Internetowe platformy społecznościowe o międzynarodowym zasięgu, takie jak YouTube, Facebook czy Instagram to stosunkowo świeża rzecz. Przecież pierwszy film na YouTube został opublikowany raptem 17 lat temu, zaś Facebook wystartował w 2004 roku. Obie platformy wywarły ogromny wpływ na Internet, w jakim poruszamy się dzisiaj. Zmieniały się trendy, zmieniały się mody – dość szybko skądinąd, bo w dzisiejszym Internecie wszystko dzieje się szybko. Ma być szybko! Wręcz oczekujemy, że tak będzie! Zarówno YouTube, jak i social-medialny moloch Marka Zuckerberga były niejednokrotnie krytykowane, a nad samymi portalami nie raz zbierały się ciemniejsze chmury. Ba, szef Facebooka nawet musiał ze swoich i swojej platformy działań tłumaczyć się przed kongresem USA. Mimo to – wciąż trwają w najlepsze generując olbrzymie zyski, nawet pomimo tego, że nie tak dawno na rynku pojawił się potężny konkurent ze wschodu – TikTok. Kolejna platforma społecznościowa, która jak się okazało wywarła ogromny wpływ nie tylko na same social media, ale też ich użytkowników… i konkurencję.
O TikToku w ostatnich miesiącach było głośno, jednak rozgłos ten nie ma nic wspólnego z kwestią, której chciałbym się przyjrzeć, dlatego też nie będę się w ten temat zagłębiał, a o pewnych wydarzeniach tylko wspomnę. Aplikacja od ByteDance od miesięcy była bacznie analizowana i obserwowana przez ekspertów w dziedzinie prawa oraz cyberbezpieczeństwa z USA, Kanady, Wielkiej Brytanii oraz części krajów z Unii Europejskiej pod kątem danych zbieranych z urządzeń użytkowników aplikacji oraz ich bezpieczeństwa. Efekty tych śledztw są takie, że coraz częściej słyszy się o chęci zakazywania korzystania z TikToka, a prym w tym podejściu wiodą Stany Zjednoczone, gdzie 27 lutego 2023 roku Biały Dom nakazał usunięcie w ciągu 30 dni aplikacji ze wszystkich rządowych urządzeń. Od trzech lat natomiast instalacja TikToka jest zabroniona na urządzeniach powiązanych z administracją wojskową.
Zupełnie inną i kto wie, czy nie bardziej istotną kwestią wydaje się oskarżanie platformy już nawet nie o „ogłupianie” młodzieży (chociaż z tą „młodzieżą” to też akurat jest różnie, ale do tej kwestii powrócę), co stanowi dość pospolity argument przeciwników chińskiej platformy, ale o uzależnianie użytkowników TikToka. I chociaż brzmi to nieco, jak straszak typu „bo przyjdzie pan i cię zabierze”, albo „nie oglądaj tyle telewizji, bo ci oczy wypłyną”, to jednak sprawa wydaje się na tyle złożona, że zagadnieniem zainteresowali się także psychologowie, socjologowie i medioznawcy, mówiąc również o tiktokizacji mediów, społeczeństwa, a nawet psychiki bardziej biernej części użytkowników aplikacji.
Fenomen TikToka
TikTok jest potężnym medium i z tą tezą raczej ciężko będzie dyskutować. Zaokrąglając, platforma od ByteDance jest o dekadę młodsza niż amerykańskie platformy, ale jednocześnie weszła na rynek w dużo bardziej sprzyjających okolicznościach, kiedy już social media nie były raczkującym eksperymentem, a prężnym narzędziem biznesowym i kreującym światopogląd, modę i opinie. Można wręcz powiedzieć, że TikTok przyszedł „na gotowe”.
Jednak na tle konkurentów z Zachodu, chińska aplikacja wyróżniała się tym, że służyła do publikowania krótkich, bardzo dynamicznych i przesyconych tanimi efektami i filtrami filmikami, trwającymi najczęściej ok. 1 minuty. Przy czym, i to warto zaznaczyć już w tym miejscu – specjaliści od marketingu, reklam i social mediów oszacowali optymalną długość dla tiktokowego filmiku i ta wynosi od 21 do 34 sekund. Dla nas – informacja mogąca być ciekawostką koloryzującą kontekst wypowiedzi. Dla reklamodawców i twórców zarabiających na TikToku – czysty biznes i kluczowe dane.
