Obserwując rynek smartfonów nietrudno dojść do wniosku, że od ładnych paru lat wiele się tutaj nie zmieniło. Od momentu spopularyzowania smartfonów z każdym kolejnym rokiem dostajemy nieco bardziej fikutaśne i wykonane z coraz bardziej egzotycznych materiałów obudowy, nieco lepsze osiągi, coraz bardziej zaawansowane aparaty i wyświetlacze – i zasadniczo nic więcej. Jasne, dzięki temu komfort korzystania ze smartfonów jest coraz lepszy, ale jednocześnie mam wrażenie, że na ten moment smartfony dotarły do przysłowiowej ściany i nie są już wstanie zaoferować nic więcej.

Widać to chociażby w podejściu użytkowników do kwestii przesiadania się na nowszy sprzęt – za nowym modelem smartfona rozglądamy się coraz rzadziej i często nawet trzyletnie urządzenie może spełniać wszystkie nasz mobilne potrzeby. Jestem tego doskonałym przykładem – od ponad dwóch lat jestem użytkownikiem pancernego Ulefone’u Armor 9E i jego możliwości z nawiązką wystarczają mi do szczęścia. Android 10, 8 GB RAM-u i w sumie dość przeciętny procesor MediaTek Helio P90 MT6779 to wszystko, czego potrzebuję, gdy nie jestem w pobliżu laptopa.

 

Ta smartfonowa stagnacja jest szczególnie odczuwalna w temacie rozwoju (a raczej jego braku) baterii – ile to już razy słyszeliśmy doniesienia o rewolucyjnym przełomie w temacie akumulatorów smartfonowych? Tygodniowy czas pracy, ładowanie do pełna w kilka minut – i co? I nic. Współczesne komórki nadal nie są wstanie nawet zbliżyć się do czasu pracy bez ładowania prehistorycznej Nokii 6310. Ech…

Oczywiście, olbrzymi wpływ na rozwój smartfonów ma Apple i każda kolejna prezentacja nowego portfolio tej marki, staje się jednocześnie zapowiedzią nowych możliwości i funkcji zaszytych w kieszonkowych komputerach. Za nami tegoroczna edycja Apple Event, którego najważniejszym punktem programu była oczywiście premiera nowych iPhone’ów. I cóż – szału nie ma, istotnych innowacji tym bardziej. Lepsze osiągi, kosmetyczne zmiany w designie, kilka rozdmuchanych przez marketing Apple do absurdalnego poziomu ciekawostek i byle do przyszłego roku…

 

iPhone 15 Pro i 15 Pro Max

Najistotniejszą zmianą we flagowym smartfonie od Apple jest przesiadka na nowy procesor A17 Pro, który może się pochwalić jeszcze lepszymi osiągami, niż instalowany w iPhone’ach 14 układ A16 Bionic. Producent ambitnie deklaruje, że dzięki temu nowe iPhone’y Pro będą mogły zapewnić osiągi godne peceta, więc użytkownicy wykorzystujący swojego iPhone’a do zadań ambitniejszych niż wrzucanie fotek na Instagrama powinny być zachwyceni. Nowemu CPU towarzyszy 8 GB RAM-u oraz ulepszony układ graficzny, który nie tylko ma być o 20% mocniejszy od poprzednika, ale będzie przy tym obsługiwać ray tracing. Wszystko po to, aby uczynić z nowych iPhone’ów Pro sprzęt spełniający oczekiwania nawet bardzo wymagających graczy. Możliwości nowego GPU są tak duże, że na nowych iPhone’ach Pro będziemy mogli pograć nawet w Death Stranding, Resident Evil oraz… w nową odsłonę Assassin’s Creed – Mirage.

 

W roli wyświetlacza obsadzono panel OLED SuperRetina XDR z obsługą technologii ProMotion, który może być odświeżany z częstotliwością 120 Hz, a jego maksymalna jasność to 2000 nitów. Do modelu 15 Pro trafił ekran o przekątnej 6,1 cala i rozdzielczości 2556 x 1179, natomiast Pro Max może się pochwalić przekątną 6,7 cala i rozdzielczością 2796 x 1290.

 

Oczywiście, nie zapomniano o ulepszeniu aparatów fotograficznych. Co prawda, już zeszłoroczne modele pod tym względem załapały się na niezły upgrade, którego najważniejszym elementem był nowy sensor Sony o rozdzielczości 48 MP. Do tego dochodziły dwa aparaty 12-megapikselowe wspierane przez siedem soczewek teleobiektywu. Najnowszy wariant iPhone’a Pro został dopieszczony jeszcze lepszymi aparatami, ale przeskok jakościowy nie będzie już tak duży, jak w minionym roku. Pięciokrotne przybliżenie, stabilizacja w trzech osiach, 10 tysięcy mikroregulacji na sekundę, a do tego lepszy tryb nocny oraz inteligentny HDR – twórcy kreatywni na pewno będą mieli się czym bawić. Wielu użytkowników z pewnością doceni także możliwość zapisywania zdjęć w formacie ProRaw oraz wykorzystanie standardu zarządzania kolorem ACES – Apple jako pierwsze na rynku wprowadziło ów dodatek do smartfonów.

Cała ta technologiczna rozpusta została zamknięta w obudowie wykonanej z tytanu o klasie wodoodporności IP68. Tym sposobem urządzenia mają zyskać jeszcze większą wytrzymałość, a ich waga będzie wynosić 187 g (model Pro) oraz 221 g (model Pro Max). Wypada także wspomnieć, że iPhone’y 15 Pro pożegnały się z gniazdem Lightning i przesiadły się na standard USB-C.

Ceny iPhone’a 15 Pro w Polsce będą się zaczynać od kwoty 5999 zł, natomiast za najskromniejszy model iPhone’a 15 Pro Max będziemy musieli wyłożyć 7199 zł.

 

iPhone 15 oraz 15 Plus

Raczej nie będzie niespodzianką, że atrakcyjniej wyceniane iPhone’y 15 i 15 Plus nie zostały wyposażone w procesory A17 Pro, ale nieco skromniejsze układy A16, a pojemność RAM wynosi „zaledwie” 6 GB. Także tutaj znajdziemy urządzenia o przekątnej 6,1 (iPhone 15) oraz 6,7 cala (iPhone 15 Plus). Nie zabrakło także ekranów OLED SuperRetina XDR o rozdzielczościach 2556 x 1179 (iPhone 15) lub 2796 x 1290 (iPhone 15 Plus) o maksymalnej luminancji 2000 nitów, ale w tych modelach odświeżanie to tylko standardowe 60 Hz.

 

Mniej ekskluzywnie prezentuje także obudowa – tytan zarezerwowano dla modeli Pro, tutaj konstrukcja została wykonana z aluminium, które w 75% pochodzi z recyklingu. Wciąż jednak możemy liczyć na wodoszczelność klasy IP68. Nowe basic-iPhone’y ważą 171 g (iPhone 15) lub 201 g (iPhone 15 Plus). Oczywiście również tutaj pojawiło się gniazdo USB-C.

Ceny iPhone’a 15 zaczynać się będą od kwoty 4699 zł, natomiast najskromniejszy model 15 Plus wyceniono na 5299 zł.

Zamówienia przedpremierowe w oficjalnym sklepie Apple będą możliwe już od najbliższego piątku (15 września, godzina 14:00), natomiast na półkach sklepowych nowe iPhone’y pojawią się 22 września.