O rany, kiedy ja ostatni raz miałem w rękach EliteBooka? Ale takiego klasycznego, takiego true. Co prawda, w sierpniu testowałem EliteBooka Dragonfly – ultramobilną wariację sprzętu 2 w 1, nieco odbiegająca od standardu wyznaczonego przez EliteBooki serii 800 i 1000, będącą alternatywą dla ultrabooków Lenovo X1 Yoga. Ale mimo sympatii do tego laptopa – nie jest dla mnie prawdziwym EliteBookiem. Chociaż pewnie HP sprzedałoby mi kuksańca za takie twierdzenie. Moja ostatnia recenzja PRAWDZIWEGO EliteBooka, tak się akurat składa, że poprzedniej generacji (HP EliteBook 850 G6), datowana jest na 26 lipca 2019 roku, więc minął ponad rok.

A czym są dla mnie „prawdziwe EliteBooki”? To srebrne „osiemsetki” i „tysiączki” – biznesowe kombajny z krwi i kości, czy tam krzemu i laminatu w tym przypadku – nieważne. To odpowiedniki ThinkPadów T oraz X od Lenovo oraz Latitude’ów serii 5000 i 7000 od Della. Przedstawiciele najwyższych półek, zarówno pod kątem wykonania, jak i wyposażenia. Metalowe elementy obudowy (lub całe ze stopu), opcjonalny modem WWAN, rozbudowane opcje zabezpieczeń, wysokiej klasy ekrany oraz sporo dostępnych konfiguracji – do tego nas te serie przyzwyczaiły i nie wygląda na to, żeby chciały nas zmusić do zmiany tych przyzwyczajeń.

Nie będę próbował sztucznie budować napięcia – nowa generacja EliteBooków, w tym wypadku wyposażona w jednostki z rodziny AMD Ryzen, o czym informuje cyfra „5” na końcu nazwy modelu, także zapowiada się świetnie i mogłem to powiedzieć już po pierwszych kilkudziesięciu minutach spędzonych z laptopem. Zresztą, możliwości trzeciej generacji mobilnych Ryzenów mieliśmy okazję sprawdzić już wcześniej i za każdym razem wypadały świetnie.

HP EliteBook 855 G7

HP EliteBook 855 G7 przyjechał do mnie na testy w konfiguracji ze średniej półki cenowej i wydajnościowej, ale za to bardzo dobrze sprzedającej się. W obudowie znajduje się Ryzen 5 Pro 4650U z grafiką Radeon Vega 6, 8 GB RAM-u oraz dysk PCIe NVMe o pojemności 256 GB, a ekran Full HD otrzymał filtr prywatności HP Sure View. Wygląda na bardzo dobry zestaw do biura i nie tylko.

 

Specyfikacja techniczna

specyfikacja:HP EliteBook 855 G7
wymiary i waga:360 x 234 x 20 mm
od 1,7 kg
przetestowany CPU:AMD Ryzen 5 Pro 4650U
6 rdzeni, 12 wątków
2,1 - 4 GHz
TDP - 15 W
cache - 8 MB
dostępne CPU:AMD Ryzen 7 Pro 4750U
AMD Ryzen 5 Pro 4650U
AMD Ryzen 3 Pro 4450U
przetestowane GPU:AMD Radeon Vega 6
dostępne GPU:AMD Radeon Vega 7
AMD Radeon Vega 6
AMD Radeon Vega 5
dysk:256 GB, SSD M.2 PCIe NVMe
SK hynix BC511
obsługiwane dyski:1x M.2 PCIe/SATA
RAM:8 GB, DDR4 3200 MHz
------------------
max. 32 GB, dwa banki SODIMM
przetestowana matryca:15,6 cala, Full HD, 1920 x 1080
IPS, matowa, filtr HP Sure View
IVO3D41, X156NVF8 R1
dostępne matryce:Full HD, IPS, matowy, 250 nitów
Full HD, IPS, dotykowy, 250 nitów
Full HD, IPS, HP Sure View, matowy 1000 nitów
Full HD, IPS, matowy, 400 nitów, low power
wybór portów:2x USB 3.0 (3.2 gen 1)
2x USB 3.1 (3.2 gen 2) 10 Gb/s
1x HDMI 2.0
audio in/out
akumulator:53 Wh, Rapid Charge (50% naładowania w 30 minut)
opcje łącznościWLAN - Intel Wi-Fi 6 AX200 160MHz
Bluetooth 5.0
wyposażenie dodatkowe:kamerka IR z zasłoną HP Privacy Camera
podświetlana klawiatura odporna na zachlapanie
TPM 2.0
głośniki Bang & Olufsen
NFC w opcji
WWAN w opcji
obsługa dysków samoszyfrujących
czytnik linii papilarnych
czytnik Smart Card
opcje gwarancji:3 lata

