Wielkie nieba, chociaż się nie zanosiło, to stało się! Iiyama, ta iiyama, o której zawsze piszę, że praktycznie wszystkie ich monitory wyglądają niemal tak samo, tak samo surowo i tak samo poważnie (chociaż niektórzy mogliby słowo „surowo” zastąpić „nudno”), w swojej nowej propozycji dla graczy postanowiła nieco zaszaleć ze stylistyką. Co prawda mówię tu o „szaleństwie” raczej przez małe „sz” i nowemu „Czerwonemu Orłowi” wciąż daleko stylistyką do Predatorów od Acera, Aorusów czy Asusów z serii ROG, ale zmiana jest miła oku.
No dobrze, tę kwestię oczywiście jeszcze szeroko omówię. Wiadomo, że w przypadku monitorów obudowa nie gra pierwszoplanowej roli. Co kryje się natomiast w tej odświeżonej pod kątem designu konstrukcji? 32-calowy panel IPS o rozdzielczości WQHD i odświeżaniu 165 Hz oraz obsługą FreeSync Premium. No i w tym momencie posiadacze pecetów z co najmniej średniej półki cenowej powinni rozsiąść się w fotelach, bo prawdę powiedziawszy – to propozycja dla nich. A co mi tam – już teraz zdradzę, że jest to propozycja, którą osoby poszukujące nowego monitora do grania powinny sobie jakoś zaznaczyć. Nie wiem, zostawcie otwartą kartę w przeglądarce, albo zapiszcie zakładkę, czy coś.
W porządku, tylko co wpisać w okno wyszukiwarki? „iiyama G-Master Red Eagle GB3271QSU-B1”. To pozycja w portfolio Japończyków, która całkiem niedawno trafiła na półki sklepowe. Monitor został wyceniony na 1999 zł, więc pod kątem budżetowym i w stosunku do tego, co oferuje, wypada całkiem fair. Tylko że specyfikacja specyfikacją, marketing marketingiem. Ważniejsze jest, co nowy Red Eagle jest w stanie dać w praktyce.
Specyfikacja techniczna
specyfikacja: | iiyama G-Master Red Eagle GB3271QSU-B1 |
---|---|
segment: | monitor gamingowy |
przekątna: | 32 cale |
wymiary i waga | 71,4 x 45,5 (57,5) x 23 cm (monitor z podstawą) 7 kg (sam monitor) 10,2 kg (monitor z podstawą) |
rozdzielczość natywna: | 2560 x 1440 pikseli (WQHD) |
format obrazu: | 16:9 |
typ matrycy: | IPS, 165 Hz, 8 bit |
powłoka matrycy: | matowa |
kąty widzenia: | 178°/178° |
czas reakcji: | 1 ms (MPRT) |
VESA | 100 mm x 100 mm |
porty: | 2x HDMI 2.0 2x DP 1.2 1x USB typu B (upstream) 4x USB 3.2 gen 1 jack 3,5 mm |
funkcje dodatkowe: | regulowany Overdrive podświetlenie stroboskopowe (MBR) FreeSync Premium filtr światła niebieskiego FlickerFree Direct Drive możliwość zapisu własnych ustawień |
gwarancja: | 3 lata |
w pudle: | - przewód zasilający - kabel USB-B - USB-A - przewód HDMI - przewód DisplayPort - pilot z bateriami - dokumentacja |
Konstrukcja i funkcjonalność
W monitorze kwestia jego obudowy to tak naprawdę, przynajmniej dla mnie, co najwyżej trzeci plan. Wyżej w tej hierarchii cenię parametry samego panelu oraz ergonomię. Jednak w przypadku GB3271QSU-B1 design uderzył mnie w oczy nie dlatego, że był jakiś fenomenalny (gdyby coś takiego zaproponował Asus w serii ROG albo Acer w serii Predator skończyłoby się na wzruszeniu ramion), ale dlatego, że wreszcie coś się pod tym względem u iiyamy ruszyło. Dotychczas opisywanie konstrukcji monitorów od japońskiego producenta nie było dla mnie specjalnie fascynujące. Jasne, w zdecydowanej większości monitory iiyamy starały się podążać za trendami chociażby pod kątem wyszczuplania ramek ekranu oraz grubości obudowy, ale konstrukcje były bardzo proste i – będę szczery – mało ciekawe.
