thinkpad x9 15

Lenovo ThinkPad X9 15 Aura Edition – recenzja. X9, jesteś piękny… i jakiś taki mało thinkpadowy

Kiedy już myślisz, że Lenovo w żaden sposób nas nie zaskoczy, pojawia się on – ThinkPad X9! I to w dwóch wersjach, chociaż do nas na testy przyjechała ta większa, czyli z ekranem o przekątnej 15,3 cala. Mniejsza „X-dziewiątka” dysponuje wyświetlaczem o przekątnej 14 cali.

Zapytacie, czymże właściwie Lenovo ThinkPad X9 15 jest i skąd to moje zaskoczenie? Bo to, że przynależy on do rodziny laptopów biznesowych to już pewnie domyśliliście się po tym, że znajduje się w gronie ThinkPadów. Otóż producent stworzył tego laptopa z myślą o pracownikach średnich i małych przedsiębiorstw oraz studentach z kierunków zbiorowo określanych jako STEM, a więc kierunków politechnicznych i związanych z nauką i inżynierią. No i tutaj można zapytać się: ale po co? Przecież są wydajne ThinkPady Z, ThinkPady P, czyli stacje robocze, jest ThinkPad X1 Extreme. Niby tak, ale w przypadku ThinkPada X9 dochodzi jeszcze jedna kwestia.

Najnowszych członków biznesowej rodzinki Lenovo przygotowano także z myślą o wykorzystaniu ich mocy obliczeniowej w zadaniach wykorzystujących uczenie maszynowe i sztuczną inteligencję. A żeby móc je podpiąć pod rodzinę maszyn z logo Copilot+, to Lenovo musiało wyposażyć swoje nowe maszyny w procesory posiadające NPU na poziomie co najmniej 40 TOPS – w tym celu sięgnięto po układy Intel Core Ultra 2 generacji (Lunar Lake), a przypadku testowanej maszyny – Core Ultra 7 258V. Biorąc pod uwagę, że rzeczony SoC oferuje wydajność NPU wynoszącą 47 TOPS, to wymagania ustanowione przez Microsoft zostały spełnione.

Bez dwóch zdań – Lenovo ThinkPad X9 15 Aura Edition wyróżnia się na tle pozostałych, szczególnie tych najbardziej klasycznych ThinkPadów. Wizualnie i pod kątem wyposażenia. Czy najnowszy reprezentant biznesówek od Lenovo ma jeszcze jakieś atuty? Spieszę z odpowiedzią!

Specyfikacja techniczna

specyfikacja:Lenovo ThinkPad X9 15
wymiary i waga:340 x 229 x 13 mm
1,4 kg
przetestowany CPU:Intel Core Ultra 7 258V
Lunar Lake
8 rdzeni, 8 wątków
4 rdzenie P (2,2 – 4,8 GHz), 4 rdzenie LPE (2,2 – 3,7 GHz)
dTDP – 17 – 35 W
cache – 18 MB
dostępne CPU:Intel Core Ultra 7 268V
Intel Core Ultra 7 258V
Intel Core Ultra 5 238V
Intel Core Ultra 5 228V
Intel Core Ultra 5 227V
NPU:Intel AI Boost, 47 TOPS
przetestowane GPU:Intel Arc 140V
dostępne GPU:Intel Arc Graphics 140V
Intel Arc Graphics 130V
dysk:1 TB, M.2, PCIe 4.0 x4 NVMe, OPAL 2
WD PC SN740
obsługiwane dyski:1x M.2 PCIe 4.0 x4 (2242)
RAM:32 GB LPDDR5x-8533
——————
dual-channel
max: 32 GB
pamięć zintegrowana z SoC
przetestowana matryca:15,3 cala, 2880 x 1800, 16:10
OLED, 30 – 120 Hz, błyszcząca, dotykowa (warstwa antyodblaskowa i antysmugowa), VRR, VESA DisplayHDR True Black 600
INT3480
dostępne matryce:OLED, 2880 x 1800, 30 – 120 Hz, dotykowa
OLED, 2880 x 1800, 30 – 120 Hz
wybór portów:2x Thunderbolt 4 (40 Gb/s, Power Delivery 3.0, DisplayPort 2.1)
1x USB-C 3.2 Gen 2 (10 Gb/s)
1x HDMI 2.1
1x jack combo
akumulator:80 Wh
opcje łącznościWLAN: Intel Wi-Fi 7 BE201 320MHz
Bluetooth 5.4
wyposażenie dodatkowe:czytnik linii papilarnych zintegrowany z przyciskiem zasilania
kamerka 1080p z funckją rozpoznawania twarzy, głębią ostrości i zasłoną E-Shutter
głośniki 2x woofer + 2x tweeter + dolby atmos
podświetlana i odporna na zachlapanie klawiatura
haptyczny touchpad ze szklaną płytką
opcje gwarancji:1 rok z możliwością rozszerzenia

