Parler miał być alternatywą dla Facebooka, a skończyło się kolosalną wpadką wizerunkową. Promowany jako jedyne miejsce, w którym można swobodnie wyrażać swoje poglądy, stał się tematem numer jeden w mediach – niestety nie w takim kontekście, w jakim życzyliby sobie jego twórcy.

 

Prawicowy Facebook 

Facebook i Twitter, pomimo swojej ogromnej popularności, nie przypadły do gustu znacznej części grupy społecznej. Właśnie z myślą o tych osobach, głodnych swobodnego wyrażania swoich poglądów, w 2018 roku powstał serwis Parler.

W kontekście jego założycieli mówi się tylko o Johnie Matze, a przecież swój udział w jego stworzeniu miała jeszcze dwójka osób – Rebeka Mercer (konserwatywna businesswoman), a także Dan Bongino (prawicowy komentator polityczny).

 

 

Serwis pozycjonował się jako miejsce dla wszystkich, ale w praktyce trafiały tam głównie osoby o prawicowych lub skrajnie prawicowych poglądach. Bardzo często byli to ludzie, którzy zostali wcześniej zbanowani na innych portalach. W styczniu 2021. roku serwis ogłosił, że ma ponad 12 milionów użytkowników. Mniej więcej wtedy zaczęły się problemy.

 

Szturm na Kapitol

Wszystko zaczęło się od ustępującego, byłego już, prezydenta Stanów Zjednoczonych – Donalda Trumpa. Zamieszanie w sieci, które spowodował, nie zgadzając się z wynikami wyborów prezydenckich w USA, spowodowało masę protestów, które były szerzej omawiane właśnie na Parlerze. Ludzie wykorzystali nowy serwis społecznościowy m.in do szturmu na Kapitol, którego konsekwencje będą jeszcze długo odbijać się na całym Big Tech. Koniec końców, dane użytkowników serwisu posłużyły do zidentyfikowania sprawców zdarzenia. Dane, które od początku powinny być odpowiednio chronione.

 

Parlerowi nie udało się uniknąć konsekwencji. Usunięto go ze sklepów App StoreGoogle Play, a 9. stycznia 2021. roku Amazon ogłosił, że usuwa go ze swojej sieci AWS (Amazon Web Services)  Wtedy też oficjalnie przestał działać, przynajmniej na jakiś czas.

 

Wielki powrót

Wydawałoby się, że los Parlera jest już przesądzony. Nic bardziej mylnego! Jego nowym (tymczasowym) szefem został Mark Meckle, a sam serwis wystartował 15. lutego bieżącego roku. Tym razem postawiono na niezależną infrastrukturę sieciową należącą do firmy SkySilk, jednocześnie rezygnując z tradycyjnych usług hostingowych.

Start nie odbył się bez problemów. Starsze wpisy zostały usunięte i przez pewien czas nie było możliwości zarejestrowania nowych kont. Ale nie to było największym problemem.

 

Big Tech nie jest przekonany

Niestety Parlerowi do tej pory nie udało się przekonać Big Tech (Google, Amazon, Apple, Microsoft, Facebook) do powrotu. Aplikacja nie jest dostępna zarówno na App Store, jak i w sklepie Google Play. W dobie urządzeń mobilnych to olbrzymi cios dla serwisu.

Parler nie daje za wygraną i próbuje wrócić do sklepów, ale w ostatnich dniach Apple po raz kolejny odmówiło umieszczenia ich aplikacji w swoim sklepie. Powód? “Wysoce niewłaściwy content”. Trudno się temu dziwić, bo serwis pomimo nowego startu nie zadbał o żaden z najistotniejszych zarzutów. Moderacja praktycznie nie istnieje, a treści tam publikowane są delikatnie mówiąc bardzo niestosowne. Apple jest znane ze swoich wyśrubowanych zasad dotyczących aplikacji umieszczonych w swoim sklepie i można założyć, że Parler nieprędko wróci do App Store.

 

 

Podobne podejście ma Google, które w dalszym ciągu nie zatwierdziło aplikacji. Czy to się zmieni? Przy aktualnych nastrojach i braku chęci zmian Google z pewnością do tego nie dopuści.

Alternatywa dla Facebooka to nie jest zły pomysł, ale warto mieć na uwadze, że Parler to w dużej mierze skrajności. Big Tech nie może sobie pozwolić na żadne wpadki wizerunkowe związane z jego dopuszczeniem do swoich sklepów, a już zwłaszcza w kontekście styczniowych wydarzeń.

 

źródło: engadget.com