Obywatelki i Obywatele!
Porzućcie swe codzienne troski i skierujcie uwagę na najważniejsze wydarzenie roku – wielką kampanię wyborczą, w której ważą się losy naszej Ojczyzny! Kandydaci przemierzają kraj, ściskają dłonie, obiecują cuda, a Naród? Naród patrzy, kiwa głową i wciąż się zastanawia, komu tym razem dać mandat do rządzenia i co to tak naprawdę zmieni?
W czwartym odcinku naszego cyklu przyjrzyjmy się najciekawszym wydarzeniom i postaciom mijającego tygodnia.
Rafał Trzaskowski
Kandydat, znany z niezrównanej zdolności dostosowywania poglądów do sytuacji, znów zaskoczył. W wywiadzie dla TV Polsat, ku zdumieniu wielu, ogłosił, że „mamy dwie płcie biologiczne”. Chwila ciszy, konsternacja wśród jego dotychczasowych zwolenników – czy to jeszcze ten sam Rafał, który przez lata maszerował na czele tęczowych parad?
Wyborcy spojrzeli po sobie niepewnie, a w mediach społecznościowych zawrzało. To konserwatywny coming out czy może chwilowe polityczne niedopatrzenie? Jeszcze wczoraj kandydat mógł liczyć na gorące poparcie środowisk progresywnych, a dziś?
Ale to nie wszystko! Zainspirowany nowym bohaterem, którym okazał się Donald Trump, Rafał Trzaskowski zapowiedział, że pierwszego dnia urzędowania podpisze wszystkie ustawy, które Andrzej Duda wcześniej zawetował.
Czy wyborcy to kupią? Czy Rafał Trzaskowski, który jeszcze niedawno obiecywał równość i postęp, teraz wkroczy do Pałacu Prezydenckiego jako polityczny pragmatyk? Na odpowiedzi musimy poczekać, ale jedno jest pewne – jego kampania to prawdziwy rollercoaster!
Karol Nawrocki
Wciąż oficjalnie kandydat niezależny, choć jego polityczna niezależność budzi tyle samo pytań, co jego częste wizyty na Nowogrodzkiej – oczywiście w celach bliżej nieokreślonych. „Mam tam sprawy do załatwienia” – tłumaczy spokojnie, a Naród kiwa głową, próbując rozgryźć, czy to kod, czy faktycznie coś załatwia.
Tymczasem w minionym tygodniu pan Karol przesiadł się z limuzyny na kapitański mostek i objął stery statku miłości. Jak się okazuje, gdy był jeszcze cywilnym dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej, korzystał z apartamentu przy muzeum – za darmo, mimo że mieszkał całkiem niedaleko.
Internety zapłonęły. Czego świadkami były te ściany? Co działo się w apartamencie? Jedni domagają się, by Nawrocki zapłacił za lokum, inni – żeby ujawnić nagrania z tego, co tam się odbywało. A sam zainteresowany? Wkłada kapitańską czapkę i spokojnie steruje swoim okrętem, nie zdradzając, czy kursuje po spokojnych wodach, czy właśnie wpłynął na pole minowe.
Czy Karol Nawrocki dopłynie do portu prezydenckiego, czy zatonie pod ciężarem niewygodnych pytań? Czas pokaże!
Szymon Hołownia
Pan Marszałek nie ustaje w kreowaniu wizerunku człowieka dialogu. Dialogu, który trwa, trwa i trwa… tak długo, że wyborcy zaczęli się zastanawiać, czy nie czas na jakieś konkrety.
Od ponad 400 dni jego ugrupowanie współtworzy rząd, ale Hołownia zdaje się nie zauważać, że to już nie kampania 2023, gdzie obietnice były za darmo – teraz wyborcy chcieliby zobaczyć choćby jedną, skromną realizację. Choćby malutką!
Ale niech nikt nie mówi, że Szymon próżnuje! Marszałkowską laskę dzierży pewną ręką, nowelizuje regulaminy, spotyka się z delegacjami PE – a temat przewodni pozostaje niezmienny: praworządność i demokracja.
A jeśli chodzi o polityczne dziedzictwo, Hołownia ma plan: jeszcze mocniej wcementować Polskę w struktury UE. W jaki sposób? Otóż proponuje mechanizm, dzięki któremu gdyby kiedyś ktoś próbował wyprowadzić Polskę z Unii, to nie wystarczyłoby jedno referendum. W razie „złego wyniku” można by zrobić drugie, żeby wynik w końcu był zadowalający.
Sprytne? Bez wątpienia! Demokracja? Hmm…
Sławomir Mentzen, człowiek, który z kampanii zrobił kino akcji.
