Firm zajmujących się dystrybucją sprzętu dla graczy cały czas przybywa. Nic dziwnego, gdyż rynek gier jest dzisiaj przeogromny. Firmy zajmujące się produkcją gier przeznaczają na ich produkcje niekiedy dziesiątki milionów dolarów. Nawet przeszło 100 milionów nie robi już specjalnie wrażenia. Szacuje się, że rynek gier w samych tylko Stanach Zjednoczonych jest już wart więcej niż przemysł filmowy.
Akcesoria dla graczy – od kubków, smyczek, notatników z wizerunkiem ulubionego bohatera, przez słuchawki, klawiatury, monitory i myszki, aż po same komputery kosztujące nierzadko kilkanaście tysięcy złotych – to nie lada biznes. I jak w każdym biznesie zyskującym ogromną popularność – mamy w nim przedstawicieli wykonujących swoją pracę z pasją i zaangażowaniem, mając na celu faktycznie zadowolenie graczy (pieniążki też, wiadomo – po to prowadzi się biznes), a po drugiej stronie naciągaczy, którzy zwęszyli pieniądz i pod szyldem „xxxxxx gamingowe” sprzedają przedrożony szmelc. Przedrożony tylko dlatego, że posiada jedną dodatkową diodę i kolorową obudowę, bo wiecie – jak „gaming”, to musi się świecić. Najlepiej wszystkimi kolorami tęczy.
Szczerze powiedziawszy, w tak niepochlebny sposób pomyślałem na początku o myszce Hamy. Kiedy Naczelny obwieścił, że „dostaliśmy myszkę na testy”, od razu postanowiłem poszukać na pudełku logo Logitecha, Razera, Roccata czy Asusa. A tam nieśmiało, z prawego dolnego narożnika wyłoniło się logo Hama.
Nie powiem – poczułem lekkie rozczarowanie. Hama jest firmą zajmującą się sprzedawaniem różnego typu elektronicznych gadżetów i raczej nie słynie z wysokiej klasy akcesoriów dla graczy, tym bardziej tych wymagających. No ale – ergonomiczna mysz EMW-500, którą miałem okazję testować, okazała się całkiem przyjemnym gadżetem. Więc może z Morphem 2 będzie podobnie? W końcu zapakowany jest porządnie, a przez przezroczysty plastik da się dostrzec całkiem intrygująco wyglądające urządzenie. A gdy dodamy fakt, że myszka cechuje się możliwością zmiany jej długości oraz przełącznikami firmy Omron zaczęło się robić jeszcze ciekawiej…
specyfikacja: | Hama uRage Morph 2 |
---|---|
wymiary: | 12,5 x 6,4 x 3,5 cm |
połączenie: | przewodowe |
zasilanie: | USB 5V |
sensor: | optyczny, światło czerwone |
DPI: | od 250 do 7000 |
liczba przycisków: | 7 z rolką |
kształt: | klasyczny, dla lewo- i praworęcznych |
funkcje dodatkowe: | przełącznik DPI, rozdzielczość wskazywana za pomocą podświetlenia, aplikacja uRage Gaming Mouse Morph 2, przycisk snajperski |
Wygląd i budowa
Już wyjmując myszkę z pudełka pozytywnie zaskoczyłem się tym, że jej korpus wykonano z metalu. Niestety – producent nie napisał jakiego, ja zaś sądzę, że jest to aluminium. W pudełku wyglądał na pomalowany plastik, stąd też moje zaskoczenie. Jasna szarość matowego metalu ładnie kontrastuje z czarnym kółkiem, przyciskami oraz „podpórką” dla środka dłoni, które są, co prawda, wykonane z czarnego, matowego tworzywa, całkiem przyjemnego w dotyku, ale za to lubiącego się ze śladami po palcach.
