Kolejna generacja „P-jedynki” od Lenovo przynosi sporą nowość. Pewien eksperyment, bo tak na ten moment należy o decyzji Lenovo mówić, na który już wcześniej zdecydował się Dell. Ba! Amerykanie zresztą są pomysłodawcą pamięci CAMM (Compression Attached Memory Module), a swoim pomysłem postanowili podzielić się ze światem udostępniając go organizacji JEDEC. Ta z kolei zajęła się standaryzacją nowego rodzaju pamięci operacyjnej udostępniając ją tym samym innym producentom. Chociaż określenie „nowa pamięć” w tym przypadku to też nie oddaje w pełni charakteru zmian, bo CAMM to pamięć DDR5, a w przypadku bohatera testu – LPDDR5x w postaci LPCAMM2.
Moment! Co?
No właśnie – już na wstępie można poczuć lekkie zdezorientowanie. Ale spokojnie, bo sprawa jest prosta – CAMM2 oraz LPCAMM2 to nowe rodzaje modułów dla pamięci DDR5 oraz LPDDR5 oraz LPDDR5x, które finalnie mają szansę wyprzeć z rynku leciwe już DIMM-y (dla komputerów stacjonarnych) oraz SODIMM-y (dla laptopów, mini-PC oraz różnego rodzaju urządzeń mobilnych). Co ważne – modułów pojemniejszych, szybszych, a przy tym zajmujących mniej przestrzeni w obudowie komputera.
Ale ThinkPad P1 Gen 7 to nie tylko nowy typ modułów pamięci operacyjnej oraz nowa generacja procesorów mobilnych o wysokiej wydajności od Intela. Specyfikacja 16-calowej stacji roboczej od Lenovo ponownie pokazuje, że ma prawo uchodzić z jedną z najbardziej uniwersalnych maszyn tego typu nie tylko w portfolio Lenovo, ale na rynku w ogóle. Od poprzedniej generacji nie zmieniło się specjalnie wiele, w większości są to detale, ale niestety nie wszystkie mogą się spodobać. Jednocześnie, wydaje się, że „P-jedynka” wciąż może uchodzić za jeszcze bardziej specjalistyczne alter ego luksusowego ThinkPada X1 Extreme.
Konfiguracja testowa prezentuje się bardziej niż dobrze. W laptopie znalazł się Intel Core Ultra 9 185HS, 64 GB pamięci LPCAMM2 (LPDDR5x-7467), 2-terabajtowy nośnik PCIe 4.0 oraz dotykowy wyświetlacz OLED o rozdzielczości 3840 x 2400 pikseli, który obsługiwany jest przez RTX-a 3000 Ada Generation od NVIDII. Na wydajność całej konfiguracji nie powinienem zatem narzekać. Ale zanim nastąpi ostateczna deklaracja, najpierw testy.
Specyfikacja techniczna
specyfikacja: | Lenovo ThinkPad P1 Gen 7 |
---|---|
wymiary i waga: | 354 x 241 x 17 mm 1,82 kg |
przetestowany CPU: | Intel Core Ultra 9 185H Meteor Lake, Intel 5 (7 nm) 16 rdzeni, 22 wątki 8 rdzeni E (1,8 - 3,8 GHz), 6 rdzeni P (2,3 - 5,1 GHz), 2 rdzenie Elp (1 - 2,5 GHz) TDP - 45 W cache - 24 MB |
dostępne CPU: | Intel CoreUltra 9 185H Intel Core Ultra 7 165H Intel Core Ultra 7 155H Intel Core Ultra 5 135H |
przetestowane GPU: | dGPU: NVIDIA RTX 3000 Ada Generation, 8 GB GDDR6, 60 W iGPU: Intel Arc |
dostępne GPU: | NVIDIA RTX 3000 Ada Generation, 8 GB GDDR6, 60 W NVIDIA RTX 2000 Ada Generation, 8 GB GDDR6, 60 W NVIDIA RTX 1000 Ada Generation, 6 GB GDDR6, 60 W NVIDIA GeForce RTX 4070, 8 GB GDDR6, 60 W NVIDIA GeForce RTX 4060, 8 GB GDDR6, 60 W Intel Arc |
dysk: | 2 TB, M.2, PCIe 4 NVMe SK Hynix (SKHynix_HFS002TEJ9X102N) |
obsługiwane dyski: | 2x M.2 PCIe 4.0 wsparcie dla RAID 0/1 |
RAM: | 64 GB LPDDR5x-7467 LPCAMM2 ------------------ dual-channel max: 64 GB jedno gniazdo LPCAMM2 |
przetestowana matryca: | 16 cali, 3840 x 2400, 16:10 OLED, 60 Hz, dotykowy, antyrefleks, powłoka antysmugowa Samsung ATNA60YV04-0 |
dostępne matryce: | IPS, 1920 x 1200, 400 nitów, 100% sRGB, 60 Hz IPS, 2560 x 1600, 500 nitów, 100 sRGB, 165 Hz OLED, 3840 x 2400, 400 nitów (500 HDR), 100% DCI-P3, 60 Hz |
