Odbywający się w ostatni weekend San Diego Comic-Con 2022 był jak zwykle okazją, aby twórcy serialowych i filmowych adaptacji komiksów mogli zaprezentować zwiastuny nadchodzących produkcji. Nie zabrakło tytułów zarówno ze stajni Marvel, jak i DC Comics i niewątpliwie jest na co czekać. Moi osobiści faworyci to Shazam 2 oraz odcinkowy Sandman (Netfliksie, błagam – nie spartol tego), ale na tym lista wyczekiwanych przeze mnie produkcji się nie kończy.

 

Shazam! Gniew bogów

Gdy w 2019 roku pierwszy Shazam! zawitał do kin, widzowie oraz krytycy zostali mile zaskoczeni efektem współpracy reżysera Davida F. Sandberga i scenarzysty Henry’ego Gaydena. Film jest bowiem częścią konkurencyjnego dla Marvela cyklu DC Extended Universe, w którym nie brakuje tytułów może i cieszących oko, ale kulejących pod względem konstrukcji scenariusza i lekkości dialogów. A Shazam! pod tym względem wyróżniał się zdecydowanie na plus, o czym zresztą pisałem w jego recenzji. W dodatku twórcy ekranizacji Shazama mieli zdecydowanie trudniejsze zadanie niż filmowcy zajmujący się Batmanem czy Supermanem, gdyż jest to postać znacznie mniej rozpoznawalna od Mrocznego Rycerza Gotham czy Ostatniego Syna Planety Krypton.

W zapowiedzianej na grudzień tego roku kontynuacji o tytule Shazam! Gniew bogów, odziany w czerwień heros oraz jego patchworkowa super-rodzinka będą musieli stawić czoła Hesperze i Kalipso. Córkom mitycznego Atlasa najwyraźniej przeszkadza fakt, że z mocy greckich bogów korzystają małoletni śmiertelnicy, więc wypowiedzą im bezpardonową wojnę. We wspomniane antagonistki wcielą się Helen Mirren oraz Lucy Liu, więc można śmiało założyć, że będą to postacie charyzmatyczne i świetnie zagrane. Ale co chyba najważniejsze – na ekranie nie tylko zobaczymy praktycznie całą obsadę z „jedynki”, ale panowie Sandberg i Gayden ponownie będą odpowiadać za reżyserię i scenariusz.

Shazam! Gniew bogów do kin trafi 16 grudnia.

 

Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu

Sukces artystyczny i komercyjny Czarnej Pantery, był chyba zaskoczeniem nawet dla twórców tego rozdziału Marvel Cinematic Universe. Siedem nominacji do Oskarów i trzy zdobyte statuetki oraz niemal 1,4 mld dolarów zostawionych przez widzów w kasach biletowych niewątpliwie to potwierdzają. Niestety, śmierć Chadwicka Bosemana, wcielającego się w postać króla Wakandy i odzianego w charakterystyczny kostium superherosa, sprawiła, że twórcy kontynuacji stanęli przed smutnym wyborem – uśmiercić króla T’Challę w świecie MCU lub przekazać rolę innemu aktorowi. Finalnie zdecydowano się na pierwszą opcję i, co pokazuje pierwszy teaser kontynuacji, Wakanda pogrążyła się w żałobie.

Wciąż jednak nie wiadomo w jakich okolicznościach król T’Challa dołączył do swoich przodków w zaświatach oraz w czyje ręce zostaną przekazane obowiązki obrońcy Wakandy. Najprawdopodobniej będzie to Shuri – młodsza siostra T’Challi o zadziornym charakterku i niesamowitych umiejętnościach technologicznych.

Osią fabularną filmu Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu będzie konflikt między Wakandą a Atlantydą – podwodna kraina rządzona przez króla Namora, którego zasadniczo można nazwać Aquamanem świata Marvela, najwyraźniej weszła na wojenną ścieżkę.

Jak to w kontynuacjach bywa, także i tym razem na ekranie nie zabraknie znajomych twarzy. Do swych ról powrócą więc Letitia Wright (Shuri), Angela Bassett (Królowa Ramonda), Winston Duke (M’Baku), Danai Gurira (Okoye), Lupita Nyong’o (Nakia) oraz Martin Freeman (Everett Ross). Nie zmienią się także reżyser i scenarzysta – te kwestie ponownie powierzono Ryanowi Coogler oraz Joe Robertowi Cole.

Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu zadebiutuje na dużym ekranie 9 listopada.

 

Mecenas She-Hulk

Czy sitcom w uniwersum MCU może się udać? Przekonamy się o tym już w sierpniu, gdy na platformie Disney+ zadebiutuje Mecenas She-Hulk. Główną bohaterką serialu będzie Jennifer Walters – młoda prawniczka i jednocześnie kuzynka Bruce’a Bannera, czyli Hulka we własnej osobie. Dramatyczny wypadek i transfuzja krwi Bruce’a sprawi, że Jennifer zyska moce dorównujące zielonemu Avengersowi. Konieczność dostosowania się do nowej rzeczywistości, a zwłaszcza do unikania zgubnej dla garderoby transformacji, będzie nie lada wyzwaniem dla uroczej prawniczki.

