Ostatnio raz za razem zdarzało mi się testować monitory dla graczy. Z różnych półek cenowych co prawda, a łączyło je nie tylko przeznaczenie, ale też podobne funkcje. Tym razem jednak otrzymałem na testy sprzęt zgoła inny, o bardziej profesjonalnym zastosowaniu. BenQ PhotoVue SW271C to monitor dla osób zawodowo zajmujących się obróbką zdjęć, grafiki, wideo i innych materiałów, gdzie kolor i jego precyzyjne odwzorowanie grają pierwsze skrzypce. Nie będzie więc w tej recenzji zachwytu nad czasem reakcji wyświetlacza lub hercami. Porozmawiamy za to o kolorach.  

Propozycja od BenQ nie jest oczywiście pierwszym ani jedynym tego typu monitorem w portfolio Tajwańczyków, ale akurat ten model można uznać za „flagowca” z tej kategorii. Producent w tym przypadku postawił na 27-calowy ekran IPS o rozdzielczości 4K (3840 x 2160 pikseli) oraz możliwości wyświetlania 1,07 miliarda barw (8-bit + FRC). Sprzęt może pochwalić się także 16-bitową tabelą 3D-LUT oraz HDR z obsługą hybrydowego standardu HLG.

Panel został dodatkowo fabrycznie skalibrowany, a pełen raport z tego procesu można znaleźć w kopercie wewnątrz pudła z monitorem. Nie tylko raport zresztą, bo na wyposażeniu znajduje się także składany „kaptur” oraz niewielki gadżet pozwalający na szybkie przełączanie się pomiędzy oferowanym przez monitor opcjami i funkcjami. Wygląda na to, że PhotoVue SW271C ma wszystko, żeby przynajmniej zainteresować i przykuć uwagę specjalistów w dziedzinie obróbki foto-wideo.

 

Specyfikacja techniczna

specyfikacja:BenQ PhotoVue SW271C
segment:monitor do pracy z grafiką
przekątna:27 cali
wymiary i waga39,9 x 65,9 x 26 cm (sam monitor)
50,3-61,9 x 64,7 x 28,5 cm (monitor z podstawą)

10,9 kg (monitor z podstawą)
6 kg (sam monitor)
rozdzielczość natywna:3840 x 2160 pikseli (4K)
format obrazu:16:9
typ matrycy:IPS, 60 Hz, 10 bit (8 bit + FRC)
powłoka matrycy:matowa
kąty widzenia:178°/178°
czas reakcji:5 ms (GTG)
VESA100 mm x 100 mm
porty:2x HDMI 2.0
1x DisplayPort 1.4
2x USB 3.2 gen 1
1x USB typu B (downstream)
1x USB typu C z Power Delivery (60 W) i DP
jack dla słuchawek/głośników
funkcje dodatkowe:- czytnik kart pamięci (SD/SDHC/SDXC/MMC)
- głośniki
- 3D LUT 16-bit
- PiP oraz PbP
- HDR10 i HLG
- w pełni regulowana podstawa
- regulacja wysokości 15 cm 
- raport z fabrycznej kalibracji
- składany kaptur
w pudle: - przewód zasilający
- raport z kalibracji
- manipulator Hotkey Puck 2
- kabel USB-C
- przewód HDMI
- przewód DisplayPort
- dokumentacja

Konstrukcja i funkcjonalność

Już samo pudło z monitorem oraz jego waga sugerowały, że tym razem nie będzie to sprzęt zbyt filigranowy. Sugestia ta nie była w żaden sposób myląca, gdyż w istocie PhotoVue SW271C jest monitorem potężnym, na pierwszy rzut oka prezentującym się jako urządzenie z ekranem o dłuższej niż 27 cali przekątnej. To jednak gra pozorów, w której naczelną rolę pełnią grube, jak na dzisiejsze standardy, ramki ekranu. Już dawno nie widziałem, żeby w nowym monitorze górna i boczne ramki miały 2,5 cm grubości. Dolna, 3-centymetrowa, dziwi już mniej, bo i zdecydowanie częściej można się z takimi spotkać.