Po gigantycznym sukcesie pierwszej części „Dnia z Mentzenem” (1,3 mln wyświetleń!) postanowił nakręcić sequel. Premiera 2 lutego – emocje, dynamika, humor, a przede wszystkim… liczby! W pięć dni film osiągnął blisko 600 tysięcy odsłon, a komentarze na YouTube? W większości entuzjastyczne.
Jego elektorat? Młodzi, spragnieni zmiany, wychowani na TikToku i memach. Dla nich Mentzen to nie polityk, to brand. Ale jak zawsze, są i sceptycy. Krytycy wytykają mu pajacowanie, wyreżyserowany przekaz i politykę rodem z instagramowego feeda.
Jednego jednak Mentzenowi odmówić nie można – umi w soszjal media. Ale czy to wystarczy, żeby przekonać tych wyborców, którzy na widok internetów wykonują znak krzyża lewą nogą?
Się okaże. Tymczasem czekamy na kolejną część filmu – a skoro produkcja idzie tak dobrze, podpowiadamy: niech Pan to puści w kinach! Frekwencja może być ogromna!
Krzysztof Jakub Stanowski – człowiek, który wciąż nie chce być prezydentem…
…ale sondaże mu na to nie pozwalają. W mijającym tygodniu wygłosił kolejne orędzie do Narodu, a jego metamorfoza w męża stanu postępuje w zastraszającym tempie. Nowa sylwetka, granatowy garnitur, okulary zerówki – oto Krzysztof Jakub w wersji premium.
Problem w tym, że im bardziej nie chce rządzić, tym bardziej wyborcy chcą go w Pałacu Prezydenckim. W sondażach wspiął się już na piąte miejsce, a jego nowy target? Przeskoczyć Marszałka Rotacyjnego.
Ale tu pojawia się przeszkoda: Stanowski mówi prawdę. A, jak wiadomo, wyborcy oczekują od polityków wszystkiego, tylko nie tego.
Jeśli pan Krzysztof nie zacznie mijać się z faktami, jego dalsza kariera w polityce może zostać brutalnie zatrzymana.
Magdalena Biejat – nazwisko, które mój słownik w Wordzie w końcu zaczyna przyswajać.
Wprawdzie nadal podkreśla je czerwonym wężykiem, ale przynajmniej nie poprawia już na coś zupełnie innego. To tylko kolejny dowód na to, że rozpoznawalność Pani Kandydatki rośnie.
W mijających dniach ruszyła w teren, by kiwać głową w zrozumieniu dla problemów zwykłych ludzi. Odwiedziła szpitale, gdzie witał ją tłum złożony z dyrektora placówki i lekarza dyżurnego, a także stacje kolejowe, by ogłosić walkę z wykluczeniem komunikacyjnym.
Problem w tym, że jej ugrupowanie współrządzi krajem, więc zamiast ogłaszać walkę, mogłoby po prostu zacząć działać.
Czyżby natłok zadań sprawił, że pani Magdalena zapomniała, iż ma realny wpływ na sytuację? Czy może jednak łatwiej być kandydatką „walczącą o sprawy ludzi”, niż politykiem, który musi te sprawy rozwiązywać?
Grzegorz Braun – kandydat, który przekroczył próg 3% poparcia i zaczyna być traktowany coraz poważniej.
To efekt intensywnej agitacji w terenie, nieustannej obecności wśród wyborców i precyzyjnie dobranych tematów kampanijnych.
Do swojego znanego repertuaru haseł dołożył ostatnio nowe – repolonizacja mediów. Idealny moment, bo właśnie za oceanem Donald Trump i jego arcyprezydent Elon Musk ujawniają, które polskie media były finansowane przez USAID.
Lista jest długa, a czytanie jej dla wielu bolesne.
Pytanie brzmi: co stanie się z tymi mediami po odcięciu finansowania? Czy nastąpi ich repolonizacja? Czy może raczej po prostu znikną?
Jedno jest pewne – Grzegorz Braun wyczuwa momenty kampanijne jak nikt inny. Czy jednak uda mu się przekształcić procenty poparcia w realną siłę polityczną? Czas pokaże.
Adrian Zandberg – kiedyś nadzieja socjalistycznej lewicy, dziś człowiek, który coraz rzadziej pojawia się w pierwszym szeregu rewolucji.
Po odejściu partii Razem z Koalicyjnego Klubu Lewicy zapowiedział „nową jakość w polityce”. Na razie ta nowa jakość polega głównie na tym, że zamiast na X, żali się teraz na Facebooku.
