Szybki rozwój, wielkie przejęcia, rekordowe kary i miliardowe straty. Na przestrzeni lat widać dobrze, jak radził sobie prawdziwy hegemon na rynku – Microsoft. Firma z 45-letnią historią musiała się mierzyć nie tylko z przeciwnościami losu, ale również ze swoimi zapędami monopolistycznymi, które do dzisiaj są jej wypominane.

Mam jednak swego rodzaju wrażenie, że od jakiegoś czasu gigant z Redmond nieco zmienił taktykę. Widać to nie tylko w planach korporacji, ale także w samym podejściu do klienta. Dopracowywana od momentu przejęcia stanowiska CEO przez Steve’a Nadellę strategia w tworzeniu produktów, świadczeniu usług oraz samego podejścia do klienta działa.

 

Jak pamiętam Microsoft

Przynajmniej ta strategia działa w moim odczuciu. Pamiętam oprogramowanie Microsoftu za czasów szkolnych, kiedy na komputerach królował Office 2003, zainstalowany obok Grand Theft Auto: San Andreas. Świeżutki Windows 7, który czarował swoim wyglądem i funkcjonalnością, potrafił się zacinać niemiłosiernie na przestarzałym sprzęcie, pamiętającym czasy pierwszych patchy do Windowsa XP.

Praktycznie przez całą pierwszą dekadę XXI wieku polityka Microsoftu pod rządami Steve’a Ballmera była twarda. Firma wkraczała na nowe rynki, debiutując między innymi z Windows Mobile na urządzenia mobilne, legendarnym Windows XP, konsolą Xbox oraz odtwarzaczem muzycznym Zune. Nie obyło się bez kontrowersji w postaci wyroku UE z 2004 roku nakazującym Microsoftowi zaprzestania praktyk monopolistycznych. Microsoft był wręcz synonimem korpo. Rosnącego, nieprzyjaznego, potężnego korpo, dla którego klient jest trybikiem.

 

W Polsce, z racji na niewielki rynek potencjalnych klientów, brakowało ogólnodostępnych rozwiązań. Był Microsoft i… nic więcej. No, może poza egzotycznymi dystrybucjami Linuxa, które istniały, ale nawet szkolny informatyk nie chciał zdradzić, jak coś takiego zainstalować. Było Google, za pomocą którego wyszukiwało się informacji w Internecie, o ile dostęp do Internetu był i… tyle w sumie się wiedziało o Google.

 

Porażka

Sytuacja zmieniła się pod koniec dekady, kiedy do akcji wkroczyły smartfony. Ludzie na ulicy zamiast Nokii w ręce zaczęli chodzić z BlackBerry, HTC i Samsungami. Ci naprawdę bogaci sprawdzali kolejne generacje Apple iPhone, który na wiele lat stał się niemalże synonimem luksusu. W całej tej zadymie nie było Microsoftu. Dopiero w 2010 roku powstał Windows Phone, będący spadkobiercą nieco niszowego, podstarzałego Windows Mobile. Niestety zarówno początkowa współpraca z HTC, jak i umowa z dogorywającą Nokią i późniejsze przejęcie marki zakończyło się prawdziwą tragedią.

 

Lumia 900 i następne prezentowały się genialnie. Niestety świetny design, stabilny system i niska cena nie pomogą, kiedy sklep z aplikacjami świeci pustkami.

Gigantyczna korporacja, zagarniająca kolejne sektory rynku, odniosła porażkę w najszybciej rozwijającej się branży. Chcąc naprawiać błędy zdecydowano się na wydanie Windows 8, stworzonego z myślą o unifikacji PC i tabletu. Brak Menu Start odrzucił mnóstwo użytkowników stacjonarnych okienek, z kolei słabo działające aplikacje i ich niedobór nie zachęcił klientów szukających wydajnych tabletów lub urządzeń hybrydowych. Również na rynku konsol nie działo się dobrze. Xbox One, następca 360-tki, przegrywał z PlayStation 4.