Taka forma publikacji sprawiła (i wciąż sprawia), że w krótkim czasie odbiorca był w stanie przyswoić kilka lub kilkanaście nagrań, a przeskakiwanie pomiędzy nimi odbywa się poprzez przewijanie ekranu. Banał. Ponadto, TikTok od początku pomyślany był o smartfonach, gdyż tiktoki, czyli filmy publikowane na platformie, nagrywa się i publikuje w orientacji pionowej.
Co tiktokerzy publikują na swojej platformie? Lip-synci, krótkie poradniki, popisowe sztuczki, różnej maści kawały czy odpowiedzi na jakieś trendy i wyzwania. To jednak mocno skrócona lista. Według zestawienia przygotowanego przez portal passport-photo.online, aż 70,4% użytkowników TikToka za ulubioną aktywność na platformie wybrało „śmieszne filmiki”, przy czym warto zaznaczyć, ze „memy” są tutaj osobną kategorią, wybraną przez 31,6% respondentów. Lip-synci wybrała 1/3 ankietowanych, zaś poradniki i wyzwania to odpowiednio 48,4% oraz 42%. Można więc wysnuć wniosek, że TikTok głównie służy rozrywce.
Swoją drogą, sporo z „czelendży” okazywało się niebezpiecznych, a wykonywanie niektórych potrafiło pozbawić zdrowia, a nawet życia – to kolejny powód, dla którego na TikToka od czasu do czasu spadało morze krytyki…, a platforma zyskiwała dodatkowy rozgłos. Podobnie jak w przypadku innych social mediów, także tutaj liczą się „serduszka”, czyli polubienia pod filmikami, które są miarą popularności.
Popularność jednak, zarówno ta w skali mikro, przez co rozumiem bycie rozpoznawalnym i uznanym w najbliższym otoczeniu, jak i makro, a więc rozpoznawalność w skali kraju, na świecie czy wśród określonej społeczności (np. fanów fantastyki albo mangi), to jedno. TikTok umożliwia jednak także zarabianie, podobnie jak YouTube. Umowy sponsorskie, influenserskie, reklamowanie produktów oraz oczywiście same wyświetlenia można zamienić w zysk. Żeby jednak tak się stało, trzeba zdobyć niemałe grono „followersów”.
Wydaje się, że reszta zrobi się sama, bowiem społeczność skoncentrowana wokół treści publikowanych na TikToku uchodzi za najbardziej zaangażowaną spośród innych mediów społecznościowych. Aż 92% użytkowników platformy zadeklarowało, że reaguje pod filmikami „lajkując” je lub przesyłając je innym użytkownikom (via passport-photo.online). W dodatku ponad ¾ użytkowników biorących udział w badaniu przyznaje, że czyta sekcję komentarzy, co także świadczy o sporym zaangażowaniu. A tam gdzie spore zaangażowanie użytkowników, tam duży pieniądz. Trzeba tylko sprawić, żeby użytkownicy wciąż byli „przyciągani” do platformy.
Nowa forma publikowania treści przyjęła się w ekspresowym tempie, a aplikacja zaczęła być na Zachodzie masowo pobierana. Im więcej użytkowników, tym więcej na platformie pojawiało się nagrań – naturalna kolej rzeczy. TikTok w stosunkowo krótkim czasie stał się fenomenem, a scrollowanie kolejnych filmików weszło do codziennej rutyny posiadaczy aplikacji. Inni zaś postanowili nie być wyłącznie biernym konsumentem treści i również zaczęli tworzyć swoje nagrania. W efekcie dość prędko TikTok, podobnie zresztą jak inne social media, zyskał swoje gwiazdy, z którymi zaczęli rywalizować influenserzy z „fejsa”, „insta” oraz YouTube, widząc w chińskiej platformie ogromny potencjał i kolejne miejsce do generowania pieniędzy i zyskiwania polubień.
Oto najpopularniejszy obecnie filmik na platformie, mogący pochwalić się 2,1 miliarda wyświetleń.