Trzeba jednak wiedzieć, że grubość wspomnianych ramek ma zastosowanie praktyczne. Montowany jest to nich tzw. kaptur, który także znajduje się w kartonie z monitorem. To specjalna osłona chroniąca ekran przed odblaskami mogącymi przeszkadzać w pracy grafika. Kaptur składa się z kilku elementów i po złożeniu okazuje się dość spory. Dobrze więc, że ma stabilne podparcie. Skoro już przy tym elemencie jestem, to dodam, że osłona chroniąca przed refleksami posiada się zasłaniany otwór dla kalibratora, a także, że można jej używać zarówno w trybie panoramicznym, jak i portretowym. Kwestia odpowiedniego złożenia dodatku. Jestem też bardzo daleki od tego, żeby tworzywo i metal (!), z których wykonano ten element, nazwać byle jakimi.

Tak właściwie grube ramki to jedyne nieco archaiczne elementy całej obudowy. Zarówno reszta korpusu, jak i podstawka prezentują się dużo bardziej współcześnie, a przy tym pozostają bardzo uniwersalne pod kątem stylistycznym. Grafitowe, lekko chropowate tworzywo znajduje się na całej konstrukcji. Plecki monitora zaokrąglono, a u góry utworzono prosty wzór z niewielkich, kwadratowych otworów. Z tyłu znalazło się także miejsce na montaż podstawy. Dużej i ciężkiej podstawy, która jest „wklikiwana” w obudowę, więc śrubokręty można pochować. Na koniec wspomnę jeszcze, że cała bryła monitora jest zwarta, bardzo dokładnie spasowana i pozbawiona jakichkolwiek szpar oraz innych niedociągnięć.

Metalowa podstawa oraz stópka, na których opiera się monitor są ciężkie i duże, ale dzięki temu – bardzo stabilne. W tym przypadku mówienie o „stópce” nie oddaje skali tego elementu. Mowa bowiem o elemencie o wymiarach 28,6 na 40 cm. Jest więc w stanie zająć niemałą część blatu. Trzeba wziąć to pod uwagę przy planowaniu przestrzeni roboczej biurka.

Pod kątem ergonomii podstawa oferuje wszystko, co może się przydać, a nawet nieco więcej. Jest regulacja kąta nachylenia (tilt), możliwość obrotu monitora na boki (swivel 45° w lewo i w prawo), regulacja wysokości w zakresie 15 cm, a także, co już zresztą zdążyłem zresztą zdradzić, możliwość ustawienia ekranu w orientacji pionowej. U góry ramienia znajduje się dodatkowo uchwyt ułatwiający przenoszenie masywnego monitora, a w miejscu łączenia ramienia ze stópką umieszczono wgłębienie dla manipulatora Hotkey Puck G2. To właśnie to ułatwiające szybkie przełączanie się pomiędzy poszczególnymi opcjami i profilami urządzenie, o którym wspomniałem we wstępie. Nie zabrakło także organizera dla przewodów. W tym przypadku w postaci kolistego otworu w podstawie.

Podobnie, jak w przypadku samego monitora, także tutaj nie można znaleźć żadnego powodu do czepialstwa, jeżeli mowa o jakości wykonania. Wszystkie mechaniczne elementy pracują z odpowiednim oporem, gładko i cicho.

 

Porty i głośniki

Producent poprzez wybór dostępnych portów wydaje się potwierdzać specjalistyczny rodowód monitora i mamy tu do czynienia z czymś więcej niż zwyczajne i bezpieczne „niezbędne minimum”. To cieszy.

Standardowo już większość portów ulokowano u dołu tylnej części obudowy. Z lewej strony umieszczono dwuportowy hub USB oraz czytnik kart pamięci. Gniazda oraz czytnik znajdują się całkiem blisko krawędzi, więc nie trzeba specjalnie wyginać nadgarstka, żeby móc z nich skorzystać. Wrócę jednak na tył monitora, gdyż tam mamy dwa wyjścia HDMI 2.0 oraz jeden DisplayPort 1.4. Do tego dochodzi USB typu C z funkcją Power Delivery (60 W) oraz obsługą interfejsu DisplayPort. Czyli w sumie mamy cztery porty wideo, co pozwala na całkiem swobodne podłączanie poszczególnych źródeł obrazu. A że monitor w zestawie funkcji posiada tryby Picture-in-Picture oraz Picture-by-Picture, to ładnie nam się to uzupełnia.

Oprócz złączy do przesyłania obrazu, z tyłu znalazło się jeszcze miejsce dla 3,5-milimetrowego jacka dla słuchawek/głośników oraz USB-B dla funkcji upstream.

