Czy Meta ma jakieś większe problemy i wyzwania niż rozwój sztucznej inteligencji? Okazuje się, że tak – i dotyczą one… tamponów. Decyzja firmy o usunięciu artykułów higienicznych z męskich toalet wywołała wśród części pracowników prawdziwy bunt.

 

Tampony pod ostrzałem Zuckerberga

W Meta nie brakuje kontrowersyjnych decyzji, ale tym razem nie chodzi o algorytmy czy cenzurę postów. Zarząd postanowił usunąć darmowe artykuły higieniczne z męskich toalet, gdzie wcześniej były dostępne dla transpłciowychniebinarnych pracowników.

Decyzję tłumaczono cięciami kosztów oraz zmianami w polityce firmy, co… nie spotkało się z entuzjazmem załogi. Pracownicy odpowiedzieli cichą rebelią i… zaczęli przynosić oraz zostawiać w łazienkach własne tampony. Równocześnie po firmie krąży petycja o przywrócenie tych artykułów. Rzecznik Meta przyznał, że niektóre osoby mogą czuć się wykluczone, ale jednocześnie zaznaczył, że firma nie planuje zmiany decyzji. Pracownicy nie zamierzają jednak odpuszczać i zapowiadają dalsze działania. Jakie? Na razie nie wiadomo, ale kto wie, czy nie zaostrzą protestu i nie napiszą kredą czegoś na asfalcie firmowego parkingu.

 

Meta i tampony – symbol większych problemów?

Choć sprawa jest błaha, warto jednak odnotować, że ten bunt tamponowy w Meta to część szerszego konfliktu. Firma stopniowo wycofuje się z inicjatyw wspierających różnorodność i inkluzywność, co budzi narastające niezadowolenie wśród dużej części pracowników.

Ostatnio Meta zredukowała finansowanie programów DEI, wprowadziła cięcia budżetowe w działach HR, ograniczyła wewnętrzne inicjatywy wspierające grupy mniejszościowe, a Zuckerberg od mniej więcej 5 listopada 2024 zmienił kurs i coraz chętniej promuje promuje się na obrońcę wolności.

W tym kontekście znikające tampony to nie tylko decyzja logistyczna, ale symbol głębszej zmiany w kulturze firmy, na którą wielu pracowników zgodzić się nie chce.

 

Panie, daj pan spokój…

Jak sięgam pamięcią, to chyba pierwszy przypadek, kiedy artykuły higieniczne stają się punktem zapalnym korpo rewolucji. Problem z mojej, zaściankowej perspektywy jest, najdelikatniej mówiąc, wydumany i naprawdę się powstrzymuję, żeby nie użyć mocniejszych stwierdzeń. Koniec końców – czy naprawdę nie można po prostu nosić własnych środków higienicznych, jeśli ktoś ich naprawdę potrzebuje? Świat patrzy na te dyskusje i tylko puka się w czoło…

 

Źródło: Vanity Fair, New York Post