Na najnowszą część komiksowo-filmowej franczyzy, czyli The Marvels, czekam z pięciu powodów. 

Po pierwsze – uważam obsadzenie Brie Larson w roli Kapitan Marvel/Carol Danvers za świetny wybór, a film Kapitan Marvel z 2019 to dla mnie jedna z najlepszych odsłon MCU skupiających się na jednej postaci. Szerzej o mocnych stronach tej produkcji pisałem w tej recenzji, ale w największym skrócie – ekranowa charyzma Brie Larson, osadzenie fabuły w latach 90-tych i świetny Samuel L. Jackson to zestaw elementów, który okazał się, przynajmniej moim zdaniem, znakomitym fundamentem do opowiedzianej w filmie historii. 

Po drugie – na ekranie znów zobaczymy piękną Teyonah Parris wcielającą się w Monicę Rambeau, czyli córkę przyjaciółki Carol Danvers, którą poznaliśmy w wieku nastoletnim we wspomnianym filmie z 2019 roku. Ostatni raz Monicę widzieliśmy już jako dorosłą kobietę w fenomenalnym serialu MCU WandaVision, w którym to dzięki „siłowemu” wdarciu się do zamkniętego w magii chaosu miasteczka Westview, Monica zyskała supermoce pozwalające jej kontrolować światło, a nawet zmieniać swoje ciało z materii w energię. 

 

 

Po trzecie – wspomniany wyżej duet wspierać będzie młodziutka Kamala Khan, czyli główna bohaterka serialu MCU Ms. Marvel. I chociaż dla wielu osób może to być spore zaskoczenie – świetnie się bawiłem na tej sześcioodcinkowej produkcji. Fakt, nie byłem „targetem” tego serialu, a fabuła momentami nieco kulała, to dzięki talentowi Iman Vellani, wcielającej się w nastoletnią fankę Avengersów, a Kapitan Marvel w szczególności, która niespodziewanie zyskała supermoce i starała się pomagać lokalnej społeczności, jednocześnie kryjąc się ze swoimi przygodami przed rodziną, ubawiłem się przy Ms. Marvel przednio.

Po czwarte – w filmie nie zabraknie samego Nicka Fury (Samuel L. Jackson), który po wydarzeniach z Tajnej Inwazji wrócił na orbitalną stację kosmiczną S.A.B.E.R., aby kontynuować pracę nad zapewnieniem Ziemi ochrony przed zagrożeniami poziomu kosmicznego.

 

 

I po piąte – w całym tym bałaganie pojawi się także Goose i z krewniakami, czyli przedstawiciele wyjątkowo absurdalnej kosmicznej rasy Flerkenów. Ukrywające się pod postacią kotów stworzenia, dzięki zdolności tworzenia w swoich ciałach mikro-wszechświatów, mogą pożerać lub przechowywać w swoim wnętrzu obiekty znacznie większe od siebie. Tam też ukrywają swe gigantyczne macki, nadające im „lovecraftowego” charakterku. 

The Marvels zadebiutują w polskich kinach już 10. listopada. Mam tylko nadzieję, że reżyserka tego widowiska Nia DaCosta, która w swoim portfolio ma m.in. dobrze oceniany przez krytyków horror Candyman z 2021 roku, nie zawiedzie i film spełni moje nieskromne oczekiwania.