Nowy „Czerwony Orzeł” przynosi miłą oku zmianę. Zamiast siekierą ciosanych plecków z delikatnie odstającym kuperkiem (chociaż wyjątkiem był tutaj G-Master Red Eagle GB3266QSU testowany przeze mnie w ubiegłym roku), otrzymaliśmy ciekawsze dla oka kształty, potwierdzające, że projektanci monitorów iiyamy znają inne kąty niż 90°. Do tego dochodzą uzupełniające wzór żłobienia na grzbietach łączeniach się poszczególnych ścianek. Według mnie, to krok w dobrą stronę. Front także posiada cieniutkie ramki, nawet dolna krawędź nie straszy grubością, gdyż ma niecałe 2,5 cm grubości. Tyle, żeby zmieściło się na niej logo producenta oraz odbiornik sygnału IR z dołączonego do zestawu pilota. Do jego tematu zresztą później jeszcze wrócę.
Obudowa wykonana została z czarnego, matowego i delikatnie chropowatego tworzywa – taki materiał również jest standardem w monitorach iiyamy, z tym, że przy niektórych modelach z biznesowej serii ProLite czerń zastępuje się znajdującą się z drugiej strony palety kolorów bielą.
Spasowanie obudowy stoi na bardzo wysokim poziomie, chociaż w testowym egzemplarzu dolna ramka nieco zbyt mocno odchodziła od panelu w okolicy jej środka. Poza tym wszystko wydawało się być w porządku. Sztywna obudowa nie trzeszczała ani nie skrzypiała nawet przy przenoszeniu monitora.
32-calowego „Orła” wsparto na ergonomicznej i dość uniwersalnej dla monitorów iiyamy podstawie. Już ją widziałem nie raz ani nie dwa, ale wydaje mi się, że nowością jest większa i masywniejsza stópka wkręcana w ramię połączone z obudową monitora (można ją jednak odkręcić, jeżeli ktoś woli np. powiesić monitor na ścianie). Cała podstawa zapewnia bardzo wysoką ergonomię, gdyż oferuje zmianę pochylenia w zakresie 22° w górę oraz 3° w dół, obrót ekranu wzdłuż osi pionowej (swivel, 45° w obie strony) oraz regulację wysokości (12 cm). Podstawka mechanicznie posiada także możliwość obrotu ekranu w tryb portretowy, ale ten monitor akurat pivotu nie wspiera, o czym wyraźnie informuje naklejka na stópce monitora.
Zintegrowana z monitorem podstawa zapewnia nie tylko szerokie możliwości ergonomicznego ustawienia ekranu, ale też oczekiwaną stabilność zapewnianą przez ciężką stópkę. Jednak nie mogłem zignorować faktu, że ciężki i dość spory korpus lubił delikatnie zadrżeć, kiedy emocje brały górę i były przenoszone na blat biurka. Nie przeszkadzało mi to jednak ani w czasie pracy, ani podczas grania, ani też nie miałem wrażenia, że za chwilę coś odpadnie.
Porty i głośniki
Monitory iiyamy, nawet te z nieco niższej półki, często chwalę za spory wybór portów i nie inaczej jest w tym przypadku. Red Eagle GB3271QSU-B1 może pochwalić się wyposażeniem wychodzącym poza przyzwoite minimum, gdyż obraz do monitora może być przesyłany jednym z czterech cyfrowych gniazd wideo: dwóch HDMI w wersji 2.0, pozwalającej na obsługę natywnej rozdzielczości monitora w 144 Hz, oraz dwóch DisplayPortów 1.2, umożliwiających wykorzystanie maksymalnego odświeżania panelu, wynoszącego 165 Hz. Do tego dochodzą cztery porty USB 3.2 gen 1 (dawne USB 3.0), z czego dwa umieszczono pod spodem monitora, a dwa – na lewym boku. Jednak podobnie, jak w testowanym ostatnio ThinkVision P32p-20, są one schowane nieco za głęboko i trzeba mocno wygiąć rękę, żeby się do nich dostać. W monitorze nie zabrakło również gniazda USB-B pozwalającego połączyć hub USB monitora z pecetem. Pomiędzy nim a złączami obrazu wciśnięto jeszcze 3,5-milimetrowego jacka dla głośników.
A skoro już o głośnikach mowa – testowany G-Master został wyposażony w jedną parę i ku mojemu zaskoczeniu zaoferowały one dźwięk wychodzący ponad to, do czego przyzwyczaiły mnie uprzednio recenzowane monitory od iiyamy. Te z GB3271QSU-B1 mogły pochwalić się większym zróżnicowaniem oferowanych pasm. Bliżej im było do dźwięku z jakiegoś tańszego telewizora. W tym pozytywnym znaczeniu. Dalej miałem do czynienia z dźwiękiem pełnym wysokich tonów, ale było w tym więcej środka, aniżeli w często spotykanych głośnikach z laptopów. Dźwięk nie jest aż tak jasny i szklisty, przez co tony wysokie nie brzmią agresywnie.
Nieco dziwnie prezentuje się balans głośności – żeby komfortowo słyszeć odtwarzane treści trzeba dobić mniej więcej do 40-50% skali. Ale już powyżej 90% przejrzystość dźwięku nieco traci na jakości przez przesadną głośność. Przypuszczam jednak, że większość graczy z głośników iiyamy korzystać nie będzie i stanowić będą opcję rezerwową, więc ciężko to uznać za mankament monitora.
Menu
Już od dłuższego czasu gamingowe (zresztą nie tylko, czego dobrym przykładem jest ProLite XUB2493HSN-B1) monitory od Japończyków bardzo mi się podobają pod kątem rozbudowanego menu. Co prawda, zdarza mi się narzekać na jego obsługę i trudno się dziwić, skoro nierzadko przez menu główne trzeba przeklikiwać się za pomocą przycisków umieszczonych na przedniej krawędzi. I tutaj narzekałbym pewnie jeszcze bardziej, gdyż przyciski nie znajdują się z przodu, ale z tyłu dołu i taka obsługa OSD byłaby daleka od tego, żeby nazwał ją wygodną.
Skąd ten tryb przypuszczający w poprzednim zdaniu? Ano stąd, że iiyama wpadła na świetny, w mojej opinii, pomysł i dodała do pudła z recenzowanym monitorem pilota! I widać, że nie jest to pilocik z „łapanki”, gdyż praktycznie wszystkie najważniejsze funkcje można przełączać z jego poziomu, włącznie z takimi funkcjami, jak tryb Eco, MBR czy HDR. O takich oczywistościach, jak regulacja jasności, kontrastu czy wybór odpowiednich ustawień kolorów oraz wybór źródła obrazu chyba nie muszę wspominać. Wszystko pod ręką, bez potrzeby przeskakiwania z jednej opcji do drugiej za pomocą mało wygodnie umieszczonych pstryczków. Praktyczne i diabelnie wygodne. Obecność na pilocie takich funkcji, jak ustawienia trybu PiP oraz PbP (nieobsługiwanych przez GB3271QSU) sugeruje, że pilocik pojawi się także w innych monitorach tego producenta, przypuszczam, że także w linii ProLite.
Pod kątem dostosowania menu do potrzeb graczy testowany monitor nie zawodzi i znalazłem tu praktycznie wszystkie opcje, jakie przydadzą się zarówno podczas gry w tytuły z wolniejszą akcją, jak i pozycje o zdecydowanie szybszym tempie rozgrywki, w tym multiplayer. Wybór odpowiedniego, gotowego profilu ustawień kolorów, jasności i kontrastu – oczywiście jest, w monitorach iiyamy znany pod nazwą i-Style. Producent udostępnił także standardowo trzy miejsca dla własnych ustawień. Jest zarządzenie intensywnością czerni (Black Tuner), wyostrzanie elementów obrazu (Technologia X-Res), wybór gammy i tryb Eco. A z racji tego, że jest to monitor obsługujący FreeSync Premium, to i tej opcji nie zabrakło. I tu wspomnę tylko, że chociaż G-Master Red Eagle nie znajduje się na oficjalnej liście monitorów kompatybilnych z G-Synciem, to standard synchronizacji adaptacyjnej od NVIDII tutaj działa. Trzeba tylko połączyć wyświetlacz z pecetem za pomocą przewodu DisplayPort i włączyć odpowiednią opcję w Panelu Sterowania NVIDIA.
Iiyama wyposażyła bohatera testu w dość szybki panel IPS, o maksymalnym czasie reakcji dla ruchomego obrazu (MPRT) wynoszącym 1 ms. Jak można się spodziewać, żeby do takich wartości dobić, IPS będzie potrzebował wsparcia takich narzędzi, jak Overdrive oraz tryb stroboskopowy, u iiyamy nazywany MBR. Zadaniami obu opcji jest zapewnienie jak najbardziej ostrego ruchomego obrazu, pozbawionego ghostingu. O tym, jak obie funkcje się spisują napiszę w kolejnej części recenzji.
Testy matrycy
Fabryczne ustawienia monitora już na starcie pokazały, że z obrazu można być zadowolonym. Ekran jest bardzo jasny, a przy tym już gołym okiem udało mi się dostrzec, że zainstalowany IPS utrzymał całkiem niezły kontrast oraz dość przyjemną czerń. Oficjalna specyfikacja iiyamy zdradza, że jasność panelu wynosi 400 cd/m2, jednak testy kolorymetrem pokazały, że przy maksymalnej jasności oraz kontraście wartość ta może wynieść nawet ponad 420 nitów.
A co z kontrastem i czernią? Pierwszy parametr wg producenta wynosi 1200:1, mi jednak udało się uzyskać maksymalnie 1355:1, a kiedy kontrast został obniżony do 50% (ustawienie fabryczne), wciąż można było liczyć na wartość powyżej 1050:1. Czerń natomiast utrzymywała się przy współczynniku 0,3 cd/m2, a więc jak na IPS-a, wypadła całkiem nieźle.
Równomierność podświetlenia wypadła obiecująco, chociaż nie obyło się bez małego zgrzytu. Egzemplarz, który dostaliśmy na testy charakteryzował się nieco gorzej podświetlonym środkiem górnej krawędzi i tam różnica w stosunku do środka ekranu wyniosła 11%, czyli nieco przekroczyła próg tolerancji. Wyświetlenie czarnej planszy w zaciemnionym pomieszczeniu ukazało także, że z każdy narożnik włączonego wyświetlacza cierpi na widoczny bleeding. Jaśniejsze plamy są jednak widoczne praktycznie wyłącznie na jednolitym, czarnym tle. W grach takie trafia się raczej rzadko. No chyba że w menu głównym i/lub na planszach ładowania. Przy dziennym świetle uloty światła nie rzucają się specjalnie w oczy.
Największe pozytywne zaskoczenie testowanego monitora dotyczy jakości obrazu zaraz po wyjęciu sprzętu z kartonu. Otóż okazało się, że kalibrator wcale nie miał jakość specjalnie dużo do poprawiania. Uporządkował nieco gammę, zadbał o dokładniejsze odwzorowanie bieli oraz jeszcze bardziej zbliżył niektóre barwy do wzorców. Musiałem dość mocno przypatrywać się, co zostało poprawione i z kolorów właściwie utemperowana została tylko nieco czerwień. Podejrzewam jednak, że gdyby nie obrazki „przed” i „po” ustawione obok siebie oraz raport liczbowy, nawet i na to nie zwróciłbym uwagi. Nawet przed kalibracją wszystkie kolory prezentowały się naturalnie i jednocześnie soczyście, bez bladości ani przejaskrawień.
Biorąc pod uwagę to, o czym pisałem powyżej, zaskoczyło mnie wskazanie kolorymetru dot. pokrycia poszczególnych skali barw. Stwierdził on, że paleta kolorów sRGB została odwzorowana w 95%, zaś DCI-P3 w 76%. Szczerze mówiąc, po tym co zobaczyłem byłem pewny „stówki” w przypadku sRGB. Monitor świetnie zaprezentował się także pod kątem wierności kolorów do wzorów. Współczynnik DeltaE*00 dla nieskalibrowanego obrazu wyniósł średnio 0,2. Najgorzej wypadły dwie skraje: czerń miała 1,32, zaś biel aż 1,68, a więc były to wartości wychodzące poza granice błędu pomiarowego. Po kalibracji parametr DeltaE*00 posiadał praktycznie takie same wskazania (0,2 średnio, max. 1,31), ale za to uporządkowana biel była praktycznie idealna (0,32). Testy były wykonywane na „surowym” obrazie, z wyłączoną opcją i-Style.
Parametry matrycy:
- maksymalna częstotliwość odświeżania: 165 Hz (przez DisplayPort)
- max. luminancja: 421 cd/m2
- kontrast (ust. domyślne): 1061:1
- max. kontrast: 1355:1
- czerń: 0,3 cd/m2
- paleta sRGB: 95%
- paleta DCI-P3: 76%
- paleta AdobeRGB: 70%
- DeltaE średnio: 0,2
- DeltaE max: 1,31
Widać, że zainstalowany panel IPS nie jest tak szybki, jak w przypadku chociażby G-Master Red Eagel GB2770QSU-B1. Tam, żeby podkreślić ponadprzeciętną (jak na IPS-y rzecz jasna) szybkość wyświetlacza, zaznaczono, że jest to Fast IPS. Tutaj takiego określenia brak, a testy pokazały, że jest to uczciwe podejście producenta.