Sama myszka swoim wyglądem może kojarzyć się z jakimś futurystycznym ścigaczem. Dużo w niej ostrych krawędzi i agresywnych kształtów. Ciekawie wygląda „wnętrze” gryzonia. Z racji tego, że myszka posiada regulowaną długość i jej tył można nieco wydłużyć, to zadbano o to, żeby z przerwy pomiędzy klawiszami a „odwłokiem” myszki nie wiało nudą. Zainstalowano więc tam detale przypominające jakby silnik, które oświetlane są przyjemnie mieniącym się LED-em. U góry myszki znajduje się srebrny przełącznik czułości sensora wraz z diodami informującymi o aktywnym w danym momencie trybie (a są ich cztery), a także całkiem spore kółko z gumową „oponką” o bardzo dobrze wyczuwalnych wypustkach.
Jeden z najważniejszych elementów Morpha 2 znajduje się jednak na samym tyle gadżetu – pokrętło pozwalające na skracanie i wydłużanie korpusu myszki. I niestety, osoby o nieco grubszych palcach, które będą chciały wydłużyć maksymalnie urządzenie, z pewnością zaklną szpetnie nie raz i nie dwa. Pokrętło jest małe, a po wydłużeniu myszki o jakieś 3-4 mm, jej tył zaczyna nachodzić na nie, przez co obracanie go robi się problematyczne. Szkoda, że nie pomyślano o chociaż niewielkim nacięciu, żeby rozmiar Morpha 2 dało się regulować np. za pomocą małego śrubokrętu. Przypuszczam jednak, że jak już raz ktoś sobie ją wyreguluje, to nie będzie tego zmieniał przez długi czas. Hama pisze na swojej stronie o „innowacyjności” takiego rozwiązania, ale każdy, kto pamięta myszki RAT od Mad Catza wie, że to „bajer” sprzed dobrych kilku lat. Chociaż trzeba uczciwie przyznać, że te RAT-y nie kosztowały 179 zł, tylko więcej.
uRage Morph 2 wyposażono w przewód o długości 2 m, który obleczono dość grubym i przez to, w mojej opinii, nieco za sztywnym oplotem. Uszkodzeń mechanicznych przewodu raczej nie będzie trzeba się lękać, ale sztywność kabla nieco obniża ergonomię korzystania z myszki. Inaczej jest w przypadku pięciu ślizgaczy. Na stronie produktu Hamy przeczytać można, że są one wykonane z teflonu, ja zaś upierał się będę, że są metalowe. Abstrahując od tego – sprawdzają się bardzo dobrze, zarówno na gładkim, matowym blacie biurka (sensor także nie miał problemów z działaniem), jak i na podkładce.
Na koniec słowo o przyciskach. Tych na myszy umieszczono siedem. Lewy i prawy to oczywistość. Do tego dochodzi klawisz zmieniający czułość sensora, dwa dodatkowe przyciski po obu jego stronach, mogące pełnić funkcję „wstecz” i „do przodu” podczas poruszania się po eksploratorze Windows lub przeglądarce, „klik” rolki oraz „przycisk snajperski”, domyślnie obniżający rozdzielczość do 500 DPI, przez co można precyzyjniej celować, szczególnie w małe obiekty. Szczerze mówiąc – osobiście nie widzę większego sensu istnienia takiego przycisku. Na szczęście, dzięki aplikacji, funkcję tego przycisku można zmienić. Ja ustawiłem sobie w tym miejscu przycisk „wstecz”.
Ważna informacja dla leworęcznych – uRage Morph 2 jest myszą uniwersalną, więc da się ją obsługiwać lewą dłonią. Tylko że wtedy „przycisk snajperski” znajdzie się pod palcem serdecznym lub małym – w zależności od wielkości i ułożenia dłoni na myszce.
Oprogramowanie
Poszukując w Internecie informacji o bohaterze testu, trafiłem też na recenzje z innych portali, które konsekwentnie wpisywały w wadach produktu „brak dedykowanego oprogramowania”. No ale chwila, przecież na pudełku napisali, że jest. No to wszedłem na polską stronę Hamy, następnie wybrałem produkt, wszedłem w zakładkę „Do pobrania”… i zobaczyłem tylko instrukcję obsługi w PDF-ie. No dobrze, to może angielska wersja? No nie. Nadszedł więc moment na pierwszą od matury możliwość wykorzystania języka niemieckiego w praktyce i zagłębiłem się w niemieckojęzyczną stronę Hama. I co? I jest!
