyć się z nich tylko posiadając inne urządzenie od tego samego producenta?

Myślenie to jednak, chociaż bardzo popularne, ma pewien problem. Otóż… z zalet większości rzeczy na świecie możemy cieszyć się tylko posiadając inne rzeczy. Po co nam komputer, jeżeli nie mamy systemu operacyjnego? Po co nam meble, jeśli nie posiadamy mieszkania? Okej, przykłady te mogą być przejaskrawione; dają jednak pewien pogląd. Dają szerszą perspektywę. Spójrzmy na to w taki sposób: praktycznie każdy z nas posiada jakąś elektronikę. A jeżeli posiadamy sprzęt Apple, to rozważając zakup smartwatcha, mamy dodatkowy powód, aby kupić ten od Apple.

 

 

To jest jednak oczywiste. Natomiast mniej oczywiste jest to, jak wiele możliwości ujawnia Apple Watch w rękach kogoś, kto posiada już choćby iPhone’a. Już nawet bez tego inteligentne zegarki Apple radzą sobie całkiem nieźle. A w integracji? Odsłaniają przed nami świat zupełnie nowych możliwości. I absolutnie nie dziwię się ludziom, którzy twierdzą, że te dwa urządzenia powinny być sprzedawane w jednym pakiecie. Temu nie da się zaprzeczyć.

A czy chcemy wydawać takie pieniądze na zwiększenie funkcjonalności swojego iPhone’a? To inna sprawa – choć, prawdę mówiąc, myślę, że nie jest to dobrze zadane pytanie. Proponuję nieco inne: „Czy posiadając telefon od Apple, możemy pozwolić sobie na wydanie pieniędzy na smartwatcha innej marki?”. Albo: „Czy nie będzie to równoznaczne z wyrzuceniem ich w błoto?”.

Po co komu smartwatch – tak szczerze?

I w ten oto sposób wróciliśmy do początku, czyli zasadniczego pytania o sens posiadania smartwatcha w ogóle.

Ustaliliśmy, że smartwatch nie jest zegarkiem. Nie jest nim ani w sensie funkcjonalnym, ani w sensie reprezentacyjnym, a już na pewno nie w sensie inwestycyjnym. Jeżeli ma coś wspólnego z zegarkiem, to tyle, że pokazuje czas i nosi się go na nadgarstku. Czas pokazuje jednak również telefon, a na nadgarstkach nosi się też bransoletki. Przewaga jest po stronie różnic.

Smartwatch jest więc gadżetem, i to gadżetem „na pograniczu”, łączącym funkcje innych gadżetów – np. telefonu i trackera fitness. I w żadnej z tych dziedzin nie jest najlepszy, bo nawet najlepsze inteligentne zegarki są gorszymi trackerami fitness niż najlepsze trackery fitness. Nie jest to zatem gadżet „profesjonalny” – jest gadżetem dyletanckim.

 

 

Fakt jednak faktem, że nie każdy, kto uprawia sport, potrzebuje profesjonalnej opaski trackingowej. Przykład ten biorę na warsztat głównie ze względu na deklaracje samego Apple, zgodnie z którymi Apple Watche rzeczywiście dobrze sprawdzają się na tym polu. Jeżeli nie jesteśmy profesjonalnymi sportowcami, to mając do wyboru zakup opaski sportowej za 1200 dolarów lub zakup smartwatcha od Apple w tej samej cenie – niewątpliwie lepiej wyjdziemy na smartwatchu.

A jednak nie sposób również zaprzeczać, że w integracji z pozostałymi urządzeniami z jabłkiem Apple Watch może okazać się bardzo przydatny, a nawet – pomocny. A pomagać może we wszystkim, również w dość skomplikowanej pracy, szczególnie tam, gdzie mamy do czynienia z dynamicznym środowiskiem i często opuszczamy swoje stanowisko pracy. W takiej sytuacji możliwości związane z integracją mogą okazać się niezastąpione.

Podsumowując:

Jeżeli chcesz kupić smartwatcha – smartwatcha rozumianego jako gadżet, jako dodatek, jako „urządzenie do wszystkiego” – kup smartwatcha Apple.

Jeżeli posiadasz inne urządzenia Apple, to zakup innego smartwatcha mija się z celem. Lepiej dopłacić i cieszyć się funkcjami, jakich nie mają żadne inne urządzenia na tym rynku.

Jeżeli szukasz profesjonalnego sprzętu, np. sprzętu trackingowego, to Apple Watch prawdopodobnie nie wystarczy.

A jeżeli chcesz kupić sobie zegarek, to lepiej po prostu… kup sobie zegarek.