Coraz więcej profesjonalistów przesiada się na laptopy – i ten trend raczej się nie zmieni. Zjawisko to dotyka także tych użytkowników, którzy od swojego sprzętu wymagają nieprzeciętnie dużej mocy obliczeniowej. Nowa generacja procesorów dysponująca więcej niż czterema rdzeniami oraz układy graficzne potrafiące zaprząc do pracy technologię uczenia maszynowego, wspólnymi siłami tworzą narzędzia pracy zostawiające daleko w tyle nawet rozwiązania stosunkowo nowe, obecne na rynku raptem od kilkunastu miesięcy. 

Jednak mimo technologicznego postępu w dziedzinie podzespołów, liczne grono pro-użytkowników konsekwentnie odmawia porzucenia, nie bójmy się tego słowa, przestarzałych MacBooków Pro na rzecz rozwiązań korzystających z Windows 10. Przyczyna tego stanu rzeczy jest jedna – optymalizacja sprzętu pod kątem oprogramowania, której to „windowsiarze” mogą, za przeproszeniem, nafikać. I nie zmieniło tego „wykastrowanie” MacBooków Pro z wciąż potrzebnych portów starszego typu, uroczo bezużyteczny touchbar, ani wspominana już w naszych publikacjach afera z awaryjną klawiaturą. I można to zrozumieć – praca z Final Cut Pro X nawet na starszym sprzęcie marki Apple to wciąż zupełnie inny standard wydajności i stabilności, niż w przypadku nowych notebooków z Windowsem w komplecie. 

Za sprawą nowego systemu certyfikacyjnego NVIDIA Studio ma się to teraz zmienić. Z jego pomocą na rynku pojawią się maszyny najróżniejszych producentów, które dzięki nowym sterownikom i wsparciu ze strony NVIDII, mają zakończyć dominację laptopów Apple w sektorze szeroko rozumianej „twórczości kreatywnej”. Co ważne – akcja ta będzie obejmowała nie tylko maszyny wyposażone w profesjonalne układy Quadro RTX, czyli mobilne stacje robocze, ale również GeForce RTX, a więc notebooki zaprojektowane z myślą o graczach. To kolejny dowód na to, jak zmieniło się podejście producentów do rozwiązań gamingowych. Nie raz i nie dwa wspominałem w swoich publikacjach, że gamingówki przestały być traktowane jako „sprzęt dla młodzieży”, co widać chociażby w ich stylistyce. A zatem zyskaliśmy właśnie kolejny argument potwierdzający sensowność wybrania laptopa dla gracza jako naszego narzędzia pracy – za dnia będziemy mogli z jego pomocą montować filmy, projektować w 3D i wiele więcej, a po godzinach bez problemu odpalimy The Division 2  i udowodnimy kolegom z naszego działu, że nie należy z nami zadzierać…

 

 

Nowe maszyny wykorzystają skryte w układach RTX rdzenie RT i Tensor do zadań ambitniejszych niż symulacja promieni światła na polu bitwy – tym sposobem aplikacje projektowe i przeznaczone do edycji wideo mają w ogromnym wręcz stopniu zyskać na wydajności. Plan minimum dla notebooka dysponującego certyfikacją NVIDIA Studio wyglądać będzie następująco:

  • procesor Intel Core i7 klasy H
  • układ graficzny NVIDIA GeForce RTX 2060 lub Quadro RTX 3000
  • 16 GB RAM
  • dysk SSD o pojemności 512 GB
  • ekran o rozdzielczości Full HD lub 4K z pełnym pokryciem palety sRGB

 

Oczywiście, jeśli zależeć nam będzie na certyfikacji ISV, potwierdzającej pełną kompatybilność z oprogramowaniem 3D oraz wsparcie dla wszystkich skrytych w aplikacji funkcji, powinniśmy sięgnąć po sprzęt z grafiką Quadro RTX –  jednak to rozwiązanie jest potrzebne dość wąskiej grupie profesjonalistów. I, nie ma co ukrywać, obecność grafiki tego typu potrafi wywindować cenę sprzętu do naprawdę ekstremalnych wartości. Tym bardziej więc cieszy, że NVIDIA Studio będzie obejmować notebooki z grafikami GeForce RTX, których udział w rynku jest zdecydowanie większy.

Jedną z pierwszych maszyn z certyfikatem NVIDIA Studio będzie siedemnastocalowa mobilna stacja robocza Asus StudioBook S W700G3T, w której nie sposób przegapić profesjonalnej specjalizacji. Podobnie jak w MacBookach Pro, znajdziemy tu ekran o proporcjach 16:10 (1920 x 1200), co ucieszy użytkowników, dla których 16:9 oznacza brak miejsca na ekranie dla wszystkich potrzebnych narzędzi z danej aplikacji. Ponadto w jego konfiguracji znajdziemy procesor Intel Xeon E-2276M lub Core i7 9750H, a generowaniem obrazu zajmie się układ NVIDIA Quadro RTX 3000 z 6 GB własnej pamięci. RAM będziemy mogli rozbudować do 64 GB, a w przypadku konfiguracji z Xeonem możemy także liczyć na wsparcie dla kości z korekcją błędów (ECC). Wśród portów nie zabraknie Thunderbolta 3 oraz szybszej odmiany USB (3.1 Gen 2) w klasycznym formacie A. 

 

 

Całość została zamknięta w przepięknej obudowie z aluminium o grubości 18 mm i ważącej 2,39 kg. „MacBook Killer” pełną gębą – oczywiście pod warunkiem, że układ chłodzenia sprosta tak mocarnej konfiguracji. 

Swoje maszyny zapowiedział już także Acer, Gigabyte, HP, MSI oraz Razer, więc pozostaje czekać na tegoroczne premiery sprzętowe – oj, będzie się działo.