Warto przywołać wywiad Recode z Bradem Smithem, CLO Microsoftu z 2018 roku. W którym on sam opowiadał o tym, jak spory sądowe i bieżące problemy firmy przysłoniły możliwość wejścia na inne rynki. Z ust Smitha padły słowa:

Trzeba uzmysłowić sobie, że nie można mieć wszystkiego. Nie ma tutaj i nigdzie indziej firmy, która wychwyci każdy się trend, zanim ten się pojawi. Lecz czy bylibyśmy w stanie zauważyć te rzeczy, gdybyśmy poświęcili więcej czasu na poszukiwanie zamiast na sprawy sądowe? To wielka niewiadoma. (…) Nigdy się tego nie dowiemy, ale rzekłbym, że szanse na dostrzeżenie tych trendów byłyby większe.

 

 

Rok później o Windows Phone wypowiedział się również Bill Gates podczas prelekcji w ramach inicjatywy Village Global:

Na rynku software, pomijając kwestię platformy, to zwycięzca zgarnia cały rynek. Największym błędem popełnionym przeze mnie była zła organizacja. Z tego powodu Microsoft nigdy nie stał się tym, czym obecnie jest Android. A Android jest przecież, zaraz obok Apple, standardową platformą mobilną.

 

Reorganizacja

W 2013 roku zaszła decyzja o reorganizacji struktury firmy. Uformowano działy Systemu Operacyjnego, Aplikacji, Chmury oraz Urządzeń. W 2014 roku stanowisko CEO objął Satya Nadella. Dopięto przejęcie Nokii oraz Mojang. Nadzieję pokładano w Windows Phone 8 oraz w przygotowywanym Windowsie 10. Microsoft chciał zunifikować platformę aplikacji jako pierwszy. Niestety w tym przeszkodziła fatalna sprzedaż telefonów. Chociaż były naprawdę świetne (do teraz wspominam rewelacyjną Lumię 925), brakowało dużego zaplecza aplikacji, jakim dysponował Android oraz iOS.

 

Ciekawostką jest Windows 10 Mobile, który umarł przedwcześnie. Idea UWP oraz synchronizacji stanu aplikacji między telefonem a komputerem wyprzedziła swoje czasy i być może właśnie dlatego przeszła bez większego echa.

Microsoft pod wodzą Satya Nadelli wkroczył w erę zmian. Zmian, które musiały trwać, aby przyniosły rezultaty. Przekształcenie systemu Windows oraz pakietu biurowego Office w usługi, duże inwestycje w narzędzia chmurowe oraz szukanie nowych rozwiązań nie było jednak aż tak imponujące, jak zmiana kultury całej organizacji, łącznie z podejściem do samego klienta.

Microsoft przestał udawać, że może dostarczać każdy produkt, którego używamy. Porażki na rynku smartfonów dobitnie to pokazały. Gigant rozpoczął współpracę z wieloma korporacjami, z którymi niegdyś tylko rywalizował. Spojrzał, jakie produkty w portfolio są najlepsze, jakie warto poprawić i jak poprawnie dystrybuować je wśród jak najszerszego grona odbiorców

W październiku 2014 roku z ust Nadelii padły słowa, których jeszcze 10 lat temu nikt nie byłby gotów powiedzieć głośno. Microsoft loves Linux. Sam Microsoft pokazał, że można skutecznie współpracować z wykorzystaniem narzędzi Open Source, zamiast rywalizować z nimi. W 2016 roku gigant dołączył do Linux Foundation jako platynowy partner.

 

Zmiany widać było również w podejściu do klientów. Wydanie Windowsa 10 z przywróconym Menu Start, wysłuchanie krytyki i wprowadzenie możliwości zablokowania wysyłania danych podczas instalacji systemu, przywrócenie wyboru aktualizacji, czy nawet pozostawienie możliwości przejścia z Windows 7 na Windows 10. Można? Można!