Tymczasem stery na lewicy przejmują Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Magdalena Biejat. To one coraz częściej pojawiają się w mediach, to one narzucają narrację, a Zandberg wygląda, jakby czekał, aż ktoś zapyta go o zdanie.
Spoiler: nikt nie pyta.
Czyżby historia po raz kolejny pokazała, że rewolucja pożera własne dzieci? A może po prostu Adrian Zandberg przegapił moment, w którym przyszłość lewicy zaczęła toczyć się już bez niego?
Joanna Senyszyn – postać nie do podrobienia, głos lewicy, który równie chętnie punktuje prawicę, jak i kłóci się z własnym obozem.
Teraz, gdy Nowa Lewica postawiła na polityczny pragmatyzm, a Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty wolą budować koalicję niż walczyć o ideologiczną czystość, Senyszyn stanęła w obronie „prawdziwej” lewicy.
Problem w tym, że – podobnie jak Adrian Zandberg – coraz częściej przemawia do archiwów, a nie do wyborców.
Jej przekaz można podsumować w trzech zdaniach:
– Nowa Lewica to nie lewica!
– Razem to też nie lewica!
– Prawdziwa l(e)wica to ja!
Efekt? Nawet jej dawni sympatycy mają coraz większy problem, by znaleźć w niej kogoś, kto realnie wpływa na politykę.
Czy Joanna Senyszyn wróci do pierwszej ligi? Może. Ale jeśli nie, to zawsze zostaje X – tam wciąż ma widownię gotową na kolejne ostre cięcie.
Marek Jakubiak. Fenomen.
Kiedyś znany głównie jako narodowy przedsiębiorca, dziś bardziej jako biznesmen, który nie może się zdecydować, czy woli politykę, czy Instagram.
Gdyby polityka była jak piwo, Jakubiak byłby mistrzem degustacji. Był w Kukiz’15, próbował sił w Konfederacji, zakładał własne inicjatywy, a teraz wygląda na to, że znów testuje nowe smaki.
W 2025 roku wrócił do politycznej gry, ale zamiast konkretnego programu ma przede wszystkim… charyzmę i kontrowersje.
Jego wypowiedzi? Mieszanka patriotyzmu, nostalgii za sarmacką Polską i solidnej dawki „to ja wam powiem, jak jest!”. I choć jego elektorat jest raczej niszowy, to jedno trzeba mu oddać – ma styl.
W świecie, gdzie politycy ważą każde słowo, Jakubiak mówi, co myśli, a potem myśli, co powiedział.
Czy to wystarczy, by znów zaistnieć? Trudno powiedzieć. Ale jedno jest pewne – polska polityka bez Marka Jakubiaka byłaby po prostu mniej barwna.
Za nami pełna emocji prezentacja najbarwniejszych kandydatów…
…w wyścigu o Pałac Prezydencki. Jedni bawią się w influencerów, inni w rewolucjonistów, jeszcze inni udają, że w ogóle nie kandydują. Demokracja kwitnie!
Ale czy to wszyscy kandydaci? Oczywiście, że nie! W cieniu medialnych gigantów kryje się reszta pretendentów do prezydenckiego fotela – tych, o których zapomnieli nawet ich własni sztabowcy.
Ktoś tam jeszcze zgłosił swój akces, ktoś próbował dostać się do telewizji, ktoś inny być może nawet objeżdża Polskę, licząc, że ktoś go rozpozna. Czy ich nazwiska cokolwiek Państwu mówią? Jeśli tak, to gratulujemy szerokiej wiedzy politycznej! Jeśli nie – spokojnie, oni też już przestali na to liczyć.
Tymczasem Polska Kronika Wyborcza 2025 nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa! Za tydzień kolejny odcinek, a w nim… kandydaci, gafy i absurdy, które jeszcze przed nami!
Bądźcie czujni, bo w tej kampanii wszystko jest możliwe!
Przypis dla oburzonych i nie tylko…
Drodzy Czytelnicy, jeśli podczas lektury poczuliście niezdrowe podniesienie ciśnienia, to spokojnie – to tylko dla beki. Nie napinajmy się, bo życie i tak już wystarczająco nas stresuje.
Polityka to teatr, kampania to kabaret, a śmiech to ostatnia broń, jaką nam zostawiono – korzystajmy z niej, póki możemy! Jeśli któryś z kandydatów poczuł się urażony, to przypominamy, że publiczne funkcje mają tę wadę, że ludzie o nich mówią – czasem z uśmiechem, czasem przez łzy.
A dla tych, którzy się uśmiechnęli – do zobaczenia w kolejnym odcinku naszej kroniki!