Jakość wykonania i ergonomia obudowy

Z EliteBookami jest trochę jak z ThinkPadami – mają jedną określoną linię stylistyczną i HP dość mocno się jej trzyma, raczej nie pozwalając na zbyt duże odchyły od normy. Nie jest to w żaden sposób zarzut, a stwierdzenie faktu. Podobnie jak u chińskiego konkurenta, EliteBooki z generacji na generację nie zaliczają jakichś rewolucyjnych zmian. Co najwyżej zostają nieco odchudzone albo wyszczupla się ramki ekranu. Do tego ewentualnie dochodzi modyfikacja wachlarza dostępnych portów oraz ich rozmieszczenia. Ale to też nie jest reguła.

EliteBook 855 G7 jest centymetr węższy i prawie 2 centymetry krótszy niż jego poprzednik, co jest zasługą mocno odchudzonych ramek monitora, ale grubość notebooka urosła o całe 2 mm – do 20 mm. To dzisiaj raczej rzadko spotykana rzecz – zazwyczaj producenci prześcigają się w projektowaniu coraz chudszych konstrukcji. Co prawda, notebook prezentuje się na żywo szczuplej, ale to zasługa sztuczki, z której projektanci laptopów korzystają dość często – „podcięcia” przedniej i bocznych krawędzi, tak żeby przekrój obudowy przypominał kształtem trapez równoramienny. Laptop zanotował także spadek wagi i teraz zaczyna się ona od wartości 1,7 kg. Jak na laptopa 15-calowego to całkiem zgrabna liczba.

EliteBook 855 siódmej generacji w całości został wykonany z jasnoszarych paneli z aluminium, co dobrze wróży jego wytrzymałości na negatywne skutki działania energii kinetycznej. Zresztą, to nie tylko wróżba – EliteBook 855 G7 pomyślnie zdał 12 testów wytrzymałości i otrzymał certyfikację MIL-STD 810G. Pulpit jest bardzo sztywny i mocno podparty i jedynie sam środek bardzo delikatnie potrafi się ugiąć pod mocniejszym naciskiem. Pokrywa laptopa także odznacza się sporą wytrzymałością. Jest bardzo sztywna, a uciskanie jej nie powoduje powstawania artefaktów na pracującym wyświetlaczu. Ponadto HP świetnie usztywniło dolną ramkę. Główną w tym rolę odgrywa bardzo szeroki zawias schowany pod metalowym płaszczykiem.

Swoją drogą, mechanizm zawiasu także działa bardzo sprawnie i nie dość, że trzyma ekran w wybranej pozycji nawet podczas chodzenia z otwartym komputerem po schodach, to pozwala na otwarcie go jedną ręką. Pokrywa także nie ma tendencji do sprężynowania, co jest istotną wiadomością dla osób, które zdecydują się za zakup wersji z ekranem dotykowym.

Całościowo EliteBook 855 G7 prezentuje najwyższą jakość, co w żaden sposób mnie nie zaskoczyło. Obudowa jest perfekcyjnie złożona, a konstrukcja wygląda bardzo estetycznie. Wszelkie wycięcia i szlify nie posiadają nawet najmniejszej skazy, a czarna klawiatura i Pointstick ładnie prezentują się na tle jasnego, matowego metalu.