 

Jak jest teraz

W 2018 roku w ankiecie przeprowadzonej przez SurveyMonkey oraz Recode Microsoft znalazł się na liście jednej z najbardziej zaufanych firm. Skuteczna komunikacja PR-owa i słuchanie klientów z pewnością miały na to wpływ. Na tym polu MS musi jednak udowodnić wciąż bardzo wiele, by zbliżyć się do Apple, który z niepowtarzalnej spuścizny marketingowej Jobsa korzysta po dziś dzień.

Przekształcenie oprogramowania z produktu w usługę było strzałem w dziesiątkę. Skuteczne wykorzystanie pozycji pakietu Office na rynku zaowocowało ciepłym przyjęciem go na MacOS, a także na platformach mobilnych. Windows 10 dojrzał po 5 latach od premiery i przekonał do siebie także poweruserów siódemki.

 

Przed nami zmiana wyglądu Windowsa oraz pakietu Microsoft 365. Nie wiem dlaczego, ale widzę tutaj inspirację nowoczesnym Big Sur.

Najwięcej jednak działo się w chmurze. Microsoft Azure to prężnie rozwijająca się platforma, z której korzysta coraz więcej przedsiębiorców. To także najbardziej dochodowa gałąź giganta z Redmond. Z punktu widzenia biznesowego bardzo ważnymi ruchami było również przejęcie LinkedIn w 2016 i GitHuba w 2018 roku. Szybki rozwój biznesowych mediów społecznościowych oraz serwisu do dzielenia się kodem może zwrócić się w przyszłości.

Premiera Xboxa Series S oraz Series X w tym roku to również krok w stronę usług. Chociaż same urządzenia nie są niesamowitymi urządzeniami, stoi za nimi pakiet Xbox Gold oraz Game Pass. Gry to kolejna gałąź, z której Microsoft chce uczynić usługę. Game Pass dostępny na PC i konsole (lub na to i na to z abonamentem w wersji Ultimate) podbija kolejne rynki. Wśród dostępnych gier znajduje się wiele hitów znanych z konsoli Xbox, a do ich grona niedługo dołączą również tytuły z EA Play.

 

MS nie przestaje rozwijać działu produktowego. Surface to wciąż kontynuowana linia urządzeń.

Idealny marketing mogliśmy zaobserwować w trakcie pandemii. Udostępnienie Microsoft Teams oraz pakietu Microsoft 365 w wersji Education A1 było strzałem w dziesiątkę. Informacja o wdrożeniu hybrydowej pracy z możliwością pracy zdalnej dla pracowników firmy również uznać można za pozytywny aspekt. Microsoft działa także w kierunku CSR, czyli społecznej odpowiedzialności biznesu. Plany są dalekosiężne, albowiem w styczniu korporacja ogłosiła plan usunięcia całego śladu węglowego, jaki wygenerowała od początku istnienia. Nastąpić ma to do 2050 roku, w 2030 roku ślad węglowy ma być ujemny.

 

Podsumowanie

Microsoft można lubić albo nienawidzić. Nie można jednak odmówić mu ogromnego skoku w podejściu do biznesu, jaki dokonał się w drugiej dekadzie XXI wieku. Ze skostniałej korporacji zmienia się w firmę przyjazną klientom i pracownikom. Nie sposób tutaj nie doszukiwać się inspiracji ze strony chociażby Apple.

Microsoft kocha Linuxa, chce budować mosty, słucha klientów, służy pracownikom. Przynajmniej taki ma zamiar, bo przed nią jeszcze długa droga. Wykorzystując swoją pozycję mogła dokonać pewnych zmian bez ogromnych strat, chociaż zaprzepaszczenie rynku urządzeń mobilnych z pewnością wpisze się w karty historii biznesu.

Mam nadzieję, że postęp będzie trwał, a korzystać na nim będą przede wszystkim my. Wyścig jest nieustanny, Amazon depcze po piętach Azure, Google nieustannie nawiązuje rywalizację, a Apple swoim ekosystemem równie skutecznie podbiera klientów. Przed nami wkroczenie ARM do komputerów na szerszą skalę, dalszy rozwój usług chmurowych oraz (być może) praca hybrydowa. Zobaczymy, co przyniesie nam 2021 rok.

 

źródła: