Andy Bryant ustąpił ze stanowiska prezesa zarządu Intela. Jeszcze niedawno zapowiadał, że nie będzie się starał o reelekcję podczas planowanego na maj zgromadzenia akcjonariuszy. Tym bardziej jego odejście na 4 miesiące przed upływem kadencji rodzi wiele pytań. Intel po wielu latach dominacji na rynku ostatnio boryka się z trudnościami. Największy konkurent giganta, czyli AMD, pod kierownictwem Lisy Su wyrósł w ostatnim czasie na lidera technologicznego, wprowadzając na rynek układy o architekturze 7 nm, zwanej w nomenklaturze firmy jako Zen 2. Procesory AMD, nie dość, że pod wieloma względami okazują się lepsze od Intela, to są także od niego tańsze, co klienci coraz częściej doceniają. Udziały AMD w rynku rosną i na razie niewiele wskazuje na to, żeby sytuacja miała ulec szybko zmianie. Tym bardziej, że będące ewidentnie „w gazie” AMD zapowiada co rusz kolejne nowinki technologiczne, zostawiając Intela w niewygodnej pozycji tego, który musi teraz nadganiać.

„Niebiescy” od długiego czasu, bo co najmniej od połowy 2018 roku, zmagają się z trudnościami z zaspokojeniem popytu zostawiając AMD przestrzeń do ekspansji. Trudno nie wiązać tych faktów z dość nagłą i niespodziewaną decyzją Bryanta o odejściu z zajmowanego stanowiska. Bryant szefem Intela był przez ostatnich 7 lat, wcześniej zajmował tam stanowiska dyrektora finansowego i administracyjnego, a w firmie spędził blisko 40 lat.

 

Nowym szefem giganta został Omar Ishrak, dotychczas kierujący firmą Medtronic, producentem urządzeń medycznych. To także dość zaskakująca nominacja, ponieważ Ishrak nie jest zbyt mocno związany z rynkiem półprzewodników. Czy wybór ten jest sygnałem, że Intel otwiera się na zmiany? Najbliższa przyszłość pokaże. Na razie przed gigantem na pewno rok pełen wyzwań.