W ostatnich dniach głośno zrobiło się o dziele znanego badacza psychodelików, profesora Davida Nutta z Imperial College w Londynie, czyli o substytucie alkoholu zwanym Alcarelle. Czytając opis tej substancji trudno nie wpaść w zachwyt. Oto będzie można bezkarnie korzystać z wszystkich zalet alkoholu, bez smutnych konsekwencji w postaci syndromu dnia następnego. Koniec z pożyczaniem dobrego humoru od dnia jutrzejszego. Jak obiecuje stojący za Nuttem startup, opracowywany przez nich środek ma pobudzać te rejony w mózgu, które odpowiadają za poprawę nastroju, rozluźnienie, zabawę, a substancja z organizmu ma być usuwana w sposób bezbolesny i bez żadnych, znanych wszystkim efektów ubocznych. Badania trwają od wielu lat i podobno wchodzą w fazę końcową, dającą szansę na merkantylizację produktu już za pięć lat.

Wszystko to brzmi bardzo obiecująco, ale… No właśnie, ale. Załóżmy, że produkt pozytywnie przejdzie wszystkie fazy testów i uda się na jego bazie opracować dające się sprzedawać wyroby. Ale zostanie jedna, zasadnicza przeszkoda do pokonania, z powodu której nie jestem w stanie uwierzyć, aby ten produkt kiedykolwiek zaistniał w legalnym obrocie. Politycy.
Naturalne substancje, dające porównywalne do alkoholu skutki i niewywołujące negatywnych (a często wywołujące wręcz pozytywne) skutków, są znane ludzkości dłużej chyba niż sam alkohol. Jakie? Sami sobie odpowiedzcie, TECHSETTER.PL ma bardzo wyrobionych czytelników, nie musimy wszystkiego mówić wprost. I dlaczego nie ma tych substancji na rynku? Dlaczego za to alkohol jest wszechobecny i łatwo dostępny? Bo to jest z wielu względów władzom na rękę, ale to temat na całą dysertację, a nie na krótki artykuł.
I pomimo iż idea bardzo mi się podoba i jestem pewien, że cały zespół TECHSETTERA ochoczo zgłosiłby się do testów, uważam, że nikt z nas nigdy tego produktu nie spróbuje, przynajmniej z legalnego źródła.