Prośba do polskiego oddziału Hamy – postarajcie się dodać ten program do wspomnianej wcześniej zakładki. Raz, że oprogramowanie jest tego warte, o czym za moment, a dwa – to po prostu lepiej wygląda wizerunkowo.
Soft do Morpha 2 dostępny jest w języku angielskim, ale nawet użytkownik będący na bakier z językiem Szekspira, powinien sobie poradzić z jego obsługą. Główne okno pozwala na zmianę takich parametrów, jak polling rate (częstotliwość wysyłania sygnału o położeniu kursora i aktywacji przycisku z myszy do komputera), prędkość dwukliku czy przypisać „po swojemu” funkcje poszczególnym klawiszom. W oknie ustawień zaawansowanych możemy pobawić się podświetleniem oraz przypisać wartość DPI każdemu z czterech poziomów. Aplikacja uRage umożliwia też tworzenie profili oraz makr, co powinno zadowolić graczy, którzy do różnych gier preferują nieco inne ustawienia.
Czas na zabawę!
Z myszką spędziłem ponad trzy tygodnie, wypróbowując ją zarówno w „strzelankach”, grach RPG, strategiach oraz korzystając z niej w trakcie codziennej pracy. Jednak nie oszukujmy się – to właśnie pierwszy aspekt, czyli granie, jest w kontekście tego testu najważniejszy. A zważywszy na wspomniany wcześniej „przycisk snajperski” łatwo się domyślić, że myszka ma trafić w gusta miłośników Call of Duty, Battlefielda, Overwatcha i innych first-person-shooterów.
Na początek nieco suchych faktów. Myszka posiada laserowy sensor od Avago, jednak w żadnym miejscu Hama nie informuje, jaki to konkretnie czujnik. Niemniej, przynajmniej wiemy, że mamy do czynienia z sensownym producentem, wszak Avago należy do firmy Pixart, a ta znana jest z tworzenia wysokiej klasy sensorów do myszek właśnie. W teorii zainstalowany czujnik posiada rozdzielczość od 250 do maksymalnie 7000 DPI. Jednak podczas testowania myszki aplikacją Enotus Mouse Test, maksymalna wartość wyniosła 2200 DPI. W tym momencie można już podejrzewać, że będziemy mieć do czynienia ze zjawiskiem interpolacji, czyli zwiększenia maksymalnej wartości DPI za sprawą programowego „fałszowania” informacji o położeniu czujnika poprzez dodawanie niewygenerowanych przez niego wartości. To w efekcie może prowadzić do obniżenia precyzji myszy. Podczas testów okazało się na szczęście, że czujnik działa całkiem płynnie i zachowuje sporą precyzję. Czyli najważniejsze kryteria myszki dla gracza uRage Morph 2 spełnia.
Jak to przekłada się bezpośrednio na zabawę? Ano, co najmniej zadowalająco. W czasie ogrywania Destiny 2, Escape From Tarkov i Battlefielda V czy prowadzenia wojen w Total War: Warhammer II ani razu nie miałem wrażenia, że kursor „pływa” lub w jakikolwiek inny sposób zachowuje się tak, jak sobie nie życzę. Zazwyczaj grałem na rozdzielczości 6000 DPI. W każdej z tych gier dynamika jest nieco inna, ale ostatecznie – szybko i gładko reagująca mysz w sytuacji krytycznej może okazać się bohaterem. I na uRage’a naprawdę nie mogłem narzekać, z czasem, można by rzecz, że mogłem na nim polegać.
No dobrze, ale dobry hardware i ewentualne oprogramowania, to dopiero połowa sukcesu. Dla mnie najważniejszym kryterium jest to, jak myszka leży w dłoni. W przypadku Morpha 2 z początku nie byłem specjalnie zadowolony, ale moment później przypomniałem sobie, że przecież długość myszki mogę sobie wyregulować. I od razu życie stało się piękniejsze, gdyż okazało się, że wydłużenie myszki o dosłownie 6-7 mm (maksymalna wartość to 10 mm) poprawiło ułożenie mojej dłoni na „gryzoniu” i sprawiło, że przycisk znajdujący się pod kciukiem obsługiwało się nieco wygodniej. Podoba mi się także szerokość kółka, jej wyraźny bieżnik oraz całkiem fajnie wyczuwalny i odpowiednio lekki, ale nie pozwalający na przypadkowe wciśnięcie, klik.