HP świetnie poradziło sobie z rozlokowaniem wszystkich portów umieszczając je na tyle bocznych krawędzi. Większość z gniazd trafiła na bok prawy i tam znajduje się klasyczne, okrągłe gniazdo zasilania (testowany model posiada zasilacz podpinany do jednego z gniazd USB-C), HDMI 2.0, USB 3.1 gen 1 (dawniej 3.0) oraz dwa USB typu C w wersji 3.2 gen 2 (dawne 3.1). Z lewej strony natomiast pojawiło się gniazdo dla linki antykradzieżowej, USB 3.1 gen 1 oraz uniwersalne złącze audio. Zaskoczyć może brak Thunderbolta 3, ale to niestety tylko w EliteBookach z procesorami od Intela, czyli 850 G7. Tam obydwa USB-C wspierają wspomniany interfejs. HP pożegnało się też z klasycznym złączem dla stacji dokującej.

Żeby dostać się do wnętrza komputera, niezbędne jest odkręcenie zaledwie pięciu śrubek. Po zdjęciu spodu otrzymuje się bezproblemowy dostęp do dysku, baterii, układu chłodzenia i gniazda M.2 dla modemu WWAN. Dwa sloty SODIMM schowano pod cienką, ale łatwą w demontażu blaszką.

Osprzęt i wyposażenie dodatkowe

Ekran

HP we wszystkich dostępnych wersjach ekranu postawiło na panele IPS. Warianty są cztery, wszystkie o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli), w tym jeden dotykowy oraz jeden z filtrem prywatności HP Sure View. I właśnie ta ostatnia wariacja znalazła się w testowanym modelu.

W specyfikacji mocno rzuca się w oczy bardzo wysoka wartość podświetlenia i wynosi ona 1000 nitów. To cecha charakterystyczna dla ekranów z HP Sure View. Posiadają one wbudowaną specjalną powłokę (3M Light Control Film), włączenie której redukuje kąt widzenia, przez co jedynie osoba siedząca na wprost monitora dokładnie widzi wyświetlane treści. Dodatkowa warstwa ekranu sprawia, że podświetlenie matrycy skupia się na jego środku, zaciemniając pozostały obszar. Osoby siedzące z boku im dalej siedzą od środka, tym widzą mniej. Sure View jest bardzo sensownym dodatkiem dla osób, które zwykły pracować z laptopem w miejscach użyteczności publicznej i jest w stanie uchronić wyświetlane na ekranie dane przed ukradkowymi spojrzeniami.

W trakcie testów odniosłem wrażenie, że nawet wyłączony filtr potrafi lekko ograniczyć kąty widzenia, a sam obraz wydaje się nieco mniej ostry niż w przypadku stojącego obok laptopa pozbawionego ekranu z dodatkową warstwą. Nie to, że fakt ten jakoś przeszkadza w pracy. Sądzę nawet, że gdyby nie stojący obok służbowy komputer, to nie zwróciłbym na to zjawisko większej uwagi. Ale trzeba wiedzieć, że HP Sure View jest w stanie zaznaczyć swoje istnienie nawet będąc wyłączonym.

Wracając do samej matrycy – kolorymetr wskazał, że podświetlenie w trakcie normalnego użytkowania dalekie jest od deklarowanej wartości i wyniosło 650 cd/m2. Trzeba pamiętać, że swoje robi tu warstwa ekranu odpowiedzialna za filtr prywatności. To i tak bardzo wysoka liczba, zdecydowanie przekraczająca najczęściej spotykaną wartość podświetlenia w matrycach laptopów biznesowych (300 – 500 nitów). Włączony Sure View sprawia, że jasność ekranu przy najjaśniejszym ustawieniu osiąga okolice 150 nitów.

