Co prawda laptopy klasy entry-biznes nie uchodzą raczej za najbardziej fascynujące na świecie, ale to właśnie one nierzadko są pierwszym kontaktem użytkowników komputerów ze sprzętem biznesowym. Zresztą, nie tylko chodzi tu o pracowników małych i średnich firm, bo to dla nich powstają właśnie takie maszyny, jak bohater tej recenzji – HP ProBook 460 G11. Laptopy z tego segmentu to także dobra propozycja dla uczniów, studentów, nauczycieli czy użytkowników domowych, którzy oczekiwaliby od swojego laptopa nieco więcej niż w przypadku zwykłego „konsumera”, a przy tym zachowując wciąż rozsądny stosunek ceny do możliwości.
Seria ProBook 400 od HP to od lat jedne z najpopularniejszych maszyn przygotowanych z myślą o wymienionych wcześniej użytkownikach. Amerykanie jednocześnie pragną nas przekonać, że chociaż mowa o ich bazowej „biznesówce”, to ma ona do zaoferowania całkiem sporo, zarówno pod kątem wykonania, jak i wyposażenia i dostępnych konfiguracji. I tu, drodzy państwo, zaczyna robić się ciekawie. Po pierwsze dlatego, że to mój pierwszy kontakt z ProBookiem od lat. A po drugie – jedenasta generacja większego ProBooka wydaje się wypadać dość interesująco na tle konkurencji.
HP ProBook 460 G11 bazuje jeszcze na procesorach Intel Core Ultra pierwszej generacji (Meteor Lake), a model przysłany do nas na testy posiada na pokładzie Core Ultra 7 155U, 16 GB RAM-u oraz dysk o pojemności 512 GB. Wbrew pozorom jednak, przejście na nowszą platformę nie jest tu największą zmianą. Za tę można uznać przejście ProBooków na proporcję 16:10. Można powiedzieć – wreszcie! Stąd też, zamiast ProBooka 450, z ekranem o przekątnej 15,6 cala, mamy 16-calowego ProBooka 460.
Odpowiedź na pytanie, jak przedstawiona konfiguracja się sprawdza, na co jeszcze można liczyć i jak wypada nowy ProBook pod kątem wykonania, znajdziecie w tej recenzji.
A jeżeli wolicie recenzję wideo, to takową również przygotowaliśmy:
Specyfikacja techniczna
specyfikacja: | HP ProBook 460 G11 |
---|---|
wymiary i waga: | 359 x 251 x 17 mm 1,74 kg |
przetestowany CPU: | Intel Core Ultra 7 155U Meteor Lake, Intel 4 (7 nm) 12 rdzeni, 14 wątków 8 rdzeni E (1,2 - 3,8 GHz), 2 rdzenie P (1,7 - 4,8 GHz), 2 rdzenie Elp (0,7 - 2,1 GHz) TDP - 15 W cache - 12 MB |
dostępne CPU: | Intel Core Ultra 7 155H Intel Core Ultra 5 125H Intel Core Ultra 7 155U Intel Core Ultra 5 125U |
przetestowane GPU: | Intel Graphics |
dostępne GPU: | Intel Arc Intel Graphics NVIDIA GeForce RTX 2050, 4 GB GDDR6 |
dysk: | 512 GB, M.2, PCIe 4.0 x4 NVMe Kioxia KBG50ZNV512G |
obsługiwane dyski: | 1x M.2 PCIe 4.0 |
RAM: | 16 GB DDR5-5600 ------------------ single-channel max: 64 GB 2 gniazda SODIMM |
przetestowana matryca: | 16 cali, 1920 x 1200, 16:10 IPS, 60 Hz, matowy CMN1638 |
dostępne matryce: | IPS, 1920 x 1200, 60 Hz, matowa IPS, 1920 x 1200, 60 Hz, dotykowa IPS, 1920 x 1200, 60 Hz, 100% sRGB, matowa IPS, 2560 x 1600, 60 Hz, 100% sRGB, matowa |
