„Powiedziałem wejdź, nie stój tam!” – kto nigdy nie słyszał tego zdania wchodząc do Baru, nie wie co to życie. Kto nigdy nie rzucał śrubkami w anomalie, żeby przypadkiem w nie nie wdepnąć i niechybnie zginąć, nie wie czym jest Zona. Kto nigdy nie uciekał z trzema nabojami w magazynku przed sforą nibypsów, ten wie o zagrożeniu tyle, co „koty” z Kordonu o Mózgozwęglaczu.

Wstęp jest skierowany głównie dla fanów marki, nie ukrywam. Większość nazw i terminów, jakie tam użyłem nie mówi osobom nie znającym serii STALKER kompletnie nic. Ale samemu będąc fanem ciężko było mi się powstrzymać przed takim, a nie innym napisaniem wstępu.

Główną przyczyną jest chyba fakt, że dla fanów zwiedzania Czarnobylskiej Strefy Zagrożenia, czyli Czarnobyla, Prypeci i pozostałych terenów wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, STALKER 2 przez długi czas był tym samym, co Half Life 3 dla fanów legendarnej gry od Valve – pobożnym życzeniem. Tak więc kiedy gruchnęła wieść o tym, że studio GSC Game World, działa nad „dwójką” szok był dość spory. Dzisiaj jesteśmy w momencie, kiedy nowa produkcja doczekała się pierwszego trailera. Nie mówi on zbyt wiele o grze – ot pokazuje jej losowe fragmenty. Ale to, że gra powstaje, a klimat, przynajmniej pod kątem oprawy audiowizualnej, został zachowany, samo w sobie jest świetną wiadomością. 

A oto i sam trailer.

 

 

Widać na nim Prypeć (ten charakterystyczny diabelski młyn zawsze kojarzy się z Prypecią), zapewne wioskę „kotów”, czyli świeżych i mało doświadczonych Stalkerów, instalację Duga, zwaną „Okiem Moskwy” (to to ogromne, metalowe rusztowanie) oraz podziemne laboratoria, zwiedzanie których w pierwszych grach z serii wywoływało niemało ciarek na plecach.

GSC Game World nie podało jeszcze daty premiery STALKERA 2, ale wiadomo za to, że gra pojawi się na pecetach oraz konsolach Xbox.