No cóż, prędzej czy później Amerykanie musieli się z tym liczyć. Summit przestał był najpotężniejszym superkomputerem na świecie i musiał ustąpić cudowi techniki japońskich inżynierów.

Fugaku został stworzony przy współpracy z Fujitsu i to właśnie procesory tego producenta znajdują się we wnętrzu Fugaku. Co ciekawe, są to chipy oparte na architekturze ARM. Łącznie nowy król superkomputerów posiada 152 064 procesory o 48 rdzeniach, co przekłada się w sumie na 7,3 miliona rdzeni obliczeniowych. Do każdego CPU przynależy 32 GB pamięci HBM2, co łącznie daje prawie 4,9 miliona gigabajtów pamięci operacyjnej. To wszystko składa się na 415,5 petaflopsów mocy obliczeniowej, która szczytowo może wzrosnąć do nawet 513 petaflopsów. Natomiast w obliczeniach pojedynczej precyzji, Fugaku jest w stanie przekroczyć magiczną barierę 1 exaflopsa.

 

 

Wydaje się, że powrót Summita na najwyższy stopień podium jest niemożliwy, przynajmniej póki co. Fugaku jest od niego 2,8 razy wydajniejszy i ze swoimi 2,4 milionami rdzeni oraz 148,6 petaflopsami mocy obliczeniowej Summit już nie robi takiego wrażenia jak wcześniej. A ponoć to nie jest wszystko, co japoński superkomputer będzie w stanie osiągnąć.

Japoński gigant został zainstalowany w centrum badawczym Riken w Kobe. Maszyna będzie pobierać 29 megawatów energii, co czyni ją niemal najbardziej efektywnym superkomputerem na świecie, biorąc pod uwagę przelicznik oferowanej mocy obliczeniowej na jednostkę mocy.

Summit na pierwszym miejscu rankingu Top500 utrzymał się przez trzy lata. Fugaku takiego szczęścia może nie mieć, gdyż w 2021 do służby ma wejść wspierana przez Intela Aurora, mająca przekroczyć 1 exaflopsa wydajności, a w Oak Ridge National Laboratory w USA ma zostać odpalony Frontier – superkomputer bazujący na rdzeniach AMD Epyc. Ten ma swoją wydajnością doprowadzić konkurencję do płaczu, oferując niemal 1,5 exaflopsa wydajności.

 

Źródło: tomshardware.com, top500