Jakość wykonania i ergonomia obudowy

Wbrew pozorom, ThinkPad X9 wizualnie wcale nie jest unikalny w takim stopniu, jak chociażby komputery z rodziny ThinkPad Z. W ramach Aura Edition Chińczycy przygotowali także Yogę Slim 7i, ThinkPada X1 2-in-1 Gen 10 czy legendarnego ThinkPada X1 Carbon w najnowszej, trzynastej wersji. Nie oznacza to bynajmniej, że laptopy prezentują się, jakby były odbite na ksero. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy, chociaż przewodzi im ten sam zestaw myśli: laptopy Aura Edition cechuje minimalizm, smukła sylwetka, wykonanie klasy premium, a pod kątem sprzętowym – procesory Intela oraz wysokiej klasy wyposażenie dodatkowe.

Bez wątpienia, zarówno ThinkPad X9 15, jak i X9 14, a więc jego mniejsze alter ego, w pełni wpisują się w przedstawione wytyczne. Grafitowa obudowa w całości wykonana została z aluminium, które chociaż może i nie zawsze kojarzy się z laptopami klasy Premium, czego przykład dał chociażby testowany ostatnio ThinkPad E14 Gen 6 czy ProBook 460 G11, to wciąż uchodzi za materiał w zapewniający sporą wytrzymałość. Jeżeli zaś chodzi o wymiary naszego modela, to tu mamy 13 mm grubości i 1,4 kg wagi, więc nie są to wartości uciekające w ekstremum i X9 nie ma aspiracji, aby być kolejnym „najlżejszym” albo „najsmuklejszym” laptopem na rynku.

ThinkPady nie bez powodu mają swoich fanów (w tym piszącego te słowa) i ci patrząc na „X-dziewiątkę” mogą zastanowić się ile zostało w niej z klasycznego ThinkPada. Na klapie oraz podnadgarstniku wpasowano oczywiście charakterystyczne logo rodziny laptopów biznesowych od Lenovo, ale gdyby je zakryć… to otrzymalibyśmy coś bliższego wspomnianej wyżej Yodze Slim i7. Nie ma tu charakterystycznych, czerwonych akcentów, nawet TrackPoint zniknął(!), a klawisze otrzymały nowy kształt, tylko nawiązujący wykończeniem do charakterystycznych thinkpadowskich płytek z zaokrąglonym dołem. Pod spodem obudowy znalazło się zaś nawet ładnie wyglądające, przyznam, płytkie ryflowanie oraz mocno podziurawione sito pełniące rolę m.in. otworów wentylacyjnych dla układu chłodzenia.

W efekcie ThinkPad X9 15 jest laptopem bardzo ładnym, smukłym i dobrze wykonanym, ale… nieco pozbawionym duszy. To oczywiście moja opinia, ale piszę ją z pozycji fana marki.

Za to pod kątem wytrzymałości ThinkPad X9 15 wypada świetnie, niezależnie, czy moim zdaniem, w pełni aluminiowa konstrukcja swoją tożsamość posiada, czy nie. Klapa chroniąca ekran OLED jest sztywna, zawias pewnie trzyma nadaną ekranowi pozycję i pozwala na otwarcie laptopa jedną ręką. Nawet pomimo, że przypadkowym otwarciom zapobiega wszyty w obudowę magnes. Obudowa bardzo stanowczo stara się nie reagować na nacisk, chociaż przy duszeniu środka pulpitu da się zauważyć, że smukła konstrukcja lekko pracuje pod palcami. To zaś pokazuje, że na środku dolnej klapy przydałaby się dodatkowa nóżka, żeby korpus usztywnić jeszcze bardziej. Podobnie też, jak w przywoływanym już w tej recenzji ThinkPadzie E14 Gen 6, także tu aluminiowa powierzchnia wydaje się brudzić nawet na samą myśl o tym, że ktoś miałby ją posmyrać paluchem. Tyle tylko, że na grafitowej powierzchni X9 smugi i odciski palców nie są aż tak widoczne, jak na czarnej obudowie „E-czternastki”.