PhotoVue SW271C wyposażony został w dwa głośniki, ale nie oferują nic ponadto, co jest w stanie zaprezentować większość monitorów, szczególnie tych kosztujących nieco więcej. Jakość jest w pełni zadowalająca, tony wysokie (bo to one dominują, co nie jest żadnym zaskoczeniem) nie próbowały mnie do siebie zrazić. Całościowo, balans oferowanego dźwięku wypadał na tyle sensownie, że stereo może służyć jako odsłuch, jeżeli w pracy raczej nie nosimy słuchawek i nie chcemy zawalać biurka dodatkową elektroniką. W tym przypadku w postaci zewnętrznych głośników.  

 

Menu

Aż dziwnie się poczułem poruszając się po OSD, w którym brakuje opcji FreeSync/G-Sync, Overdrive, jakiejś wersji podświetlenia stroboskopowego oraz wyboru ustawień dedykowanym danemu gatunkowi gier. No ale, to sprzęt do pracy, a nie rozrywki czy e-sportowej rywalizacji.

W ogóle na początku muszę pochwalić BenQ za wygląd OSD. Menu zajmuje mało miejsca na ekranie, a przy tym jest bardzo czytelne i po prostu estetycznie wykonane, z wyraźnymi czcionkami. Są także kolorki pomagające w odnajdywaniu opcji z poszczególnych kategorii. Proste rozwiązania, ale wykorzystane w bardzo praktyczny sposób.

Menu można obsługiwać na dwa sposoby. Pierwszy to klasyczne rozwiązanie w postaci kilku (dokładnie pięciu) przycisków umieszczonych z prawej strony dolnej ramki ekranu. Druga to „pilot” w postaci manipulatora Hotkey Puck 2, podłączanego do monitora za pomocą dość długiego kabelka zakończonego wtyczką micro-USB.

Zazwyczaj nie jestem zbyt ciepło nastawiony do rozwiązania numer jeden. Wiem, że są wygodniejsze formy nawigowania po menu ekranowym. Jednak tutaj zostało to wykonane bardzo dobrze. Intuicyjny układ, wszystko odpowiednio oznaczone wyświetlanymi ikonkami oraz podkreślone kolorami. Łatwo się w tym odnaleźć.

Alternatywa w postaci manipulatora wypada jeszcze lepiej i dopóki ma się go pod ręką, można zapomnieć o przyciskach. Gadżet nie jest w żaden sposób przekombinowany. Jest niewielki, posiada pięć przycisków osadzonych wokół pokrętła posiadające funkcję szóstego przycisku, służącego potwierdzaniu wyboru opcji. Wszystko pod ręką. A że, jak już wspomniałem, przewód łączący Pucka z monitorem jest długi, to może być to ręka prawa albo lewa. Korzystanie z małego dodatku jest wygodne i na tyle intuicyjne, że każdy kto kiedykolwiek miał do czynienia z podobnym gadżetem od razu się odnajdzie w pracy z nim. Pokrętłem poruszamy się pomiędzy opcjami, klikiem zatwierdzamy. Skróty wybranych opcji (domyślnie jest to zmiana palety kolorów, ale funkcje te można zmienić) znajdują się pod przyciskami 1,2 oraz 3. Ostatni przycisk służy do szybkiej zmiany źródła obrazu. Tak jak napisałem – żadnej filozofii.

Sterowanie sterowaniem, ale najważniejsze jest to, co menu użytkownikowi oferuje. Pod tym kątem od razu widać, że mamy do czynienia z monitorem do pracy z grafiką czy obróbką wideo. Dlaczego? Monitor posiada mnóstwo opcji odpowiedzialnych za kolor i mówię tu nie tylko o wyborze odpowiedniego gamutu (sRGB, AdobeRGB, Rec.709, DCI-P3, trybu czarno-białego czy M-Book). Dostępny jest także tuner czerni, siedem poziomów gammy, jest i naturalnie możliwość wyboru (i dostrojenia) temperatury barwowej. Możliwości dokładnego dostrojenia obrazu zatem nie brakuje. Monitor obsługuje tryb Picture-in-Picture oraz Picture-by-Picture (ciężko mi było wyobrazić profesjonalny sprzęt takiego kalibru bez tych opcji) i możliwe jest osobne dostrojenie widoku z drugiego źródła.

