„Mam 12 lat i zbieram pieniądze na wakacyjny wyjazd. Na zamówienie upiekę muffinki lub ciasto czekoladowe – brownie. Kontakt: XXX XXX XXX. Zachęcam.

Muffin – 3 zł

Brownie – 25 zł.”

Takiej treści ogłoszenie zawisło na słupach jednego z dolnośląskich miasteczek. Dolny Śląsk, a zatem również i owo miasteczko, o ile pamiętam z geografii, leży w granicach administracyjnych RP, czyli, niestety, czy się to komuś podoba, czy nie, podlega polskiemu prawodawstwu. A to, także niezależnie, czy się to komuś podoba, czy nie, stanowi, że mamy do czynienia z próbą podjęcia działalności gospodarczej. Należy podkreślić, iż jest to próba podjęta z premedytacją. Więc sprawa prostą nie jest. Po pierwsze młody przedsiębiorca jest nieletni, czyli nie dość, że nie może podjąć działalności gospodarczej, to jeszcze nie może odpowiadać za skutki swoich działań. Niechby ktoś dostał niestrawności po muffinku? Niechby, nie daj Boże, ktoś złapał salmonellę albo jeszcze co gorszego? I co wtedy? Ktoś będzie musiał odpowiedzieć za narażenie zdrowia publicznego na zagrożenie oraz ponieść koszty leczenia nieszczęśników! Czyżby rodzice? Oczywiście, że tak. Rodzice przecież ponoszą pełną odpowiedzialność za dzieci. Pełną, to znaczy odpowiadają za czyny dzieci, bo w to jak dzieci są wychowywane i edukowane przez szkołę rodzice już wtrącać się nie muszą. W tym obszarze odpowiedzialność bierze przecież na siebie państwo. Tak, tak, widzę już te szydercze uśmiechy, że skoro tak, to za samowolę dziecka też odpowiada, prawda? Nie ma co drążyć, wiadomo, że nie. Ale państwo, za pomocą administracyjnych macek musi (chce, czy nie – takie prawo) wkroczyć i zapobiec dalszemu naruszaniu prawa. Dlatego podpowiadam organom co następuje: 

ZUS – dziecko należy oskładkować. Nie może być tak, że przedsiębiorca prowadzi działalność, a nie ponosi społecznych kosztów utrzymania sprawnego aparatu opieki społecznej, z której benefitów korzysta. 

Urząd Skarbowy – dziecko powinno zapłacić podatek od uzyskanych przychodów. Ewentualnie, jeśli nie przekroczy limitu kwoty wolnej od podatku, to zostanie zeń zwolnione, ale PIT złożyć trzeba.

Opieka społeczna – powstaje uzasadnione pytanie, kto odpowiada za zmuszanie dziecka do pracy? Oczywiście odpowiedź nasuwa się sama – rodzice. Trzeba się zatem przyjrzeć, czy w rodzinie nie dochodzi do patologii, skoro dziecko, którego niezbywalnym prawem jest bawić się i radować jest zmuszane do pracy zarobkowej i to w kraju o rozbudowanej opiece socjalnej.

Prokuratura – tak, niestety, ale jeśli opieka społeczna ustali, że do patologii doszło, powinna zawiadomić odpowiednie organy ścigania, aby te mogły społeczeństwo ochronić przed szerzeniem się tej patologii.

Sąd – gospodarczy, rodzinny i pracy. Jeśli wyżej wymienione organy stwierdzą nieprawidłowości, aparat sprawiedliwości musi wkroczyć do gry i zastosować odpowiednie sankcje, do utraty praw do opieki nad dzieckiem włącznie. Samo dziecko, z racji nieletniości, jest narażone co najwyżej na poprawczak.

ZAiKS, ZASP i co tam jeszcze – jeśli dziecko przy pracy słucha np. Fasolek, albo Arki Noego i dzięki temu jego produktywność wzrasta, to być może konieczne będzie odprowadzenie opłaty na rzecz organizacji zrzeszających artystów. Nie jest to sprawa pewna, ale na pewno warto sprawdzić.

Rzecznik Praw Dziecka – tu chyba wyjaśnienie jest zbędne. Dochodzi do ewidentnego naruszenia praw dziecka i niezależnie od zdania samego zainteresowanego sprawa powinna zostać dogłębnie zbadana.

 

Ktoś także powinien się zainteresować tym, dlaczego rodzina, która otrzymuje 300 zł wyprawki na dziecko i możliwe, że także 500 zł wsparcia co miesiąc, nie ma pieniędzy na wakacyjny wyjazd dziecka? Za ostatni rok, to lekko licząc od września kwota 5300 zł, czyli niezły wyjazd z opiekunem (!) nawet w gorące rejony Ziemi. Kto i jak zmarnotrawił te fundusze? Należałoby to wyjaśnić, bo społeczeństwo ma prawo wiedzieć, jak wydawane są publiczne przecież środki.

Drodzy urzędnicy, jeśli to czytacie, wybaczcie, że nie podajemy numeru telefonu młodocianego przedsiębiorcy. Dysponujecie odpowiednim aparatem ścigania, więc poszukacie sobie sami. Wierzę, że jeśli zaangażują się właściwe służby, będziecie w stanie zatrzymać tę jawną niesprawiedliwość społeczną.

Jeśli ktoś doczytał do tego miejsca i nie załapał ironii, to uspokajam. Nie zgadzam się z niczym, co wyżej napisałem, ale porządek prawny jest jaki jest i szanować go trzeba, prawda? Wielokrotnie w trakcie podróży po świecie widziałem pracujące z własnej woli dzieci. Są takie miejsca, gdzie nikogo to nie oburza, ani nikt się w przedsiębiorczość dzieci nie wtrąca. Ale to w krajach tzw. trzeciego, czasem drugiego świata. My jesteśmy „dorozwinięci” i „ucywilizowani”, i nasz aparat państwowy chroni nas przed takimi zagrożeniami. Oczywiście w świecie jest też wiele miejsc, gdzie dzieci pracują wbrew własnej woli, ale to osobna sprawa, nie mająca nic wspólnego z tematem tego felietonu.

 

Ktoś powie, że przesadzam. Że przecież obok litery prawa istnieje coś takiego, jak zdrowy rozsądek, który powstrzyma urzędników od działania. Być może, ale jednak czytając to ogłoszenie w pamięci odtworzył mi się obraz starszej pani, która w Warszawie sprzedawała przechodniom pyszne kanapki nie posiadając odpowiednich zezwoleń. Przypominają mi się także dwie panie ze skarbówki, które naciągnęły mechanika samochodowego na skasowanie 10 zł za wymianę żarówki, po czym rozpętały sprawę o unikanie opodatkowania, gdyż biedak nie wystawił im paragonu. Pamiętam także przedsiębiorcę, który zamiast wyrzucać jak należy niesprzedany chleb na śmietnik, rozdawał go bezdomnym i głodnym, za co został nagrodzony domiarem podatkowym. Takie rzeczy w naszym kraju dzieją się nagminnie, co daję pod rozwagę małemu, dzielnemu przedsiębiorcy. Zastanów się, drogie dziecko, czy chcesz się zderzyć z przyjaznym państwem. Wiem, że po Twojej stronie stoi Konstytucja Biznesu, ale życie uczy, żeby ufać wyłącznie sobie. Niestety, przykro mi, ale muszę Cię ostrzec.

PS. Jeśli nasz dzielny przedsiębiorca przeczytał niniejszy tekst, zachęcamy do kontaktu z redakcją. Lubimy brownie. Robisz wegańskie?