W kraju ogłoszono stan zagrożenia epidemiologicznego w związku z pandemią koronawirusa. W całej Polsce odwołano imprezy kulturalne, zamknięto kina, teatry, zrezygnowano z koncertów. Na to wszystko nałożyły się dwa tygodnie bez lekcji w szkołach i zajęć dla studentów. Wielu pracowników postanowiło wziąć urlop lub pracować zdalnie, co nierzadko zaproponowali sami pracodawcy. Nawet na znajomych i rodzinę patrzy się teraz z jakby mniejszym zaufaniem…

Jak żyć?

Pierwsza odpowiedź jaka się nasuwa, to  – przede wszystkim ostrożnie. Bez paniki, po prostu zachowywać się rozsądnie i przestrzegać zalecanych zasad mających zmniejszyć prawdopodobieństwo zarażenia się wirusem. Jednym z zaleceń jest ograniczenie wychodzenia poza dom.

Chociaż to wszystko, co napisałem i to, jak epidemię przedstawiają media, stanowi idealny wstęp do jakiejś opowieści o zagładzie gatunku ludzkiego, to dla wielu osób dwa tygodnie wolnego czasu z zaleceniem, aby jednak pozostać w domu, brzmi jak spełnienie marzeń. Ten czas można wykorzystać na tysiąc sposobów – nadrobić zaległości muzyczne i posłuchać najnowszych płyt ulubionych wykonawców, przeczytać kilka książek, obejrzeć wreszcie cały sezon polecanego przez znajomych serialu albo w końcu rozpocząć noworoczne postanowienie i zacząć treningi i odchudzanie się – do lata zostały trzy miesiące!

Można też grać! I właśnie dla miłośników gier wideo przygotowałem małe zestawienie gier, których przejście zajmie ponad 100 godzin. I chociaż taki czas, to zaledwie cztery doby, to uwierzcie – 100 godzin to czasami dopiero początek…

Miłośnicy sandboxów wiedzą o czym mówię – trzeba zajrzeć pod każdy kamyk i za każde drzewo. A nuż ktoś tam zostawił zbroję dającą +50 do ochrony od ran ciętych, kłutych, obuchowych, magii, kwasu, kolców, rosy, pająków, a na dodatek posiadającej zaawansowany system wentylacji PotStop?

Czas przejścia gry został oparty o statystyki ze strony howlongtobeat.com.

 

Wiedźmin 3: Dziki Gon + dodatki

Chyba nikt się nie spodziewał, że rozpocznę inaczej? Nasza duma narodowa (wybacz Robert, kocham futbol, ale bardziej jak przyjaciela), genialny tytuł stworzony przez CD Projekt RED, to nie tylko kawał świetnego wątku głównego, ale też mnóstwo znakomicie napisanych zadań pobocznych. Każde z nich ma swoją historię – coś więcej niż „Ty jesteś tym sławnym zabójcą potworów, Rzeźnikiem z Blaviken? Słuchaj, za domem jest ogródek, a ja jestem stary i zniedołężniały. Przynieś mi 10 rzep, a w nagrodę dostaniesz jabłko i stare kapcie”. Questy poboczne w Wiedźminie 3 to prawdziwy majstersztyk i właściwie jedyną ich wadą było to, że… za mocno odsuwały nas od głównego zadania.

 

 

Według portalu howlongtobeat.com, przejście głównej fabuły zajmuje średnio 51 godzin, ale chcąc zanurzyć się w świecie dodatkowych zadań, czas ten wydłuża się do ponad 100 godzin. „Wymaksowanie” gry zaś zajmuje średnio 173 godziny. A gdy do tych wartości dorzucimy 14 godzin za ukończenie pierwszego DLC – Serca z kamienia – z zadaniami pobocznymi oraz 28,5 godziny na ukończenie dodatku Krew i Wino, otrzymujemy grubo ponad 200 godzin wspaniałej przygody w świecie wykreowanym przez A. Sapkowskiego i wzbogaconym wyobraźnią ekipy z CD Projekt RED.

Gra dostępna jest na PC, XBoxa One, PlayStation 4 oraz, od niedawna, na Nintendo Switch.

 

Kingdom Come: Deliverance + dodatki

Kto miał szczęście, ostatnio mógł dostać tę grę za darmo, o czym informowaliśmy na naszym portalu. A kto nie przypiął sobie tytułu do swojego konta na Epic Games Store, ten trąba i teraz musi wydać na nią złotówki, za które mógłby kupić dodatkowe 10 kilogramów mąki i wiadro makaronu, na wypadek, gdyby epidemia weszła w bardziej zaawansowaną fazę.