Na koniec pozostała mi do omówienia kwestia portów i przyznam szczerze, że tu się nieco uspokoiłem. Początkowo bałem się bowiem, że Lenovo będzie chciało nieco na siłę „uszczęśliwiać” użytkowników samymi USB typu C, ale na szczęście oprócz nich (po jednym Thunderbolt 4 na każdą stronę) do dyspozycji jest HDMI 2.1 z lewej strony, a na prawej – USB-A w wersji 3.2 Gen 2 oraz uniwersalny jack. Zestaw to może niezbyt rozbudowany, ale myślę, że większości użytkowników wystarczy. A jeżeli nie – trzeba będzie sięgnąć po stację dokującą.

Osprzęt i wyposażenie dodatkowe

Ekran

ThinkPad X9 15 podziękował ekranom LCD i w związku z tym do dyspozycji mamy tu wyłącznie panele OLED. Liczba mnoga nie pojawiła się w tu przypadkiem, bo do wyboru są dwa wyświetlacze o rozdzielczości 2880 x 1800 pikseli, jasności 500 nitów, pełnym pokryciu palety kolorów DCI-P3 oraz odświeżaniu adaptacyjnym w zakresie 30 – 120 Hz. Jedyną różnicą jest to, że jeden wariant jest dotykowy – i z takim mam do czynienia w egzemplarzu recenzenckim – a drugi nie.

Niezależnie od tego, na który wariant ostatecznie się zdecydujecie, należy wiedzieć, że oba panele są błyszczące. W specyfikacji Lenovo mówi co prawda o powłoce antyrefleksyjnej i faktycznie wydaje się, że panel nie błyszczy się jak chociażby wyświetlacz smartfona, ale ta dodatkowa warstwa nie sprawiła też, że ekran można nazwać chociażby „zmatowionym”. Przy maksymalnej jasności w pomieszczeniach refleksy nie rzucają się w oczy, ale już w bardziej nasłonecznionych miejscach – niestety tak. Taki to urok OLED-ów póki co.

Pod kątem jakości wyświetlanego obrazu nie ma jednak żadnych niespodzianek – panel oferuje fenomenalną, nieskończoną czerń oraz kontrast, a kolory są żywe, soczyste, wyraźne i cieszą oko. Lenovo w swojej specyfikacji mówiło całą prawdę i tylko prawdę, gdyż panel faktycznie jest w stanie zreprodukować pełen gamut DCI-P3 oraz 92% palety AdobeRGB. Jasność ekranu także nie została przekłamana, gdyż faktycznie oferuje on 500 nitów. Ponadto, zainstalowany OLED posiada nie tylko zmienne odświeżanie (w systemowych ustawieniach ekranu można maksymalną częstotliwość odświeżania obniżyć do 60 Hz, chociażby w celu oszczędzania baterii), ale też posiada funkcję jasności adaptacyjnej.

Parametry matrycy:

  • luminancja: 500 cd/m2
  • kontrast: nieskończony
  • czerń: nieskończona
  • paleta sRGB: 100%
  • paleta DCI-P3: 100%
  • paleta AdobeRGB: 92%

Praca z dotykowym ekranem za pomocą dłoni również wypada poprawnie. Zawias pozwala na odchylenie wyświetlacza do kąta 180 stopni, a antysmugowa powłoka faktycznie stroni od smug i odcisków palców. Łącząc to z faktami, że jest odpowiednio śliska, aby paluchy śmigały po niej bez oporu, oraz że panel jest odpowiednio precyzyjny, otrzymujemy dotykowy ekran, z którego przyjemnie się korzysta.

Klawiatura i touchpad

Lekko zmroziło mnie, kiedy uświadomiłem sobie, że pod kątem wizualnym klawiatura z ThinkPada X9 15 różni się od „klasycznych” ThinkPadów. Płytki, chociaż wciąż wykonane z tego przyjemnego w dotyku tworzywa, otrzymały bardziej kwadratowy kształt i zostały wyprofilowane nieco inaczej. A co jeżeli mechanizmy klawiszy, te mechanizmy, które od lat obsypuję superlatywami w kolejnych recenzjach, także się zmieniły? Czy to koniec pewnej epoki?