@zachking They rejected my application to Hogwarts but I still found a way to be a wizard. ????#illusion #magic #harrypotter
Tik Tok rośnie…
O jak szybkim rozwoju platformy mówimy? Tik Tok w pierwszej wersji pojawił się na smartfonach we wrześniu 2016 roku. Początkowo jednak pojawił się w Chinach, gdzie funkcjonuje pod nazwą Douyin. Ekspansja na cały świat rozpoczęła się rok później, a w 2018 roku był już dostępny w ponad 150 krajach. 27 września 2021 roku ByteDance i Tik Tok pochwalili się światu osiągnięciem kamienia milowego w postaci 1 miliarda użytkowników. Rok później Tik Tok stał się najczęściej pobieraną darmową aplikacją, wyprzedzając Instagrama, WhatsAppa, Snapchata i Facebooka. Mało tego, przychody generowane przez platformę w 2019 roku wyniosły 350 mln dolarów, podczas gdy rok później było to już 1,9 mld USD, a w 2021 roku – 4,6 mld!
TikTok wciąż rośnie, chociaż tempo nie jest już takie, jak chociażby w pierwszym kwartale 2020 roku, kiedy to aplikacja pobiła rekord pobrań poza Chinami (318 milionów!). Zresztą, w przeciągu całego tego roku TikTok został pobrana ponad 980 milionów razy. Pomocną dłoń w rozwoju platformy podała także pandemia oraz lockdown.
… a inni go naśladują
Sukces chińskiej platformy społecznościowej oczywiście nie umknął uwadze największym graczom na rynku: Facebookowi, Instagramowi (obie te marki należą do firmy Meta, dawniej Facebooka) oraz YouTube, które również zaczęły eksperymentować z tzw. short-formą – krótkimi, bardzo dynamicznymi filmikami trwającymi najczęściej mniej niż minutę. To zaś sprawiło, że twórcy, którzy dotychczas doskonale czuli się na TikToku, mogli przeskoczyć ze swoim „contentem” na konkurencyjne platformy, a influencerzy i twórcy z Facebooka i YouTuba nie musieli migrować na TikToka, aby móc zacząć eksperymentować z krótką formą wideo. W ten sposób amerykańscy giganci starali się ściągnąć chociaż części aktywności tiktokowej na swoje usługi. W efekcie na Facebooku oraz „Insta” pojawiły się Rolki, a na YouTube – Shorts. Jak się jednak okazało – ani Rolki od Mety, ani YouTube Shorts, które naśladują praktycznie wszystkie założenia TikToka, nie były w stanie rywalizować z chińską platformą jak równy z równym.
Już sam trend naśladowania przez Zachodnich gigantów fenomenu z Chin pokazuje, jakie piętno TikTok odcisnął na mediach społecznościowych. Najwięksi gracze w branży najpierw obserwowali, później pomysłowi przyklasnęli, a później wprowadzili konkurencyjny pomysł na własnych platformach. Przewrotnie warto zadać więc pytanie, czy jest wyższa forma uznania dla bądź co bądź oponenta, niż wprowadzenie jego rozwiązań na własne podwórko?
Uzależnienie, czyli co?
Żeby w ogóle móc przejść do dalszej części rozważań, warto na wstępie przypomnieć sobie i sprecyzować, czym właściwie jest uzależnienie. Słownikowa definicja, a konkretniej ta wg Słownika PWN, opisuje je, jako nabyty stan zaburzenia zdrowia psychicznego i fizycznego, charakteryzujący się okresowym lub trwałym przymusem wykonywania określonej czynności lub zażywania psychoaktywnej substancji chemicznej. Z kolei definicja znajdująca się w klasyfikacji chorób ICD-10 zwraca dodatkowo uwagę na aspekt poznawczy i behawioralny – uzależnienie dominuje nad innymi zachowaniami, które przed pojawieniem się uzależnienia miały dla pacjenta większą wartość.
Uzależnienie jednak to nie jest kwestia zero-jedynkowa. Nie każdy się uzależni tak samo szybko, tak samo mocno, a nawet w ogóle. Chociażby David Nutt, jeden z badaczy zajmujących się szeroko pojętymi uzależnieniami (chociaż z naciskiem na substancje psychoaktywne), zwraca uwagę, że to, czy dana osoba się uzależni zależy od trzech czynników: związanych z samą substancją uzależniającą (w jaki sposób środek uzależniający działa na mózg, w jaki sposób do niego dociera, jaka jest tolerancja organizmu na niego), indywidualnymi czynnikami biologicznymi (płeć, wiek, stan zdrowia, predyspozycje genetyczne) oraz społecznymi (dostępność substancji, przyzwolenie kulturowe na zażywanie, dostępność reklam). Dopiero odpowiednie współoddziaływanie wszystkich trzech aspektów może determinować wystąpienie uzależnienia lub jego brak. Każdy z tych aspektów będzie w dalszej części brany pod uwagę.
