Warszawa, styczeń 2025. W polskich domach już nie słychać pieśni wojennych i kolęd. Zastąpiły je odgłosy śmiechu, politowania i głębokiego zdziwienia. Kampania prezydencka wchodzi w nową fazę zostawiając prekampanię już za nami, a Polska zamienia się w teatr absurdu. Przypatrzmy się kandydatom, którzy walczą o serca wyborców, choć czasem wydaje się, że bardziej o własne miejsce w historii żenady.
Rafał Trzaskowski: piekarz nadzwyczajny
Oto Rafał Trzaskowski, mistrz prekampanii, w której jego wyczyny z ciastem zawstydziłyby nawet Magdę Gessler. Z kuchennym wałkiem w ręku i mąką na marynarce, niestrudzony Rafał, jeszcze przed robotą w magistracie (do której oczywiście pojedzie tramwajem), walczy nie tylko z drożdżami, ale też z zarzutami o „prekampanijne” maratony za miejskie pieniądze. „Nie prowadziłem kampanii, to była edukacja obywatelska” – broni się dzielnie. Jednak mieszkańcy stolicy zadają pytanie: czy wałek w rękach Rafała to symbol jego nowego programu, czy może jednak politycznej klapy?
Karol Nawrocki: bułki zamiast historii
Karol Nawrocki, historyk i strażnik pamięci narodowej, bokser i niezależny od nikogo kandydat, wkroczył na scenę wyborczą z pompatycznością znaną tylko prawdziwym mężom stanu. Ale gdy zamiast wieńców z liści laurowych pojawiły się… tak, tak… nie zgadniecie, bułki, naród ryknął śmiechem. „Co oni wszyscy z tymi piekarniami odwalają?” – pyta internet i po cichu powtarza “chleba naszego powszedniego”. A sam Nawrocki przekonuje, że jego kampania jest nowoczesna, choć jeszcze nie wyjaśnił, jak to pogodzić z narracją o powrocie do tradycji.
Szymon Hołownia: rotacyjny zawieszony
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia na kampanijnej ścieżce przypomina ekwilibrystę balansującego między Sejmem a wyborczą estradą. „work-life balance” – tak podobno nazywa swój nowy styl polityczny, a obywatele zachodzą w głowę, czym dla niego jest work, a czym life, o balasie się pogada później. A złośliwi wyborcy zastanawiają się, czy jego plan na prezydenturę nie jest równie mglisty, co jego słynne przemowy w duchu coachingowym. „Szymon, oddaj mandat!” – skandują krytycy w obawie, że Szymon wyciągnie z rękawa kolejną metaforę.
Sławomir Mentzen: gladiator social mediów
Sławomir Mentzen, szerzej znany jako „Memcen”, idzie do boju z memami pod pachą i hasłami, które szybciej trafią na koszulki niż do politycznej debaty. Jego kampania to precyzyjna gra na emocjach młodych wyborców, zwanych złośliwie Kucami, choć starsze pokolenia zastanawiają się, czy „5 piw Mentzena” to wizja polityczna, czy tylko chwyt reklamowy. Sławek zyskał też nowego wroga w postaci Grzegorza Brauna, co zapowiada widowisko równie zabawne, co jednak tragiczne.
Magdalena Biejat: memologiczna wizjonerka
Magdalena Biejat to prawdziwa królowa memów, która swoją kampanię oparła na sile internetu. Jej plakaty, przepełnione ironią i lekkim feminizmem, rozbawią Polskę. „Czy memy to nowa droga do pałacu prezydenckiego?” – pytają media. Niektórzy jednak drapią się w głowę: czy jej program jest tak samo konkretny, jak opisy na Twitterze? No i, błagam, czy mówimy o „kandydatce”, czy jednak o „kandydatczyni”? Pomóżcie.
Marek Jakubiak: czekając na Godota
Marek Jakubiak w kampanii przypomina bohatera tragikomedii Becketta – niby obecny, ale jednak jakby go nie było. „Czekam na swój moment” – mówi Marek, który na razie nie dał narodowi ani powodu do śmiechu, ani powodu do oburzenia. Czy to cisza przed burzą, czy po prostu cisza? Tego nie wie nikt, nawet sam kandydat. Czekamy.
Grzegorz Braun: Strażak na menorze
Grzegorz Braun, niczym zawodowy piroman, podpalił atmosferę w Konfederacji, rzucając wyzwanie Mentzenowi. Zasłynął jednak nie tyle programem, co serią niecodziennych gestów, jak słynne gaszenie świeczek na menorze. Czy Grzegorz zdoła zgasić entuzjazm wyborców Sławka i odebrać mu jakiekolwiek szanse na drugą turę? Czy raczej sam spłonie w ogniu własnej retoryki? Jedno jest pewne: Konfederacja nigdy nie była tak podzielona, jak teraz.
Krzysztof Stanowski: rycerz „ZERO programu”
Na scenie politycznej pojawił się czarny koń. Krzysztof Stanowski, twórca hasła „ZERO konkretów”. I choć wydaje się to żartem, wielu wyborców uznało jego podejście za świeże i autentyczne. „Wreszcie ktoś, kto nie obiecuje gruszek na wierzbie!” – wołają fani. Krytycy jednak zastanawiają się, czy Krzysztof kiedykolwiek wpadnie na pomysł, że kampania wymaga programu i czy wie, że w razie obdarzenia go zaufaniem wyborców trzeba będzie na tronie zasiąść jednak.
Drogie Obywatelki, drodzy Obywatele i drodzo Obywatelo, oto zaczynamy naszą epopeję wyborcza, pełną absurdu, śmiechu i momentów, które przejdą do historii. Kto wygra? Nie wiemy. Ale jedno jest pewne – kampania prezydencka 2025 to spektakl, który będziemy ze szczerym brechtem oglądać. Będziemy informować o postępach tej doborowej drużyny, Stay tuned!