Kingdom Come: Deliverance pisałem krótko po jej premierze w 2018 roku i nie ukrywałem, że gra mnie urzekła. Pod kątem graficznym tytuł prezentuje się świetnie, historia głównego bohatera, Henryka ze Skalicy, jest całkiem angażująca, do tego wszystkiego dochodzi mnóstwo zadań pobocznych, które można rozwiązywać na wiele sposobów, a na to wszystko nakłada się cudowny klimat czasów późnego średniowiecza. KC:D jest świetną propozycją dla osób chcących oderwać się od chlastania kolejnych poczwar rodem z obrazów Gigera lub kolejnej wersji wampira, zombie czy innego chodzącego trupa i dla odmiany sprać Kumana lub bandytę grabiącego zwłoki.

 

 

Na zakończenie głównego wątku gry (licząc z dodatkami) potrzeba około 60 godzin, ale chcąc dokładnie zwiedzić okolice Ratajów, Użyc, Skalicy i Przybysławic i wykonać każde zadanie, trzeba będzie poświęcić na to ok. 150 godzin.

W Henryka mogą wcielić się zarówno pecetowcy, jak i posiadacze konsoli Xbox One oraz PlayStation 4

 

The Elder Scrolls: Skyrim

Wracamy znowu do świata fantasy, a konkretniej do prowincji Skyrim – części imperium Tamriel. Piąta odsłona cyklu The Elder Scrolls była prawdziwym hitem nie tylko końcówki 2011 roku, ale też kolejnych lat, a dzisiaj gra ma status kultowej. Wszystko za sprawą nie tyle historii, bo ta nie była najwyższych lotów, nie oszukujmy się, ale oprawy graficznej ścieżki dźwiękowej i przede wszystkim – kreacji i otwartości świata. Ogromna mapa Skyrim (ok. 37 km2), wolność w kreowaniu własnego bohatera i właściwie brak sztucznych ograniczeń w trakcie gry pokazały tak naprawdę czym powinna być gra z otwartym światem. Mimo pewnych absurdów, które czasem z tego wynikały…

A na dodatek – SMOKI! Mogliśmy zabijać złe smoki i pożerać ich dusze! A później używać smoczych krzyków. Czy to nie brzmi kozacko?

 

 

Jeżeli dla kogoś zawartość gry i dodatków nie jest wystarczająca, to zawsze może sięgnąć po mody i poprawić sobie grę po swojemu. A uwierzcie – modyfikacji graficznych, zmieniających gameplay i wiele innych rzeczy, jest od zatrzęsienia! To jednak możliwość wyłącznie dla gracza korzystających z PC.

Przejście „podstawki” w wariancie główny wątek + questy poboczne zajmuje ok. 110 godzin. Jednak zapuszczenie się w każdy zakątek prowincji, zwiedzanie licznych lochów, podziemnych grobowców, jaskiń i innych mało przyjemnych miejsc, może zająć nawet grubo ponad 200 godzin.

FUS-RO-DAH!*

To jeden ze smoczych okrzyków, który swego czasu stał się memem i doczekał się naprawdę wielu przeróbek. Zrozumienie, jak zagracie?

Gra dostępna jest na PC, konsole Nintendo Switch, PlayStation 3, PlayStation 4, XBoxa 360 oraz XBoxa One

 

The Legend of Zelda: Breath of the Wild

Pozostańmy jeszcze w świecie niczym nieskrępowanej zabawy, chociaż w tym przypadku skorzystają z niej wyłącznie posiadacze konsoli Nintendo Switch oraz Wii U. Breath of the Wild jest w kolejną odsłoną przygód Linka i księżniczki Zeldy (tak, ten blondasek ze śmieszną czapką to Link, nie tytułowa Zelda. Zszokowani?) ze znanego miłośnikom Nintendo cyklu. Tym razem Japończycy stworzyli bardzo rozbudowany tytuł, w którym gracze naprawdę nie muszą czuć się na siłę skrępowani. Dla wielu osób ta odsłona The Legend of Zelda stała się przykładem tego, jak powinna wyglądać rozgrywka w sandboxach – wolność przemierzania lokacji, wciągająca fabuła, wiele zróżnicowanych wątków pobocznych, ciekawe i nierzadko spotykane mechaniki, a do tego pozornie prosta, ale niezwykle estetyczna i po prostu ładna oprawa graficzna.

