Nie będę ukrywał, że panoramiczne monitory dla firm to jeden z lepszych pomysłów ostatnich kilku lat, jeżeli chodzi o branżę IT. Jeden ekran pozwala wyświetlić kilka okien obok siebie, a wszystko najczęściej jest wygodne w odbiorze i, co najważniejsze, czytelne. Same ekrany o szerokiej rozdzielczości nie są przecież niczym nowym, chociaż słusznie kojarzyły się przede wszystkim z monitorami dla graczy. Coraz więcej gier otrzymywało obsługę rozdzielczości 21:9, a nawet 32:9, więc zakup takiego monitora jak najbardziej miał sens. Szczególnie jeżeli jest się posiadaczem sporego biurka oraz peceta z niezłą konfiguracją.

Dzisiaj praca biurowa wymaga od pracownika operowania nierzadko w kilku programach na raz. Programiści? To samo. Graficy? Tak, zgadliście. „Panoramy” zaś są na tyle praktyczne, że są w stanie zastąpić co najmniej dwa monitory jednocześnie. Taką cechą może pochwalić się chociażby iiyama ProLite XCB3494WQSN-B1 – zakrzywiony monitor o rozdzielczości 3840 x 1440 pikseli i przekątnej 34 cali. Oczywiście to nie jedyne wartości dodane oferowane przez sprzęt od Japończyków. Jest przełącznik KVM, jest hub USB i już teraz mogę zdradzić, że pod kątem oferowanego obrazu także jest bardzo dobrze. Do tego stopnia, że bohater testu może równie dobrze służyć jako medium służące rozrywce, a odświeżanie 120 Hz oraz FreeSync Premium są dopiero wstępnym zaproszeniem do zabawy.

W zasadzie można powiedzieć nieco złośliwie, że XCB3494WQSN-B1 jest prawie tym samym, co gamingowy G-Master Red Eagle GB3467WQSU-B1. Praktycznie identyczna obudowa, do tego bardzo podobne wyposażenie dodatkowe. Jednak to nie jest ten sam monitor, sprzedawany pod inną nazwą. Różnic jest kilka. Jakich? O tym oczywiście napiszę. Tak samo jak i o tym, że testowany ProLite to dobry pomysł na wyposażenie biura lub innego miejsca pracy (i zabawy!).

 

Specyfikacja techniczna

specyfikacja:iiyama ProLite XCB3494WQSN-B1
segment:monitor biznesowy
przekątna:34 cale
wymiary i wagaz podstawą: 81 x 42,5 (55,5), 27,5 cm, 8,7 kg
rozdzielczość natywna:3840 x 1440 pikseli
format obrazu:21:9
typ matrycy:VA, 120 Hz, 8 bit, zakrzywiona
powłoka matrycy:matowa
kąty widzenia:178°/178°
czas reakcji:0,4 ms (MPRT)
VESA:100 mm x 100 mm
porty:1x HDMI 2.0
1x DisplayPort 1.4
1x USB-B z funkcją upstream
1x USB-C z obsługa DisplayPort
3x USB 3.2 Gen 1
1x RJ-45
1x jack dla słuchawek
funkcje dodatkowe:regulacja wysokości (13 cm)
tilt
FreeSync Premium
głośniki stereo
przełącznik KVM
Over Drive
MBR
gwarancja:3 lata
w pudle: - przewód zasilający
- kabel USB-B - USB-A
- przewód HDMI
- przewód DisplayPort
- dokumentacja

Konstrukcja i funkcjonalność

Iiyama przy produkcji wykorzystała obudowę ze swojej panoramy dla graczy o takich samych gabarytach. W przypadku tego producenta nie jest to nic nowego i wielokrotnie podkreślałem już na łamach Techsettera, że pod kątem wykonania seria monitorów biznesowych i gamingowych praktycznie się nie różnią. Bystrzejsze oko dostrzeże co najwyżej logo G-Master na pleckach i/lub tylnej części obudowy reprezentantów sprzętu dla graczy.

Tego typu recykling nie jest niczym złym, po warunkiem, że pierwowzór posiada odpowiednio wysoką jakość, zarówno pod kątem użytych materiałów, jak i wykonania. W mojej opinii iiyama nie ma się absolutnie czego wstydzić. Obudowa została wykonana ze sztywnego, czarnego tworzywa o lekko chropowatej fakturze – klasyka. Taki sam materiał można znaleźć na całej podstawie.

Jak na monitor 34-calowy i to o proporcji 21:9, ProLite XCB3494WQSN-B1 prezentuje się całkiem zgrabnie, co jest zasługą nie tylko cieniutkich ramek ekranu, które w zasadzie są już dzisiaj standardem, ale też sensownie zwymiarowanej całej bryły. Zaokrąglone plecki także nie straszą zbyt wielkim „garbem” i w efekcie konstrukcja nie należy do przesadnie grubych.

Co prawda monitor nie musi „wyglądać”, ale przyznać trzeba, że mimo skromnego i prostego designu, Japończycy zadbali o prezencję odpowiednią dla segmentu, z którego wywodzi się monitor. Sięgając za prawą krawędź da się wymacać dość spore przyciski wraz z dżojstikiem do obsługi menu ekranowego. Także te elementy nie odbiegają w żaden sposób od całości. Cała konstrukcja jest dobrze spasowana i również pod tym kątem nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń.

Pozostał nam jeszcze rzut oka na podstawę, dość solidną skądinąd. Mimo że z wierzchu widzimy czarne tworzywo, to pod tą skórką znajduje się metalowa, solidna i w pełni budząca zaufanie konstrukcja. Jest regulacja wysokości w zakresie 13,5 cm, jest tilt, czyli możliwość pochylenia wyświetlacza, mechanicznie jest też możliwe ustawienie ekranu w tryb portretowy, ale trzeba pamiętać, że to zakrzywiona panorama i to po prostu nie ma sensu. Najważniejsze, że wszystkie te funkcje działają leciutko, z odpowiednio dobranym oporem. Szponiaste stopy monitorów raczej kojarzone są z nieco bardziej agresywną stylistyką monitorów dla graczy, ale tutaj również się to sprawdzają. Nie będę mimo to zaskoczony, jeżeli ktoś będzie narzekał na jej rozmiar, gdyż faktycznie zajmuje nieco miejsca na biurku. Na szczęście swoją naczelną rolę spełnia – zapewnia odpowiednią stabilność dla monitora o długiej przekątnej.

 

Porty i głośniki

Ku mojemu zaskoczeniu, ProLite dysponuje mniejszą liczbą portów niż G-Master. Zaskoczenie wzięło się stąd, gdyż nie spodziewałem się, że w sprzęcie adresowanym do biur i innych miejsc pracy, liczba ta zostanie ograniczona w stosunku do sprzętu gamingowego. A jednak. Iiyama zamieściła w obudowie dość często spotykany zestaw złączy wideo – HDMI 2.0 oraz DisplayPort 1.4. Do tego dochodzi USB typu C z obsługą interfejsu DisplayPort, więc finalnie użytkownik otrzymuje trzy wejścia obrazu. Nie zabrakło też huba USB składającego się z trzech gniazd USB 3.2 Gen 1. Szkoda, że wszystkie znajdują się pod spodem monitora, gdyż ciężko do nich dotrzeć. Gdyby chociaż jeden port znajdował się z boku, łatwiej byłoby chociażby wpiąć do niego pendrive’a, podpiąć przenośny dysk lub naładować jakiś gadżet. Szczególnie, że korzystając z funkcji upstream (po USB-C lub USB-B) możliwe jest korzystanie z monitora, jak ze swoistej stacji dokującej. Stąd też wśród dostępnych gniazd znalazła się raczej rzadko spotykana w monitorach „erjotka”. Całość uzupełnia jeszcze gniazdo jack 3,5 mm dla słuchawek.

Testowany ProLite wyposażony został w głośniki stereo, ale jest to zestaw, który zwykłem nazywać „awaryjnym”. Nie próbuje niszczyć uszu, ale też nie zapewnia zbyt wysokich doznań słuchowych. Dominują tu oczywiście tony wysokie, ale nie świdrują one bębenków. Poza tym głośniki są dość głośne i nawet przy końcówce skali głośności nie zniekształcają odtwarzanych treści. Do oglądania filmu czy serialu oraz zagrania sobie po pracy w to lub owo – raczej nie polecam. Jako podgląd do obejrzenia filmiku na YouTube albo jako źródło dźwięku podczas wideokonferencji – jak najbardziej mogą być przydatne.

 

Menu

Co prawda pod kątem wizualnym ProLite XCB3494WQSN-B1 niemal nie różni się od swojego gamingowego alter-ego, ale iiyama postanowiła, że chociaż menu będzie się w pewien sposób odróżniać. Jak się jednak okazało – głównie pod kątem wizualnym, bo tym razem zdecydowano się na niebieskie tło w OSD. To oczywiście mało istotny detal, ale rzucający się w oczy. Najważniejsze, że pod kątem dostępnych opcji wszystko jest na swoim miejscu. Standardowo już dla iiyamy, menu zostało przetłumaczone na język polski, a wszystkie opcje przypisano do odpowiednich kategorii.

Swoją zawartością menu ekranowe biznesowego ProLite’a bardziej przypomina OSD monitora gamingowego. O AMD FreeSync Premium już wspominałem, żadnym szokiem pewnie nie będzie też fakt, że synchronizacja adaptacyjna jest dostępna dla posiadaczy kart graficznych od NVIDII. Swoją drogą coraz częściej zauważam, że od pewnego pułapu cenowego (ok. 1500 zł wzwyż) nawet w monitorach biurowych Adaptive Sync to już niemal wyposażenie obowiązkowe. Nie mam nic przeciwko. Ale obecność funkcji mających za zadanie zwiększyć klarowność ruchomego obrazu, w tym przypadku Overdrive oraz trybu podświetlenia stroboskopowego (MBR) nie należy do przesadnie częstych widoków w monitorach dla firm. Chociaż w przypadku konkretnie tego producenta, to już nie raz z taką sytuacją się spotkałem. Także pod tym kątem nie mam nic do zarzucenia. Wręcz przeciwnie – raczej pochwalam postawę, dzięki której z jednego monitora można korzystać zarówno podczas pracy, jak i relaksowania się. Bez potrzeby wydawania pieniędzy na kolejny sprzęt. Na koniec wspomnę jeszcze, że monitor obsługuje HDR, ale już teraz zdradzę, że jego efekty są takie sobie. Intensywność podświetlenia matrycy jest po prostu niewystarczająca do pełnego wyciągnięcia z tej technologii tego, co najlepsze.

Czy czegoś zabrakło? Niestety tak – podobnie zresztą, jak wersji tego monitora dla graczy. W panoramicznym monitorze biznesowym z tej półki cenowej aż prosi się o dodatnie trybów Picture-by-Picture oraz Picture-by-Picture. Albo chociaż jednego z nich. Tym bardziej, że monitor został przecież wyposażony w przełącznik KVM.

 

 

Testy matrycy

Co prawda przez większość tej recenzji porównywałem testowanego ProLite’a do gamingowego G-Mastera bazującego na tej samej konstrukcji, jednak pod kątem oferowanego obrazu monitory posiadają kilka różnic. Już na samym wstępie jednak uspokoję – bohater testu może dysponuje parametrami wartymi pochwały.

Monitor bazuje na zakrzywionym (1500R) panelu VA o maksymalnym odświeżaniu 120 Hz. Jednak wartość tę można ujrzeć podłączając sprzęt do komputera za pomocą interfejsu DisplayPort 1.4. Korzystają z HDMI 2.0 matrycę można „rozpędzić” wyłącznie do 100 Hz. Skoro mowa o VA, to i na kąty widzenia nie można narzekać – są bardzo szerokie, więc patrzenie na monitor pod praktycznie każdym kątem jest komfortowe. Odpowiedni promień zakrzywienia panelu pomaga w ogarnięciu wzrokiem tego, co dzieje się na ekranie, a w kontekście monitora panoramicznego, nieważne, czy gamingowego, czy biznesowego, jest to istotne z punktu widzenia czystej wygody pracy. I w tym przypadku nie jest to marketingowe uga-buga, o czym sam się przekonałem, chociaż początkowo byłem sceptyczny wobec zakrzywionych matryc.

Obraz bardzo dobrze wygląda także pod kątem innej cechy charakterystycznej dla paneli Vertical Alignment – głębokości czerni, a co za tym idzie – wysokiego kontrastu. Przyjemna czerń rzuca się w oczy sama z siebie, więc pomiary kolorymetrem okazały się tylko formalnością mającą to subiektywne odczucie potwierdzić obiektywnymi danymi. Głębokość czerni wynosi 0,11 cd/m2, a kontrast wyniósł niemal 3200:1. W zestawieniu z niemal 350 nitami jasności, rezultaty wypadają bardzo dobrze i przewyższają wartości deklarowane przez producenta w specyfikacji. Pomiary były przeprowadzane na wartościach domyślnych, a więc jasności na 100% oraz kontraście ustawionym na 50%.

Nie wszystko jednak jest idealne i czepiać się można bardzo wysokiej temperatury bieli (ponad 8500 K), przez co biel jest chłodna i wyraźnie „zaniebieszczona”. Odcienie barwy niebieskiej zaś również prezentowały się przeciętnie i przed kalibracją wskaźnik DeltaE*00 potrafił dla niektórych wariantów niebieskiego podskoczyć nawet do 3,5, co oznacza, że odchylenie od wzorca było widoczne gołym okiem. Szczególnie przez wprawione oko grafika czy fotografa. Na szczęście kalibracja mocno poprawiła ten aspekt i po tym procesie średnia wartość wskaźnika DeltaE dla wszystkich kolorów wynosiła 0,23 (praktycznie idealne pokrycie z barwami wzorcowymi), a maksymalna, jak można się domyślić – znowu dla odcieni niebieskiego – spadła do 1,76, a więc stała się bliższa danym wzorcowym.

No właśnie, ale ja tu piszę o poprawności reprodukcji barw, a co z pokryciem najbardziej popularnych palet kolorów? Pod tym kątem testowany ProLite nie ma się czego wstydzić. Co prawda nieco zabrakło do obiecanego pełnego odwzorowania palety sRGB, ale 98% to również bardzo dobry rezultat. Bardziej profesjonalne gamuty: DCI-P3 oraz AdobeRGB również wypadły przyzwoicie, oferując odpowiednio 80% oraz 73% pokrycia.

 

Parametry matrycy:

  • maksymalna częstotliwość odświeżania: 120 Hz
  • luminancja: 349 cd/m2
  • kontrast (ust. domyślne): 3195:1
  • czerń: 0,11 cd/m2
  • paleta sRGB: 98%
  • paleta DCI-P3: 80%
  • paleta AdobeRGB: 73%
  • DeltaE średnio (po kalibracji): 0,23
  • DeltaE max (po kalibracji): 1,76

 

Nie mogę pominąć jeszcze jednej kwestii – czasu reakcji ekranu. Panele VA ustępują po tym kątem matrycom IPS, o TN-kach, najszybszych z tego zestawienia, nawet nie wspominając. Iiyama chwali się, że zainstalowany panel jest w stanie osiągnąć poziom czasu reakcji wynoszący 0,4 s dla ruchomego obrazu (MPRT), a co za tym idzie – dynamiczne sceny wyświetlane na ekranie powinny być pozbawione jakichkolwiek smug i być ostre i wyraźne. Tyle z teorii. Praktyka jednak pokazuje, że nie do końca tak jest. Aby zmaksymalizować prędkość wygaszania i odpalania kolejnych pikseli, należy sięgnąć po funkcję Overdrive, a wyostrzyć obraz pomoże dodatkowo tryb podświetlenia stroboskopowego, który iiyama nazywa skrótem MBR. Niestety, MBR wypada tak sobie. Na siedem poziomów skali, w zasadzie tylko dwa pierwsze wypadały przyzwoicie. Na kolejnych obraz siłą rzeczy stawał się coraz ciemniejszy (niestety, taka natura MBR), a także pojawiał się widoczny overshoot.

Overdrive wypadł lepiej, a co najważniejsze – faktycznie potrafił nieco zredukować widoczność smug, a korona przejaskrawionych pikseli otaczająca szybko poruszający się obiekt rzucała się w oczy praktycznie wyłącznie w przypadku końca skali. Trzeba też pamiętać, że przy teście celowo używa się poruszającego się obiektu mocno kontrastującego z tłem, więc to zjawisko rzuca się w oczy bardziej.  A jeżeli ktoś nie zamierza korzystać z ulepszeń? No cóż – może. Musi być jednak przygotowany wówczas na nieco bardziej widoczne smugi. I żeby nie było – na to trzeba być gotowym już w momencie podjęcia decyzji o zakupie monitora VA, gdyż po prostu taka ich natura. Świetnie odwzorowania kolorów, szerokie kąty widzenia, wysoki kontrast oraz przyjemna i głęboka czerń to jedno, ale jeżeli ktoś na pierwszym miejscu stawia czas reakcji panelu, to powinien wybrać monitor TN lub porządnego IPS-a.

 

Podsumowanie

Iiyama ProLite XCB3494WQSN-B1 to dość ciekawa propozycja w portfolio iiyamy, chociaż można zadawać sobie pytanie, czy na pewno potrzebna, bo w zasadzie to nieco uboższa wersja G-Master Red Eagle GB3467WQSU-B1, do którego wielokrotnie i nie bez przyczyny bohatera testu porównywałem. Uboższa o jasność ekranu, uboższa o zestaw dostępnych portów, a przy tym reprezentująca ten sam pułap cenowy. Gdyby jednak 34-calowa panorama od iiyamy nie otrzymała wersji „biznes”, mogłaby po prostu zostać pominięta przez klientów biznesowych, którzy w poszukiwaniu nowego sprzętu dla swojej firmy raczej pomijaliby kategorię monitorów gamingowych.

Szkoda by było, gdyż propozycja od iiyamy to sympatyczny kawał sprzętu, posiadający wszystko na swoim miejscu i wyposażony jak trzeba. Praktycznym dodatkiem jest funkcja „stacji dokującej” oraz przełącznik KVM – to pomoże w utrzymywaniu porządku na stanowisku pracy. Mi zaś bardzo podoba się fakt, że z monitora z powodzeniem będzie można korzystać w trakcie wykonywania szeroko rozumianych czynności zawodowych, jak i rozerwaniu się po godzinach pracy. Przecież 120 Hz to całkiem przyzwoita wartość odświeżania i konia z rzędem temu, kto potrafi odróżnić „gamingowe” 144 Hz od wartości oferowanej przez przetestowany przeze mnie sprzęt. I chociaż nie pisałem tego wcześniej, to doskonale zdaję sobie sprawę, że w pracy grafika 2D czy 3D lub osoby zajmującej się np. obróbką wideo w miarę szybki ekran także jest sporą wartością dodaną. Tak samo zresztą jak obsługa synchronizacji adaptacyjnej.

Komu zatem warto polecić panoramicznego ProLite’a? Osobom, które poszukują możliwości podłączenia dwóch urządzeń do jednego ekranu, a także posiadaczom domowego gabinetu, który po godzinach pracy zamienia się świątynię ogrywania najnowszych tytułów, również jeżeli jest się posiadaczem konsoli.  

Podsumowanie:iiyama ProLite XCB3494WQSN-B1
rozdzielczość i format:3840 x 1440 pikseli
34 cale - 21:9
zakrzywienie:tak, 1500R
obsługiwane standardy przesyłu danych:HDMI 2.0 (max. 100 Hz)
DisplayPort 1.4 (max. 120 Hz)
optymalne zastosowanie:- szeroko rozumiana praca biurowa
- obróbka grafiki i wideo
- rozrywka z multimediami, w tym gaming