Zgodnie z obietnicą złożoną w zeszłym tygodniu, kontynuujemy naszą kronikę wyborczą. Dzieje się dużo, a nie każdy ma czas śledzić wszystkie wydarzenia, dlatego zrobiliśmy to za Was. Zapraszamy!
Szymon Hołownia. Się zarejestrował.
Nie, nie, wiemy, co myślicie. Ale nie, nie w urzędzie pracy. Niestety. Oto nasz czarny koń poprzedniej kampanii, oficjalnie zarejestrował swój komitet wyborczy. „Jestem zbudowany tym, jaka jest energia, jaka jest sympatia, jaki jest głód nadziei, też związany z tymi wyborami” powiedział w trakcie tej uroczystości do garstki dziennikarzy i kilku osób, które zapewne przypadkowo przechodziły, z tragarzami. Ciepłym słowom towarzyszyły uśmiechy i gesty pełne wzniosłości. Chwila była tak podniosła, że zdawało się, iż za moment popłyną łzy. Ale nasz dzielny marszałek powstrzymał wzruszenie, z wdziękiem i powagą kontynuując swoją misję.
Sławomir Mentzen. Prosta historia.
Od początku kampanii pan Sławomir nie próżnuje. Ruszył dziarsko w trasę, ale żeby się nie natknąć w spożywczaku na Rafała, obrał na początek kierunek południowy. W ciągu tych zaledwie kilku dni odwiedził Lubliniec, Tarnowskie Góry i Bytom, gdzie na rynkach tych miast spotykał się z obywatelami, dzieląc się swoją wizją silnej i suwerennej Polski. Następnie nie bacząc na trudy ruszył dalej, do Kłobucka, Myszkowa, Zawiercia, Góry Kalwarii i Kutna, wszędzie obiecując entuzjastycznym tłumom odrzucenie Zielonego Ładu i uczynienie z Polski jeszcze większego imperium. Pan Sławek nie traci czasu na rozmowy z dziennikarzami. Zadawane przez nich pytania trafiają zazwyczaj w próżnię. I dobrze, gdyż są one grubymi nićmi szyte i wszyscy wiemy lep jakiej propagandy kryje się za tymi nićmi!
Karol Nawrocki. Koledzy z boiska?
Kampania pana Karola to, póki co, dość ciekawe zjawisko. Jest, a jakoby jej nie było. Stoi za nim partia, ale go nie popiera, gdyż jest on kandydatem niezależnym. Karol uniezależnił się także od swojego pracodawcy, czyli IPN, gdzie złożył wniosek o urlop, by w całości poświęcić się kampanii. Na wiecach p. Karola zwolennicy lubią sobie pokrzyczeć. Chodzi o hasła, namawiające do tego, żeby się „niebać Tuska”, co podobno nawiązuje do ruchu ośmiu gwiazd, z tym, że tym razem gwiazd jest 11. Mowa jest także o sierpach i młotach oraz wieszaniu na drzewach obok liści, ale my nic z tego nie rozumiemy.
Magdalena Biejat. Walka o rozpoznawalność.
Kandydatka Biejat tymczasem nie szczędzi wysiłków prowadząc bardzo intensywną kampanię, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Dzięki odważnym posunięciom i stanowczym komentarzom już blisko 2% obywateli wie, kim jest, a 1% nawet potrafi poprawnie zapisać jej nazwisko. Kandydatka wprawdzie cierpi na pewne rozdwojenie jaźni, zarzucając kontrkandydatom, skądinąd słusznie, umizgiwanie się do Donalda Trumpa, choć sama także wyraziła gotowość do rozmów z prezydentem USA o pokoju na świecie. Teraz pozostaje już tylko wybrać ob. Biejat i sprawić, żeby pan Trump także zechciał zauważyć, kim jest.
Marek Jakubiak. W cieniu, ale aktywnie.
Pan Marek podobno wreszcie się przebudził, wzbudzając tym entuzjazm wszystkich swoich zwolenników, a tych jest już dobre 0,5%. Ruszył podobno w trasę, ale nikt nic o niej nie wie, gdyż przecieków ze sztabu brak. Być może taki jest zamysł, aby nie zdradzać swoich planów przed innymi kandydatami i trafić z przekazem wprost do ludu pracującego? Pan Jakubiak nie odmawia jednakże zaproszeniom do udziału w telewizyjnych programach publicystycznych. To doskonała okazja, by usłyszeć, jak w ostrych słowach potrafi po staroszlachecku zbesztać chłystków pokroju p. Radosława S. ukrywającego się pod pseudonimem Minister.
Rafał Trzaskowski. Starcie z prowincją i bążur.