wybór portów: | 2x USB 3.2 Gen 2x2 typu C (20 Gb/s, Power Delivery 3.0, Display Port 1.4) 2x USB 3.2 Gen 1 typu A 1x HDMI 2.1 1x RJ-45 1x jack combo |
akumulator: | 56 Wh opcja: 48 Wh |
opcje łączności | WLAN: Intel Wi-Fi 6E AX211 160 MHz LAN: Realtek RTL8168/8111 WWAN: HP 4000 4G LTE-Advanced Pro Bluetooth 5.3 |
wyposażenie dodatkowe: | kamerka 1080p z zasłoną prywatności opcja: kamerka z funkcją rozpoznawania twarzy głośniki Poly Studio podwójny mikrofon z redukcją hałasu podświetlana i odporna na zachlapanie klawiatura czytnik linii papilarnych TPM 2.0 pakiet zabezpieczeń programowych od HP |
opcje gwarancji: | 3 lata on-site |
Jakość wykonania i ergonomia obudowy
HP, podobnie jak Lenovo – ich odwieczny rywal na rynku sprzętu biznesowego, przyświeca bardzo podobna filozofia. Laptopy z serii ProBook od lat wizualnie prezentują się bardzo podobnie, a zmian dokonuje się tylko pod kątem detali. Główny trzon stylistyczny pozostaje ten sam. W przypadku ProBooków mamy do czynienia z kolorem metalicznej szarości. Owszem, na przestrzeni lat HP nieco eksperymentowało, ale koniec końców znakiem rozpoznawczym ProBooków (EliteBooków zresztą też) pozostała obudowa w kolorze szarym. I tak też jest tym razem. Z tym, że producent zrezygnował z kontrastującej z kadłubkiem, czarnej klawiatury, na rzecz szarych „kafelków”.
Nowa generacja ProBooka w rozmiarze „maxi” wykonana została częściowo ze stopu aluminium (pulpit roboczy oraz klapa), a częściowo z tworzywa (spód). Rzeczone tworzywo jednak na tyle przypomina pod kątem wizualnym metal z pozostałych elementów kadłubka, że dopiero dotykiem można było wyczuć, że jest to inny materiał. Całość została ze sobą bardzo ładnie i dokładnie spasowana, a konstrukcja wolna jest od szpar i innych niedoskonałości. Zresztą już biorąc ProBooka 460 G11 w ręce czuć, że to maszyna godna zaufania – robi dobre pierwsze wrażenie.
Jak na maszynę 16-calową, laptop nie straszy gabarytami, bo mierzy sobie 17 mm grubości oraz waży nieco ponad 1,7 kg. Takie wartości sprawiają, że jest on cieńszy o 3 mm i lżejszy o ok. 100 gramów od swojego bezpośredniego konkurenta od Lenovo: ThinkPada E16 Gen 2 (jego pełną recenzję znajdziecie tutaj).
No to skoro już o obudowie mowa, to warto dodać, że jest ona dość wytrzymała. Ramka klawiatury bardzo niechętnie reaguje na nacisk dłoni i palców, klapa zaś stanowczo stawia opór przy próbach wykrzywiania jej. Nacisk na jej środek nie robi też wrażenia na ekranie, a dolną, dość cieniutką ramkę (zresztą wszystkie cztery są dość smukłe), dobrze usztywnił szeroki zawias. Ten też zresztą wypadł poprawnie, bo chociaż nie pozwala otworzyć laptopa za pomocą tylko jednej dłoni i kadłubek trzeba przytrzymać drugą ręką, to jego stabilność oraz możliwość odchylenia ekranu do kąta niemal 180° zasługują na pochwałę.