 

 

Przejście głównej historii zajmuje ok. 50 godzin, ale przyjemność z grania w tego typu tytuły pojawia się dopiero przy „maksowaniu” gry. A na to gracze potrzebują nawet ponad 180 godzin. Breath of the Wild posiada też dwa DLC, które są w stanie wydłużyć rozgrywkę o ok. kolejnych 20 godzin.

 

Assassin’s Creed: Odyssey

Przenosimy się teraz do starożytnej Grecji w dość burzliwym okresie wojny Peloponeskiej – starcia pomiędzy dwoma najbardziej liczącymi się polis – Atenami i Spartą.

W tym burzliwym okresie przyjdzie żyć krewniakom legendarnego króla Leonidasa – dowódcy okrytych sławą Trzystu Spartan, którzy poświęcili się, aby powstrzymać perskie natarcie w przesmyku termopilskim.

Assassin’s Creed: Odyssey to niemal największy „Asasyn” jakiego stworzył Ubisoft. Większą mapą mógł pochwalić się tylko AC: Black Flag. Obszar gry ma aż 130 km2 powierzchni, czyli o 50 km2 więcej, niż poprzednia odsłona „Asasyna” z otwartym światem – Assassin’s Creed: Origins, opowiadająca o samym początku bractwa Asasynów.

 

 

Trzeba przyznać, że podtytuł Odyssey, czyli Odyseja, jest tutaj diabelnie trafny! Nasz protagonista, Alexios bądź Kassandra (to pierwszy AC, gdzie mamy możliwość wyboru bohatera), przemierzy starożytną Grecję wzdłuż i wszerz, nie tylko wymierzając sprawiedliwość różnej maści złoczyńcom i członkom tajemniczego zakonu Czcicieli Kosmosa, który bardzo mocno bruździ w polityce wszystkich polis, ale też poszukując odpowiedzi na niewyjaśnione kwestie z historii rodziny naszego bohatera lub bohaterki. Przygód zatem nie zabraknie.

W trakcie gry przyjdzie nam się mierzyć z mitycznymi bestiami, brać udział w bitwach morskich, a nawet starożytnych igrzyskach olimpijskich. I jak to w serii Assassin’s Creed bywa – trup będzie ścielił się gęsto.

Przejście całej gry i odkrycie wszystkiego, co oferuje, zajmuje ok. 120 godzin. I sam mogę to potwierdzić, gdyż swego czasu się mocno zaskoczyłem, kiedy Uplay pokazał mi 102 godziny gry… a ja jeszcze nie skończyłem nawet wątku głównego. Do tego należy doliczyć ewentualne dodatki i gra wydłuży się o kolejne 30 godzin.

„Odyseja” dostępna jest w wersjach: na PC, XBoxa One oraz PlayStation 4

 

Trylogia Mass Effect

Tym razem mały wyjątek – nie jedna gra, a cała trylogia. Mass Effect to dla miłośników science-fiction oraz gatunku space-opera, pozycja obowiązkowa. Głównym bohaterem gry jest Komandor Shepard, w którego wciela się w gracz. Począwszy od pierwszej aż do ostatniej części, historia, niezwykle angażująca i dojrzała, opowiada o inwazji pradawnej rasy Żniwiarzy, której głównym celem jest zniszczenie wszelkich form życia biologicznego w całej Drodze Mlecznej.

 

 

Przez wszystkie trzy części przyjdzie nam zmagać się nie tylko z kosmicznymi abominacjami maści wszelakiej, ale też będziemy wykonywać bardziej „przyziemne” zadania, takie jak walka z przemytnikami czy złymi korporacjami wykorzystującymi zamieszkujące galaktykę rasy do różnych, często bardzo brzydkich, praktyk. Generalnie – jako fan serii, uważam, że gracz, który pierwszy raz po nią sięgnie, powinien przejść jedną część po drugiej. Tym bardziej, że dzisiaj ma taką możliwość. W momencie wydania pierwszej części (2007 rok) fani musieli czekać prawie 5 lat na zakończenie historii. A dopiero zaliczenie całej trylogii pozwoli nam poznać pełną historię Komandora Sheparda i jego świetnie napisanych i zaprojektowanych towarzyszy. Zwłaszcza, że decyzje podejmowane przez nas w jednej części, mają wpływ na losy naszych kompanów oraz niektórych mieszkańców Drogi Mlecznej w dalszych częściach serii Mass Effect.

