Ach, rok 1995 – miałem czternaście lat, a na VHS trafił właśnie Kruk, niezwykle klimatyczny film o komiksowym herosie, którego geneza była mroczniejsza nawet od tragicznych losów samego Batmana. Młody muzyk Eric Draven oraz jego narzeczona Shelly Webster w przeddzień ich ślubu i w wigilię halloweenowej nocy, zostają brutalnie zamordowani przez ekipę wyjątkowo odrażających bandytów i wykolejeńców życiowych, którym przewodzi znakomicie obsadzony Top Dollar (Michael Wincott). Ogrom tej tragedii i niesprawiedliwości jest tak wielki, że odbija się nie tylko na tym świecie, ale nawet w zaświatach, do których dusze śmiertelników eskortują ptaki nie od dziś utożsamiane z magią i ezoteryką – kruki. Rok po tym wydarzeniu kruk sprowadza z powrotem duszę Erica, by ten mógł pomścić śmierć swojej ukochanej i swoją – dla ułatwienia zadania czyni go przy tym praktycznie niezniszczalnym. 

 

 

Choć trudno to nazwać ambitną i wielce oryginalną historią, to wszystko w tym hicie z połowy lat 90. działało – mroczny klimat wylewał się wręcz z ekranu, świetnie dobrane piosenki (z Burn od The Cure na czele) jeszcze potęgowały efektowność obrazu, a tragiczny los głównego aktora tej produkcji, czyli Brandona Lee, syna Bruce’a Lee, stał się jednym ze znaków rozpoznawczych The Crow. Brandon Lee zmarł w wyniku obrażeń od postrzału, który padł podczas kręcenia sceny jego fikcyjnego morderstwa na planie filmu, niecałe 3 tygodnie przed jego prawdziwym ślubem z pisarką Elizą Hutton – więcej o tej tragedii możecie przeczytać chociażby tutaj. Film został jednak ukończony, gdyż większość materiału z Brandonem Lee zostało nakręcone wcześniej, a finansowy i komercyjny sukces filmu sprawił, że doczekaliśmy się nawet kilku kontynuacji – w każdej pojawia się nowy główny bohater, ale z całego serca odradzam ich oglądanie, gdyż są to koszmarne paździerze.

 

 

Musiało minąć 30 lat, aby ktoś na nowo postanowił opowiedzieć historię morderstwa Erica Dravena i jego krwawej zemsty zza grobu. Tym razem w postać napędzanego skrzydlatą magią antyherosa wcieli się sam Bill Skarsgård, czyli przerażający clown Pennywise z ostatniej adaptacji To Stephena Kinga. Z kolei w roli narzeczonej Erica, Shelly Webster, zobaczymy brytyjską piosenkarkę Tahliah Debrett Barnett, skrywającą się pod pseudonimem scenicznym FKA Twigs. Ich smutną historię wyreżyseruje Rupert Sanders, mający w swoim dorobku średnio udaną Królewnę Śnieżkę i Łowcę oraz piękną wizualnie, lecz wykastrowaną fabularnie z najważniejszych wątków, aktorską adaptację Ghost in the Shell. Mam więc nadzieję, że film dorówna zwiastunowi – kolejnego gniota z The Crow w tytule naprawdę nam nie trzeba. Przekonamy się o tym w czerwcu.