wybór portów: | 1x USB 3.2 Gen 1 1x USB 3.2 Gen 2 typu C (10 Gb/s, PD 135 W) 2x Thunderbolt 4 1x HDMI 2.1 1x jack combo |
akumulator: | 90 Wh |
opcje łączności | WLAN: Intel Wi-Fi 7 BE200, 802.11be 2x2 Bluetooth 5.4 |
wyposażenie dodatkowe: | kamerka 1080p z funkcją rozpoznawania twarzy i zasłoną prywatności funkcja wykrywania obecności użytkownika głośniki stereo z Dolby Atmos podwójny mikrofon z redukcją hałasu czytnik kart pamięci podświetlana i odporna na zachlapanie klawiatura czytnik linii papilarnych zintegrowany z przyciskiem zasilania NFC w opcji TPM 2.0 |
opcje gwarancji: | 3 lata z możliwością rozszerzenia |
Jakość wykonania i ergonomia obudowy
Już mając do czynienia z samą konstrukcją laptopa, można zarejestrować pierwszą zmianę w stosunku do poprzedniej odsłony. Tym razem obudowa wykonana została w całości z aluminium. Metal pojawił się także na pokrywie, zastępując w ten sposób tworzywo wzmocnione włóknem szklanym. Bryła oraz jej wymiary także niespecjalnie się zmieniły i owszem, tabelka ze specyfikacją powiem Wam, że laptop schudł i niecałe 0,5 mm po zamknięciu i teraz ma 17 mm grubości, ale dalej waży w okolicach 1,8 kg. Jak na 16-calową stację roboczą, to całkiem rozsądne wartości.
Wizualnie to ThinkPad i Lenovo postanowiło nic tutaj nie kombinować. Na czarnej obudowie jedynym czerwonym wyróżnikiem pozostał TrackPoint oraz czerwone kropki nad literą „i” w pomalowanym na czarno logo serii. Do tego mamy wyraźnie zarysowane, ostre krawędzie i zaokrąglone narożniki. Wszystko jest estetyczne, aczkolwiek prezentuje się bardzo ascetycznie, a czarna płytka touchpada i białe LED-y podświetlające klawiaturę dodatkowo to podkreślają.
Pod kątem wytrzymałości obudowa wypada lepiej niż zakładałem. Aluminium pokryte zostało lekko gumowatą i, niestety, łatwo brudzącą się kłaczkami i tłustymi śladami po palcach i nadgarstku powłoką. Jest sztywne i nawet w najbardziej newralgicznym miejscu, a więc na środku klawiatury i pomiędzy nią a touchpadem, nie ma zamiaru ugiąć się pod palcami. Podobnie wypada pokrywa matrycy. Wsparty na szerokim zawiasie element jest odporny na próby wykrzywiania, także nacisk na środę pokrywy nie robi na niej większego wrażenia. Cała konstrukcja więc budzi zaufanie i nic dziwnego, że przetrwała testy pozwalające na uzyskanie certyfikatu MIL-STD-810H.
Rozsądnie wygląda także kwestia portów. Powody takiego stwierdzenia z mojej strony są dwa: pierwszy to ich rozmieszczenie. Wszystkie gniazda znajdują się na tyłach bocznych krawędzi, więc żadne wtyczki nie powinny przeszkadzać ani prawo-, ani leworęcznym. Druga kwestia to ich wybór. Mamy tu klasyczne gniazdo zasilania, dwa Thunderbolty 4 oraz HDMI 2.1 oraz uniwersalnego jacka 3,5 mm z na lewej stronie. Fajnie, że żadnego Thunderbolta nie „zabierze” nam wtyczka zasilacza. Po prawej zaś ulokowano USB 3.2 Gen 2 (10 Gb/s, Power Delivery 3.0 i DisplayPort 1.4) pod postacią USB-C oraz USB-A w wersji 3.2 Gen 1. Pełnowymiarowy czytnik kart pamięci też jest mile widzianym dodatkiem w sprzęcie tego typu.
Osprzęt i wyposażenie dodatkowe
Ekran
ThinkPad P1 Gen 7 to kolejny przykład notebooka biznesowego z kapitalnym ekranem OLED. Ostatnio Lenovo pokazało, że takowymi dysponuje, kiedy testowałem ThinkPada X1 Carbon Gen 12, później w ThinkPadzie Z16 Gen 2. Jak się okazało, w P1 Gen 7 umieszczono ten sam panel, co w „Zetce”, co potwierdzają aplikacje diagnostyczne oraz parametry.