Suche fakty i definicje nie do końca są w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, jak to się stało, że krótkie, kilkudziesięciosekundowe, krzykliwe materiały stały się fenomenem? Jak to się stało, że posiadacze smartfonów chcą kompulsywnie przewijać i oglądać kolejne filmiki? Jak to się stało, że swoje tiktoki nagrywają dzieciaki, młodzież, dorośli, politycy, sportowcy, aktorzy, dziennikarze, trenerzy, dietetycy, nauczyciele, przeróżnej maści influencerzy, a każda z tych osób może liczyć na większą lub mniejszą publikę?
Pojawiły się jednak pewne wnioski…
Jak do tego doszło? Są pewne hipotezy
Mechanizmy, którymi rządzą się social media także stały się przedmiotem poważnych badań i sukcesywnie pojawiają się coraz to aktualniejsze i bardziej kompleksowe publikacje w tym temacie. Wnioski płynące z nich nie zawsze napawają optymizmem. Już teraz doszło do dość ciekawego, z naukowego punktu widzenia, zjawiska tiktokizacji nie tylko Internetu i social mediów, ale też… społeczeństwa.
Analiza dokonana przez badaczy, zarówno samej platformy, jak i użytkowników, zwraca uwagę na niesamowicie ważny aspekt – TikTok może pochwalić się najbardziej uzależniającym mechanizmem spośród znanych już wcześniej platform społecznościowych. Wynika to z bardzo szybkiej aktywacji mechanizmu nagradzania w mózgu, co z kolei powoduje wyrzut neuroprzekaźnika znanego jako dopamina, a w rezultacie odczuwanie przyjemności i traktowanie tego zjawiska przez układ nerwowy i mózg jako potencjalnie korzystnego – przecież czujemy się po tym dobrze, co nie? Z racji tego, że filmiki oglądane na chińskiej platformie są krótkie, a ich zasób w zasadzie nieskończony, dość łatwo można przejść od scrollowania kolejnych filmów w wolnej chwili, przez kompulsywne oglądanie kolejnych wideo, a w skrajnych przypadkach – do uzależnienia właśnie. TikTok i jego zasoby stają się substancją dającą „haj”, którą w zasadzie mamy zawsze przy sobie, jest w pełni legalna, jest na nią społeczne przyzwolenie i jedyne co może sprawić, że czując przymus wejścia na TikToka osoba nie weźmie kolejnej „działki” jest rozładowana bateria w smartfonie lub brak dostępu do Internetu. Albo silna wola!
Oczywiście, TikTok to nie heroina i raczej nie uzależni już po pierwszej „działce”, jednak trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię, a więc „wsiąkanie” w Tik Toka. Nie ma co filozofować – aplikacja jest banalna w obsłudze i raczej żaden użytkownik smartfona nie powinien mieć problemów z założeniem konta oraz obsługą apki. Problemem jednak może być to, że TikTok pozwala za założenie konta również osobom niepełnoletnim, bardzo podatnym na wszelkiego rodzaju uzależnienia – dolny próg wynosi zaledwie („zaledwie”, biorąc pod uwagę, jakie treści na TikToku mogą się znaleźć) 13 lat.
Kolejna sprawa, tym razem nieco mniej zależna wyłącznie od nas – sieć znajomych, nie tylko na TikToku. Znajomy podrzuci link do filmiku? Założę się, że otworzysz od razu – przecież filmik to raptem kilka-, w porywach kilkadziesiąt sekund, więc nie będziesz czekał, aż uznasz, że „teraz mam czas”. No i odruchowo przescrollujesz w dół – kolejny filmik. I kolejny. Teraz to ty wysyłasz linki do znajomych. Okazuje się, że miałeś sprawdzić godzinę, a łapiesz się na tym, że od kliku minut słuchasz, co ma do wykrzyczenia jakiś celebryta na temat wojny na Ukrainie, oglądasz jakiś poradnik jak zrobić prawidłowo martwy ciąg, chociaż nigdy nie byłeś/aś na siłowni, a później patrzysz jak śmiesznie biega nowonarodzony słonik. To wszystko przyprawione efektami wizualnym, muzyką i szybko migającym na ekranie tekstem pisanym czcionkami o różnych rozmiarze i kolorze. Tyle bodźców dostarczonych do naszych zmysłów w tak krótkim czasie to istna uczta dla naszego mózgu. Prawdziwa impreza, z której bombardowane wrażeniami zmysły nie chcą wychodzić zbyt szybko.