No i mam tu pewną zagwozdkę, bo wydaje mi się, że klawiatura z „X-dziewiątki” jest bardziej płaska niż chociażby w testowanym ostatnio ThinkPadzie E14 Gen 6. Wydaje mi się też nieco twardsza, ale skok wciąż jest dobrze wyczuwalny i cechuje się przyjemną, sprężystą odpowiedzią. Nie mogę powiedzieć, że klawiatura jest w jakiś sposób gorsza, ale nieco inna – wydaje mi się, że tak. Przynajmniej takie jest moje subiektywne odczucie. Niezależnie jednak od niego, klawiatura wciąż jest odporna na zachlapanie oraz podświetlana białymi LED-ami.

Żadną nowością u Lenovo nie jest za to haptyczny touchpad. Ten dodatek już widziałem chociażby w 12. generacji ThinkPada X1 Carbon, a także w przywoływanym już w tej recenzji ThinkPadzie Z16 Gen 2. Cała magia polega na tym, że dość spora, bądź co bądź, szklana płytka o wymiarach 80 x 135 mm nie posiada fizycznych przycisków, a jest dotykowym panelem reagującym na dotknięcie palców wibracjami imitującymi klik. I podobnie jak w tamtych laptopach, także tu robi to na tyle wiarygodnie, że musiałem w pewnym momencie wyłączyć laptopa, aby mieć pewność, z którą wersją touchpada obcuję. Bo musicie wiedzieć, że gładzik może występować także w „klikalnej” wersji, chociaż na rynek polski przewidziano wyłącznie wariant haptyczny.

Zamykając już kwestię touchpada, korzysta się z niego przyjemnie, płytka jest odpowiednio śliska i precyzyjna oraz nie brudzi się od byle dotyku.

Głośniki

ThinkPad X9 15 Aura Edition pod kątem możliwości muzyczno-multimedialnych wypada całkiem zacnie, albowiem producent wyposażył laptopa w cztery membrany: dwa głośniki wysokotonowe (tzw. tweetery) oraz dwa woofery, mające za zadanie podbić basy. No i przyznać muszę, że umieszczony po bokach laptopa kwartet radzi sobie całkiem nieźle i nie boję się powiedzieć, że bohater testu oferuje wysoki poziom multimedialności dźwięku. Jest tu oczywiście dużo tonów wysokich, ale nie rażą one uszu, a poza tym są wystarczająco mocno zbalansowane przez bardziej basowe dźwięki serwowane przez woofery. Pod kątem serwowanych częstotliwości jest więc całkiem bogato. Jak na głośniki z laptopa biznesowego rzecz jasna.

Dało się jednak zauważyć, że im skala głośności była bliżej 100%, tym wysokie tony chciały dominować. Szczególnie było to słyszalne od ok. 85% skali wzwyż. Tony niskie wciąż gdzieś tam były, brzmiały i próbowały się przebijać, ale szło im to gorzej niż chociażby przy ok. 60-70% głośności.

Co ważniejsze jednak, chociaż intensywność sopranów była słyszalna, to głośniki nie straciły nic ze swojej przejrzystości, ani też nie straszyły dźwiękiem przeciążonych membran. Całościowo oceniam je więc pozytywnie.

Funkcje bezpieczeństwa

X9 to formalnie wciąż ThinkPad i Lenovo stara się to zaznaczać także w kwestii bezpieczeństwa. Testowany notebook może pochwalić się między innymi obecnością czytnika linii papilarnych zintegrowanego z przyciskiem zasilania. Ten co prawda znajduje się w strefie klawiatury, nad klawiszem Backspace, ale na tyle wyróżnia się wizualnie i pod kątem dotyku od innych klawiszy, że nie sposób go pomylić i przypadkowo wcisnąć. Do dyspozycji użytkownika jest także kamerka 1080p z funkcją rozpoznawania twarzy oraz inteligentną zasłoną E-Shutter. Nie ma tu za to czytnika Smart Card ani NFC, więc te dwie metody uwierzytelniające odpadają.

Nie można też zapomnieć o module TPM 2.0 oraz dysku samoszyfrującym OPAL 2, który znajduje się we wnętrzu notebooka, a dodatkowo w procesorze zaszyte są funkcję zgodne z vPro Essentials, chroniące komputer już na najniższych poziomach.

Łączność

Wachlarz najnowszych podzespołów uwzględnia także kartę sieciową Intel Wi-Fi 7 BE201, a więc – jak nietrudno się domyślić – dodatek oferujący najszybszy i najstabilniejszy obecnie standard sieci bezprzewodowej: Wi-Fi 7. Oczywiście, aby w pełni wykorzystać jego atuty należy zaopatrzyć się w stosowny router. Laptop ponadto obsługuje także Bluetooth 5.4.

