Człowiek się starzeje, dojrzewa i otrzymuje od życia i losu coraz to nowe obowiązki i wyzwania. I wszystko by było nawet w porządku, wszak człowiek powinien się rozwijać, doświadczać i pod żadnym pozorem nie stać w miejscu, bo jak stoisz w miejscu, to się cofasz.
Dobra, te wszystkie truizmy wsadźmy sobie do podręczników coachingowych i może kiedyś do nich wrócimy. Chodzi mi o to, że mam czasu na granie jakby mniej. Doba nie jest z gumy. Trochę szkoda, co poradzić? Dlatego od jakiegoś czasu dość skrupulatnie wybieram produkcje, przy których chciałbym spędzić trochę czasu. No dobra, zazwyczaj jest to zdecydowanie więcej niż „trochę”.
W moim krótkim zestawieniu z ubiegłego roku pojawiły się właściwie prawie same produkcje na kilkadziesiąt godzin gry. Małym wyjątkiem była Mafia: Definitve Edition – na jej ukończenie potrzebowałem ok. 13 godzin. Rok 2021 ma przynieść mnóstwo nowych produkcji mających zachęcić graczy do spędzenia kolejnych dziesiątek godzin przed monitorem lub TV, ale nie zabraknie też produkcji mniejszych, mniej medialnych i głośnych, stojących gdzieś obok segmentu AAA. A oto, co mi wpadło w oczy i planuję w tym roku ograć. O ile oczywiście wymienione tytuły ostatecznie się w tym roku ukażą, bo z tym może być różnie…
Hitman 3
Już 20 stycznia do akcji powróci jegomość z charakterystyczną glacą i kodem kreskowym na potylicy. Agent 47 ponownie będzie wysyłany w różne części globu po to, żeby niektórzy mogli przedwcześnie powitać się z Charonem. Nowy Hitman ma być kontynuacją wątków z Hitmana z roku 2016 oraz Hitmana 2 z 2018 oraz ma stanowić zwieńczenie rozpoczętej pięć lat temu trylogii.
Mechanika gry nie będzie zbytnio różnić się od tego, co gracze mogli ujrzeć w dwóch poprzednich odsłonach – ponownie graczowi przyjdzie przemierzać otwarte lokacje, szukać słabych punktów w ochronie, przebierać się, mylić tropy i likwidować cele główne i opcjonalne. Najlepiej w taki sposób, żeby przychodnie i inni świadkowie tragedii pomyśleli: „Cóż za nieszczęśliwy traf”, a nie krzyczeli: „To ten łysy go zabił!”. Tak więc nasze umiejętności skrytobójstwa po raz kolejny zostaną poddane niełatwym próbom.
A dlaczego czekam? Poprzednie dwie odsłony mi się po prostu podobały. Nie ukrywam, że fabuła grała tu dla mnie drugie skrzypce i dawała jakiś tam pretekst do sprzątnięcia tej lub innej postaci. To swoboda w wykonywaniu misji była głównym daniem gry. Sposobów na pożegnanie celu zlecenia z tym ziemskim łez padołem nie brakowało, a mapy przygotowano bardzo starannie i miałem dużą frajdę ze zwiedzania poszczególnych poziomów i odkrywania ich sekretów i zakamarków. A dzięki temu przechodzenie danej misji po raz drugi i trzeci było przyjemne,
Na co liczę w Hitmanie 3? Nie mam wielkich oczekiwań i wystarczy, że IO Interactive da mi więcej tego samego. Po prostu. A patrząc na zapowiedzi i pierwsze gameplaye, wydaje mi się, że ani ja, ani inni fani Agenta 47 nie powinni być rozczarowani.
Hitman 3 pojawi się na pecetach z systemem Windows, PlayStation 4, PlayStation 5, Nintendo Switch, Xbox One oraz Xbox Series X
The Medium
Przyznam się szczerze, że jedyną grą od Bloober Team, producenta i wydawcy The Medium, jaką ograłem był Observer. Klimat thrillera był niesamowicie gęsty, a historia, chociaż nie była jakaś specjalnie długa, to wciągała od pierwszych minut i trzymała w napięciu do końca. No i Rutger Hauer, znany z Łowcy androidów w grze osadzonej w cyberpunkowej rzeczywistości Krakowa roku 2084 to było coś!
The Medium znowu zabierze nas do Krakowa, ale tym razem lat 90’ XX wieku. Kanwą fabularną nowego horroru od Bloober Team jest śledztwo prowadzone przez główną bohaterkę – Marienne – mające wyjaśnić okoliczności śmierci pewnego dziecka. Protagonistka jest medium, a więc potrafi komunikować się z duchami, a nawet wnikać w ich świat. To właśnie ten element ma być wizytówką produkcji. Świat duchów pod kątem artystycznym bardzo mocno inspirowany jest twórczością Z. Beksińskiego – jest irracjonalny, mroczny i przygnębiający.
Dlaczego czekam? Chociaż The Medium wygląda jak klasyczny horror z kamerą osadzoną za plecami bohatera, to jednak płynne przechodzenie pomiędzy równoległymi wymiarami i ich wzajemne wpływanie na siebie zapowiada się interesująco. W ten sposób przyjdzie nam odkrywać nowe tropy w śledztwie, rozwiązywać różnego rodzaju zagadki i dostawać się w miejsca pierwotnie niedostępne. A jakby tego było mało, w tworzeniu ścieżki dźwiękowej uczestniczy Akira Yamaoka – legendarny kompozytor odpowiedzialny m.in. za soundtrack z serii Silent Hill.
Premiera The Medium już 28 stycznia 2021 roku. Gra ukaże się na pecetach oraz konsolach PS5 i Xbox Series X
Prince of Persia: The Sands of Time Remake
Nie wiem czy to odpowiednie miejsce na remaki, skoro w tym roku pojawi się sporo innych, zupełnie nowych gier. Ale jakoś nie mogę przejść obojętnie obok informacji o odświeżeniu Piasków Czasu – jednej z gier mojej młodości i pierwszej części trylogii o Księciu Persji. Tym bardziej, że mam nadzieję, że nie tylko pierwsza część zostanie odświeżona i następne w kolejce będą Warrior Within oraz The Two Thrones.
Remake otrzyma poprawioną grafikę, zremasterowaną ścieżkę dźwiękową oraz nowe animacje postaci. Ubisoft deklaruje też, że w całości zostało przebudowane sterowanie oraz praca kamery. Ta w oryginale potrafiła czasami napsuć krwi, szczególnie w segmentach platformowych. No i oczywiście gra zostanie przystosowana do działania na konsolach najnowszej generacji w wysokich rozdzielczościach.
Niby nic wielkiego, a człowiek się cieszy. Jedyne co mnie niepokoi, to to jak gra wygląda. Trailer zaprezentował grafikę rodem z 2010 roku (jak nie starszą), a biorąc pod uwagę, że to remake, a nie remaster, można było oczekiwać nieco więcej. No cóż – jak gra będzie wyglądać w dzień premiery dowiemy się 18 marca.
Prince of Persia: The Sands of Time Remake będzie można odpalić na pecetach z Windowsem, PS4, Xbox One, PS5 i Xbox Series X (w ramach wstecznej kompatybilności)
Mass Effect: Legendary Edition
Skoro już o remasterach i remake’ach mowa, to fani uniwersum Mass Effect nie mogą zapomnieć o zapowiedzianym na marzec pakiecie Legendary Edition, który zawierał będzie odświeżoną trylogię traktującą o komandorze Shepardzie walczącym z tajemniczą i potężną rasą Żniwiarzy.
Co prawda jako fan trylogii od BioWare liczyłem na pełen remake, ale i odświeżenie serii jest miłą niespodzianką. Twórcy zapowiadają, że pakiet będzie zawierał nie tylko wszystkie trzy „podstawki”, ale też wszystkie DLC. Według obietnic poprawione zostaną modele postaci, tekstury, oświetlenie oraz cienie. Poza tym, gra ma hulać w 4K i 60 klatkach na sekundę, a dostępna będzie na pecety, PS4, Xbox One i konsole najnowszej generacji dzięki wstecznej kompatybilności.
Premiera została zapowiedziana na okolice połowy marca, a tytuł będzie można ograć na pecetach, PS4, Xbox One, a także PS5 oraz Xbox Series X w ramach wstecznej kompatybilności.
Biomutant
Będę szczery – nie jest to może tytuł, który znajduje się na mojej liście „Muszę w to zagrać, bo jak nie to umrę”, ale z drugiej strony zapowiada się tak cholernie intrygująco, że kto wie? Może za moment tam trafi?
Biomutant to gra RPG z otwartym światem, której bohaterami są zantropomorfizowane, zmutowane zwierzątka potrafiące posługiwać się bronią palną oraz białą. A że akcja rozgrywa się w świecie postapokaliptycznym, to bronie te często będą przyjmować nieoczywiste formy, kształty i funkcjonalności. Mało tego, w to wszystko wpleciono klimat klasycznym filmów kung-fu, a walki mają oferować m.in. zwariowane kombosy, w których będziemy łączyć ataki na bliski i daleki dystans. W dodatku naszą postać będzie można rozwijać także pod kątem różnego rodzaju wszczepów i kolejnych mutacji.
Gra pierwotnie miała ukazać się w roku 2019, ale zaliczyła dość sporą obsuwę. Może to i lepiej? Ostatnie zwiastuny pokazują grę wyglądającą pięknie i bajkowo, a zwierzęta, mutanty, roboty i inne mniej lub bardziej organiczne stwory prezentują się bardzo pomysłowo i są ładnie animowane. Fabuła ma zaś być wielowątkowa, a poczynania gracza mają wpływać nie tylko na nią, ale też na świat gry.
Postapo, mutanty, futrzaki, kung-fu i cyberwszczepy – chyba warto poczekać. Data premiery jeszcze nie została opublikowana, ale w kuluarach mówi się o marcu tego roku. Grę będzie można uruchomić na wszystkich najpopularniejszych platformach: PC, PS4 oraz Xbox One. Wsteczna kompatybilność zaś z pewnością pozwoli uruchomić grę na PlayStation 5 oraz Xbox Series X.
Dying Light 2
Tłuczenie zombie po pyskach, parkour i duży, otwarty świat z rozbudowaną fabułą, której przebieg zależy od naszych decyzji. Pierwszoosobowa gra akcji z elementami RPG od Techlandu nie potrzebuje chyba lepszej reklamy.
Kontynuacja świetnie przyjętej „jedynki” dość mocno odbija w stronę erpega akcji, ma zaoferować jeszcze bardziej zaawansowany parkour i system walki. Decyzje podejmowane przez gracza mają mieć istotny wpływ na to, co dzieje się w opanowanym przez zombie, ludzkie ugrupowania i gangi mieście, a także realnie oddziaływać na losy bohaterów produkcji. Mało tego, świat gry ma być czterokrotnie większy niż obie mapy z „jedynki”, a kiedy weźmie się pod uwagę, że lokacje będą pełne wielopiętrowych budynków, to otrzymamy potężną „piaskownicę” do zabawy w przetrwanie apokalipsy.
Od dłuższego czasu rodzimy Techland raczej milczy, tylko od czasu do czasu uspokajając graczy, że prace na Dying Light 2 wciąż trwają i są na dobrej drodze. Jednak ostatni gameplay widzieliśmy w sierpniu 2019 roku, a gra w teorii ma zostać wydana w tym roku. Konkretów natomiast brak. Mam nadzieję, że zapewnienia o pomyślnym procesie produkcyjnym nie są mydleniem oczu i faktycznie prace nad grą zmierzają w dobrą stronę.
Good night and good luck!
Atomic Heart
Retrofuturyzm w wersji ZSRR? Dlaczego nie! To właśnie tym rosyjskie studio Mundfish przyciągnęło moją uwagę. A później już poszło z górki. Nazywanie Atomic Heart „Bioshockiem w Związku Radzieckim” wcale nie jest przesadą, a lepszej reklamy tytuł nie mógł dostać.
Mutanty, roboty, zombie, tajne laboratoria i przeprowadzane w nich eksperymenty to dość wdzięczna treść dla gry, a Atomic Heart ma oferować to wszystko na raz. Twórcy obiecują również wciągającą i zaskakującą fabułę, pokaźny arsenał mniej lub bardziej fantastycznych broni oraz niepowtarzalny klimat Kompleksu 3826, który przyjdzie nam zwiedzać w skórze agenta KGB o kryptonimie P-3.
Mundfish zaprojektował Atomic Heart jako grę action-RPG w otwartym świecie, co oznacza, że poszczególnie miejsca kompleksu będzie można dowolnie zwiedzać i odkrywać jego tajemnice. Poza tym, oprócz wątku głównego, twórcy przygotowali mnóstwo zadań i aktywności pobocznych, więc pretekstu do zapuszczania się w nawet najciemniejsze zakątki lokacji nie powinno zabraknąć.
Małą ciekawostką może być także fakt, że twórcy przygotowali dwa poziomy trudności, z czego ten „podstawowy” ma przypominać rozwiązania znane z tzw. souls-like’ów, czyli gier przypominających swoją mechaników serię Dark Souls. Drugi poziom ma być zaadresowanych do „niedzielnych” graczy.
Studio jeszcze nie podało dokładnej daty premiery, ale gra ukazać ma się w tym roku na pecety z systemem Windows oraz konsole od Sony i Microsoftu.
Resident Evil: Village
Resident Evil: Biohazard było w mojej opinii naprawdę świetnym horrorem i grą w ogóle. Poczucie ciągłego zagrożenia, trochę jump-scare’ów, nieco gore, a to wszystkie spięte całkiem niezłą historią oraz zwieńczone klimatyczną oprawą graficzną i udźwiękowieniem. Z radością i z nadzieją na więcej tego samego przywitałem więc wieść, że studio Capcom pracuje nad kontynuacją siódmej odsłony cyklu. Akcja Resident Evil: Village ponownie skupi się wokół postaci Ethana Wintersa – głównego bohatera Biohazard.
Tym razem Ethan, na prośbę Chrisa Redfielda (jednej z najbardziej rozpoznawalnej postaci uniwersum RE), będzie musiał stawić czoło tajemnicy pewnej położonej w górach wioski. I znowu mamy dostać gęstą, wywołującą gęsią skórkę opowieść z wieloma momentami, w których nasz bohater dojdzie do wniosku, że lepiej byłoby zostać w domu. A my, że na pewno zdrowiej dla naszej psychiki, będzie zagrać w – nie wiem – coś z cyklu „LEGO”?
Capcom planuje premierę RE: Village na ten rok, a przecieki mówią o wiośnie. Gra ukaże się na pecetach, PlayStation 5 oraz Xbox Series X.
Shadow Warrior 3
Co by się stało, gdyby Doom Guy otrzymał nie tylko potężny zestaw gnatów i wszelkiej maści wyrzutni, ale też katanę, niewyparzony język i poczucie humoru niezdarnie balansujące na granicy przyzwoitości? Doom Guy stałby się takim dalekowschodnim Deadpoolem – Lo Wangiem, czyli bohaterem cyklu Shadow Warrior od polskiego studia Flying Wild Hog.
Inspirację gameplayem nowych odsłon Dooma widać w Shadow Warrior 3 z kilometra – wielopoziomowe mapy, eksterminacja hord wrogów i diabelnie szybka akcja aż prosi się o takie porównanie. W nowej części przygód Lo Wanga, bohater otrzyma także kotwiczkę, dzięki której będzie mógł szybciej przemieszczać się po arenach i wykorzystywać ją w walce, coś na wzór Smyczy z Bulletstrom. Akcja zaś będzie toczyć się w świecie żywcem wyjętym z baśni inspirowanych Dalekim Wschodem, przyprawionym sporą ilością absurdu i pokręconego humoru, do jakiego przyzwyczaiła nas seria.
Shadow Warrior 3 wydaje się być jedną z tych gier, przy których wyłącza się myślenie o problemach tego świata i po prostu czerpie frajdę z gry. Tak samo, jak w przypadkach Dooma z 2016 roku oraz Dooma Eternal z poprzedniego roku. Pierwszy gameplay pokazuje, że moja nadzieja wcale nie jest bezpodstawna. Zresztą, sami zobaczcie.
Gra jeszcze nie ma wyznaczonej konkretnej daty premiery, ale zapowiedziana została na ten rok. Pojawi się wyłącznie na PC.
Chernobylite
Jak tylko usłyszałem, że polskie studio The Farm 51 bierze się za grę w klimatach uwielbianego przeze mnie STALKERA, to ucieszyłem się jak szkolna wycieczka na postój w McDonaldzie. Perspektywa powrotu do Zony, zwiedzania po raz kolejny Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia i poznania zupełnie nowej, rozgrywającej się w niej przygody, była dla mnie bardzo budująca, a projektowi postanowiłem bacznie się przypatrywać.
Chernobylite to produkcja będąca połączeniem gry RGP, akcji oraz survivalu. Od października 2019 roku znajduje się we wczesnym dostępie i gracze sami mogą na bieżąco sprawdzać to, co twórcy przygotowali i nad czym pracują. Ostatnie doniesienia od twórców pokazują, że produkcja jest na ostatniej prostej i deweloperom pozostało właściwie zaimplementować ostatni rozdział opowieści i doszlifować grę na premierę.
Na chwilę obecną większość ocen gry na platformie Steam jest pozytywna, co daje nadzieję, że pełna wersja Chernobylite również zostanie ciepło przyjęta przez graczy. Trzymam kciuki za The Farm 51 i czekam aż gra opuści early acces.
Według zapowiedzi Chernobylite ukaże się na pecetach oraz konsolach od Sony i Microsoftu.
Fot. tytułowe: unsplash.com