Zainstalowany tutaj 16-calowy OLED o rozdzielczości 3840 x 2400 pikseli charakteryzuje się jasnością dochodzącą do 400 nitów, a więc Lenovo po raz kolejny nie kłamało w swojej specyfikacji. Potwierdziło się też, że ekran jest w stanie wygenerować 100% pokrycia kolorów dla gamutów sRGB oraz DCI-P3, a skala AdobeRGB jest odzwierciedlona w 96%. Nie ulega więc wątpliwości, że graficy powinni te właściwości dobrze wykorzystać. Jak na OLED-a przystało, mamy tu także do czynienia z naturalnie głęboką czernią oraz nieskończonym kontrastem.
Nie da się także narzekać na kąty widzenia, gdyż nawet patrząc mocno z boku na wyświetlacz, dało się zobaczyć, co na nim się znajduje. Powłoka antyrefleksyjna swoją rolę spełnia, ale do matowości ekranu wciąż jest daleko. Trzeba być gotowym, że mniej sprzyjające warunki oświetleniowe mogą sprawić, że od czasu do czasu trzeba będzie pomanipulować zawiasem, żeby zmienić lekko kąt patrzenia i spróbować wyeliminować odblaski.
Z racji tego, że zainstalowany panel obsługuje dotyk, to i o wrażeniach z tym związanych należy wspomnieć. I w zasadzie mogę powtórzyć to, co napisałem w recenzji ThinkPada Z16 Gen 2: praca za pomocą dłoni jest po prostu wygodna. Dba o to gładka tafla, po której opuszki palców ślizgają się bez oporu, precyzyjna reakcja na dotyk oraz niezłej jakości powłoka antysmugowa. Co prawda po kilku dłuższych momentach wypada przetrzeć ekran szmatką i jakimś środkiem do czyszczenia ekranów, ale nie brudzi się on od byle dotyku.
Lenovo przygotowało dla tegorocznej „P-jedynki” jeszcze dwie opcje ekranu: IPS-a o rozdzielczości 1920 x 1200 pikseli o pełnym pokryciu palety kolorów sRGB oraz kolejny panel IPS, ale tym razem o rozdzielczości 2560 x 1600 pikseli i odświeżaniu 165 Hz, więc z tej alternatywy mogą skorzystać osoby pracujące z multimediami oraz ci, którzy lubią sobie po pracy na swojej stacji roboczej… pograć.
Parametry matrycy:
- luminancja: 393 cd/m2
- kontrast: nieskończony
- czerń: 0,00 cd/m2
- paleta sRGB: 100%
- paleta DCI-P3: 100%
- paleta AdobeRGB: 96%
Klawiatura i touchpad
Złapałem się na tym, że za każdym razem, kiedy dostaję kolejnego laptopa od Lenovo do ręki, najpierw otwieram go i robię rundkę paluchami po klawiaturze. Później sobie oglądam pozostałe elementy komputera. Trochę zboczenie, ale wynika ono z faktu, że w mojej opinii najlepsze klawiatury w notebookach biznesowych to właśnie te z ThinkPadów. I ThinkPad P1 Gen 7 nic w tej opinii nie zmieni.
Po raz kolejny Chińczycy serwują nam duże i odpowiednio wyprofilowane płytki klawiszy o charakterystycznym kształcie. Standardowo też wykonano je z przyjemnego w dotyku, czarnego tworzywa, które może uchodzić za jeden ze znaków rozpoznawczych biznesówek od Lenovo. Mechanizmy klawiszy wciąż są niezmiennie przyjemnie wyważone, delikatnie twarde przy wciśnięciu, z bardzo wyraźną i sprężystą odpowiedzią na wciśnięcie. To sprawia, że pisanie nawet dłuższych tekstów za ich pomocą jest niesamowicie przyjemne. Ponadto, klawiatura jest odporna na zachlapanie oraz podświetlana białymi LED-ami o trzech stopniach intensywności świecenia.
Warto zwrócić uwagę, że chociaż P1 Gen 7 nie należy do grona laptopów spod znaku Copilot+, to na klawiaturze da się znaleźć przycisk wywołujący asystenta SI od Microsoftu. Zajął on miejsce klawisza PrtSc. Jego funkcja z kolei została przeniesiona na klawisz funkcyjny F9.
Touchpad z kolei po raz kolejny przyjął formę haptycznej płytki reagującej na dotyk delikatną, ale bardzo przekonującą wibracją. Płytka jest całkiem spora, odpowiednio śliska i matowa, więc nie widać na niej każdego śladu, jaki może zostawić spracowany paluch. No chyba, że tą samą ręką przed momentem jadło się chipsy. Skąd wiem? Pozostawiam to domysłom.
W laptopie obecny jest też TrackPoint, a jego przyciski zintegrowano z touchpadem. Podobnie jak w przypadku ThinkBooka X1 Carbon Gen 12 oraz ThinkPada Z16 Gen 2, także tutaj dwukrotne szybkie pacnięcie w czerwony manipulator otworzy nam menu TrackPoint Quick Menu umożliwiający szybki dostęp do niektórych opcji, np. związanych z kamerą lub mikrofonami. Menu można też sobie modyfikować. Możliwości są raczej ograniczone, ale lepsze to niż nic.
Głośniki i mikrofony
Siódma odsłona ThinkPada P1 może pochwalić się naprawdę niezłym audio. Głośniki rozlokowano na bocznych krawędziach i skierowano pod lekkim skosem w dół, ale membrany nie wydają się w żaden sposób stłamszone, co już na starcie można zaliczyć na duży plus. Kolejnym jest fakt, że na niemal całej skali głośności brzmią tak samo dobrze. Całkiem niezła selektywność dźwięku, dominujące, ale dobrze zbalansowane soprany uzupełnia nie gorzej brzmiący środek z lekkim zarysem basu. Po raz kolejny jednak Lenovo przesadziło z maksymalną głośnością i powyżej 80% skali dźwięk ma tendencję do zlewania się, selektywność ucieka, a soprany stają się zbyt agresywne. Efekt ten szczególnie dotyczy odtwarzania multimediów, z ekspozycją mowy jest dużo lepiej.
A propos mowy – P1 Gen 7 otrzymał podwójny mikrofon mający pomóc zarówno przy komunikacji „face to face”, jak i w bardziej konferencyjnym wydaniu. Fabrycznie zainstalowana aplikacja Dolby Voice wspomaga dialog jak tylko może i nie mogę powiedzieć złego słowa na ten starania. Przechwycony dźwięk jest wyraźny, klarowny i dobrze zbalansowany, a inteligentna funkcja redukcji hałasu dochodzących z okolic laptopa działa tak jak powinna.
Funkcje bezpieczeństwa
Jak na szanującego się laptopa biznesowego przystało, „P-jedynka” posiada kilka funkcji zabezpieczających laptopa i dane oraz dostęp do nich. Listę otwiera czytnik linii papilarnych zintegrowany z przyciskiem zasilania, jest też kamerka z czujnikami IR i funkcją rozpoznawania twarzy oraz zasłoną ThinkShutter. W opcji znajduje się też wykrywanie obecności użytkownika przed komputerem. Nie można też zapomnieć o zabezpieczeniach związanych z platformą Intel vPro, w przypadku tego procesora w swoim pełnym wydaniu, a więc vPro Enterprise. Za to próżno szukać tu miejsca dla kart Smart Card.
Łączność
Najnowsza generacja ThinkPada P1 została przygotowana z myślą o obsłudze łączności bezprzewodowej Wi-Fi 7. Odpowiada za to karta sieciowa od Intela. Z jakichś powodów jednak Lenovo postanowiło zrezygnować w tym modelu z modemu WWAN, co dla osób pragnących być zawsze online, niezależnie od miejsca i dostępu do sieci Wi-Fi lub kabla z „erjotką” na końcu. Sam laptop co prawda gniazda LAN nie posiada, ale można temu zaradzić wpinając odpowiedni adapter do portu Thunderbolt 4 lub korzystając ze stacji dokującej wyposażonej w gniazdo RJ-45.
Testy wydajności
Konfiguracja, którą przyszło mi testować można uznać za w pełni satysfakcjonującą, ponieważ mamy tu chociażby najwydajniejszą jednostkę dla laptopów z generacji Meteor Lake, wydajny RAM w nowej odsłonie, a więc pod postacią LPDDR5x-7467 LPCAMM2, a także RTX-a 3000 Ada Generation od NVIDII. Do tego dochodzi 2-terabajtowy nośnik PCIe 4.0. Brzmi potężnie, ale papier przyjmie wszystko. Czas zatem sprawdzić, jak ten zestaw spisuje się w konfrontacji z naszą procedurą testową.
Szczegóły na temat naszej autorskiej procedury testowej znajdziecie tutaj.
Procesor i wydajność ogólna
Dobrze się złożyło, bo w krótkim czasie miałem okazję sprawdzić, jak radzi sobie flagowy procesor dla mobilnych stacji roboczych i laptopów biznesowych o wysokiej wydajności od AMD. Mowa oczywiście o Ryzenie 9 Pro 7940HS umieszczonym w ThinkPadzie Z16 Gen 2. Dobrze będzie zatem porównać go do czołowego reprezentanta Intela obecnego w tym sprzęcie.