Brakuje tu jednak modemu WWAN, co w pewnym sensie mnie rozczarowało. Tym bardziej przecież, że to laptop dość mobilny i aż się prosi, aby wspierał łączność 5G albo chociaż LTE. No nic, w przypadku naglącej potrzeby skorzystania z Internetu w miejscu, w którym nie ma sieci Wi-Fi, pozostaje smartfon i/lub przejście w tryb routera i połączenia z nim laptopa.  

Łączność przewodowa jest możliwa, ale tu przyda się albo przejściówka USB-C/Thunderbolt – RJ-45, albo stacja dokująca. Próżno bowiem szukać w obudowie gniazda LAN.

Testy wydajności

Nie powiem, że nie ucieszyłem się, kiedy wreszcie dostałem w łapska laptopa wyposażonego w procesor Intel Core Ultra drugiej generacji. Wraz z nimi otrzymaliśmy nie tylko kolejną iterację mobilnych chipów, ale też wreszcie pierwsze pełnoprawne procesory Intela dla laptopów Copilot+. W testowanej maszynie znalazł się Core Ultra 7 258V zintegrowany z grafiką Intel Arc 140V, NPU Intel AI Boost o wydajności 47 TOPS oraz 32 GB pamięci LPDDR5x-8533 przesyłanej dwukanałowo. Trzeba pamiętać, moi drodzy, że decydując się na laptopa z którymś z procesorów z tej serii, akceptujecie zintegrowany z nim RAM. Szybki, to prawda, ale jednak dostępny wyłącznie w pojemności 16 lub 32 GB – w zależności od procesora, bez możliwości wymiany czy dołożenia RAM-u. Dojdziemy do tego.

Procesor i wydajność ogólna

Intel Core Ultra 7 258V to reprezentant familii jednostek Lunar Lake, które zadebiutowały już na początku jesieni 2024 roku. Ich pojawienie było naturalną odpowiedzią na to, co wcześniej już pokazał Qualcomm jednostkami Snapdragon X Elite oraz kontrą na poczynania AMD i debiut układów Ryzen AI. Jak już wspomniałem wcześniej, Lunar Lake’i przygotowane zostały z myślą o wydajnym NPU, które miało zapewnić Intelowi prawo do uczestniczenia w zabawie pt. „Laptopy Copilot+”. Gwoli przypomnienia, wymagania dla tego typu pecetów mówią o min. 40 TOPS wydajności NPU, a w przypadku jednostek Core Ultra drugiej generacji z rodziny Lunar Lake mowa o maksymalnie 48 TOPS.

Intel jednak namieszał nieco nie tylko ze zintegrowaną z CPU pamięcią. Pewnym szokiem okazało się także to, że wszystkie jednostki z tej serii będą nie tylko 8 rdzeniowe, z czterema rdzeniami Performance i czterema rdzeniami Low Power Efficient, ale też pozbawione Hyper-Threadingu, a więc możliwości liczenia dwóch wątków na pojedynczym jądrze. W efekcie wszystkie chipy są 8-rdzeniowe i 8-wątkowe. Poszczególne układy różnią się za to taktowaniem jednostek, iGPU (Intel Arc 140V w Core Ultra 7 oraz Intel Arc 130V w Core Ultra 5), pojemnością pamięci cache (12 MB w Core Ultra 7, 8 MB w Core Ultra 5) oraz pojemnością pamięci operacyjnej (16 lub 32 GB).

Wracając do testowanej jednostki – ta charakteryzuje się taktowaniem w zakresie 2,2 – 4,8 GHz w przypadku rdzeni P oraz 2,2 – 3,7 dla rdzeni LPE, będącymi de facto rdzeniami Efficient. Chociaż bazowe TDP testowanego procesora wynosi 17 W, to tutaj Lenovo pozwoliło jednostce na dużo więcej. Przez całą długość testu pod obciążeniem procesor działał z mocą 25 W, co oczywiście przełożyło się na wydajność. Rdzenie LPE pracowały z maksymalną mocą, oferując prawie 3,7 GHz taktowania, a rdzenie Performance podchodziły do wartości 3,1 GHz. Nic dziwnego, że jednostkom P nie pozwolono na jeszcze więcej, gdyż już w tym momencie temperatura CPU potrafiła przekroczyć 80° C. Jeszcze wyższe wartości mogłyby sprawić, że układ chłodzenia miałby zdecydowanie więcej pracy… lub mógłby jej nie podołać.