Nasz dzielny kandydat, jak prawdziwy mąż stanu, odwiedza polskie miasteczka i wsie. Z uśmiechem na twarzy, w towarzystwie kamer i dziennikarzy, przekracza progi podlaskich sklepików, dumnie podkreślając, jak ważne są dla niego rodzime produkty. „Kupujmy polskie!” – deklaruje, podnosząc słoik ogórków konserwowych z etykietą w biało-czerwonych barwach. Tymczasem w stolicy, której prezydentem Rafał już jest, drzewa na miejskie skwery przywożone są… z Niemiec, autobusy elektryczne sprowadzane z Chin, a gaz do ich tankowania – o ironio! – pochodzi z Rosji, za pośrednictwem spółki, w której udziały większościowe można było kupić za 3zł. W Warszawie, sercu Polski, produkcja krajowa zdaje się nie być wystarczająco dobra. Ale co to prowincjuszy obchodzi, skoro Rafał taki piękny i światowy. Bążur!
Grzegorz Braun. Bążur po polsku, to „Szczęść Boże”.
Pan Grzegorz Braun w mijającym tygodniu zachwycił swoich wyborców wystąpieniami w parlamencie europejskim. Czystą i kwiecistą angielszczyzną wygłosił zdania tak prawdziwe, że musiano mu znowu wyłączyć mikrofon w obawie, przed zdemaskowaniem covidowo-eurokołchozowo-wojenno-chanukowej koalicji. Był także p. Grzegorz bohaterem kilku sondaży, w niektórych nawet pokonał kandydatów, do niedawna obstawianych jako pewniaków. Czyżby narodził się nam nowy czarny koń tej kampanii?
Krzysztof Stanowski.de
Kandydat Stanowski, wzorem innego kandydata, który już prezydentem jest, ale tylko jakiejś prowincjonalnej stolicy, postanowił wygłosić orędzie do Narodu. Orędzia w ciągu paru dni wysłuchało już blisko półtora miliona obywateli, co jest liczbą niebagatelną, albowiem przewyższa poparcie 70% kandydatów na prezydenta razem wziętych. Pan Stanowski nie przebiera w środkach. W trakcie orędzia nie lękał się postawić w tle flag, które reprezentują nasze wspaniałe imperium. Przedstawił także swoją stronę internetową www.stanowski2025.de i rozpoczął zbieranie podpisów przy stacji metra, próbując, jak się tylko da, zniechęcić ludzi, którzy tłumnie przybyli wyrazić swe poparcie. Oburzony establishment twierdzi, że p. Krzysztof robi sobie jaja z demokracji, jednak my nie jesteśmy pewni, kto tak naprawdę sobie jaja robił przez ubiegłe dekady.
Adrian Zandberg. Kto?
Pan Adrian rozpoczął intensywne działania kampanijne. Wygłosił kilka sensownych hasłeł, np. o konieczności znowelizowania budżetu na 2025 z powodu braku 20 miliardów na ochronę zdrowia, o potrzebie zbudowania 8 bloków jądrowych by zapewnić podaż taniej energii, a także zaproponował wprowadzenie planu 10-letniego, co nam, obywatelom szczególnie przypadło do gustu, prawdopodobnie na fali sentymentalizmu. Odważne tezy p. Zandberga ukazują nam, co na pewno w najbliższej dekadzie nie zostanie zrobione, no, może z wyjątkiem tego, że brakującą sumę potrzebną na ochronę zdrowia zapewne uzbiera WOŚP. Kampania kandydata, jak stwierdził jeden z użytkowników portalu X, „jest tak zajebista, że aż nikt na niego nie chce głosować”. Trudno, co robić.
Joanna Senyszyn. To idzie młodość!
Tak, to prawda, do wyścigu dołączyła także znana od lat ze swych radykalnych poglądów towarzyszka Senyszyn. Nie jest to pierwsze starcie p. Joanny z wyborami. Chodzą plotki, że tym razem może w końcu uda się zebrać podpisy niezbędne do rejestracji. Złośliwym, którzy wytykają kandydatce wiek, pragniemy przypomnieć, że Donald Trump jest od niej sporo starszy, a jednak wigoru mu nie brak. Argument zatem, że p. Senyszyn powinna zostać „honorową babcią roku” uważamy za wyjątkowo nietrafiony.
Z rosnącym zainteresowaniem obserwujemy wysyp kandydatów w wyścigu prezydenckim. Oprócz przedstawionych wyżej, chęć wzięcia udziału zgłosiło kolejnych kilka osób znanych z tego, że kompletnie nikt, oprócz rodziny i sąsiadów, ich nie zna. Jeśli sytuacja się odmieni, dodamy ich do naszego cotygodniowego podsumowania. Czuwaj!
Tekst ma charakter satyryczny. Wszystkie komentarze, z wyjątkiem tych, których to nie dotyczy, są wyssane z palca przez autora. Jakakolwiek zbieżność z prawdziwymi zdarzeniami jest w sposób oczywisty zamierzona.
Źródła: odmęty internetów