Intel Core Ultra 9 185H to jednostka należąca do 14. generacji CPU dla urządzeń mobilnych (Meteor Lake) mogąca pochwalić się obsługą 16 rdzeni fizycznych i 22 wątków i bazująca na architekturze Intel 5 (7 nm). Chip dysponuje ośmioma rdzeniami Efficient (Crestmont, 1,8 – 3,8 GHz), sześcioma rdzeniami Performance (Redwood, 2,3 – 5,1 GHz) z obsługą Hyper-Threadingu, a więc możliwością obliczania dwóch operacji na jednym rdzeniu, oraz dwiema jednostkami Low Power Efficient (1 – 2,5 GHz). Te ostatnie rdzenie to nowość w stosunku do poprzednich dwóch generacji CPU opartych o hybrydową budowę. Odpowiadają one za obsługę najmniej wymagających zadań oraz różnego rodzaju usług działających w tle, odciążając w ten sposób P-Cores oraz E-Cores.
Już sama specyfikacja powinna sugerować, że mamy do czynienia z układem o sporej wydajności, co zresztą potwierdza jego domyślne TDP ustawione na 45 W. Nie spodziewałem się jednak, że Lenovo pozwoli jednostce na aż tak dużo! Testowany Core Ultra 9 185H przez całą godzinę pracy pod obciążeniem pracował z całkiem wysokim taktowaniem i na wszystkich rdzeniach wartości były dużo wyższe niż bazowe. Skutkiem tego, temperatura CPU dochodziła do 100° C, ale już teraz mogę uspokoić – kultura pracy laptopa, chociaż być może trudno w to uwierzyć, potrafiła wtedy trzymać wysoki poziom. Ale o tym nieco później.
Intel Core Ultra 9 185H | temperatura: | taktowanie: |
---|---|---|
czas pracy – 15 min | 100° C | Rdzenie E: 3292 MHz Rdzenie P: 4489 MHz Rdzenie Elp: 2394 MHz |
czas pracy – 30 min | 100° C | Rdzenie E: 3292 MHz Rdzenie P: 4696 MHz Rdzenie Elp: 2294 MHz |
czas pracy – 60 min | 99° C | Rdzenie E: 3292 MHz Rdzenie P: 4696 MHz Rdzenie Elp: 2394 MHz |
Skoro procesor potrafił wykorzystać naprawdę sporo ze swojego potencjału, to i nie powinno zaskakiwać, że wyniki z benchmarków także będą to podkreślać. Reprezentant „niebieskich” we wszystkich testach wypadł lepiej niż bezpośredni konkurent od AMD, a rezultaty chociażby z naszego testu HandBreak oraz testów Cinebench mogę z czystym sumieniem nazwać rekordowymi, jeżeli chodzi o procesory mobilne.
Intel Core Ultra 9 185H nie jest rzecz jasna jedyną jednostką, z jaką można nabyć siódmą generację ThinkPada P1. Do wyboru są jeszcze dwa procesory Ultra 7, a dla mniej wymagających – konfiguracja z Core Ultra 5 135H. Laptop nie występuje w wariancie z procesorami od AMD.
LPACAMM2
Nadszedł ten moment, w którym należałoby przybliżyć nieco kwestię zastosowanej w tym laptopie pamięci operacyjnej, bo jest to nowość i z pewnością nie każdy wie, czym zastosowane w laptopie moduły są. Najważniejszą informację zawarłem już we wstępie – moduły CAMM2 oraz LPCAMM2 to po prostu nowy format pamięci operacyjnej. Aktualnie jest to DDR5 oraz LPDDR5x.
Po co to komu? Ano po to, że nowe „kości” pamięci to z punktu widzenia nieodległej przyszłości same plusy. Po pierwsze, zajmują zdecydowanie mniej miejsca na płycie głównej niż moduły SODIMM. Po drugie, dzięki większej liczbie styków (SODIMM posiada ich 262, a CAMM2 – 616) pamięć jest przesyłana z większą przepustowością. A jakby tego było mało, jedna „kość” LPCAMM2 (Low Power CAMM2) jest w stanie komunikować się z procesorem dwoma kanałami. Z perspektywy urządzeń mobilnych, gdzie każdy centymetr sześcienny wnętrza obudowy jest na wagę złota, możliwość zainstalowania jednego niewielkiego modułu w miejsce dwóch lub czterech jest dość atrakcyjna. Tak samo jak fakt, że CAMM2 oraz LPCAMM2 konsumują mniej energii, a LPCAMM2, w przeciwieństwie do LPDDR5 – jest modułem wymiennym, a nie wlutowanym w płytę główną.