HP wyposażyło ProBooka 460 G11 w rozsądny zestaw portów, w którym w zasadzie nic nie zaskakuje, ale z drugiej strony – nie musi, bo wszystko, co potrzeba tutaj się znalazło. Poza tym wszystkie gniazda ulokowano w tylnych strefach bocznych krawędzi, więc w polu operowania muszą ani prawo-, ani leworęcznym nie powinna przeszkadzać jakakolwiek wtyczka i kabelek. Po lewej stronie umieszczono HDMI 2.1, USB 3.2 Gen 1 typu A oraz dwa USB-C o funkcjonalności USB 3.2 Gen 2×2 (20 Gb/s, Power Delivery i DisplayPort 1.4). Tuż obok ulokowano gniazdo dla słuchawek. Prawy bok otrzymał gniazdo dla linki zabezpieczającej przed kradzieżą, a także coraz rzadziej widzianą, także w dużych laptopach, „erjotkę” i kolejne USB-A (5 Gb/s). Niewielka szparka obok to gniazdo na kartę nanoSIM, albowiem laptop wyposażony został w modem WWAN. U Lenovo takie rzeczy znajdziemy dopiero w serii ThinkPad L.
Osprzęt i wyposażenie dodatkowe
Ekran
HP przygotowało dla ProBooka 460 cztery opcje ekranu. Wszystkie to panele IPS, przy czym jeden z nich to panel dotykowy. Trzy pozostałe to ekrany o: rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli i pełnym pokryciu palety kolorów sRGB, rozdzielczości 1920 x 1200 pikseli i pełnym odzwierciedleniu sRGB oraz 1920 x 1200 i ok. 60% pokrycia skali sRGB. Trochę szkoda, że na testy dostaliśmy ten najbardziej „biurowy” wariant.
Przetestowany panel, oprócz rozdzielczości WUXGA i szerokich katów widzenia, co wynika z charakterystyki technologii IPS, ma dysponować jasnością na poziomie 300 nitów. Przynajmniej tak twierdzi specyfikacja. Testy pokazały natomiast, że nie ma tu mowy o żadnej ściemie. Ekran potrafi być nawet nieco jaśniejszy niż mówi to tabelka producenta i chociaż kolorymetr wykrył, że dół wyświetlacza jest podświetlony nieco słabiej, to nie rzuca się to żaden sposób w oczy. Ponadto, zainstalowany IPS może pochwalić się zaskakująco przyjemną czernią oraz kontrastem. Jak na biurowego IPS-a rzecz jasna.
Kiedy po raz pierwszy uruchomiłem komputer, od razu domyśliłem się, z którą wersją ekranu mam do czynienia. Widać było, że kolory nie są zbyt intensywne i soczyste, więc łatwo było odgadnąć, że oto piękną tapetę z górskim krajobrazem wyświetla podstawowy dla tego laptopa ekran. I żadnego zaskoczenia nie było. Panel oferuje niespełna 64% pokrycia palety sRGB oraz, 43% i 45% dla, odpowiednio, gamutów AdobeRGB oraz DCI-P3. Czyli, jak to się zwykło mawiać, bez szału. Ale do pracy biurowej taki ekran wystarczy. Tym bardziej, że pod kątem pozostałych parametrów absolutnie nie ma się czego wstydzić.
Parametry matrycy:
- luminancja: 328 cd/m2
- kontrast: 1621:1
- czerń: 0,2 cd/m2
- paleta sRGB: 63%
- paleta DCI-P3: 45%
- paleta AdobeRGB: 43%
Klawiatura i touchpad
Już testowany ostatnio EliteBook 845 G11 pokazał, że HP wciąż tworzy świetne klawiatury dla swoich laptopów, ale spodobają się one przede wszystkim osobom gustującym w nieco twardszym kliku niż np. w ThinkPadach od Lenovo albo Zenbookach od Asusa. Szara klawiatura składa się z dużych i wygodnych płytek opatrzonych sporymi czcionkami w białym kolorze. Chociaż klawiatura ma dość płaski profil, to pod palcami czuć wyraźną głębokość mechanizmów kompensowaną przez bardzo przyjemny i sprężysty skok. Poza tym, klawiatura jest dość cicha, podświetlana na biało oraz odporna na zachlapanie.