Intel Core Ultra 7 258Vtemperatura:taktowanie:
czas pracy – 15 min82° C Rdzenie P: 3091 MHz
Rdzenie ELP: 3689 MHZ
czas pracy – 30 min79° CRdzenie P: 3091 MHz
Rdzenie ELP: 3689 MHZ
czas pracy – 60 min82° CRdzenie P: 3091 MHz
Rdzenie ELP: 3689 MHZ

Uzyskane wyniki pozwalają plasować Core Ultra 7 258V nieco wyżej niż Core Ultra 165U z testowanego w ubiegłym roku ThinkPada X1 Carbon Gen 12, chociaż w niektórych benchmarkach, chociażby w kolejnych wersjach Cinebench, Blender 4 opartego na CPU oraz testu HandBreak – wypadają podobnie. Geekbench 6 oraz testy Cinebench dla pojedynczego rdzenia z kolei pokazują, że reprezentant rodziny Lunar Lake wypada pod tym kątem lepiej. SoC od Intela wyraźnie jednak odstaje od konkurenta od AMD – Ryzena AI PRO 360 z ThinkPada T14s Gen 6. Tu znów wydajność pojedynczego rdzenia stoi wyżej niż u oponenta, ale brak Hyper-Threadingu sprawia, że operującym w czasie testów na podobnym TDP Ryzen AI wypadł zdecydowanie lepiej pod kątem efektywności wielordzeniowej. Czy jest to duża niespodzianka? Niespecjalnie.

Mówiąc o procesorach dla laptopów Copilot+ nie sposób pominąć kwestii NPU oraz wydajności w zastosowaniach AI. Tutaj ponownie Intel musiał ustąpić miejsca jednostce z laboratoriów w Santa Clara. Ryzen AI okazał się mieć wydajniejsze NPU nie tylko w teorii, co pokazuje test GeekbenchAI.

Wydajność graficzna

Projektując procesory Core Ultra drugiej generacji, Intel postanowił wykorzystać także swoją najnowszą architekturę dla GPU. W związku z tym w „integrach” przygotowanych dla Lunar Lake’ów znajdą się jednostki z architektury Xe2. W testowanym Intel Arc 140V znalazło się ich osiem, taktowanych z maksymalną częstotliwością 1,95 GHz. Układ obsługuje DirectX 12.2, a więc i ray tracing, a jego wydajność pozwala na obsługę rozdzielczości 8K i 60 Hz lub 4K i 120 Hz.

No dobra, ale Intel obiecał też, że wydajność nowych iGPU pozwoli cieszyć się grą i multimediami w wysokim, jak na „integry” oczywiście, klatkażu. I czy tak jest?

Trzeba przyznać, że pod kątem wydajności Intel Arc 140V wypada całkiem nieźle. Niemniej, żeby móc cieszyć się wydajnością ponad 30 klatek na sekundę w bardziej wymagających produkcjach, trzeba będzie obniżyć rozdzielczość do 1200p lub 1080p oraz zastosować niskie ustawienia graficzne. Dobrym pomysłem będzie też włączenie upscalingu XeSS, aby dodatkowo podnieść liczbę wyświetlanych klatek na sekundę. Koniec końców, otrzymujemy iGPU zdolne „uciągnąć” Cyberpunka 2077 i zaoferować w trakcie gry sensowną liczbę klatek na sekundę.Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby z pomocą Intel Arc 140V móc ogrywać sobie najnowsze, ale mniej wymagające produkcje, albo nadrabiać zaległości sprzed paru lat.

Dysk

Szczerze mówiąc, sądziłem, że skoro RAM został zintegrowany z procesorem, to zaoszczędzone na płycie głównej miejsce będzie Lenovo wykorzysta chociażby umieszczając na niej dwa gniazda M.2 dla dysków. Tak się jednak nie stało. Nie dość, że na laminacie znajduje się wyłącznie jedno gniazdo, to jest to M.2 w formacie 2242. W nim zaś umieszczono samoszyfrujący dysk od Western Digital o pojemności 1 TB. WD SN740, bo o nim konkretnie mowa, bazuje na kościach TLC oraz interfejsie PCIe 4.0 x4. To widać z kolei w jego osiągach.

Benchmark Crystal Disk Mark 8 jednoznacznie pokazał, że pod kątem wydajności SN740 nie musi mieć kompleksów. Nie dość, że jest w stanie zaoferować to, co obiecał producent, to dodatkowo są to całkiem przyzwoite wartości dla dysków PCIe 4.0 x4. Dodatkowy plus za to, że wartości odczytu, jak i zapisy sekwencyjnego są niemal symetryczne.

Testy baterii

Zaoszczędzone wewnątrz obudowy miejsce Lenovo wykorzystało w inny sposób – na umieszczenie sporej baterii. W tego typu laptopach standardem jest akumulator o pojemności ok. 57 Wh. W obudowę ThinkPada X9 15 upchnięto natomiast akumulator o pojemności 80 Wh, co oczywiście przełożyło się na czas pracy laptopa pozbawionego dostępu do gniazdka. I tak „X-dziewiątka” może pochwalić się niemal 3 godzinami pracy na pełnej wydajności, a bardziej energooszczędne scenariusze to już okolice niemal 18 i 21 godzin! Najważniejsze pytanie w kontekście laptopa biznesowego, to czy wytrzyma on cały dzień pracy biurowej bez potrzeby szukania gniazdka? Owszem, energii powinno starczyć nawet na niewielkie nadgodziny.

Kultura pracy

Lenovo wyposażyło układ chłodzenia ThinkPada X9 15 w dwa niewielkie wiatraczki i mówiąc „niewielkie” mam na myśli, że faktycznie wydają się one zaskakująco małe. W obudowie jest też mało otworów wentylacyjnych, którymi ciepło byłoby wyprowadzane poza obudowę. Procesor z kolei pracował ze sporą wydajnością. Połączenie tych wszystkich czynników sprawiło, że początkowo miałem obawy o kulturę pracy bohatera testu, ale jak się okazało – bezpodstawnie.

Wiatraczki radzą sobie z chłodzeniem SoC całkiem dobrze i mimo że przy godzinnym obciążeniu jego temperatura potrafiła oscylować ok. 80° C, to obudowa przez cały czas potrafiła pozostać co najwyżej delikatnie letnia, nagrzewając się co najwyżej do 41° C przy tylnej krawędzi. Spód oraz pulpit w tym czasie pozostawały chłodniejsze, a jeszcze niższa temperatura widoczna była na całej obudowie przy symulacji pracy biurowej.

Same wentylatory potrafią być słyszalne dopiero przy maksymalnym zaangażowaniu podzespołów. Przez większość czasu serwują statyczny szum o natężeniu 44 dB, ale od czasu do czasu potrafią wejść na nieco wyższe obroty. Wtedy nieinwazyjny szum potrafi przejść nieco bardziej świszczące rejestry i podbić wartość na decybelomierzu do 47 dB, ale były to na szczęście może dwa krótkotrwałe momenty i w żaden sposób nie męczyły uszu ani nie przeszkadzały.

Podsumowanie

Przyznaję, że miałem pewien problem z podsumowaniem tej recenzji. Bo oto przede mną stoi laptop bardzo ładny, świetnie wykonany i dobrze wyposażony – co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Ale jednocześnie jest to mój ukochany ThinkPad, tyle tylko, że wygląda trochę… jak nie ThinkPad. W tym miejscu aż prosi się, żeby ktoś mi zarzucił niekonsekwencję, bo w niektórych recenzjach „klasycznych” ThinkPadów sugerowałem, że ich stylistyka robi się nieco nudnawa, a teraz, kiedy pozmieniano to i owo, to jednak siedzę jak obrażony Pingu z mema i mówię „Teraz to ja już nie chcę od-thinkpadować ThinkPadów”.

Zdaję sobie jednak sprawę, że tu mamy stylistykę zgodną z wytycznymi edycji Aura i raczej nie będzie ona dominować w przypadku pozostałych ThinkPadów. Zresztą, ostatnia zapowiedź „L-ek” oraz ThinkPadów P wydaje się moje słowa potwierdzać.

Ale Aura Edition to nie tylko smukła sylwetka i bardzo dobre wykonanie, ale też bogate wyposażenie. I takowe otrzymaliśmy, włącznie ze świetnym i jasnym OLED-em na czele oraz Wi-Fi 7. Brak modemu WWAN może jednak nieco rozczarować. Klawiatura, mimo że nieco odmieniona, wciąż wypada świetnie, nawet biorąc pod uwagę, że czuć tu pewne zmiany. Pewną niespodzianką za to może być brak TrackPointa.