W przypadku testowanego ThinkPada P1 Gen 7 zastosowano układ LPCAMM2 o pojemności 64 GB i częstotliwości 7646 MHz. I tu już mamy pierwszą ciekawostkę, ponieważ mowa o pojedynczej „kości”, która, przypomnę, przesyła dane dwoma kanałami. Żeby móc zainstalować w laptopie 64 GB DDR5 pracujących w takim trybie, potrzeba było dwóch „kości” SODIMM lub zdecydować się na komputer z pamięcią wlutowaną. Dell zaś w swoich stacjach roboczych Precision korzysta z pamięci CAMM2, której pojemność może dochodzić do 128 GB (w planach są „kości” o dwukrotnie większej pojemności).
Trzeba jednak pamiętać o jednej rzeczy. Z racji tego, że mowa o podzespołach, które na chwilę obecną są bardziej rynkową ciekawostką niż realną siłą mającą zdegradować powszechnie używane SODIMM-y, dostępność CAMM2 oraz LPCAMM2 jest niewielka, podobnie jak wybór, a przy tym układy są dużo droższe niż konwencjonalne DDR5. Skoro zaś piszę o stacji roboczej, to moim obowiązkiem jest poinformować, że na ten moment na rynku nie ma modułów CAMM2 oraz LPCAMM2 z korekcją błędów (ECC).
Wydajność graficzna
Z procesorem zintegrowany jest układ Intel Arc Graphics o ośmiu rdzeniach Xe, ale to nie on jest tutaj główną gwiazdą, a RTX 3000 Ada Generation od NVIDII. Już w tym momencie pewnie niektórzy zwrócili na uwagę nie nietypowe oznaczenie GPU. W ten sposób jednak producent opisuje profesjonalne układy dla mobilnych stacji roboczych, które dawniej opisywano NVIDIA Quadro. W związku z tym nie należy mylić tej karty graficznej z wydaną w 2019 roku, jeszcze na architekturze Turing, Quadro RTX 3000, a także z RTX-em A3000 opartym na układach Ampere.
NVIDIA RTX 3000 bazuje na rdzeniu AD106, a więc tym samym, co desktopowe GeForce RTX 4060, 4060 Ti oraz mobilne RTX-y 4070. Co ciekawe jednak, jego mobilne wersje mogą pochwalić się większą liczbą rdzeni CUDA (4608 vs. 4352) oraz jednostek teksturujących (144 vs. 96 lub 136) niż wariant dla komputerów stacjonarnych. Porównując zaś specyfikację GeForce’a RTX 4070 i RTX-a 3000 Ada Generation, można dojść do prostego wniosku, że to ten sam układ, o takiej samej specyfikacji.
Oprócz wymienionych już cech, testowany GPU charakteryzuje się także 8 GB pamięci GDDR6 przesyłanej 128-bitową szyną i przepustowością 256 GB/s. Ponadto, NVIDIA wyposażyła układ w 144 rdzenie Tensor, odpowiedzialne m.in. za wydajność DLSS oraz DLSS 3 z Frame Generation, a także 36 rdzeni RT, wspierających efekty oparte na ray tracingu oraz path tracingu. Na koniec warto wiedzieć, że RTX 3000 Ada Generation występuje w kilku wariantach energetycznych. Lenovo zastosowało w P1 Gen 7 wariant bardziej energooszczędny, o mocy 60 W. Trochę szkoda, tym bardziej, że bardziej, że najwydajniejsze warianty dla notebooków mogą pochwalić się TGP na poziomie 115 W.
Nie zmienia to jednak faktu, że testowany GPU to układ wydajny, chociaż nie tyle, by móc w każdej aplikacji i grze wykorzystać możliwości ekranu o rozdzielczości 4K. W bardziej wymagających programach i produkcjach obniżenie detali obrazu i/lub rozdzielczości może okazać się dobrą decyzją. Warto będzie też skorzystać z DLSS albo FSR, żeby maksymalnie podkręcić liczbę wyświetlanych klatek animacji na sekundę.
Uniwersalność ThinkPada P1 Gen 7 objawia się między innymi dość rozbudowanym wachlarzem dostępnych z laptopem kart graficznych. Oprócz najmocniejszego dla tego laptopa RTX-a 3000 Ada Generation, Lenovo przygotowało warianty z RTX-em 2000 Ada Generation oraz RTX-em 1000 Ada Generation, a także ich gamingowymi wariantami: GeForcem RTX 4060 oraz 4070. Trzeba jednak pamiętać, że wersje stworzone pierwotnie z myślą o rozrywce mogą równie dobrze przydać się w pracy ze specjalistycznymi aplikacjami 3D. W tym celu NVIDIA przygotowała sterowniki NVIDIA Studio. Wszystkie karty oferują TGP o mocy 60 W.
Producent zaskoczył mnie jednak, że ze specyfikacji ThinkPada P1 zniknęły wydajniejsze układy Ada Generation: RTX 3500, RTX 4000 oraz RTX 5000. Te znaleźć można obecnie jedynie w ThinkPadzie P16 Gen 2.
Szerzej układy graficzne w notebookach omawiamy tutaj.
Dysk
W przypadku konfiguracji testowej Lenovo postawiło na nośnik od SK Hynix o pojemności 2 TB. Biorąc pod uwagę, że mowa o sprzęcie najwyższej rangi, to żadnym zaskoczeniem nie powinien być fakt, że mowa o dysku PCIe 4.0 NVMe. Potwierdzają to rezultaty z benchmarku AS SSD, jasno pokazujące, że oto mamy do czynienia z dyskiem szybkim i wydajnym. Liczby nie kłamią. Zarówno pod kątem prędkości odczytu, jak i zapisu sekwencyjnego można śmiało mówić o rezultatach dwukrotnie wyższych niż w przypadku nośników bazujących jeszcze na PCIe 3.0. Mało tego, różnice pomiędzy zapisem a odczytem są niewielkie, co dodatkowo podkreśla, że mowa o nośniku z wyższej półki. Warto też wspomnieć, że zainstalowany SSD obsługuje szyfrowanie OPAL 2.0.
Bardzo podoba mi się, że w siódmej generacji ThinkPada P1 Lenovo pozwala na montaż dwóch nośników M.2 2280 bez żadnych dodatkowych warunków. W poprzedniej odsłonie notebooka na montaż dwóch nośników można było sobie pozwolić pod warunkiem, że wybrało się konfigurację z RTX-em A1000 lub RTX-em 2000. W pozostałych przypadkach w laptopie mógł znaleźć się wyłącznie jeden dysk. Tym razem specyfikacja jest bardziej łaskawa dla osób, które chcą mieć więcej miejsca na dane lub stworzyć sobie macierz RAID 0/1.
Na koniec pozwolę sobie jeszcze wspomnieć, że ThinkPad P1 Gen 2 umożliwia montaż łącznie do 16 TB pamięci, więc miejsca na projekty i efekty pracy nie powinno zabraknąć.
Współczesne rozwiązania dyskowe w notebookach omawiamy tutaj.
Testy baterii
Od laptopa o takiej specyfikacji i przeznaczeniu należy oczekiwać dużej i pojemnej baterii, chociaż nie oszukujmy się – raczej rzadko tego typu sprzęt odłącza się od gniazdka. Ale od czasu do czasu trzeba zrobić coś, do czego akurat pełna wydajność Core Ultra 9 i RTX-a 3000 nie będzie potrzebna. Ot, choćby odpisać na maile albo dokonać prostej edycji zdjęć. Przykładów oczywiście można mnożyć, ale nie o to w tym momencie chodzi.
Najważniejsze, że akumulator o pojemności 90 Wh jest w stanie zasilać laptopa nawet przez 9 godzin w scenariuszu korzystania z przeglądarki internetowej. Na wykonywanie różnego rodzaju biurowych zadań będziemy mieć niecałe 6 godzin, więc ¾ czasu pracy ładowarka będzie mogła zostać w torbie. Pozytywnie zaskoczył mnie za to tryb pełnej wydajności, gdyż spodziewałem się, że już po nieco ponad godzinie laptop zacznie wołać o prąd. Okazało się jednak, że da się wyciągnąć tutaj nawet 2 godziny, a jeżeli ktoś zdecyduje się przyciemnić ekran, to wydłuży ten czas o dodatkowe minuty. Jak na stację roboczą – nieźle!
Testy kultury pracy
Powiem szczerze – nie wiem do końca, jakiej magii użyło tutaj Lenovo, ale laptop bardzo pozytywnie zaskoczył mnie pod kątem kultury pracy. Przypomnę, że zarówno GPU i CPU było w stanie pracować w laptopie z pełną mocą pod obciążeniem, a procesor w tym czasie potrafił rozgrzać się do 100° C. Już samo to było w stanie obudzić troskę o to, jak mocno rozgrzeje się obudowa i czy wiatraki układu chłodzenia nie będą przypominały swoją głośnością silników od Antonowa AN-225 Mrija.
Jak się jednak okazało, laptop wypadał pod tym kątem lepiej niż chociażby testowany ostatnio ThinkPad Z16 Gen 2. Obudowę „P-jedynki można określić jako… letnią. Maksymalnie 48° C i to na środku tylnej krawędzi, pod ekranem w żaden sposób nie straszy. Tym bardziej, że strefa klawiatury jest wyraźnie chłodniejsza. To może na spodzie jest goręcej? Bynajmniej! Jest jeszcze chłodniej niż na pulpicie! Naturalnie, przy mniejszym obciążeniu podzespołów temperatury we wszystkich strefach obudowy są jeszcze niższe.