Z racji swojego formatu, laptop zachował blok numeryczny, co dla osób pracujących z liczbami (np. księgowych) jest nierzadko sporym ułatwieniem w pracy. W jego prawym górnym narożniku czeka jednak pułapka na nasze przyzwyczajenia i tam, gdzie zazwyczaj znajduje się Delete, trafił przycisk zasilania. Da się go jednak wyczuć pod palcami, chociaż wygląda tak samo (nie licząc maciupkiego LED-a u góry) i wykonano go z tego samego materiału, co resztę klawiszy. Po prostu przycisk ma wyraźnie twardszy klik, a nawet jak już z rozpędu ktoś go wciśnie, to nic się nie wydarzy. Aby uśpić lub wyłączyć komputer, należałoby przytrzymać pstryczek przez kilka sekund.
Sporą powierzchnię podnadgarstinka HP wykorzystało na umieszczenie niemałego touchpada. Płytka z tworzywa ładnie komponuje się z ramką i jest odpowiednio śliska, aby dało się za jego pomocą wygodnie pracować. Przyciski zintegrowano z gładzikiem i im także nie mogę nic zarzucić – mają przyjemny, głęboki i dobrze wyczuwalny klik. Nic więcej do wygodnej pracy nie potrzeba.
Głośniki i mikrofony
Po głośnikach z testowanego ProBooka nie z jednej strony nie spodziewałem się wiele, ale z drugiej zauważyłem na obudowie logo Poly Studio – tej samej firmy, która odpowiadała za stereo w EliteBooku 845 G11, a tam głośniczki wypadły całkiem nieźle, chociaż nie wybijały się wybitnie ponad standard głośników z laptopów biznesowych.
No cóż, tutaj jest podobnie, tylko że… no niestety nieco gorzej. Dwie membrany mocno nasycone są tonami wysokimi, przez co niekiedy dźwięk pełen jest „syczącego” podbicia. Na szczęście da się to skorygować equalizerem wbudowanym w aplikację HP Audio Control, służącą do sterowania dźwiękiem. Głośniki cierpią też na straszną chorobę, którą nazwałem, może i niezbyt lotnie, ale za to adekwatnie do zjawiska, zagłośnicą. Kto nie wie o co chodzi, odsyłam do recenzji wideo ThinkPada T14s Gen 6, któremu wspomniane schorzenie także dolegało. Chodzi o to, że po przekroczeniu ok. 80 – 85% skali głośności audio staje się zdecydowanie za głośne, a jeszcze mocniej uwypuklone soprany stają się nieco drażniące.
Funkcje bezpieczeństwa
Laptopy klasy entry-biznes, jak można się zresztą domyślać, oferują dość podstawowy pakiet zabezpieczeń sprzętowych oraz programowych, chociaż w przypadku tych drugich HP fabrycznie instaluje w swoich „biznesówkach” m.in. aplikację HP Wolf Security, mającą chronić komputer przed cyberatakami. Oprócz tego dostępne są takie dodatki, jak HP Sure Start (tzw. samonaprawiający się BIOS) czy HP Sure Run.
Jeżeli zaś chodzi o kwestie sprzętowe, to w ProBooku 460 G11 znajdziemy czytnik linii papilarnych oraz opcjonalną kamerkę z czujnikami podczerwieni i funkcją rozpoznawania twarzy. W procesorze zaszyty jest także moduł szyfrujący TPM 2.0.
Łączność
ProBook 460 G11 wydaje się zachęcać użytkowników, aby nie krępowali się łączyć się z siecią jak im się podoba. Do dyspozycji są bowiem wszystkie trzy spotykane w laptopach opcje, chociaż w żadnym z tych przypadków nie zastosowano najnowszych i najszybszych standardów.
W przypadku łączności przewodowej mamy do czynienia z gigabitową kartą od Realteka (RTL 8168/8111), połączenie bezprzewodowe za pomocą karty WLAN możliwe jest poprzez Wi-Fi 6E, a na wykorzystanie sieci komórkowej pozwoli modem 4G/LTE od HP. Odnośnie modemu WWAN, warto wiedzieć, że decydując się na kupno konfiguracji laptopa bez tego dodatku, nie będzie możliwe jego późniejsze zamontowanie.
Testy wydajności
Szczegóły na temat naszej autorskiej procedury testowej znajdziecie tutaj.
