W sferze publicznej w Polsce zinformatyzowaliśmy już ZUS i bankowość. W 2015 roku aż 25 mln Polaków miało dostęp do banku przez Internet. Kto dzisiaj pamięta o tym, że jeszcze nie tak dawno, aby wykonać jakikolwiek przelew, trzeba było udać się do placówki? Rozwój technologii znacznie ułatwia nam życie, odkrywa przed nami coraz więcej możliwości wykonywania pewnych obowiązków w sieci. Z Europy i świata dochodzą do nas informacje, że możliwe jest już głosowanie przez Internet i wydaje się, że stosowane technologie są bezpieczne. W takim razie dlaczego w Polsce nawet nie mówi się o próbach wykorzystania e-votingu?
Przed nami kolejny ważny sprawdzian – wybory parlamentarne. W ostatnim głosowaniu do Europarlamentu swój głos oddało 45,7% Polaków. Ponad połowa z nas nie wzięła udziału w wyborach. Niestety, często ta decyzja nie jest podyktowana lenistwem, bądź brakiem zaangażowania politycznego. Tak pisała w jednym z postów na Instagramie Ula, polska blogerka z Salzburga:
Nie wzięłam udziału w wyborach i zdecydowanie nie jestem z tego dumna, ale podróż do Wiednia i z powrotem była dla mnie za droga.
A tak na Facebooku tłumaczyła się inna Polka, która nie zdążyła zapisać się na wybory w ambasadzie w Amsterdamie:
Przyznaję się: nie byłam na wyborach! W ferworze przeprowadzki do Holandii i załatwiania spraw z nią związanych przypomniało mi się za późno, żeby zapisać się na wybory tutaj. Myślałam, że można wejść na jakąś stronę internetową i zagłosować! Frekwencja była niska, bo pewnie dużo osób jest w rozjazdach i nie ma fizycznej możliwości głosowania. Jest koniec maja, niektórzy jeżdżą na wakacje, inni mieszkają poza Polską i może zapomnieli tak jak ja, bo nie oglądają wiadomości regularnie itp. Dlaczego nie można głosować przez Internet? Co to za problem? Ostatnio założyłam sobie aplikacje do wypożyczania samochodów – zeskanowała moje prawo jazdy w 20 sekund. Każdy mógłby zeskanować dokument w aplikacji wybory, również nikt nie musiałby liczyć głosów tylko byłoby liczone automatycznie. Czy to nie byłoby rozwiązanie problemu niskiej frekwencji? Czemu nie można głosować przez Internet?
Co by było, gdyby rzeczywiście można głosować online? Jak to wygląda w krajach, które praktykują taką metodę głosowania? Przecież do głosowania potrzebny jest tylko dokument tożsamości, a Internet jest wszędzie. Dlaczego więc mimo zaawansowanych możliwości technologicznych nie wszędzie jest to jeszcze możliwe? Przekonajmy się jak sytuacja wygląda w praktyce i co nas powstrzymuje przed zmianą.
Głosowanie on-line na świecie
Już od lat 90. na świecie unowocześnia się procesy głosowania, aby usprawnić oddawanie głosów i przyspieszyć ich liczenie. Istnieją dwa główne sposoby, które mają na celu usprawnienie organizacji przeprowadzania wyborów przy pomocy elektroniki. Pierwszy to zastosowanie maszyn do głosowania, które znajdują się w lokalach wyborczych bądź specjalnych kioskach. Aby oddać swój głos za pomocą “głosomatu“, fizycznie wciąż trzeba być w kraju. Od 2000 roku ta metoda stosowana jest w Brazylii. Odnosi sukcesy, ale usprawnia jedynie liczenie głosów i zapobiega oddawaniu nieważnych głosów, kiedy to przez pomyłkę zaznaczy się kilku kandydatów. Niestety, nie pomogłaby żadnej z dziewczyn przebywających za granicą.
Druga metoda to głosowanie internetowe, za pomocą urządzenia mobilnego z dostępem do Internetu, bez ograniczeń geolokalizacyjnych. Ta metoda pozwoliłaby oddać głos na polskich kandydatów do Europarlamentu z Salzburga i z samochodu jadącego do Amsterdamu w dniu głosowania. W 1995 roku po raz pierwszy zagłosować przez Internet mogli mieszkańcy Polinezji Francuskiej. Było to referendum w sprawie prób nuklearnych. Co z Europą? We wrześniu 2000 Komisja Europejska uruchomiła projekt CyberVote umożliwiający głosowanie przez Internet, zapewniając, że stosowana technologia jest całkowicie bezpieczna. Przez Internet zagłosować mogli mieszkańcy Belgii, Holandii, Francji, Finlandii, Szwecji i Niemiec, a w Wielkiej Brytanii można było głosować za pomocą telefonów komórkowych. Projekt odniósł umiarkowany sukces. Niektóre kraje od tamtej pory kontynuują stosowanie tej metody.