No to może wiatraki faktycznie słyszalne są osiedle dalej? Nic z tych rzeczy. 55 dB mało agresywnego szumu także jest tutaj akceptowalne. A kiedy doda się do tego fakt, że w scenariuszu pracy biurowej z obudowy laptopa dochodzi co najwyżej delikatny szmer, to absolutnie tracę wszelkie argumenty, żeby móc ponarzekać.
Podsumowując – kultura pracy w ThinkPadzie P1 Gen 7 prezentuje się fenomenalnie. Chapeu bas Lenovo!
Podsumowanie
Recenzowanie tego typu laptopów jest ciekawe, ale też nieco nudne. Fajnie wszystko dokładnie obejrzeć, sprawdzić, przeanalizować porównać – proces zawsze jest ten sam. Oczekiwania – różne. Rezultaty – zaskakujące albo nie. A oto wjeżdża do mnie na biurko taka stacja robocza wobec której specjalnych oczekiwań nie mam i okazuje się, że w zasadzie wszystko się tutaj udało i nie bardzo jest się czego czepiać. A w recenzji fajnie jest znaleźć dziurę w całym. Chociaż niektórym może zabraknąć tu modemu WWAN czy jeszcze wydajniejszego GPU, a pamięć LPCAMM2 i jej przyszłość mogą budzić pewne wątpliwości.
Decydując się dzisiaj na zakup laptopa z pamięcią CAMM2 lub LPCAMM2, jak w przypadku P1 Gen 7, trzeba pamiętać, że wciąż nie wiadomo, jak kariera nowych modułów pamięci na rynku będzie wyglądać. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wydają się podpowiadać, że nowa forma zacznie wypierać DIMM-y oraz SODIMM-y. Zalet takiej zmiany nie brakuje, a jej jedyne wady w zasadzie ograniczają się do ceny i dostępności nowych „kości” pamięci. To jednak jest kwestia przejściowa i jeżeli nowe RAM-y się upowszechnią, to ten problem siłą rzeczy zniknie. Najważniejszymi pytaniami na ten moment są: czy i kiedy to nastąpi?
Podobać się może natomiast liczba dostępnych konfiguracji, z tą która znalazła się na moim biurku na czele. To doskonały przykład tego, co P1 Gen 7 ma najlepszego do zaoferowania: wydajność Intel Core Ultra 9 185H, RTX-a 3000 Ada Generation, pamięci LPCAMM2, wydajnego i pojemnego dysku SSD oraz świetnego ekranu OLED. Nie mogę też nie wspomnieć o całkiem rozsądnym czasie pracy na własnym zasilaniu oraz świetnej kulturze pracy. Nie będę ukrywał, że to ta ostatnia cecha zrobiła na mnie największe wrażenie, szczególnie biorąc pod uwagę, jaką konfigurację przyszło mi testować.
Podsumowując, mogę z czystym sumieniem potwierdzić, że Lenovo ThinkPad P1 Gen 7 to jedna z najbardziej uniwersalnych mobilnych stacji roboczych na rynku i każdy, kto tego typu sprzętu do pracy poszukuje, powinien na propozycję od Lenovo zwrócić baczną uwagę.
Podsumowanie: | Lenovo ThinkPad P1 Gen 7 |
---|---|
segment: | mobilna stacja robocza |
optymalne zastosowanie: | - praca biurowa - praca z grafiką 2Di 3D i obróbką multimediów - montaż wideo - projekty inżynieryjne - symulacje wymagające dużej mocy obliczeniowej - na upartego - gaming |
mobilność: | - niezła |
kultura pracy: | - bardzo dobra |
modem WWAN w opcji: | -tak |
opcje dokowania: | - stacja dokująca Thunderbolt 4 lub USB 3.2 Gen 2 |
ważne cechy: | - wykorzystanie mocy zestawu Intel Core Ultra 9 i RTX 3000 Ada Gen. - mnóstwo dostępnych konfiguracji, w tym z grafiką GeForce RTX - wykorzystanie pamięci LPCAMM2 - świetne wykonanie - wytrzymała obudowa z aluminium - kapitalny ekran OLED - wygodna klawiatura i haptyczny touchpad - rewelacyjna kultura pracy - bogate wyposażenie dodatkowe |
Partnerem technologicznym serwisu jest sklep notebooki.pl, mogący pochwalić się partnerstwem Platinum Lenovo. Sprzęt został wypożyczony dzięki uprzejmości sklepu i firmy Lenovo, a opinia na temat testowanego sprzętu należy w 100% do autora recenzji. Żadne osoby trzecie nie ingerowały w jej treść.