Rola She-Hulk przypadła obdarowanej sympatycznie brzmiącym nazwiskiem i debiutującej w świecie MCU Tatianie Maslany, ale w serialu nie zabraknie znajomych twarzy. Mentorem świeżo upieczonej superbohaterki będzie oczywiście Mark Ruffalo (Hulk), a po prawniczą pomoc zgłosi się do niej Tim Roth, czyli Emil Blonsky aka Abomination – groteskowy przeciwnik Hulka z filmu z 2008 roku. Nowy zwiastun zdradza także, że w serialu pojawi się Najwyższy Czarodziej Wong (Benedict Wong) – czy ta wizyta to pokłosie walki Wonga z Abomination, którą mogliśmy oglądać w Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni? Przekonamy się to tym już niebawem.

Mecenas She-Hulk wystartuje 17 sierpnia na platformie Disney+.

Ja jestem Groot

Gdyby zapytać widzów o największego słodziaka z filmów lub seriali produkowanych przez Disneya, to obstawiam, że pierwsze miejsce przypadłoby Grogu, znanemu także jako Baby Yoda. Z drugim miejscem mogłoby być różnie, ale Baby Groot na pewno zgromadziłby przyzwoitą liczbę głosów. Co prawda, potomek pierwszego Groota, który oddał swoje życie, by ocalić Strażników Galaktyki w ich pierwszym solowym filmie, zdążył już wyrosnąć z etapu „Baby”, więc Disney zabierze nas w niedaleką przeszłość i skupi się na trudach dorastania liściastego bohatera. Ja jestem Groot jest tworzony z myślą o młodszych widzach i będzie to mini-serial, składający się z pięciu kilkuminutowych odcinków.

Małemu Grootowi głosu ponownie użyczy Vin Diesel – zakładam, że przed wypowiedzeniem każdej kwestii gwiazdor Szybkich i Wściekłych uraczy się helem (;-P). W serialu nie zabraknie także Rocketa, czyli humanoidalnego szopa dubbingowanego przez Bradleya Coopera.

Ja jestem Groot pojawi się na platformie Disney+ już 10 sierpnia.

 

Sandman

Ze wszystkich wymienionych w tym tekście tytułów, na ten czekam z największą niecierpliwością. Produkowany przez Netfliksa serial Sandman to adaptacja kultowej serii komiksów (lub jak ktoś woli – odcinkowej powieści graficznej), stworzonej przez Neila Gaimana. Ten specjalizujący się w tematyce urban-fantasy pisarz i scenarzysta ma w swym portfolio takie powieści jak Dobry OmenAmerykańscy Bogowie, które także doczekały się serialowych adaptacji.

Bohaterem Sandmana jest Sen, nazywany także Morfeuszem – władca krainy marzeń sennych i jeden z siedmiorga rodzeństwa Nieskończonych. Sen przez niemal 70 lat był więźniem Rodericka Burgessa, okultysty, który za pomocą zakazanego rytuału usiłował schwytać i zmusić do posłuszeństwa Śmierć – siostrę Morfeusza. Fatalna pomyłka sprawiła jednak, że Burgess na dekady skazał Krainę Snów na bezkrólewie i dopiero w połowie lat 80. XX wieku Morfeuszowi udało się opuścić swoje więzienie. Teraz Władcę Snów czeka nieliche wyzwanie – musi nie tylko odbudować swoje zniszczone królestwo, ale także odzyskać należną mu pozycję u swojego rodzeństwa. A siostry i bracia Snu to wyjątkowo egzotyczna ferajna – Los, Śmierć, Zniszczenie, Rozpacz, Pożądanie i Marzenie.

Nowy zwiastun ocieka wręcz klimatem dark-fantasy i pozostaje tylko mieć nadzieję, że twórcom uda się przenieść fabułę komiksów na mały ekran. Jest na to spora szansa, gdyż Niel Gaiman jest jednym z producentów wykonawczych serialu i we wszelkich wywiadach pisarz zapewnia, że Netflix podołał wyzwaniu. Oczywiście, w Sieci nie brakuje już głosów fanów pierwowzoru twierdzących, że będzie to kolejny netfliksowy gwałt na dobrej literaturze – głównie za sprawą zmian, jakie twórcy wprowadzili względem bohaterów komiksu. Lucyfer oraz Constantine (tak, ten Constantine, w którego w 2005 roku wcielił się Keanu Reeves) w serialu będą kobietami, co zdążyło już podnieść ciśnienie miłośnikom komiksu.

Cóż, już niebawem przekonamy się, czy serialowy Sandman jest godną adaptacją pierwowzoru – jego premierę zaplanowano na 5 sierpnia.