Prekursorem w Europie jest Estonia, która wprowadziła głosowanie internetowe w 2005 roku w wyborach samorządowych. Aby oddać głos, trzeba było mieć specjalny czytnik, który skanuje mikroczip z dowodu osobistego. Głosy można było oddawać już na dwa tygodnie przed wyborami, a decyzję zmieniać kilkakrotnie, aż do przedednia wyborów. System zapisywał tylko ten ostatni wybór. W dniu wyborów można było głosować jedynie w lokalu wyborczym. Początkowo ta metoda nie cieszyła się dużym powodzeniem. Pojawił się problem z cyberbezpieczeństwem systemu e-dowodów. Na szczęście Estończycy podjęli próby ulepszenia technologii i już w tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego prawie jedna trzecia obywateli zagłosowała online. Od 15 lat e-voting zyskuje popularność również w Belgii i od tamtego czasu do zwolenników tej metody dołączyły takie państwa jak Francja i Szwajcaria, a poza Europą – Kanada i USA.
E-voting byłby niewątpliwie udogodnieniem dla Polaków, którzy przebywają poza miejscem zamieszkania oraz dla emigrantów mieszkających setki kilometrów od lokali wyborczych. Dodatkowo głosowanie elektroniczne niweluje wysokie koszty związane z funkcjonowaniem komisji wyborczych, a także umożliwia natychmiastowe otrzymanie wyników i gwarantuje brak możliwości dorzucania dodatkowych kart do urn. W takim razie, jeśli e-demokracja jest możliwa i odnosi sukcesy w wielu krajach, to dlaczego takie kraje jak np. Niemcy, Holandia, Norwegia i Irlandia po podjęciu próby zastosowania tej metody głosowania, się z niej wycofały?
Pomimo licznych zalet, metoda e-votingu budzi również wiele kontrowersji. Oczywistą wadą tej metody jest podatność na ataki hakerskie. Takie cyber ataki ukazane zostały w filmie dokumentalnym HBO z 2006 roku “Hacking Democracy”. Film obnaża nieprawidłowości systemów do głosowania online w wyborach z 2000 i 2004 roku w USA. Zanim będziemy mogli w pełni polegać na elektronicznych systemach szyfrowania, musimy ufać tym, którzy nimi zarządzają. Ta kwestia jednak jest analogiczna w tradycyjnych systemach głosowania. Systemy głosowania online muszą gwarantować, że wszystkie ważne głosy są dokładnie policzone, nie ma żadnych duplikatów, modyfikacji, anulowań, ani też głosów oddanych przez boty.
Kolejną wadą e-votingu są domniemane manipulacje producentów i zarządców sprzętu i oprogramowania systemu informatycznego, którzy mają całkowite zaufanie organów wyborczych. Na szczęście takim nieuczciwym zagrywkom próbuje zaradzić system Random Sample Voting, który pozwala na weryfikację potencjalnych prób manipulacji. Minusem e-votingu są także wysokie koszty związane z informatyzacją: oprogramowaniem i infrastrukturą. Do tego trzeba pamiętać, że znaczna część lokali wyborczych nadal musi funkcjonować.
Wydaje się jednak, że najbardziej zagorzałym przeciwnikiem e-demokracji w Polsce jest… Konstytucja, która głosi, że wybory muszą być powszechne, bezpośrednie i przede wszystkim tajne. Niestety, nie mamy możliwości kontroli czy wybory są tajne, jeśli nie możemy na własne oczy zobaczyć wyborcy oddającego głos w lokalu wyborczym. E-wybory w obecnie dostępnej formie dają wiele możliwość masowego handlu głosami oraz naruszeń związanych z ich tajnością.
Czy istnieje zatem sposób na transparentność i anonimowość e-głosowania przy jednocześnie niskich kosztach? Przykładem może być berliński projekt DECIDE (niekomercyjny projekt prowadzony przez Instytut Humboldta HIIG w Berlinie), który rewolucyjnie podchodzi do demokracji i głosowania. Zapytałam Jacka Wilanda, pracującego nad projektem, na czym on polega i jak rozwiązać kwestie technologii i anonimowości w głosowaniu przez Internet.
