Niedawno pisaliśmy o testach autonomicznych golfów przeprowadzanych w Hamburgu przez Volkswagena. Jednak niekwestionowanym liderem w rozwoju systemów autonomicznych pozostaje koncern Elona Muska, Tesla.

Spotkanie Autonomy Day, które miało miejsce wczoraj w siedzibie firmy w Palo Alto w Kalifornii, pokazuje jak duży dystans dzieli obecnie Teslę od reszty rynku motoryzacyjnego.

Elon Musk zapowiedział, że już w przyszłym roku na drogi wyjadą autonomiczne Tesle w systemie zwanym Robotaxi. Klienci będą mogli przystąpić do tego projektu na zasadzie przypominającej „car sharing”, tzn. będą mogli dodać swój samochód do systemu umożliwiając innym użytkownikom korzystanie z niego. W razie potrzeby wystarczy wezwać pojazd przez aplikację. System nieco podobny do Ubera, z tą różnicą, że zamiast kierowcy przyjedzie po nas sam samochód. Tesla wypuści na drogi również auta będące własnością koncernu, po to, by uzupełnić ewentualne braki i skrócić czas oczekiwania na pojazd po jego przywołaniu.

 

 

Przy okazji koncern zaprezentował „full self-driving computer” (FSDC), czyli zbudowany we współpracy z Samsungiem w Texasie układ dwóch niezależnych czipów, dbający o maksymalne bezpieczeństwo autonomicznej jazdy w samochodach Tesli. Dzięki zduplikowaniu czipów układ jest w praktyce niezawodny, gdyż w razie awarii któregokolwiek podzespołu jego funkcje przejmuje drugi. Komputer jest już montowany w pojazdach koncernu od kilku tygodni.

Sam Musk stanowczo podkreślił, że obecnie jest to „obiektywnie… najlepszy czip na świecie”.

 

O testowanych przez konkurencję systemach lidar (w których rozwój inwestują m.in. Apple i Uber) Musk nie chciał w ogóle rozmawiać, pytany o ten temat uciął krótko:

„Lidar to interes dla głupców. Każdy polegający na lidarze jest skazany na porażkę. Stracony! To drogie i niepotrzebne czujniki. To jak mieć całe mnóstwo drogich i złych dodatków, śmieszne.” 

Branżowe plotki, potwierdzone w zeszłym tygodniu przez Reutersa głoszą, że swój system autonomicznej jazdy oparty właśnie na czujnikach lidar, próbuje budować Apple we współpracy z czterema dostawcami. System jest jednak bardzo drogi, koszt całego układu sięga obecnie nawet stu tysięcy dolarów, do tego jest duży i zwyczajnie szpetny.

System autonomicznej jazdy Tesli opiera się o dane zbierane z różnych, powszechnie dostępnych źródeł, m.in. GPS, radarów zainstalowanych w samochodach, map, czy czujników ultradźwiękowych. Przyszłości systemów autonomicznych Elon Musk upatruje w dalszym rozwoju kamer, a zwłaszcza w poprawie ich działania w różnych warunkach pogodowych.

 

Wszystkie samochody Tesla sprzedawane od października 2016 posiadają zestaw czujników wystarczający do samodzielnej jazdy, pozostaje tylko kwestia odpowiedniego oprogramowania, które zainstalowane w samochodach pozwoli pojazdom przemieszczać się bez interwencji kierowcy. Zamiast sensorów lidar pomysł Tesli opiera się na sieci neuronowej, która „uczy się” jazdy w oparciu o dane zbierane przez wszystkie samochody producenta, niezależnie od tego, czy przemieszczają się w trybie auto, czy też są prowadzone przez kierowcę. Zatem im więcej kilometrów przejeżdżają samochody Tesla, tym system staje się wydajniejszy i bezpieczniejszy. 

Tesla nie oglądając się na konkurencję kolejny raz prezentuje rozwiązania, które zdaniem koncernu wytyczają przyszłość rynku motoryzacyjnego. Sprzedaż samochodów elektrycznych rośnie w ogromnym tempie, a koncern od lat boryka się z trudnościami z zaspokojeniem gwałtownie rosnącego popytu. Na niektórych bogatych rynkach, auta elektryczne albo już zdobyły przewagę, jak w Norwegii, albo są na dobrej drodze, jak w Szwajcarii, gdzie w marcu model 3 był najlepiej sprzedającym się samochodem. Tymczasem tradycyjne koncerny motoryzacyjne sprawiają wrażenie, jakby przesypiały rewolucję, a Tesla ucieka im coraz bardziej.