Pora przyjrzeć się, co też testowana konfiguracja ma do zaoferowania. Tym bardziej, że akurat taka masz szansę stać się jednym z najczęściej wybieranych zestawów ze względu na sporą uniwersalność: Core Ultra 7 155U powinien zapewnić moc obliczeniową na kolejne parę lat, a jeżeli jedna kość RAM-u o pojemności 16 GB to będzie za mało, to łatwo będzie można dołożyć drugą i zyskać dwukrotnie więcej pamięci operacyjnej. Szybki dysk o pojemności 512 GB też wydaje się opcją z pewnym zapasem. Jedyne czego niektórym może tu brakować, to brak mocniejszego GPU, ale dojdziemy do tego.
Procesor i wydajność ogólna
Intel Core Ultra 7 155U to jedna z najwydajniejszych jednostek niskonapięciowych z serii Intel Core Ultra pierwszej generacji (Meteor Lake). W zasadzie można powiedzieć, że wespół z Core Ultra 7 165U dzierżą ten laur na pół, ale „na papierze” to właśnie Core Ultra 7 165U oferuje… o 100 MHz wyższe taktowanie w przypadku rdzenie Performance (możliwości tego procesora możecie sprawdzić chociażby w recenzji ThinkPada X1 Carbon Gen 12 od Lenovo). Najważniejszą różnicą w kontekście sprzętu biznesowego jest obecność technologii vPro Enterprise w przypadku tej wydajniejszej jednostki.
Bazujący na litografii Intel 4 (7 nm) chip dysponuje ośmioma rdzeniami Efficiency (1,2 – 3,8 GHz), które swoją mocą wspierają dwa rdzenie Performance (1,7 – 4,8 GHz), mogące liczyć dwa wątki na każdym rdzeniu, oraz kolejne dwa rdzenie Low Power Efficient (0,7 – 2,1 GHz). Łącznie mamy 12 rdzeni fizycznych i obsługę 14 wątków. Procesor operuje na domyślnym TDP o mocy 15 W, a pamięć cache może pochwalić się pojemności 12 MB.
Wszystko fajnie, ale czas sprawdzić, jak jednostka sprawdza się w testowanym ProBooku 460 G11 i w zasadzie mogę powiedzieć, że chip wypadł w porządku, dokładnie tak, jak tego oczekiwałem. Chociaż później, kiedy już zobaczyłem, jak wypada nie tylko pod kątem wydajności, ale też kultury pracy, pomyślałem, że CPU mógł jeszcze ociupinkę z siebie wykrzesać. Ale nie traktujcie tego jak narzekania. Przez większość czasu godzinnego testu pod obciążeniem procesor pracował z mocą ok. 23 W, więc wyraźnie wychodził poza swój domyślny zakres, jednocześnie nie dopuszczając do throttlingu termicznego. Balans zachowany.
Intel Core Ultra 7 155U | temperatura: | taktowanie: |
---|---|---|
czas pracy – 15 min | 83° C | Rdzenie E: 2703 MHz Rdzenie P: 3292 MHz Rdzenie Elp: 1397 MHz |
czas pracy – 30 min | 82° C | Rdzenie E: 2893 MHz Rdzenie P: 3292 MHz Rdzenie Elp: 1397 MHz |
czas pracy – 60 min | 78° C | Rdzenie E: 2793 MHz Rdzenie P: 3292 MHz Rdzenie Elp: 1397 MHz |
Pod kątem wydajności Intel Core Ultra 155U wypada podobnie do Core Ultra 7 165U z ThinkPada X1 Carbon Gen 12 i nie jest to większa niespodzianka. Ta przychodzi w momencie zestawienia chipu z konkurencyjnym AMD Ryzen 7 Pro 8840 – tu już reprezentant „czerwonych”, którego testowałem przy okazji EliteBooka 845 G11, pokazał Meteor Lake’owi swoją przewagę. I pokazał ją w sposób niekwestionowany. Nie ulega jednak wątpliwości, że Core Ultra 7 155U całkiem nieźle wypada pod kątem stosunku wydajności do oszczędności energii, szczególnie jeżeli spojrzycie niżej na sekcję dotyczącą czasu pracy na baterii.
