…a ja zastanawiam się, ile lat jeszcze upłynie do czasu, kiedy będzie można własnym autem pojechać na imprezę i po wychyleniu paru głębszych zasiąść spokojnie na tylnym siedzeniu i rozkazać autu, aby zawiozło nas do domu i pod domem obudziło. O tym, że nieuchronnie idziemy w kierunku autonomicznej jazdy pisałem kilka dni temu opisując system ISA, który, chcemy, czy nie, będziemy wkrótce mieli we wszystkich samochodach. Wtedy przyjdzie czas na dalsze kroki. Koncerny samochodowe od lat pracują nad automatyzacją jazdy. Wielu producentów już wyposaża samochody w swoje systemy, jeszcze dalekie od doskonałości, ale postęp w tej materii jest bardzo duży i jest tylko kwestią czasu, aby opisany w pierwszym zdaniu scenariusz mógł się ziścić.

 

 

Na początku lutego do ulicznych testów swojego systemu przystąpił Volkswagen. Na ulice Hamburga wyjechało kilka uzbrojonych w radary, lasery, „sztucznie inteligentne” komputery i inne bajery Golfów, aby sprawdzić, jak system sprawuje się w miejskiej dżungli. Wprawdzie za kółkiem każdego z aut siedział jeszcze człowiek, ale miał za zadanie reagować tylko w sytuacjach krytycznych. Badano zachowanie się systemu na zatłoczonych ulicach miasta, pełnego skrzyżowań, świateł i wielopasmowych dróg wymagających częstej zmiany pasów. System opracowany przez VW analizuje sytuację na drodze i buduje scenariusze na 10 sekund do przodu, starając się przewidzieć, co może się wydarzyć. Sytuacja jest analizowana i aktualizowana w oparciu o dane zebrane przez sensory wiele razy w ciągu każdej sekundy. Mimo iż w wielu sytuacjach system działa sprawnie, inżynierowie nie są jeszcze gotowi, by pozwolić autom na w pełni samodzielną jazdę. Po to właśnie przeprowadza się testy w warunkach drogowych, żeby zbadać jak systemy oparte o sztuczną inteligencję uczą się i jak interpretują zdarzenia, które są nie do przewidzenia i zasymulowania w warunkach laboratoryjnych.

 

Niemniej to, co samochody potrafią już dzisiaj wzbudza u jednych podziw, u innych przerażenie. Osobiście z jednej strony doceniam pracę inżynierów, ale jako zapalony kierowca jestem pełen obaw, że jesteśmy świadkami ewolucji, na końcu której dzisiejsze auta zmienią się w nudne, wykastrowane, niewzbudzające żadnych emocji środki transportu, a rola kierowcy zostanie sprowadzona do wypowiadania komend i tępego gapienia się w okno. Nasze wnuki ryk silnika będą mogły usłyszeć tylko w starych filmach, a porządne V8 zobaczą pewnie już tylko w muzeum i to z opisem, że była to śmiercionośna machina, niszcząca środowisko naturalne, służąca do egotycznej walki samców na dzikich drogach XX i początku XXI wieku. Ech, postęp…