Słuchawki bezprzewodowe błyskawicznie zyskały popularność i ich najróżniejsze warianty to coraz częstszy widok na ulicach. Ów boom na wolne od przewodów „personalne nagłośnienie” jest przy tym łatwy do zrozumienia i chyba każdy, kto wyeliminuje kabel łączący smartfona ze słuchawkami, błyskawicznie doceni tę niby niewielką zmianę.

Znika konieczność pilnowania wygodnego przebiegu przewodu, utrudnianego zwłaszcza przez zimowo-jesienną garderobę, koniec zahaczania się o klamki, poręcze i inne skryte w miejskim pejzażu „zaczepki”, oszczędzamy sobie rozrywek związanych z przytrzaśnięciem przewodu słuchawkowego drzwiami (zwykłymi lub samochodowymi) – takich przykładów można by mnożyć i mnożyć. W dodatku parę lat doświadczenia z „muzyką na kablu”, upewniło mnie, że nawet jeśli będę pilnował przewodu na każdym kroku, to prędzej czy później i tak zmęczenie materiału da o sobie znać i w jednej ze słuchawek zapadnie cisza. Przez to, gdy wybieram już słuchawki, trzymam się modeli z odczepianym przewodem, co pozwala w takiej sytuacji niewielkim kosztem pozbyć się problemu – moje ośmioletnie AKG Y50 (uwielbiam, jeden z najlepszych zakupów w moim życiu) jadą już na trzecim przewodzie i obstawiam, że jeszcze mi posłużą ładnych parę lat.

Jednak nawet odczepiany kabel musi ustąpić pod względem wygody i ergonomii rozwiązaniom bezprzewodowym. Ale, jak mawiał klasyk, „nie ma róży bez ognia” i bluetoothowe wersje słuchawek potrafią być absurdalnie droższe od swych przewodowych wariantów. Wspomniane już AKG Y50 to obecnie wydatek ok. 350 zł, natomiast ich bezprzewodowa wersja Y50BT kosztuje około 650 zł. Owa mało sympatyczna polityka cenowa potrafi ostudzić zapał chętnych do przesiadki na opcję „wireless” – zwłaszcza, gdy budżet mamy napięty, a musimy doposażyć się w nowe słuchawki.

Z tym większym więc zainteresowaniem podszedłem do propozycji testu słuchawek Hama Voice w wersji nausznej, aczkolwiek muszę przyznać, że gdy sprawdziłem ich cenę, to mój entuzjazm nieco osłabł. Producent wycenia je bowiem na ok. 130 złotych, więc spodziewałem się, że na moje biurko trafi przeciętniak z gatunku „plastic-fantastic” o mało imponującym brzmieniu i lichej jakości wykonania. A jednak byłem w poważnym błędzie, gdyż Hama Voice to naprawdę udany produkt i te kilka tygodni, które z nimi spędziłem, jedynie tę opinię ugruntowały.

 

Wygląd i wykonanie

Pierwsze pozytywne zaskoczenie nastąpiło już po wyjęciu słuchawek z pudełka. Utrzymaną głównie w czarno-matowej kolorystyce konstrukcję przełamano srebrnymi prowadnicami i dyskretną srebrną obwódką na zewnętrznej stronie muszli. Wykorzystane materiały prezentują się całkiem nieźle (zwłaszcza jak na ten przedział cenowy), a unikająca niepotrzebnej ostentacji stylistyka będzie dobrze wyglądać zarówno na głowie nastolatka, jak i czterdziestolatka.

Dopasowujący się do wielkości głowy pałąk otulono warstwą gąbki, a całość zabezpieczano skóropodobnym materiałem. Regulowany pałąk wykonano z metalu, ale wieńczące je obracane mocowania muszli to już tworzywo. Co prawda, nie są to słuchawki w pełni składane, jak np. testowane przez Krzysztofa Clam ANC, ale obracane muszle i tak ułatwiły schowanie Hama Voice w torbie lub plecaku.