Overdrive posiada 5 stopni regulacji i standardowo już najlepiej sprawdzają się środkowe – przy pierwszym i drugim stopniu „duszkowy” powidok jest jeszcze widoczny. Opcje 3 oraz 4 dopiero przynoszą w miarę widoczny i zadowalający efekt. Wybór „piątki” co prawda jeszcze wyraźniej redukuje widoczność ghostingu, ale za to dostałem po oczach przesadnie podświetlonymi pikselami powodującymi efekt tzw. overshootu.
Tryb stroboskopowy nie jest moim ulubionym. Po pierwsze – żeby z niego korzystać, trzeba zrezygnować z Adaptive Syncu. To spory minus. Po drugie – ten z monitora iiyamy jest stopniowany (1-8) i każdy kolejny coraz mocniej obniża jasność ekranu. Już przy pierwszym trybie nawet laik będzie mógł wyraźnie dostrzec, że dynamiczny obraz jest ostrzejszy, mniej zamazany, ale też… pojawia się na nim ślad wyraźnego overshootu. Niestety, nie mówię tutaj wyłącznie o platformie testowej, jaką jest Test UFO, gdzie mamy szybko poruszający się obiekt na jednolitym tle. Korona „przestrzelonych” pikseli rzucała się w oczy także w czasie gry w Cyberpunka 2077. W przeciwieństwie do smużki, kiedy wykorzystywałem wyłącznie Overdrive. Jednak tam obraz był nieco bardziej rozmazany. Coś za coś.
Podsumowanie
Podoba mi się, że iiyama potrafi zrobić ciekawe, bogato wyposażone i w efekcie godne polecenia monitory bez potrzeby uciekania się do tanich sztuczek. Fikuśne obudowy i LED-y: tego u monitorów gamingowych od iiyamy nie znajdziecie. Otrzymacie za to wysoką jakość obrazu. Nowy G-Master Red Eagle pasuje do tej charakterystyki jak ulał.
GB3271QSU-B1 pozytywnie wypada pod kątem designu. Nie ma tutaj nudy znanej z poprzednich monitorów. Nieco utemperowano kanciastość konstrukcji i właściwie stosunkowo małym nakładem uzyskano nową jakość. Mam nadzieję, że iiyama dalej pójdzie tym torem. Ergonomii monitora także nie można nić zarzucić. Wręcz trzeba pochwalić, szczególnie za pomysł z pilotem. Gdyby go zabrakło, wygoda obsługi menu byłaby przeze mnie oceniona raczej surowo. A tak – prostym rozwiązaniem zamknięto mi usta i nie tylko odebrano argumenty do marudzenia, ale wręcz „zmuszono” do pochwał.
Największe wyróżnienie należy się jednak za obraz. Japończycy dostarczyli monitor, który oferuje bardzo wysoką jakość zaraz po wyjęciu z kartonu i podłączeniu go do komputera. Bez potrzeby sięgania po różnego rodzaju wspomagacze mające podbić niektóre parametry. Już dawno nie widziałem, żeby obraz przed i po kalibracji prezentował się niemal tak samo dobrze. Czapki z głów. Żałować tylko można, że aż tak idealnie nie jest pod kątem równomierności podświetlenia.
Plusik mogę dopisać także przy głośnikach, które wreszcie oferują nieco więcej niż samą swoją obecność. Dźwięk przez nie oferowany spokojnie może zastąpić ten z głośniczków przeciętnego notebooka. Szkoda tylko, że z tym balansem głośności coś do końca nie zagrało.
Koniec końców, w cenie 1999 zł otrzymujemy duży gamingowy monitor 1440p o świetnych parametrach obrazu nie tylko pod kątem kolorów. Przecież nie można pominąć 165-hercowego odświeżania, obsługi FreeSync Premium oraz bardzo szybkiego czasu reakcji. Mi, jako graczowi, nie brakowało tutaj absolutnie nic. I to finalnie sprawia, że nowy G-Master Red Eagle jest w 100% godny polecenia.
Podsumowanie: | iiyama G-Master Red Eagle GB3271QSU-B1 |
---|---|
rozdzielczość i format: | 2560 x 1440 pikseli 32 cale - 16:9 |
zakrzywienie: | nie |
obsługiwane standardy przesyłu danych: | HDMI 2.0 (max. 144 Hz) DisplayPort (max 165 Hz) |
optymalne zastosowanie: | - praktycznie dowolne gry - praca z grafiką - multimedia |