Z racji tego, że grafika to przecież nie tylko obrazy w wersji cyfrowej, BenQ wprowadził do monitora opcję Paper Sync Color. Pozwala ona w prosty sposób sprawdzić, jak będzie wyglądać wydruk zdjęcia na np. papierze fotograficznym. Jednak żeby móc z tej funkcji korzystać, niezbędne jest zainstalowanie specjalnego, dedykowanego oprogramowania na komputerze, a także zsynchronizowania komputera, monitora i drukarki. Więcej szczegółów na ten temat można dowiedzieć się chociażby z tego krótkiego materiału.

 

 

Twórców wideo może też zainteresować funkcja wyświetlania wideo w natywnych 24, 25 lub 30 klatkach, a także HDR z hybrydowym HLG.

Na koniec wspomnę jeszcze o trzech miejscach na zapisanie profili kalibracji, pomiędzy którymi można się łatwo przełączać zmieniając ustawienia przycisków manipulatora.

 

Testy matrycy

Czas przejść do najważniejszej kwestii, czyli obrazu. BenQ wyposażyło swojego flagowca w panel IPS z najwyższej półki. Natywna rozdzielczość wynosi 3840 x 2160 pikseli, czyli mamy do czynienia z klasycznym 4K w proporcji ekranu wynoszącej 16:9 na 27 calach. A ten, jak można zresztą było się tego spodziewać – nie rozczarowuje. To jeden z tych monitorów, na którym oglądasz coś po raz setny i nagle zaczynasz dostrzegać nowe detale. Szarości prezentują się bardzo szczegółowo, a kolory są naturalne i bardzo przyjemne w odbiorze. Fakt, że BenQ jest panelem pozwalającym na wyświetlanie 1,07 miliarda barw sprawia, że przejścia tonalne pomiędzy poszczególnymi kolorami są płynne. Chociaż nie aż tak, jak w przypadku monitora z prawdziwym 10-bitowym kolorem. Osoby siedzące po kilka godzin dziennie w Photoshopie mogą zwrócić na to uwagę.

Jednak sam panel to nie wszystko i producent szczególną uwagę poświęcił także maksymalnie równomiernemu podświetleniu ekranu. W trakcie fabrycznej kalibracji, dokonywanej w ramach technologii AQCOLOR, korekta podświetlenia to ostatni etap procesu, po uporządkowaniu gammy, temperatury barwowej oraz gamutu. To właśnie jego rezultatem jest raport z kalibracji dołączany do każdego egzemplarza testowanego monitora. BenQ chwali się, że monitor jest gotowy do użycia zaraz po wyjęciu z pudła i w istocie tak jest. Raport z kalibracji obejmuje gamut AdobeRGB z gammą 2.2 oraz bielą o temperaturze 6500K. Wyniki na nim przedstawione jasno pokazują, że kolory są wierne wzorom, także jednolitość podświetlenia wypadła niemal idealnie. Zresztą potwierdziły to także moje testy, które pokazały, że odchylenia pomiędzy poszczególnymi strefami przy maksymalnej jasności matrycy nie przekraczają 4%.

Monitor w swojej specyfikacji ma wpisaną maksymalną jasność wynoszącą 300 cd/m2 i faktycznie tej okolicy się trzyma. Moje badania kolorymetrem pokazały, że na niektórych profilach wskazania są delikatnie poniżej deklarowanej wartości, a na innych – nieco powyżej. Zaskakująco wypadła za to kwestia kontrastu. Redakcyjny i1Profiler wskazał, że maksymalny kontrast wyniósł 736:1. Czerń także nie okazała się zbyt głęboka i jej wartość oscylowała w okolicach 0,43 cd/m2. Dlaczego to zaskoczenia? Ponieważ „na oko” kontrast wydawał się po prostu głębszy. Czerń, chociaż jest „szarawa”, jak to w panelach IPS często bywa, to może pochwalić się sporą intensywnością.

Pora na kolory. Pod tym kątem monitor wypada tak, jak można było się tego spodziewać po tej półce. W testach skupiłem się na trzech najpopularniejszych gamutach: sRGB, AdobeRGB oraz DCI-P3. Każdy z nich był w stanie zaoferować 100% odwzorowania skali sRGB, co w przypadku AdobeRGB oraz DCI-P3 absolutnie nie dziwi, gdyż są to palety o dużo szerszym spektrum barw. Gamut wystandaryzowany przez Adobe mógł w swoim profilu pochwalić się odzwierciedleniem 96%, zaś DCI-P3 zostało pokryte w 90%. W każdym z wymienionych przypadków wskaźnik DeltaE*00 prezentował się w sposób, jakiego należało od monitora dla grafików oczekiwać. Wszystkie uzyskane przeze mnie były bliskie wartościom uzyskanym poprzez fabryczną kalibrację i wynosiły średnio od 0,25 do 0,39 i maksymalnie od 1,29 do 1,61.  To zaś oznacza, że w pierwszym przypadku mówi się o błędzie pomiarowym, a w drugim – o braku widocznego, nawet wprawnym okiem, odchylenia od wzorca.

Żeby jednak takie parametry obrazu zachować, trzeba pamiętać, aby co najmniej raz na miesiąc przeprowadzić kalibrację matrycy za pomocą kolorymetru. Sprzęt trzeba będzie trzeba zorganizować sobie samemu, ale BenQ proponuje tutaj własny, darmowy soft: Palette Master Element. Oprogramowanie nie jest co prawda aż tak rozbudowane, jak profesjonalne narzędzia od Calmana, ale umożliwia szybką kalibrację obrazu oraz zapisanie profilu. Bardziej biegli użytkownicy mogą skorzystać z trybu zaawansowanego, dającego jeszcze większą kontrolę nad całym procesem. Aplikacja jest darmowa i można ją pobrać ze strony producenta. Żeby jednak móc z niej korzystać, należy połączyć monitor i komputer z zainstalowanym Palette Master Element za pomocą kabla USB.

 

Parametry matrycy:

  • maksymalna częstotliwość odświeżania: 60 Hz
  • maksymalna luminancja: 314 cd/m2
  • kontrast (ust. domyślne): 719:1
  • maksymalny kontrast: 737:1
  • czerń: 0,43 cd/m2
Odwzorowanie palety kolorów
Profil sRGBProfil AdobeRGBProfil DCI-P3
100% sRGB
70% AdobeRGB
73% DCI-P3
100% sRGB
95% AdobeRGB
87% DCI-P3
100% sRGB
85% AdobeRGB
88% DCI-P3

Podsumowanie

Monitory dla grafików, zresztą jak każdy specjalistyczny sprzęt, mają swoją specyfikę. W tym przypadku priorytetem dla producentów musi być jak najwyższa jakość obrazu, ale rozumiana inaczej niż w przypadku chociażby ekranów dla graczy. Tu stawia się przede wszystkim na jak najdokładniejsze odwzorowanie kolorów. Wierność wzorcom, a nie jak najszybszy czas reakcji matrycy. Jakość obrazu statycznego. I właśnie pod tym kątem starałem się tę recenzję pisać.

Okazało się, że BenQ PhotoVue SW271C jest w stanie zaoferować bardzo wysoką, profesjonalną, jakość. Monitor oferuje naprawdę wiele, chociaż niektórym może tutaj brakować nieco dokładniejszego odwzorowania palety AdobeRGB oraz DCI-P3. Ciężko narzekać na pozostałe aspekty. Wierność kolorów wzorcom stoi na bardzo wysokim poziomie, podobnie zresztą, jak równomierność podświetlenia.

Dlatego też nie będzie w tym podsumowaniu czepiania się wagi monitora czy też jego ultragrubych (jak na dzisiejszą modłę) ramek ekranu. Niech sobie będą. Nie one są tutaj najważniejsze. Dużo istotniejsza jest możliwość zamontowania osłony przeciwodblaskowej, szybkie poruszanie się po menu i zarządzanie podłączonymi do monitora urządzeniami za pomocą dołączonego do zestawu manipulatora. Do tej litanii można dodać jeszcze całkiem rozbudowany (chociaż tego także można było wymagać) i nowoczesny zestaw portów oraz ergonomiczną podstawę.

Ciężko też jest popadać w jakieś przesadnie emocjonalne zachwyty nad propozycją BenQ, gdyż nowy PhotoVue to po prostu bardzo dobre narzędzie do pracy. Ma oferować i robić to, do czego został stworzony. I robi.

Podsumowanie:BenQ PhotoVue SW271C
rozdzielczość i format:3840 x 2160 pikseli
27 cali - 16:9
zakrzywienie:nie
obsługiwane standardy przesyłu danych:HDMI 2.0
DisplayPort 1.4
optymalne zastosowanie:- obróbka grafiki, w tym fotografii
- obróbka wideo