Mimo niewątpliwych zalet ekranów OLED, takich jak głęboka, naturalna czerń, fenomenalny kontrast, pięknie odwzorowane kolory oraz szybki czas reakcji, panele tego typu cechują się pewnym problemem – tendencją do „wypalania”. Polega to na tym, że po pewnym czasie stałe elementy wyświetlanego obrazu (np. pasek zadań na komputerze albo logo ulubionej stacji, która jest włączona przez większość dnia na OLED-owym telewizorze) mogą być widoczne w formie powidoku. LG jednak ma pomysł jak temu zaradzić.
Koreańczycy wpadli na pomysł stworzenia paneli Dream OLED, które otrzymają podwójną warstwę elementów emitujących światło. Warto w tym miejscu wiedzieć, że piksele w wyświetlaczach OLED są pochodzenia organicznego i składają się z trzech subpikseli: zielonego, czerwonego oraz niebieskiego. To właśnie te ostatnie są najmniej żywotne i to one głównie odpowiadają za zjawisko „wypalenia” ekranu. Wynika to z faktu, że subpiksele zielony i czerwony są najczęściej wykonane z materiałów fosforescencyjnych, a niebieskie – fluorescencyjnych. Materiały fluorescencyjne nie są aż tak wydajne i szybciej ulegają degradacji. A skoro nie są aż tak wydajne pod kątem świecenia, to trzeba tam przyłożyć więcej mocy, aby świeciły tak samo, jak czerwień i zieleń. Stąd też wypalają się szybciej.
Tandemowa konstrukcja Dream OLED polega na wykorzystaniu przez światło niebieskie zarówno zjawiska fosforescencji, jak i fluorescencji, co finalnie ma zwiększyć wydajność niebieskich subpikseli o 10 – 20% skutkiem czego wydłuży się ich żywotność.
Konsumenci jednak będą musieli za Dream OLED jeszcze trochę poczekać. A mówiąc „trochę” mają tutaj na myśli rok, a nawet dwa. Najpierw trzeba będzie zbadać rynek i dokonać niezbędnych analiz przed rozpoczęciem masowej produkcji.
Źródło: techspot
fot. tytułowe: unsplash.com // Michael Maasen