Na szczególną pochwałę zasługują za to czas pracy na baterii oraz kultura pracy laptopa pod obciążeniem. Spory akumulator zapewnia bez trudu nawet kilkanaście godzin pracy, a niepozorne wiatraczki sprawiają, że aluminiowa obudowa pozostaje tylko ciepła nawet podczas długotrwałego obciążenia podzespołów. Niedosyt mogła z kolei zostawić wydajność Core Ultra 258V, dość wyraźnie ustępująca „czerwonej” konkurencji szczególnie w zastosowaniach wielordzeniowych.

Finalnie, Lenovo ThinkPad X9 15 Aura Edition to uniwersalna maszyna wysokiej klasy o zwiększonej mobilności. Ale jednocześnie to ThinkPad, który chce iść nieco inną drogą niż pozostali członkowie rodziny i trochę wygląda jak dziecko Yogi Slim 7i i ThinkPada Z niż chociażby ThinkPadów T oraz L. Czy jest to do zaakceptowania przez fanów marki? To już pytanie do nich.

Podsumowanie:Lenovo ThinkPad X9 15
segment:notebook biznesowy
optymalne zastosowanie:– szeroko rozumiana praca biurowa
– „lekka” praca kreatywna
– zadania oparte o SI
mobilność:– wysoka
kultura pracy:– bardzo dobra
modem WWAN w opcji:– nie
opcje dokowania:– stacja dokująca Thunderbolt 4
ważne cechy:– bardzo długi czas pracy na baterii
– wysoka wydajność NPU
– świetne wykonanie
– obudowa wzmocniona aluminium
– kapitalny ekran OLED
– sporo dostępnych konfiguracji

OFERTA


4 odpowiedzi

  1. Awatar Kapitan As
    Kapitan As

    Przy takich cenach konsumenci indywidualni (większość) zakupi Apple MBA lub MBP. Polityka sprzedażowa rodem z Thermomixa: jeden salon demo w stolicy a jak chcesz obejrzec Thinkpada to juz w ogole. Przedstawicielstwo kompletnie oderwane od dystrybucji: laptopy plyna… szkoda, ze z wielomiesieczna obsuwa. Na rynek Indonezji wystawiaja mocniejsze konfiguracje Thinkpadow z procerami H a na EU pchaja U w cenie 10 tys PLN. Komunikacja z przedstawicielstwem praktycznie nie istnieje a warunki gwarancji sa tak metnie napisane, ze kupujac dodatkowa gwarancje przed uszkodzeniami w zasadzie nie wiadomo co kupujesz (pole do interpretacji szerokie jak Wisla, bo podstawowa i informacja powinno byc, czy chroni przed zalaniem). Oczywiscie tego sie nie dowiecie. Podobnie ciezko jest sie polapac w opcjach gwarancyjnych. Konfiguracje mialy tez do tej pory ten minus, ze jak chciales kupic Thinkpada to ekran to tylko najdrozsza wersja miala ekran 400 nit 100% RGB a wszystkie inne 300 nit 45% NTSC. Do topowych stacji roboczych P16s pchali nonsensowne GPU A500. Jak kupujes ekran 400 nit to w rzeczywistosvi ma 375 nit a jak bierzesz 500 nit to masz 475 nit (zanizanie parametrow matrycy to w czesci produktow tej firmy norma). Oczywiscie inne firmy w PL maja podobna polityke sprzedazowa. Tyle, ze HP ma duzo sensowniejsze konfiguracje od dawna i kasuje za to samo duzo mniej. Dell mial najlepszy serwis w PL i rabaty (dlatego wiekszosc firm w PL bierze tylko od nich). Nikt zreszta w testach nie bierze pod uwagi tego czynnika: jak mi sie zepsuje Macbook lub iPhone to w kilka dni dostaje naprawione lub nowe urzadzenie bez wychodzenia z domu. Dlatego wszystkie te egzotyczne „rewelacje” Asusa lub MSI nigdy nie beda sie masowo sprzedawac (co najwyzej wsrod nastoletnich entuzjastow).

  2. Awatar
    Anonim

    Cena powala. Ale maszyna spoko.

  3. Awatar Sattoshi
    Sattoshi

    Piękny, ale ta cena 😀 Tylko dla wybranych

    1. Awatar Krzysztof Grzegorowski

      Przedpole klasy Premium! 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *