Sieci bezprzewodowe i niemal nieograniczony dostęp do Internetu z prawie każdego miejsca w Europie zdążyły nam bardzo spowszednieć. Technologia 3G i później 4G zmieniły kompletnie sposób, w jaki się komunikujemy, pracujemy i zdobywamy informacje. Na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo Internet jest zawsze na wyciągnięcie… smartfonu z kieszeni, ale kiedy zdarza mi się wyjechać z grupą w afrykański busz i „kończy się zasięg”, ludzie zaczynają się dziwnie zachowywać. Pierwszy dzień to niemal niekończące się dyskusje na temat tego, jak to rodzina będzie się niepokoić, bo nie damy znaku życia, jak to w pracy wszystko się zawali, bo nie odpowiemy na ważnego maila, jak to umrzemy z pragnienia, bo stracimy zasięg i Google Maps nie zaprowadzi nas do najbliższego sklepu itd., itp. Dopiero gdzieś trzeciego dnia ludzie przestają rozmawiać o braku zasięgu i zaczynają używać telefonów tylko do sprawdzania godziny i robienia zdjęć. Ale pierwsze dwie doby odcięcia od sieci wskazują bardzo dobitnie, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od ciągłego bycia online. Aż trudno sobie wyobrazić, jak żyliśmy jeszcze 15 lat temu, kiedy technologie mobilne dopiero raczkowały, a telefony służyły do dzwonienia, ewentualnie wysyłania SMS-ów.

To uzależnienie będzie się zapewne pogłębiać, nowe technologie sprawiają, że bezprzewodowy Internet nie tylko ma coraz wyższą przepustowość, ale też, dzięki np. takim inicjatywom, jak opisywany przez nas projekt Jeffa Bezosa, trafi wkrótce niemal w każdy zakątek Ziemi.

Wróćmy jednak do naszego pytania – co dalej? Nie opadł jeszcze kurz po aferze z Huawei, nie skończyły się (i pewnie nieprędko się skończą) dyskusje o fatalnym wpływie technologii 5G na nasze zdrowie, ba, nie wiemy jeszcze nawet na pewno kiedy 5G zostanie w Polsce uruchomione, a tymczasem niektórzy już stawiają sobie pytanie – co będzie motorem rozwoju technologii następnej generacji, czyli 6G? Naukowcy z Uniwersytetu w Bremie, Razavan-Andrei Stoica i Giuseppe Thadeu Freitas de Abreu, twierdzą, że odpowiedzią jest sztuczna inteligencja, ale zanim do tego przejdę zatrzymajmy się na moment przy 5G.

Sieć oparta na tej technologii już na starcie ma osiągać 600 Mb/s, co wobec maksów sieci 4G, czyli 28 Mb/s, stanowi ponad dwudziestokrotną poprawę. Ale w prawdziwym życiu większość użytkowników LTE na co dzień musiała się zadowolić transferami na poziomie 5-10 Mb/s, często spadającymi do zera, z trudnych do wytłumaczenia powodów. Realna poprawa zatem, to nie dwudziestokrotność, ale nawet stukrotność!

Kolejną, ogromną przewagą 5G będzie przepustowość stacji, wynosząca około miliona połączeń, czyli 250 razy więcej niż stacji 4G. Skończą się zatem problemy z Internetem w miejscach dużych skupisk ludzi, np. na koncertach i imprezach sportowych. Noworoczne życzenia też dotrą do adresatów w chwili wysłania, a nie po kilku godzinach, jak to czasami bywało. 

Ale na tym nie koniec. 5G oznacza także niemal pięćdziesięciokrotne skrócenie latencji, czyli czasu potrzebnego na przesłanie sygnału przez sieć. W przypadku 4G ten czas wynosił nawet często ponad 50 ms, a w przypadku 5G został zredukowany do 1 ms! To wartość, która jest w stanie zadowolić nawet profesjonalnych graczy!

A jakby komuś tego wszystkiego było mało, to na koniec dodajmy tylko, że zapotrzebowanie na energię będzie dziesięciokrotnie niższe niż w przypadku 4G, czyli urządzenia z 5G mają szansę pracować znacznie dłużej, bez konieczności ładowania co kilka godzin.

Widać więc bardzo wyraźnie, że przejście na 5G będzie ogromną zmianą, która może także zachwiać rynkiem połączeń przewodowych. W końcu transfery przekraczające 600 Mb/s, przy opóźnieniu na poziomie 1 ms, pozwolą na bezproblemową, błyskawiczną transmisję wszelkich potrzebnych danych ogromnej większości użytkowników. Już dzisiaj transfery kablowe na poziomie 30 Mb/s pozwalają na bezproblemowe korzystanie z usług streamingowych w najwyższej jakości, a co dopiero dwudziestokrotnie wyższe? Taka wizja pewnie spędza sen z powiek operatorom kablówek, zwłaszcza że także dynamicznie zmienia się model korzystania z rozrywki i tradycyjne telewizje, choć może jeszcze udają, że tego nie widzą, to jednak powoli odchodzą do lamusa. Nie ma wątpliwości, że 5G przyspieszy nie tylko transfery, ale także pewne procesy na rynku konsumpcji treści. Jak głęboko pójdą te zmiany przekonamy się prawdopodobnie w ciągu najbliższych dwóch – trzech lat. 

Ale to zupełnie inny temat, wróćmy tymczasem do naszego.

Skoro 5G jest tak wspaniałe i na wiele lat zapewni nam wszystko, o czym dzisiaj możemy pomarzyć, to jaka nasza potrzeba, zaspokojenie której będzie niemożliwe dla 5G, stanie się motorem prac nad 6G? Wspomniani wyżej naukowcy z Bremy, panowie Stoica i de Abreu, stawiają tezę, że będzie nim rozwój technologii opartych o sztuczną inteligencję i IoT (Internet of Things). Wyobraźmy sobie niedaleką już przyszłość, gdzie po ulicach naszych miast będą poruszały się miliony autonomicznych samochodów. Już wszystkie dzisiaj sprzedawane Tesle są gotowe do autonomicznej jazdy, a pozostałe koncerny, z lepszym lub gorszym skutkiem, także testują swoje rozwiązania, ale jest tylko kwestią czasu, raczej niezbyt odległego, kiedy nasze wyobrażenie o motoryzacji zmieni się całkowicie. Wszystkie te auta będą musiały przetwarzać ogromną ilość informacji w czasie rzeczywistym, precyzyjnie określać swoją pozycję na drodze względem otoczenia i wszystkich nieprzewidywalnych zmiennych, jak ruchy innych pojazdów, rowerów, pieszych, przypadkowych przeszkód na drodze etc. Samochód przyszłości będzie się najprawdopodobniej zachowywał na skrzyżowaniach podobnie do tego, jak ludzie w ruchu pieszym przemieszczają się względem siebie w zatłoczonych miejscach – bezkolizyjnie. Będzie wymieniał informacje z innymi pojazdami i torował sobie drogę do pokonania skrzyżowania możliwie płynnie bez uszczerbku dla żadnego uczestnika ruchu. Aby takie procesy mogły zachodzić płynnie potrzebne będą ogromne możliwości obliczeniowe i natychmiastowa wymiana niewyobrażalnej dzisiaj ilości danych, najprawdopodobniej przekraczające możliwości technologii 5G, u progu wdrożenia której właśnie jesteśmy.

To oczywiście tylko jeden przykład do czego nowa technologia 6G będzie mogła zostać wykorzystana. Autorzy jednak przewidują, że zastosowań może być bardzo dużo, wiele takich, których dzisiaj nie jesteśmy jeszcze w stanie przewidzieć. Mowa o wszystkim, co opiera się o potężne bazy danych i technologie wymagające ogromnych mocy obliczeniowych w czasie rzeczywistym czy zdolności przewidywania zdarzeń i błyskawicznego reagowania na nie w miarę ich występowania. Urządzenia oparte o sztuczna inteligencję będą korzystały z mocy obliczeniowej i wchodziły w interakcje za pośrednictwem sieci, a żeby móc w pełni wykorzystać ich potencjał współpraca tych urządzeń będzie musiała się odbywać za pośrednictwem sieci bezprzewodowych i to w czasie rzeczywistym. To dość ciekawa wizja przyszłości i z dzisiejszej perspektywy wydaje się całkiem sensowna. Postęp technologiczny jest tak szybki, że pewnie za kilka lat to, co dzisiaj jest tylko wizją, stanie się koniecznością, a następnie codziennością. Kolejny raz zmieni się to jak pracujemy, jak się komunikujemy, jak wypoczywamy, podróżujemy i w jaki sposób korzystamy z rozrywek. Powstaną nowe modele biznesowe i nowe zawody, trudne dzisiaj do przewidzenia. A wspomniani na początku, zaszyci w afrykańskim buszu turyści w przypadku, kiedy zabraknie im wody, po prostu zamówią dostawę dronem i wrócą spokojnie do wysyłania w świat milionów zdjęć i filmów lub robienia bezpośrednich transmisji wydarzeń dla całej rodziny. A wtedy zaczniemy się zastanawiać nad 7G.

źródło: arxiv.org, technologyreview.com