Już na oko widać było, że panel będzie mógł pochwalić się bogatymi kolorami. Kolorymetr moje przypuszczenie graniczące z pewnością potwierdził i wskazał na 97% pokrycia palety sRGB oraz 81% AdobeRGB. Dodatkowo, mimo bardzo mocnego podświetlenia, udało się zachować całkiem przyjemną czerń oraz mocny kontrast.

Parametry matrycy:

  • luminancja:650 cd/m2
  • kontrast: 2166:1
  • czerń: 0,3 cd/m2
  • paleta sRGB: 97%
  • paleta DCI-P3: 83%
  • paleta AdobeRGB: 81%

 

Klawiatura i touchpad

Czarne płytki klawiszy rozlokowane są uporządkowany sposób, chociaż nie da się ukryć, że na pulpicie jest trochę ciasno. Producentowi udało się także zmieścić tu panel klawiatury numerycznej. W trakcie pracy nie miałem żadnych problemów z trafianiem w poszczególne przyciski, więc pozorna ciasnota nie przeszkadza w intuicyjnym, szybkim pisaniu.

Klawiatura w laptopie od HP ma nieco twardawy (mam wrażenie, że w poprzednich EliteBookach był bardziej miękki) i płaski skok, ale jednocześnie odpowiedź jest odpowiednio szybka i sprężysta, co eliminuje wrażenie stukania palcami w deskę, więc nawet długa praca z tekstem nie męczy. Ponadto, jest ona podświetlana na biało oraz odporna na zachlapanie.

HP nie trafiło z umieszczeniem przycisku zasilania. I skoro o tym piszę w tym akapicie, to pewnie domyślacie się, gdzie się znalazł. Został wpisany w klawiaturę i „wklejony” pomiędzy PrtScr a Delete. Niezbyt szczęśliwe miejsce, szczególnie dla osób często korzystających z tych przycisków.

Amerykanie mieli jeszcze jeden pomysł, tym razem dużo lepszy i całkiem praktyczny – klawisz F12 można sobie dowolnie zaprogramować. I tak, można do niego przypisać akcję w postaci otwarcia określonego folderu, aplikacji, strony WWW czy pojedynczego pliku. Jego użyteczność można też rozszerzyć za pomocą utworzenia dodatkowych kombinacji z tym klawiszem dodając do niego przycisk Alt, Shift lub Ctrl. Tak więc z jednego przycisku możemy zrobić cztery skróty, a do każdego z nich przypisać do 5 akcji. Można więc jednym (lub dwoma, w przypadku kombinacji) przyciskiem uruchomić aplikację, wybraną stronę, potrzebne pliki i folder. Niegłupie, całkiem niegłupie. I wcale nie zdziwię się, jeżeli ktoś to od HP podpatrzy i wprowadzi u siebie.

EliteBook 855 G7 wyposażony został w dwa urządzenia pozwalające na nawigację kursorem: touchpad i Pointstick.

W przypadku pierwszej opcji mamy do czynienia z szeroką, dość sporą płytką z chemicznie utwardzonego szkła w kolorze szarym. Palce, jak to po szkle, poruszają się po niej bez najmniejszego oporu, gdyż tafla jest idealnie gładka. Zintegrowane z płytką klawisze mają głęboki, bardzo wyraźny skok i korzystanie z nich jest bardzo wygodne.

Czarny, wklęsły grzybek Pointsticka umieszczono w standardowym miejscu, czyli pomiędzy klawiszami G, H i B. Przyciski przypisane do jego obsługi znajdują się tuż nad płytką touchpada, a ich klik jest bardzo miękki. Nie aż tak, jak to miało miejsce np. w ThinkPadzie T14 gen 1 od Lenovo, ale bardziej lekki niż w przypadku klawiszy touchpada.

 

Głośniki

Swoje trzy grosze do audio w EliteBooku ponownie wtrąciła firma Bang & Olufsen, od lat współpracująca z HP. Jakość dźwięku oferowana przez głośniki z testowanego laptopa w niczym nie zaskakuje – jest głośno, wyraźnie i czysto, chociaż przy końcu skali głośności dźwięk ma tendencję do zlewania się w kakofoniczną papkę. Gdyby skala głośności kończyła się gdzieś przy 90%, audio mogłoby tylko zyskać.

