Należący do superbohaterskiego cyklu DC Extended Universe Aquaman z 2018 roku, to film, który darzę wyjątkową sympatią z dwóch przyczyn. Po pierwsze był to pierwszy film jaki obejrzałem na świeżo kupionym projektorze 4K, a dla takiego kinomaniaka jak ja, przesiadka z rozdzielczości 800 x 600 (a taką oferował mój poprzedni projektor) na 3840 x 2160 pikseli była bardzo radosną chwilą. A po drugie – ten film wyjątkowo pozytywnie mnie zaskoczył i to zarówno pod względem wizualnym, jak i fabularnym. Oczywiście, olbrzymia w tym zasługa wcielającego się postać Aquamana Jasona Momoa’y, którego aparycja, jak i ekranowa charyzma sprawiła, że najczęściej obśmiewany przedstawiciel Ligii Sprawiedliwości, nareszcie zaczął się prezentować jak super-kozak z prawdziwego zdarzenia.

 

 

Film nie zawodził też w kwestii efektów specjalnych – do pokazania podmorskiego świata oraz fantasmagorycznej fauny wykorzystano CGI najwyższej klasy i w żadnym momencie nie czułem, że oglądam średniej jakości cut-scenkę generowaną przez PlayStation 3 (vide Flash, gdzie efekty specjalne momentami wyglądają żenująco). 

Już w grudniu będziemy znów mieli okazję podziwiać Jasona Momoa’ę w podwodnych okolicznościach przyrody, gdyż do kin trafi druga część przygód króla Atlantydy o podtytule Zaginione Królestwo. Także tym razem za reżyserię tej superprodukcji odpowiada James Wan, czyli bardzo utalentowany twórca specjalizujący się w horrorach – Aquaman to nietypowa pozycja w jego portfolio, w którym znajdziemy pierwszą Piłę, Dead Silence, Naznaczonego, ObecnośćWcielenie

 

 

Pełen fajerwerków zwiastun prezentuje się całkiem obiecująco, ale mam spore obawy co do jakości tego sequela. Filmowe portale w swoim czasie donosiły, że projekcje testowe Zaginionego Królestwa spotkały się z raczej chłodnym odbiorem u widzów, całość usiłowano ratować dokrętkami, premierę opóźniano kilkukrotnie i nie będę zdziwiony, jeżeli finalnie dostaniemy chaotyczny paździerz fabularny. Cóż, przekonamy się o tym 21 grudnia