Kryptowaluty to temat rzeka: ci, którzy w nie inwestują i dorobili się na tym fortuny z pewnością będą o nich mówić raczej ciepło, nawet gdy stres związany ze śledzeniem ich wartości mocno oszronił im skronie. Zdecydowanie gorzej będą o nich wypowiadać się bankruci, oszukani inwestorzy oraz gracze, którym kryptowalutowi górnicy sprzątają karty graficzne sprzed nosa, co w połączeniu z pandemią kosmicznie zawyżyło ich ceny. Włodarze i pracownicy Parku Narodowego Wirunga póki co kwalifikują się do pierwszej grupy.
Najstarszy park narodowy na Czarnym Lądzie mało kiedy miał łatwo. Wirunga to obszar o powierzchni niecałych 8 tys. km2, który znajduje się na terenie Demokratycznej Republiki Konga, tuż przy granicy z Ugandą oraz Rwandą. Na terenie parku znajdują się siedliska m.in. zagrożonych wyginięciem goryli górskich oraz goryli wschodnich – największych człekokształtnych na świecie. Oprócz tego park stał się habitatem dla słoni, hipopotamów, lwów oraz wielu innych zagrożonych wyginięciem zwierząt. Bioróżnorodność tego terenu jest olbrzymia i wyjątkowa w skali świata. Warto też wiedzieć, że na terenie Wirunga znajdują się dwa wulkany.
Wirunga wielokrotnie zostawał dotknięty wieloma ludzkimi tragediami, włącznie z ludobójstwem w Rwandzie w 1994 roku, kiedy to przy granicy parku osiedliło się ok. 2 mln uciekinierów przed masakrą, co oczywiście nie pozostało bez konsekwencji dla tamtejszej flory i fauny. Do tego niekończące się problemy z kłusownikami, uprowadzaniami turystów dla okupu, zabijaniem strażników parku, nielegalne wycinki lasów znajdujących się na terenie parku, okresowe, konieczne zamknięcia z powodu różnego rodzaju ruchów różnych bojówek, epidemia eboli, a w ostatnim czasie potężną szpilę wbiły pandemiczne obostrzenia, które skutecznie ograniczyły turystykę.
I tutaj, cały na biało, wjeżdża Bitcoin. Otóż zarządcy Parku Narodowego Wirunga stwierdzili, że skoro na ich terenie znajdują się trzy w pełni bezemisyjne elektrownie wodne, to może da się ten fakt wykorzystać do wydobywania kryptowalut w „czysty” sposób. W ten sposób doszło do porozumienia pomiędzy firmą Big Block Green a władzami parku, na mocy którego przy granicy parku stanęło dziesięć kontenerów z infrastrukturą „wydobywczą”: siedem pozostało w rękach firmy, natomiast trzy kontenery należą do władz Wirunga. Warto też zaznaczyć, że Big Block Green dodatkowo płaci parkowi za energię elektryczną, niezbędną do pracy kopalni kryptowaluty. Wydobycie oraz sprzedaż Bitcoina w zupełności pokryły straty powstałe w wyniku zahamowania turystyki, dzięki czemu park może wciąż realizować swoją misję i został uratowany przed bankructwem.
Park Narodowy Wirunga nie bierze udziału w spekulacjach na temat wartości Bitcoina. Stawia raczej na wykorzystanie tego, co w danym momencie generuje. To dla Wirunga czysty zysk, gdyż nie dość, że sprzedają nadwyżki energii, to jeszcze zamieniają ją w coś, co posiada pewną wartość i da się to spieniężyć. A kiedy w tym wszystkim podkreślimy fakt, że energia pochodzi z hydroelektrowni, a więc źródeł odnawialnych, okazuje się, że rozwiązanie zarządzających Parkiem Narodowym Wirunga to naprawdę dobry biznes. Oczywiście dopóki Bitcoin ma taką wartość, jaką ma…
Źródło: cointelegraph.com, virunga.org, nasdaq.com
Fot. tytułowe: Virunga National Park