Capcom pochwalił się nowymi wynikami sprzedaży Resident Evil VII: Biohazard. Siódma część legendarnej już serii po ponad 3,5 roku od premiery stała się najlepiej sprzedającym się Resident Evilem w historii i drugą najlepiej sprzedającą się grą studia, którą jednak wciąż dzieli sporo od Monster Hunter: World.

Umbrella Corporation, wirus, żywe trupy (a raczej żywi nosiciele wirusa) i niepokojąca muzyka. Z tym zawsze kojarzył mi się Resident Evil, zarówno pod kątem gier komputerowych, jak i filmów (no, w przypadku kinematografii jeszcze ze świetną Millą Jovovich). Klimat całego uniwersum z gry na grę wciąż jest dla mnie równie intensywny, jak przy pierwszym zetknięciu się z nim wiele lat temu. Trzeba oddać Capcomowi, że mimo już siedmiu części na karku i ósmej w drodze, Resident Evil wciąż przyciąga rzesze fanów.

 

I to rzesze fanów liczone w milionach. Resident Evil VII: Biohazard od dnia premiery sprzedał się w liczbie 7,9 mln egzemplarzy. Wyprzedzil tym samym V i VI część, które rozeszły się w kolejno 7,7 mln i 7,6 mln sztuk. Chociaż gra z początku nie cieszyła się taką popularnością, na jaką liczyli twórcy, nieustannie przyciągała kolejnych graczy. Tak oto prawie dobiliśmy do 8 milionów sprzedanych kopii.

Mimo świetnych wyników, Resident Evil VII dalej nijak się ma do najpopularniejszego tytułu spod skrzydeł japońskiego studia – Monster Hunter: World. Gra sprzedała się bowiem w ilości aż 16,1 mln egzemplarzy, daleko odbiegając od reszty stawki. To trzy razy więcej, niż Resident Evil 2 Remake, który chociaż pobił sprzedaż oryginalnej wersji, trafił do przeszło 5 milionów graczy według danych z grudnia 2019 roku (kto wie, być może RE2 Remake jeszcze przebije siódmą odsłonę).

 

 

Po przeszło trzech latach od premiery, powoli nadchodzi czas na następcę Biohazardu. Ten już został zapowiedziany – Resident Evil 8: Village zadebiutować ma w 2021 roku. Kolejna część posiadać ma równie filmowy styl, co poprzedniczka, lecz oferować ma także nieco większe obszary do swobodnej eksploracji.

źródło: GameSpot