Same muszle od strony wewnętrznej także wyściełano gąbką, aczkolwiek bardziej miękką niż ta na pałąku, co znacznie zwiększa komfort korzystania ze słuchawek. Również nauszniki zabezpieczono skóropodobnym materiałem, który może się pochwalić bardzo delikatną i przyjemną w dotyku fakturą.

Na prawej słuchawce znajdziemy trzy przyciski – dwa służące do regulacji głośności (długie wciśnięcie) oraz przechodzenia do poprzedniego lub następnego utworu (krótkie naciśnięcie) oraz włącznik/wyłącznik słuchawek (długie naciśnięcie), którym możemy także zatrzymać/wznowić odtwarzanie lub odebrać przychodzącą rozmowę (krótkie naciśnięcie). Całą trójkę charakteryzuje dobrze wyczuwalny i słyszalny klik, a sposób ich rozdzielenia (2 + 1) ułatwia zlokalizowanie palcem poszukiwanego przycisku.

Przyciski oddziela od siebie mikroskopijna dioda sygnalizująca aktywność słuchawek (niebieskie pulsowanie), ładowanie (stałe czerwone) lub naładowanie (stałe niebieskie) wbudowanej baterii. Nie zabrakło także otworu dla jednego z dwóch wbudowanych mikrofonów (kolejny jest na drugim nauszniku) oraz gniazda micro-USB do ładowania baterii.

Na słuchawce lewej doszukamy się standardowego gniazda jack 3,5 mm, umożliwiającego przesiadkę na kabel. Po tej stronie swoje miejsce znalazł także przycisk aktywujący Asystenta Google lub Siri (w zależności od preferowanej smartfonowej strony Mocy) – jego rolę pełni okrągły kapsel na zewnętrznej stronie nausznika. Wystarczy go wcisnąć, a muzyka się wyciszy w oczekiwaniu na polecenia głosowe.

Całościowo Hama Voice wypadają więc naprawdę dobrze w kwestii solidności wykonania oraz estetyki. Konstrukcja nie trzeszczy podczas zakładania lub zdejmowania słuchawek, żaden element nie straszy luzami lub niedokładnym spasowaniem. Model testowy był przeze mnie intensywnie używany przez kilkanaście tygodni i nadal wygląda jak nowy. Projektantom na pewno należy się pochwała za przygotowanie konstrukcji, która nie straszy tanim lub odpustowym wyglądem i słuchawki powinny przypaść do gustu użytkownikowi w każdym wieku.

W pudełku ze słuchawkami znajdziemy także przewód micro-USB do ich ładowania oraz kabel audio do przewodowej transmisji dźwięku. Ten ostatni element może nam się przydać w np. w pociągu lub innym środku transportu, gdzie będziemy zmuszeni wysiedzieć parę godzin – przejście na kabel to oszczędność zmagazynowanej w baterii energii, która przyda nam się w dalszej, bardziej aktywnej części podróży. Przewód ma nieco ponad 1,3 m długości, prezentuje się dość solidnie i jest odpowiednio giętki. Na górnej części kabla nie zabrakło także charakterystycznego zgrubienia z mikrofonem i przyciskiem pozwalającym na odbieranie połączeń.

 

Wygoda oraz funkcje dodatkowe

Jak pełna nazwa Hama Voice wskazuje, mamy do czynienia ze słuchawkami nausznymi, a więc nasze uszy nie wejdą w całości do wnętrza muszli, lecz zostaną przez nie zakryte i przyciśnięte do głowy. Tu muszę przyznać, że osobiście od lat preferuje właśnie ten typ słuchawek – nie są tak duże i nieporęczne jak pełne słuchawki, a nadal bardzo dobrze izolują od dźwięków zewnętrznych. Natomiast od wszelkich rozwiązań dokanałowych lub dousznych trzymam bezpieczny dystans, uważając je za słuchawki niezbyt higieniczne i niezbyt zdrowe dla słuchu.

Jako posiadacz sporej głowy do wygodnego założenia słuchawek nausznych zwykle muszę wykorzystać całą długość rozsuwanych pałąków – i nie inaczej jest w przypadku Hama Voice. Na szczęście nawet w tym momencie słuchawki bez problemu założyłem na czapkę wpier… baseballówkę lub czapkę zimową. Przez pierwsze kilka dni słuchawki nieco zbyt mocno uciskały uszy, ale z czasem metalowy pałąk przyzwyczaił się do formatu mojej głowy i przestałem odczuwać w nich jakikolwiek dyskomfort. Wygodę korzystania ze słuchawek dodatkowo podnosi przyjemna faktura eko-skóry pokrywającej nauszniki oraz ich gąbkowe wypełnienie. Muszę jednak przyznać, że w słoneczne dni pod muszlami szybko potrafi zrobić się nieco za ciepło, ale ten problem pojawia się w większości “dużych” słuchawek.

Parowanie słuchawek ze smartfonem lub laptopem nie nastręcza jakichkolwiek trudności. Po uruchomieniu Hama Voice natychmiast pojawia się na liście dostępnych urządzeń. Co ciekawe, po sparowaniu ich z laptopem w systemie pojawiają się dwie opcje wyboru urządzenia dźwiękowegoZestaw słuchawkowy HAMA BTH VOICE Hands-Free AG Audio oraz Słuchawki HAMA BTH VOICE Stereo. Po wybraniu pierwszej opcji słuchawki nie tylko obniżą jakość dźwięku do standardu typowej rozmowy telefonicznej, ale także przejdą w tryb mono – warto o tym wiedzieć, by po przesiadce na laptopa nie stwierdzić, że nasz zmysł słuch doznał jakiegoś urazu.

Producent deklaruje, że zasięg słuchawek wynosi ok. 10 metrów i rzeczywiście – na tym dystansie nie zauważyłem jakichkolwiek problemów z utrzymaniem stabilnej łączności nawet w przypadku, gdy od źródła dźwięku oddzielała mnie ściana. Dość nietypowo rozwiązano jednak kwestię samoczynnego wyłączania słuchawek. W przeciwieństwie np. do testowanego przeze mnie głośnika Bluetooth Sharp PS-919, który wyłączał się po kilku minutach bezczynności, Hama Voice wyłączą się jedynie w przypadku kilkuminutowego braku sparowania ze źródłem dźwięku – sama bezczynność ich do tego nie skłoni. Wypada o tym pamiętać, aby uniknąć sytuacji, w której nad ranem przekonamy się, że połączone ze smartfonem słuchawki przez noc opróżniły swą baterię do zera.

Dużym plusem słuchawek jest obecność zintegrowanych z nausznikami mikrofonów, pozwalających m.in. na odbieranie połączeń telefonicznych. Z tej funkcji korzystałem szczególnie często, zarówno w redakcji, jak i poza nią – brak konieczności sięgania po telefon, lepsza słyszalność rozmówcy i większa prywatność rozmowy to cechy przydatne w niejednej sytuacji.

Hama Voice wyróżniają się także wsparciem dla Asystenta Google lub Siri, co jeszcze bardziej zwiększa możliwości korzystania ze smartfona bez konieczności użycia rąk. Ja miałem okazję testować słuchawki w środowisku systemu Android i także pod tym względem Hama Voice spisywały się bez zarzutu.

Zintegrowana ze słuchawkami bateria może nie robi specjalnego wrażenia swoją pojemnością (250 mAh), ale czas pracy na własnym zasilaniu wypada tu całkiem przyzwoicie. Przy wykorzystaniu 75% maksymalnej głośności słuchawek konieczność ładowania pojawiała się po ok. 10 – 12 godzinach. Urządzenie powinno więc sprostać całodziennej wycieczce bez konieczności rozglądania się za gniazdem USB, do którego możemy podpiąć ładujący słuchawki kabel micro-USB. Czas ładowania także nie budzi zastrzeżeń, gdyż 100% na baterii ujrzymy po ok. 2,5 – 3 godzinach.

 

Muzyka

Jakość dźwięku oferowanego przez Hama Voice okazała się największym pozytywnym zaskoczeniem i z początku nie dowierzałem, że faktycznie jest to produkt wyceniony na 130 zł. Oczywiście, nie jest to rozwiązanie dla audiofilów inwestujących tysiące złotych w przewody wykonane z włosia jednorożca o wtykach z metalu meteorytowego, ale użytkownicy szukający rozwiązania możliwe niedrogiego powinni być ze słuchawek Hama zadowoleni.

Pod względem maksymalnej głośności jest całkiem przyzwoicie, aczkolwiek zdarzały się sytuacje, gdy te 20% mocy więcej mogłoby się przydać. W domu lub w biurze, w zależności od pory dnia, wystarczy 50% – 66% maksymalnej głośności i dopiero po wyjściu na miasto będziemy potrzebowali więcej mocy. W tym scenariuszu do szczęścia w zupełności wystarczało mi 80 – 90% głośności – chyba, że musiałem skorzystać z tramwajowej komunikacji miejskiej. Mimo nowoczesnych składów i ciągłych remontów torowisk poznańskie bimby to wciąż bardzo hałaśliwy sposób podróżowania po mieście i chociaż szczelnie przylegające do uszu muszle nieźle izolują nas od hałasów, to jednak brak ANC daje tu o sobie znać. Cóż, od urządzenia z tej półki cenowej nie wypada oczekiwać funkcji aktywnego tłumienia hałasu.

 

 

Testy jakości muzyki rozpocząłem od utworu Royals piosenkarki Lorde, który z racji swej specyfiki pozwala błyskawicznie ocenić jakość basu w słuchawkach lub głośnikach. I tu właśnie nastąpiło pierwsze pozytywne zaskoczenie możliwościami Hama Voice – główny bit brzmi na nich odpowiednio tłusto i dobitnie, wokal Elli jest czysty i słychać każdy jego niuans. Oczywiście, dźwięk oferowany przez Hamę ustępuje pod względem przestrzenności i głębi (zwłaszcza basu) wspomnianym AKG Y50, ale biorąc pod uwagę różnicę w cenie obu urządzeń i tak uważam, że ‘ekonomiczne’ słuchawki Hamy wypadają przy Royals naprawdę nieźle.

 

 

Bardziej wymagającym utworem jest Working For It od ZHU, Skrillex’a i THEY – i nic dziwnego, gdyż sporo się tu dzieje i mamy do czynienia z szerszą sceną niż wokal i rytm basowy. Tu przewaga AKG Y50 staje się bardziej słyszalna, gdyż Voice generuje mniej tonów wysokich i całość nie ma równie wyraźnie zarysowanej przestrzeni, jak w przypadku AKG. Working For It wyraźniej także obnażył nieco pustawy podźwięk basu, czyli typową przypadłość słuchawek z niższej półki cenowej. Sprzęt nie zawodzi jednak w temacie czystości dźwięku i odpowiednim wyeksponowaniu poszczególnych ścieżek i instrumentów, więc także i w przy tym utworze Hama Voice spisały się przyzwoicie.

 

 

Przejdźmy teraz do zdecydowanie subtelniejszych klimatów – Holding Back the Years zespołu Simply Red. To kolejny utwór potwierdzający niedoskonałość Voice w temacie wysokich tonów. O ile bas czule pobudza uszy, tak tonów wysokich nieco brakuje do pełni szczęścia i utwór nie zachowuje w pełni swej pierwotnej głębi i przestrzenności. Ale ogólnie pościelowy klasyk brzmi przyjemnie ciepło, a nieźle oddana linia basowa nadaje mu odpowiedniego klimatu.

 

 

Sporo o słuchawkach może też powiedzieć utwór NUNGWI Leona Boliera (BLR), który lubię za niebanalną zabawę basem. NUNGWI do osiągnięcia odpowiednio intensywnego brzmienia potrzebuje przynajmniej przyzwoitych membran. I przy tym utworze Hama Voice zaskoczyły mnie w największym stopniu, gdyż sprostały mu bez problemu, a linia basowa w żadnym momencie nie straszyła głuchym łupaniem przeciążonych przetworników, co jest częstą przypadłością w segmencie słuchawek z niskiej półki cenowej. NUNGWI brzmi tu naprawdę fajnie, bez problemu pozwalając się cieszyć soczyście głębokimi tąpnięciami rytmu – co utwierdziło mnie w przekonaniu, że Hama Voice najlepiej sprawdzi się właśnie przy tego typu muzyce.

 

 

Najmniej satysfakcjonująco Hama Voice wypadły przy muzyce symfonicznej – zarówno filmowej, jak i przy wydawnictwach stricte muzycznych. O tym przekonałem się odświeżając sobie trylogię Władcy Pierścieni Petera Jacksona – genialny soundtrack Howarda Shore’a traci tu sporo na jakości i zróżnicowaniu instrumentalnym, co skłoniło mnie do sprawdzenia, jak na testowanych słuchawkach wypadną wielbione przeze mnie albumy Metalliki – S&M oraz S&M2. Niepowtarzalna fuzja symfonii i metalu traci w tym momencie sporo ze swej przestrzenności, a całość momentami zlewa się w kakofoniczny miks gitar, smyczków i bębnów. Można wręcz powiedzieć, że nieźle spisujący się przy wcześniejszych utworach bas, w tym przypadku w największym stopniu obnaża ograniczone możliwości generowania tonów wysokich słuchawek i jego dudniąca dominacja raczej męczy niż cieszy ucho. Miłośnicy tego typu muzyki powinni więc rozejrzeć się za sprzętem nieco lepszej klasy.

Pozostało więc już tylko sprawdzenie, jak nauszne słuchawki Bluetooth Hama Voice spisują się na kablu. Niespodzianką raczej nie będzie, że muzyka w tym momencie zyskuje na głośności – to dość powszechny efekt w tańszych modelach. Pozostałe zmiany okazały się dość ambiwalentne w odbiorze, gdyż na natężeniu zyskują zarówno tony wysokie (co jest mile widziane), jak i tony niskie, które w dodatku stają się jeszcze bardziej głucho-dudniące – szczególnie przy mocniejszej muzyce rockowej lub metalowej.

 

Podsumowanie

W towarzystwie słuchawek Hama Voice Bluetooth w wersji nausznej spędziłem kilkanaście tygodni i przez ten czas naprawdę je polubiłem za oferowaną przez nie wolność od kabla, wygodę noszenia oraz porządne wykonanie i niebrzydki design.

Co prawda, nie znajdziemy w nim funkcji aktywnej redukcji hałasu, ale w tym przedziale cenowym trudno oczekiwać tego dodatku. W zamian za to dostajemy urządzenie wyposażone w mikrofony pozwalające na nie tylko odbieranie rozmów telefonicznych, ale także na korzystanie z asystenta głosowego, co może ułatwić obsługę smartfona w niejednej sytuacji.

Słuchawki nieźle też wypadły w kwestii stricte muzycznej, choć, co przyznaję w samej recenzji, do ideału im daleko i nie jest to urządzenie dla osób o wygórowanych wymaganiach co do sprzętu audio. Jednak stosunek cena – możliwości wypada w tym modelu na tyle atrakcyjnie, a ich ogólne brzmienie jest na tyle dobre, że uważam je za jedno z ciekawszych rozwiązań z tego segmentu cenowego. Z tego też względu przyznaję im wyróżnienie TECHSETTER poleca!, gdyż za kwotę około 130 złotych otrzymujemy niebrzydkie, solidnie wykonane i przyzwoicie brzmiące słuchawki Bluetooth.