W tym momencie ktoś mógłby podzielić się wątpliwością: Czy to się nigdy nie nudzi? Odpowiedź na to pytanie jest kolejnym punktem potwierdzającym hipotezę, że TikTok jest w stanie uzależnić. W społeczności zlokalizowanej wokół chińskiej platformy praktycznie nie ma marazmu, nie ma nudy, nie ma monotonni. Na TikToku nie tylko filmiki są szybkie i krótkie. Fakt szybko zmieniających się trendów na platformach społecznościowych jeszcze intensywniej wybrzmiewa na TikToku niż w na Facebooku, YouTube czy Twitterze. Niektóre trwają parę dni, niektóre choćby i trwały tydzień, to finalnie jest to stosunkowo krótki okres, szczególnie jeżeli jest się świadomym, że na konkurencyjnych platformach okresy te trwały niekiedy tygodniami czy miesiącami.
Efekt jest taki, że dla internauty większość czasu spędzającego na TikToku, treści z np. YouTube (w jego klasycznej formie, nie mówimy tu o YouTube Shorts) stają się po prostu… nudne. Niezależnie od tego, czego dotyczą. Są za długie, powolne i nie są w stanie utrzymać uwagi umysłu przyzwyczajonego do zmiany co kilkanaście lub kilkadziesiąt sekund. Kiedy zaś połączymy to wszystko z lękiem przed przegapieniem „czegoś ważnego”, co dzieje się akurat na platformie (FOMO – Fear of Missing Out. Nieco więcej o tym zjawisku znajdziecie w tym tekście) oraz wręcz wewnętrznym przymusem bycia na bieżąco, co w pewien sposób wymusza na nas egzystencja w kulturze i okresie technologicznym, w którym przyszło nam żyć, tworzy się przepyszny, chociaż mimo wszystko lekko gorzkawy w smaku, koktajl dla naszego mózgu. Kojarzycie takie zjawiska, jak podfasting czy speedwatching? Polega to na przyspieszaniu odtwarzania podcastu czy innego słuchowiska lub filmu, aby obejrzeć go w jak najkrótszym czasie. Na TikToku jednak wszystko dzieje się szybko, a dostęp do „używki” jest natychmiastowy. Nie trzeba zatem niczego przyspieszać.
Liczba użytkowników TikToka jest olbrzymia (obecnie mówi się o 1,6 miliarda aktywnych użytkowników na całym świecie, co daje mu 6. miejsce pośród wszystkich najpopularniejszych platform social-mediowych), a ci pochodzą z różnych kultur, krajów, szczebli drabiny społecznej, cechują się różną płcią, wiekiem, zainteresowaniami – dlatego można wysnuć całkiem logiczny wniosek, że przecież nie każdy nowy trend będzie tak samo oddziaływał i cieszył się taką samą popularnością wśród odbiorców z całego świata lub np. w określonej grupie wiekowej. Dlatego też na TikToku nie brakuje bardziej „lokalnych” trendów, albo takich, które „zaskoczą” w określonej grupie odbiorców. Nie ma jednak opcji, że użytkownicy platformy będą przechodzić obok kolejnych filmików obojętnie, a to ze względu na odpowiednio przygotowane algorytmy, podsuwające propozycje kolejnych treści do obejrzenia. Oczywiście, aby utrzymać uwagę i przywiązanie osoby korzystającej z TikToka (zresztą, to akurat dotyczy innych platform, jak chociażby YouTube), algorytm powinien podsuwać mu treści, które potencjalnie go zainteresują. A zainteresują na pewno, gdyż algorytm dobiera propozycje na podstawie naszych poprzednich wyborów, od czasu do czasu podrzucając coś nowego – treść, która ma za zadanie „sprawdzić”, jak na nią zareagujemy: usuniesz tę rekomendację? Otworzysz? Obejrzysz kolejne filmiki o podobnej tematyce, co zaproponowany przez algorytm? W porządeczku – zapamiętamy i wykorzystamy to w przyszłości!
TikTok jak każda używka – w nadmiernej ilości zaszkodzi
Skutki nadmiernego i nieodpowiedniego korzystania z TikToka potrafią być niebezpieczne dla zdrowia psychicznego, a szczególnie ten problem dotyka młodych ludzi – dzieci i nastolatków, którzy są bardzo podatni na uzależniające mechanizmy wykorzystywane przez platformę. Nie będę poruszał w tym tekście kwestii treści filmików, chociaż i pod tym względem raporty potrafił przyprawić o gęsią skórkę. Analiza przeprowadzona przez Centrum Zwalczania Nienawiści w Sieci (USA) pokazała na przykład, że 13-latek może zobaczyć treści dotyczące samobójstwa i samookaleczania już w niespełna 3 minuty od założenia konta, natomiast treści związane z zaburzeniami odżywiania – w po ok. 8 minutach.
Inny raport stworzony przez naukowców z Common Sense oraz Uniwersytetu Browna pt. Co dziewczyny naprawdę myślą o mediach społecznościowych (org. How girls really feel about social media) pokazał, że niemal połowa badanych nastolatek w wieku 11-15 lat czuje się(!) uzależniona od TikToka i spędza na platformie więcej czasu niż zamierza. Jak pokazują badania, badana grupa dziewcząt poświęca dziennie ponad 2,5 godziny na przeglądanie TikToka. To spora liczba, jednak trzeba mieć na uwadze, że dla porównania, na YouTube czas ten jest krótszy o zaledwie 15 minut. I teraz należałoby zadać sobie pytanie, czy preferowaną formą na YouTube są Shorts, czy jednak bardziej klasyczne, kilkuminutowe materiały wideo. W drugim przypadku, w przeciągu niespełna 2,5 godziny da się obejrzeć kilka-, może kilkanaście filmików. W pierwszym – kilkadziesiąt, a nawet kilkaset(sic!) i to biorąc pod uwagę, to o czym pisałem wcześniej, czyli zaangażowaniu w postaci chociażby czytania i komentarzy i komentowania. Co ciekawe, mimo że niemal 50-procentowy odsetek nastolatek stwierdził, że czuje uzależniony od TikToka, to jednocześnie… zaledwie 26% osób z grupy badawczej, mających zainstalowaną aplikację na swoim smartfonie lub tablecie uważa, że TikTok źle wpływa na osoby w ich wieku.
Garść wniosków
Wnioski naukowców sugerują, że powodów do niepokoju jest dużo, co już w tym momencie nie jest jedynie winą TikToka, ale też innych mediów, które chcąc ograniczyć odpływ użytkowników na konkurencyjne platformy, wprowadzają ich rozwiązania u siebie w praktycznie tej samej formie. Uzależnienie od TikToka ze swoimi skutkami przypomina każde inne uzależnienie psychiczne i behawioralne. Przy braku „substancji” pojawia się dyskomfort, poczucie silnej potrzeby sięgnięcia po „używkę”, w tym przypadku będzie to kolejny przegląd nowości na platformie. W skrajnych przypadkach może dość nawet do pojawienia się objawów psychosomatycznych, tak jak w przypadku FOMO: bólu głowy czy bólu brzucha, przyspieszonego bicia serca, uczucia niepokoju, a w skrajnych przypadkach – ataków paniki. Ponadto, uzależnienie od TikToka, podobnie jak bardziej „klasyczne” uzależnienia, może cechować się stopniowym wzrostem tolerancji na czynnik uzależniający, więc żeby móc ponownie odczuwać przyjemność z jego przyjmowania, dawkę należy sukcesywnie zwiększać, co prowadzi do dalszych problemów.
Długofalowo skutki tiktokizacji mediów i społeczeństwa mogą być jednak jeszcze bardziej opłakane. Naukowcy już teraz stworzyli termin „TikTok brain”, a więc „tiktokowy mózg”. To mózg mający problemy ze skupieniem się, koncentracją przez dłuższy czas na jednej czynności, mózg żądający ciągle nowych bodźców, żądający dopaminy, a więc neuroprzekaźnika, który nas „nagradza” i sprawia przyjemność. W dalszej perspektywie dochodzą do tego problemy z zapamiętywaniem, co widać szczególnie u młodzieży szkolnej. Zresztą, nie tylko to. Badacze zwracają także uwagę na problemy z czytaniem, nie tylko jako czynności (trwa długo, jest nudna dla mózgu poszukującego kolejnego dopaminowego haju), ale też analizą oraz interpretacją tekstu. Finalnie zaś – jego zrozumieniem i wynoszeniem właściwych wniosków.
Naukowcy zwracają też uwagę, że mózgi użytkowników Internetu już teraz są zbyt intensywnie stymulowane ciągłym napływem informacji, który wymusza bycie „w ciągłej gotowości” na przyjęcie kolejnej dawki newsów, co prowadzi w efekcie to tzw. stresu informacyjnego. Zjawisko nie jest do końca nowe, bo w zasadzie psychologowie przyglądają mu się od czasów, kiedy Internet przeżył swój boom na początku lat dwutysięcznych. Niemniej, to właśnie głośna short-forma sprawiła, że stres informacyjny wszedł na nowy, wyższy poziom.
…Ale da się go odstawić!
To jest ta część artykułu, gdzie powinienem w jakiś sposób podsumować i zebrać informacje na temat, nazwijmy to, diagnozy i terapii. W żadnej mierze nie jestem jednak osobą kompetentną, żeby coś takiego robić. Owszem, cały ten artykuł jest kolażem faktów i opinii z mniej lub bardziej (tych na szczęście jest więcej) naukowych analiz i badań, podającym informacje, zarysowującym problem, stawiającym hipotezy, a nawet pewne tezy. Niemniej, to nie jest miejsce, gdzie autor, czyli chłop piszący na co dzień o technologii, chociaż z wykształcenia pedagog, a z wcześniejszego doświadczenia – socjoterapeuta, powinien stawiać się w roli specjalisty od spraw diagnozy i terapii ewentualnego uzależnienia.
Od tego są, moi drodzy, eksperci. Ludzie, którzy się w tym specjalizują, którzy poświęcili lata swojego życia i, nie da się oszukać, masę pieniędzy, aby pomagać osobom nie tylko już uzależnionym od czegokolwiek, ale także mających wątpliwości co do swojego stanu zdrowia w tym aspekcie.
Uzależnienie od Internetu, tak jak każde uzależnienie, to zaburzenie utrudniające egzystencję nie tylko osobie dotkniętej problemem, ale też jej bliskiemu otoczeniu. Dlatego też, jeżeli ktoś z Was lub z Waszych bliskich wydaje się zdradzać pewne symptomy uzależnienia od, w tym przypadku, TikToka czy social mediów w ogóle – reagujcie.
Może dobrym początkiem będzie rozmowa z kimś zaufanym czy bliskim? Wyrażenie troski? A jeżeli z jakiegoś powodu uważacie, że może nie jest to póki co najlepszy pomysł, warto skorzystać z telefonu zaufania dla osób z uzależnieniami behawioralnymi, w co wlicza się uzależnienie o Internetu?
Ja zaś jedynie rzucę wyświechtanym już frazesem, a dokładniej cytatem z Paracelsusa, że „Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. To dawka czyni truciznę”. To nie jest tak, że teraz każdy, kto z TikToka korzysta zamieni się w zombie i nic innego nie będzie robił, tylko scrollował kolejne filmiki. Należy jednak mieć świadomość, że w pewnym momencie „dawka” może być coraz dłuższa, a my poświęcać będziemy coraz mniej czasu na inne rzeczy, w zasadzie tylko po to, żeby nasz mózg mógł dalej ćpać treści, których i tak w większości przypadków nawet nie zapamięta. Bo nie da się zapamiętać. Licząc bezpiecznie, że na obejrzenie jednego filmiku użytkownik poświęci średnio 20 sekund, to obejrzy trzy w 1 minutę, ale to już prawie 200 w godzinę!
Nie każdy pijący alkohol będzie alkoholikiem i nie każdy, kto od czasu do czasu obstawi sobie wyniki z kolejki Ekstraklasy stanie się nałogowym hazardzistą, który przehula dom razem z żoną, dziećmi i psem. Tak samo, nie każdy, kto od czasu do czasu wejdzie na TikToka, od razu będzie miał „TikTok Brain”. Mając jednak świadomość zagrożenia, łatwiej jest go uniknąć. Czasem widząc dziurę w ziemi bezpiecznie ją ominąć niż sprawdzać, jak jest głęboka włażąc do środka.