Do zarządzania dźwiękiem przygotowano aplikację HP Audio Control. Pozwala ona zarządzać jakością odtwarzanego dźwięku poprzez 10-zakresowy korektor posiadający także przygotowane profile. Za ich pomocą da się wykrzesać z głośniczków nieco więcej i dostosować jakość dźwięku do swoich preferencji. W ustawieniach mikrofonu znaleźć można natomiast narzędzie do usuwania szumu.

 

Funkcje bezpieczeństwa

HP doskonale wie, jak przygotować laptopa do spełniania korporacyjnych standardów zabezpieczeń i EliteBooki są tego doskonałym przykładem. Zresztą, nie tylko one, bo np. stacje robocze ZBook wcale nie odstają w tej kwestii od bardziej biurowych kuzynów.

W testowanym 855 G7znalazł się czytnik Smart Card, skaner linii papilarnych oraz kamerka IR z zasłonką składająca się na zestaw nazwany HP Privacy Camera. Laptop posiada także moduł TPM 2.0 oraz obsługuje dyski samoszyfrujące. Dodatkowo EliteBook 855 G7 posiada dodatki w postaci oprogramowania HP Sure Sense (ochrona przed złośliwym oprogramowaniem) oraz HP Sure Start, czyli sławny „samonaprawiający się” BIOS, potrafiący przywrócić komputer do sprawności po ataku na BIOS/UEFI.

Szerzej funkcje bezpieczeństwa w notebookach omawiamy tutaj.

Łączność

Żeby móc połączyć się z siecią przewodową, trzeba będzie zaopatrzyć się w specjalną przejściówkę USB – RJ-45, stację dokująca lub replikator portów, gdyż najnowszy 15-calowy EliteBook wejścia LAN nie posiada. Wyposażony został za to w bezprzewodową kartę sieciową pozwalającą na łączność z Wi-Fi 6 (Intel Wi-Fi 6 AX200 160MHz), a opcjonalnie może otrzymać modem WWAN pozwalający na połączenie się z siecią 4G/LTE (Intel XMM 7360 LTE-Advanced Cat 9). Nieobowiązkowym dodatkiem do konfiguracji jest też NFC.

 

Testy wydajności

Szczegóły na temat naszej autorskiej procedury testowej znajdziecie tutaj.

 

Procesor i wydajność ogólna

Konfiguracja testowanego modelu nie jest jakoś specjalnie wyszukana, ale z drugiej strony – to dość popularny zestaw, oferujący całkiem sensowny stosunek cena/osiągi. Przynajmniej jeżeli mówimy o typowej pracy o charakterze biurowo-administracyjnym. Do bardziej zaawansowanych zadań i projektów Ryzen 5 Pro 4650U, dysk o pojemności 256 GB i 8 GB RAM-u może nie wystarczyć.

Nie będę ukrywał, że to właśnie APU od AMD jest tutaj głównym aktorem. Już kilka razy w ramach naszych recenzji mieliśmy okazję zapoznać się z najnowszymi Ryzenami, zarówno w wersji niskonapięciowej, jak i wydajniejszej, i za każdym razem nas pozytywnie zaskakiwały. Nie inaczej jest w przypadku stricte biznesowego Ryzena 5 Pro 4650U.

Warto na chwilę pochylić się przy tym subtelnym oznaczeniu „Pro”. Oznacza ono, że procesor wyposażony jest w technologię DASH, czyli odpowiednik technologii vPro stworzonej przez Intela. DASH posiada dodatkowe instrukcje i zabezpieczenia chroniące komputer przed atakami hakerskimi, a także posiada zestaw narzędzi administracyjnych pozwalających na zdalne zarządzanie i serwisowanie sprzętu nawet gdy jest on wyłączony. To spore ułatwienie dla działów IT dużych przedsiębiorstw.

Pod kątem wydajności niskonapięciowy Ryzen 5 Pro 4650U potrafił w benchmarkach Cinebench R15 oraz Cinebench R20 zbliżyć się do wyników Core i7 10750H (TDP 45 W). Z testem Handbreak, polegającym na przekonwertowaniu pliku filmowego z 4K do Full HD EliteBook 855 G7 poradził sobie w 14 minut, co jest wynikiem o niecałe 2 minuty gorszym od pełnonapięciowego przedstawiciela od Intela. A żeby było jeszcze ciekawiej, to wspomnę, że profesjonalny Ryzen 5 Pro wypadł w testach lepiej niż Ryzen 7 4700U z recenzowanego niedawno Acera Swift 3. Testowany APU posiadał przy tym 6 rdzeni i 12 wątków, a Ryzen 7 jest jednostką ośmiordzeniową i ośmiowątkową.

Testowany procesor operuje całkiem wysokim taktowaniem, jak na jednostkę o TDP wynoszącym 15 W. Bazowa częstotliwość rdzeni wynosi 2,1 GHz i maksymalnie może zostać podniesiona do 4 GHz. Godzinny test pracy pod obciążeniem pokazał, że jednostka od AMD jest w stanie pracować przez dłuższy czas z częstotliwością dużo wyższą niż taktowanie bazowe. W trakcie testu wartość 3,2 – 3,4 GHz wcale nie była niczym wyjątkowym, przy czym APU dopiero po godzinie tak intensywnej pracy osiągnął maksymalnie 92°C.

AMD Ryzen 5 Pro 4650Utemperatura:taktowanie:
czas pracy – 15 min.90° C3369 MHz
czas pracy – 30 min.91° C3269 MHz
czas pracy – 60 min92° C3222 MHz

Jak już wspomniałem wcześniej – 8 GB pamięci operacyjnej to dzisiaj plan minimum, jeżeli mówimy o komfortowej pracy wielozadaniowej. Dla osób pracujących z kilkoma otwartymi programami i oknami w jednym momencie, rozsądniej będzie jednak zdecydować się na zakup konfiguracji z 16 GB RAM. Laptop pozwala na zainstalowanie dwóch kości pamięci o taktowaniu 3200 MHz.

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

 

Wydajność graficzna

Radeon Vega 6 to zintegrowany z procesorem układ graficzny, który pozytywnie wyróżnia się wydajnością na tle chociażby Intel UHD 620 i potrafi być od niej niemal dwukrotnie wydajniejszy. Nie jest to oczywiście układ, na którym będzie można swobodnie grać w nowe gry czy korzystać z programów do obróbki grafiki 3D, ale jeżeli ktoś szuka czegoś wydajniejszego niż iGPU od Intela, to ma sensowną alternatywę.

Niestety, HP nie przewidziało konfiguracji EliteBooka 855 G7 z niezależną grafiką.

 

Chart by Visualizer

 

Szerzej układy graficzne w notebookach omawiamy tutaj.

 

Dysk

Jeżeli nasza praca polega w głównej mierze na pracy z dokumentami, to 256 GB pojemności dysku może wystarczyć na dłuższy czas. Ale jeżeli do tego dochodzą zdjęcia, filmy czy różnego rodzaju „ciężkie” pliki, to lepiej rozważyć zakup konfiguracji z pojemniejszym nośnikiem. W testowanym modelu znalazł się dysk od SK hynix pracujący w oparciu o interfejs PCIe NVMe. Jego osiągi może nie dorównują najlepszym dyskom od Toshiby czy Samsunga, ale też nie ma powodu do wstydu.

Współczesne rozwiązania dyskowe w notebookach omawiamy tutaj.

 

Testy baterii

HP wyposażyło EliteBooka 855 siódmej generacji w akumulator o dość powszechnie spotykanej w laptopach biznesowych pojemności wynoszącej 53 Wh. Oczywiście mówię o notebookach z procesorami niskonapięciowymi. Chociaż pojemność nie prezentuje się jakoś spektakularnie, to jednak pozwala na nawet 9 godzin nieprzerwanej pracy. To całkiem niezły wynik. Nie zwalający z nóg, ale niezły. Akumulator posiada funkcję Rapid Charge, więc naładowanie go do połowy zajmuje zaledwie pół godzinki.

Chart by Visualizer

 

Testy kultury pracy

Biorąc pod uwagę, że bohater testu jest dość smukłym komputerem oraz to, jaką wydajność ogólną oferuje, mogę powiedzieć tylko jedno – kultura pracy prezentuje się świetnie.

Nawet pod wysokim obciążeniem obudowa w niemal żadnym miejscu nie nagrzewała się powyżej 41°C. Tylko na środku spodu mogłem spotkać taką temperaturę. Trochę cieplej było też tuż pod ekranem, jednak tam temperatura nie przekroczyła 39°C. Przy zrównoważonej wydajności i trybie pracy biurowej tym bardziej nie było powodów do niepokoju.

Zadania biurowe - pulpit
Zadania biurowe - spód
Pełne obciążenie - pulpit
Pełne obciążenie - spód

Przy tym wszystkim fenomenalnie spisywał się wiatraczek układu chłodzenia. Przy pracy biurowej działał właściwie bezdźwięcznie i trzeba był się skupić, żeby w ogóle go usłyszeć. Przy przejściu procesora na wysokie obroty można było usłyszeć, że wentylator się rozkręcił, ale maksymalnie 42 dB w żaden sposób nie przeszkadzały w pracy.

Chart by Visualizer

 

Podsumowanie

Spodziewaliśmy się tego że procesory mobilne od AMD mogą w tym roku niemało namieszać. Zresztą – cała branża się spodziewała i nie bez przyczyny czołowi producenci laptopów zaufali ekipie Lisy Su. Koniec końców okazało się, że było warto – pod kątem wydajności i zarządzania energią mobilne APU  wypadają fenomenalnie i AMD ma powody do radości również w kontekście procesorów biznesowych.

Sam EliteBook 855 G7 w żaden sposób nie odstaje od poprzedniej generacji. Estetyka, jakość wykonania i wytrzymałość ponownie stoi na bardzo wysokim poziomie. Zaś liczba dostępnych konfiguracji i opcji wyposażenia notebooka jasno pokazuje, że EliteBooki to wciąż najwyższa półka sprzętu dla profesjonalistów i nie bez przyczyny biznesówki HP to wciąż bardzo ścisła czołówka na rynku.

W zalewie zalet ciężko mi wskazać chociaż jeden sensowny, słaby punkt bohatera recenzji. Czegoś, do czego można się tak na serio przyczepić. Tak naprawdę oprócz mało szczęśliwego umieszczenia przycisku zasilania i braku konfiguracji z niezależną kartą graficzną ciężko mi cokolwiek znaleźć. Reasumując, powtórzę frazę, którą napisałem pod zeszłoroczną recenzją EliteBooka 850 G6: testowany EliteBook to laptop kompletny. I skoro rok temu przyznałem mu z całą odpowiedzialnością odznaczenie Techsetter Poleca, to niesprawiedliwym by było, gdybym w tym roku go nie przyznał.

Podsumowanie:HP EliteBook 855 G7
segment:notebook biznesowy
optymalne zastosowanie:- praca administracyjno-biurowa
- prosta obróbka grafiki 2D
- praca w terenie i w podróży
mobilność:- wysoka
kultura pracy:- bardzo dobra
modem WWAN w opcji:- tak
opcje dokowania:- USB 3.1 typu C (USB 3.2 gen 2)
ważne cechy:- wytrzymała i świetnie spasowana obudowa z aluminium
- wydajność jednostek AMD Ryzen
- sporo dostępnych konfiguracji
- bardzo dobra matryca z filtrem prywatności HP Sure View
- bogate wyposażenie opcjonalne