Wydajność graficzna
Chociaż sam procesor wypada całkiem nieźle w testach, to jednak wydajność zintegrowanego z chipem GPU z logo Intel Graphics nie powala. Układ dysponuje czterem rdzeniami Xe taktowanymi z częstotliwością od 0,8 GHz do 1,95 GHz w trybie Boost i oferowana przez nie wydajność raczej nie pozwoli stawiać ProBooka 460 G11 w roli laptopa multimedialnego. Ale do ogrywania starszych tytułów oraz tych z niskimi wymaganiami sprzętowymi Intel Graphics się nada.
HP jednak nie skazuje użytkowników wyłącznie na „integrę”, ale alternatywa dla niej, chociaż oczywiście wydajniejsza, to jednak… może zaskakiwać. Chodzi bowiem o leciwego już GeForce’a RTX 2050 wyposażonego w 4 GB własnej pamięci. Gwoli ścisłości warto przypomnieć, że to GPU z… końca 2021 roku. Z drugiej strony, ciężko byłoby oczekiwać tu rozsądniejszego rozwiązania, bo rynek niskopółkowych kart graficznych obecnie niemal nie istnieje. Niemal, bo jest tu wciąż obecny Intel ze swoimi Intel Arc. Dlaczego jednak HP nie zdecydowało się sięgnąć chociażby po RTX-a 3050 lub 4050, nawet gdyby miała to być wersja Max-Q? Ciężko stwierdzić.
Szerzej układy graficzne w notebookach omawiamy tutaj.
Dysk
Na płycie głównej laptopa znalazł się tylko jeden slot dla dysku M.2 i pozwala on na instalację nośnika w formacie 2280. W testowanym egzemplarzu znalazł się nośnik od Kioxia (BG5) o pojemności 512 GB, co jak już wspomniałem wcześniej – raczej wystarczy większości użytkowników na dłuższy czas.
Nie jest to jednak dysk z o flagowych osiągach, mimo że laptop pozwoliłby z takiego skorzystać dzięki obsłudze interfejsu PCIe 4.0 x4. Tutaj jednak postawiono na nośnik TLC mogący pochwalić się wartościami rozsądnymi, ale w żaden sposób nie urywającymi czegokolwiek. Mimo to, dysk oferuje symetryczne wartości zapisu i odczytu sekwencyjnego i oba wyniki bliskie są wartości 2500 MB/s, więc całkiem nieźle.
Współczesne rozwiązania dyskowe w notebookach omawiamy tutaj.
Testy baterii
HP wyposażyło ProBooka 460 G11 w akumulator o pojemności 56 Wh, a więc jest to dość standardowa pojemność w laptopach tego pokroju. Nie jest to jednak jedyna opcja, ale za to ta pojemniejsza, bo alternatywą dla zainstalowanego akumulatora jest mniejszy, o pojemności 48 Wh.
Również tu mnie nowy ProBook pozytywnie zaskoczył, albowiem bateria nie dość, że była w stanie utrzymać notebooka przy życiu przez niemal 11 godzin w trybie oglądania filmu, to symulacja pracy biurowej wyczerpała akumulator dopiero po 9 godzinach. Scenariusz, w którym w godzinach pracy nie trzeba będzie nawet wyciągać zasilacza z torby jest jak najbardziej realny. A jeżeli już trzeba będzie ładowarkę do laptopa podpiąć, to dzięki funkcji HP Fast Charge naładuje ona baterię do poziomu 50% w pół godzinki.
Testy kultury pracy
To bezsprzecznie jeden z najmocniejszych punktów tego laptopa. Kultura pracy, zarówno przy pracy biurowej, jaki przy pełnym obciążeniu CPU, wypadła bardzo dobrze. To z kolei pozwala łaskawie patrzeć na konfiguracje z procesorami o wyższym TDP – Intel Core Ultra-H.
Testowana konfiguracja nawet przy wysokim obciążeniu była w stanie rozgrzać obudowę do wartości, które nasze dłonie odbiorą co najwyżej jako „letnie”. Przy pracy z pakietem biurowym laptop nie dość, że w zasadzie był bezdźwięczny, to na dodatek jego obudowa pozostawała przez cały czas chłodna. Zresztą, nawet kiedy wiatraczek rozpędził się, aby schłodzić rozgrzany do okolic 80°C procesor obciążony przez dłuższy czas, emitował jednostajny szum o wartości co najwyżej 41-42 dB. Łatwo było go zignorować i nie przeszkadzał.
Tu oczywiście pojawia się pytanie, jak układ chłodzenia poradzi sobie z procesorem o wyższym TDP? Wszak HP przygotowało także konfiguracje z procesorami Intel Core Ultra-H. Widząc jednak, że z „niskonapięciówką” chłodzenie radzi sobie dobrze i daje spory zapas, to odpowiedź na to pytanie widzę w pozytywnym świetle.
Podsumowanie: | HP ProBook 460 G11 |
---|---|
segment: | notebook biurowy klasy entry-business |
optymalne zastosowanie: | - szeroko rozumiana praca biurowa |
mobilność: | - niezła |
kultura pracy: | - bardzo dobra |
modem WWAN w opcji: | - tak |
opcje dokowania: | - stacja dokująca USB 3.2 Gen 2 |
ważne cechy: | - przejście na proporcję 16:10 - rozsądne zbalansowanie wydajności i kultury pracy - długi czas pracy na baterii - wytrzymała i estetyczna obudowa wzmocniona aluminium - wygodna klawiatura i touchpad - sporo dostępnych konfiguracji |
Podsumowanie
No proszę, z jednej strony zwracałem w tej recenzji uwagę, że podstawowe biznesówki nie są może najbardziej fascynującymi maszynami pod słońcem, ale z drugiej strony czas spędzony z ProBookiem 460 G11 okazał się całkiem przyjemny. Być może dlatego, że dawno żadnego ProBooka na swoim biurku nie miałem, a być może dlatego, że laptop potrafił w paru momentach zaskoczyć.
Fajnie, że wreszcie HP zdecydowało się przejść na format 16:10 – wad tego rozwiązania nie widzę, a jednak nieco większy ekran pozytywnie wpływa na wygodę pracy. Pod kątem wykonania bohaterowi recenzji nie mogę nic zarzucić, a wręcz pochwalić. Tym bardziej, że w tym segmencie większość obudowy wykona z aluminium ciężko nazwać standardem.
Lubię, kiedy nawet laptopy klasy entry-biznes dają użytkownikowi szerokie pole manewru w wyborze konfiguracji. ProBook 460 G11 wypada pod tym kątem bardzo dobrze, szczególnie że HP umożliwia tu chociażby montaż modemu WWAN oraz alternatywę w postaci procesorów o wyższym TDP niż 15 W oraz niezależnego GPU. Szkoda tylko, że mowa o karcie graficznej sprzed 4 lat.
Gdybym miał wymienić największe zalety testowanego ProBooka, bez wątpienia byłyby to: jakość wykonania, mnogość konfiguracji, bardzo dobra kultura pracy i długi czas pracy na baterii. Czy w laptopie tej klasy potrzeba czegoś więcej?
Podsumowanie: | HP ProBook 460 G11 |
---|---|
segment: | notebook biurowy klasy entry-business |
optymalne zastosowanie: | - szeroko rozumiana praca biurowa |
mobilność: | - niezła |
kultura pracy: | - bardzo dobra |
modem WWAN w opcji: | - tak |
opcje dokowania: | - stacja dokująca USB 3.2 Gen 2 |
ważne cechy: | - przejście na proporcję 16:10 - rozsądne zbalansowanie wydajności i kultury pracy - długi czas pracy na baterii - wytrzymała i estetyczna obudowa wzmocniona aluminium - wygodna klawiatura i touchpad - sporo dostępnych konfiguracji |
OFERTA 
Partnerem technologicznym serwisu jest sklep notebooki.pl, mogący pochwalić się partnerstwem HP Power Partner. Sprzęt został wypożyczony dzięki uprzejmości sklepu oraz HP Polska, a opinia na temat testowanego sprzętu należy w 100% do autora recenzji. Żadne osoby trzecie nie ingerowały w jej treść.