Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu to chyba najbardziej wyczekiwany film uniwersum MCU od czasu pamiętnych Avengers: Endgame. Nic w tym jednak dziwnego – po pierwsze pożegnamy w nim księcia T’Challę, czyli postać graną przez tragicznie zmarłego Chadwicka Bosemana, który błyskawicznie stał się najbardziej rozpoznawalnym czarnoskórym bohaterem o komiksowych korzeniach, przebijając sławnego Blade’a z twarzą Wesley’a Snipesa. Po drugie – zobaczymy w nim konflikt między Wakandą a Atlantydą, czyli niezwykle zaawansowanymi technologicznie krainami, który może w bardzo dużym stopniu wpłynąć na losy Ziemi z cyklu MCU.
Nowy zwiastun nadal nie zdradza zbyt wiele z fabuły zbliżającej się superprodukcji, ale uważni widzowie wyłapią m.in. pojawienie się Riri Williams aka IronHeart, młodej dziewczyny o genialnych zdolnościach inżynieryjnych. Dzięki stworzonej za ich pomocą zaawansowanej technologicznej zbroi, IronHeart będzie starała się zastąpić Tony’ego Starka w walce z siłami zła. Na więcej czasu ekranowego załapał się także Namor, czyli przywódca mitycznej Atlantydy – ten starszy o dwa lata marvelowski odpowiednik Aquamana najwyraźniej ma jakiś poważny uraz do Wakandy i ich mieszkańców. A tytuł nadany mu przez podwładnych może zabrzmieć znajomo dla entuzjastów azteckiej mitologii oraz miłośników ostatniej trylogii Tomb Raider.
Warto także wspomnieć, że Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu będzie jednym z najdłuższych filmów Marvel Cinematic Universe – jego metraż to 2 godziny i 41 minut. O tym, czy kontynuacja hitu z 2018 roku przypadnie do gustu fanom serii przekonamy się już niebawem, gdyż jej premierę zaplanowano na 11 listopada bieżącego roku.