– W projekcie DECIDE opracowujemy prototyp do głosowania elektronicznego – tłumaczy Wiland – Prototyp łączy istniejące technologie: cyfrową identyfikację (technologia eID+ zaprojektowana przez Procivis) oraz system Random Sample Voting (stworzony przez Davida Chauma) w zintegrowany, bezpieczny i przyjazny dla użytkownika system.
RSV to system, który w losowy sposób wybiera grupę osób wyznaczonych do oddania głosu. Samo głosowanie odbywa się przez Internet za pomocą specjalnych kodów. Oddane głosy są szyfrowane i dopiero po zakończeniu głosowania są odtajnione oraz upublicznione. Oczywiście anonimowość głosowania zostaje zachowana, gdyż kody do głosowania nie są powiązane z poszczególnymi osobami. System pozwala przeprowadzić anonimowe wybory jednocześnie, zachowując możliwość weryfikowania wyników. Dodatkowo nie ma możliwości przekupienia wyborców. RSV ma sposób na zmylenie nieuczciwych kandydatów w głosowaniu, którzy chcieliby zapłacić za oddany na nich głos.
– Każda osoba może zamówić kod do głosowania, nawet jeśli nie została do niego wyznaczona – tłumaczy Jacek Wiland – Otrzyma ona kartę do głosowania z kodem, ale jej głos jest “ślepy”, system potraktuje taki kod jako nieistotny, który nie liczy się do ostatecznego wyniku. W takiej sytuacji nikt nie może dowieść, że to właśnie on ma ważny głos, więc kupowanie głosów nie ma sensu – dodaje.
Oczywiście największą zaletą DECIDE jest możliwość skrócenia dystansu pomiędzy politykami oraz ich wyborcami. Do uzyskania znaczących wyników ankiety na dany temat, potrzebna jest niewielka liczba wyborców. Kolejną zaletą tego systemu jest znaczne obniżenie kosztów przeprowadzania badań. Dzięki temu częstotliwość takich sondaży może znacznie wzrosnąć, co otworzy stały kanał wymiany informacji pomiędzy aktorami politycznymi oraz obywatelami. Częste badania opinii, bądź częste głosowania oznaczają, że wyborca będzie musiał uczestniczyć w wyborach stosunkowo rzadko.
– Sądzimy, że osoby, które zostaną wybrane do próby, bardziej cenią swój głos i podejmą temat w sposób bardziej odpowiedzialny – dodaje Jacek Wiland.
Inną korzyścią płynąca z redukcji kosztów jest poszerzenie instytucji i podmiotów, które mogą przeprowadzić wybory. Każda zainteresowana grupa może tworzyć własne inicjatywy wyborcze bez konieczności pomocy ze strony rządu. Prototyp będzie początkowo testowany w Niemczech, najprawdopodobniej w lokalnej społeczności w Zagłębiu Ruhry. Jednocześnie badane są aspekty prawne, aby taki system mógł zostać użyty na szczeblu krajowym bądź europejskim.
Czy Polska jest gotowa na e-demokrację Z technologicznego punktu widzenia tak. Niestety w naszym kraju temat e-votingu nie pojawia się w dyskusji publicznej. Aby rozpocząć debatę o kosztach, próbach, technologii i cyberbezpieczeństwie, trzeba najpierw pokonać barierę mentalną. Potem należałoby zadbać o zagwarantowanie wszystkich funkcji bezpieczeństwa systemu głosowania elektronicznego. Dla prawdziwej e-demokracji bezpieczeństwo musi rozpocząć się w pierwszej fazie projektowania systemów głosowania. RSV, blockchain i kilka innych technologii mają już niektóre odpowiedzi.
Żadna metoda głosowanie jak dotąd nie jest idealna (także obecna). Solidna demokracja opiera się na głosowaniu całego społeczeństwa, zatem powinniśmy dążyć do jak najwyższej frekwencji. Może warto dać szansę elektronicznemu modelowi głosowania i sprawdzić czy przyciągnie do e-urn więcej wyborców? Dopóki politycy i media nie podejmą dyskusji nad możliwością e-votingu, emigrantom pozostaje tylko odpowiednio wcześniej się przygotować i zarejestrować do głosowania stacjonarnego w lokalu wyborczym za granicą.