Kompletne przejście całej trylogii zajmuje ok. 140 – 150 godzin. A doliczając do tego opcjonalne DLC, otrzymamy jakieś 20 godzin więcej. Serdecznie polecam!

 

Red Dead Redemption 2

To jedna z najnowszych pozycji w tym zestawieniu – dla niektórych gra kompletna, idealna, forma ostateczna produkcji o otwartym świecie. Druga część „spaghetti westernu” w postaci gry od studia Rockstar została przez niektórych określona mianem arcydzieła. Sama historia Arthura Morgana, głównego bohatera opowieści, oraz sposób jej prowadzenia, dbałość o detale, zróżnicowane zadania poboczne, mnóstwo czynności, gdzie praktycznie każda ma swoją mechanikę – wszystko to już zasługuje na uznanie. A gdy dorzuci się do tego przepiękną, niemal filmową grafikę i klimatyczną warstwę muzyczną, faktycznie można poczuć się jak na Dzikim Zachodzie końcówki XIX wieku.

 

 

W grze nie zabraknie żadnej z rzeczy, za które kocha się westerny – charyzmatycznych postaci, napadów na dyliżanse, strzelanin przed drzwiami do saloonu, bijatyk, polowania na dziką zwierzynę, a także… dbania o relację z największym przyjacielem kowboja, czyli wiernym ogierem, dzięki któremu przemierzanie mapy o wielkości 75 km2  stanie się odpowiednio szybkie. Jak na standardy Dzikiego Zachodu rzecz jasna…

Chociaż główny wątek fabularny da się skończyć w niecałe 50 godzin, to jednak odkrycie, jak skorzystać ze wszystkiego, co gra ma do zaoferowania potrzeba będzie ponad 3 razy więcej czasu!

Na koń!

Gra dostępna jest dla posiadaczy konsol Xbox One oraz PlayStation 4, a od listopada 2019 roku mogą w nią zagrać także gracze pecetowi.

 

Monster Hunter: World

To jedna z tych gier dla pojedynczego gracza, na które trzeba znaleźć naprawdę sporo czasu. Dwa tygodnie wydają się odpowiednią ilością. Monster Hunter: World to gra, jak można wnioskować o tytule, o polowaniu na fantastyczne potwory. Ale jakim polowaniu! Ale na jakie potwory!

Świat wykreowany przez Capcom to cały ekosystem połączonych ze sobą stworzeń, które sprawiają wręcz wrażenie inteligentnych i żywych. Zachowanie bestii, ich zwyczaje, a nawet fizjologia  i animozje pomiędzy różnymi gatunkami – wszystko ma tutaj wpływ na przyrodę Nowego Świata, do którego przybył nasz główny bohater wraz z ekspedycją naukowców zajmujących się badaniem flory i fauny nowoodkrytej wyspy. Oczywiście wszystkie cechy zwierzaków i bestii mają też wpływ na to, jak do polowania należy się przygotować, a także jaka strategia łowów będzie najskuteczniejsza.

 

 

Gra jest kolejnym przykładem sandboxa, który daje graczowi naprawdę pokaźną pulę zabawek i mówi: baw się po swojemu. Mnóstwo rodzajów broni i systemów walki, możliwość tworzenia mikstur, pułapek, własnych modyfikacji do broni i innych elementów rynsztunku, a na to wszystko nakłada się nieobliczalność ekosystemu, w którym przyjdzie nam polować. Monster Hunter: World to doskonała pozycja dla osób lubujących się w odkrywaniu świata przedstawionego i wszystkiego, co gra ma do zaoferowania. Niektórzy gracze potrafili odkrywać Nowy Świat przez  ponad 300 godzin. A gdy do tego dorzuci się DLC Iceborne, czas ten można wydłużyć o dodatkowe 70 godzin. No i jest jeszcze dodatek, w którym pojawia się nie kto inny, jak łowca potworów z innego wymiaru – mości Geralt z Rivii!

Gra jest dostępna dla graczy pecetowych, a także posiadaczy konsol Xbox One oraz PlayStation 4.

 

Słowo na koniec

Jak widać, skupiłem się głównie na grach z otwartym światem – gry akcji z mniej lub bardziej rozbudowanymi elementami gier RPG. Nie można jednak zapominać o różnego typu symulatorach czy strategiach, które również mogą dostarczyć dziesiątek godzin świetnej zabawy. Warto tu wymienić chociażby gry strategiczne z serii Total War, symulatory typu Euro Truck Simulator czy wszelkiej maści symulatory farmy. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.