Osobny akapicik należy się też przyciskom. Oprócz tego, że same ich płytki są dość spore i zmieszczą na nich nawet dłuższe i szersze palce od moich, to wyposażone są w przełączniki firmy Omron. A graczom, którzy o myszkach jakieś pojęcie mają, tej marki przedstawiać nie trzeba. Ich klik jest naprawdę świetnie wyczuwalny i bardzo sprężysty. Nie jest może najbardziej cichy, ale gracze raczej nie będą na to zwracać uwagi w ferworze zmagań.
A co z pracą?
Kiedy testowałem ergonomiczną myszkę EMW-500 Ergonomic, również od Hamy, zwróciłem uwagę, że zdecydowanie lepiej radzi sobie w pracy biurowej, niż w przypadku grania czy pracy z grafiką, obróbką zdjęć, rysunkami technicznymi oraz innymi czynnościami wymagającymi od ręki sporej precyzji. Nawet bardzo dobrze rozwinięta koordynacja oko-ręka nie pomoże, kiedy narzędzie, którym operujemy po prostu nie nadaje się do tego typu zadań.
Na szczęście z Morphem 2 jest zdecydowanie lepiej. Fakt, że myszka jest dość precyzyjna sprawia, że obróbka zdjęć czy inne prace z grafiką są jak najbardziej możliwe. Z myszą bardzo dobrze pracowało mi się na co dzień. Wysoka rozdzielczość sensora, właściwie nieodczuwalny opór stawiany przez ślizgacze oraz bardzo przyjemny klik sprawdzał się nie tylko w grach, ale także w czasie wstawiania recenzji, gdzie muszę szybko przeskakiwać pomiędzy trzema monitorami i przeklikiwać się przez sporą liczbę okien i opcji. Z bohaterem testu pracowało mi się nawet lepiej niż z moją, wysłużoną już nieco, myszką od Razera (Death Adder RZ01-0015). Możliwość przypisywania przyciskom innych funkcji niż te przewidziane przez producenta, także pomaga podnieść ergonomię pracy.
Myślę że z czystym sumieniem mogę polecić uRage Morph 2, jako uniwersalnego „gryzonia” – do pracy i rozrywki.
Podsumowanie
Lubię testować sprzęt, który jest niczym bohaterowie filmów Karate Kid. Oni z początku robili raczej kiepskie wrażenie na panu Miyagim i musieli go przekonać, że są warci nauki karate. Później ciężko trenowali, aby na końcu pokazać, na co naprawdę ich stać. Co prawda uRage nie musiał malować płotu, ani woskować nikomu samochodu, ale i tak ostatecznie pokazał się z bardzo dobrej strony i mnie do siebie przekonał. A ja naprawdę nie spodziewałem się wiele po tym „gryzoniu”.
Ergonomia myszki również prezentuje całkiem wysoki poziom. Dzięki metalowym elementom mysz może pochwalić się przyjemną wagą, a wykonana z tworzywa góra myszy prezentuje się bardzo estetycznie. Poza tym pod ręką gracza znajduje się przycisk zmieniający DPI, a pod kciukiem – przycisk snajperski, któremu możemy przypisać inną funkcję, jeżeli stwierdzimy, że jest nam niepotrzebny.
Jako gracz nieprofesjonalny jestem pod sporym wrażeniem uRage’a Morph 2. Posiada całkiem niezły sensor o wysokiej rozdzielczości i naprawdę niezłej precyzji, przełączniki Omron działają jak trzeba, a przy tym mysz wygląda naprawdę świetnie – jeżeli oczywiście ktoś gustuje w takich futurystycznych konstrukcjach. Mysz za 179 zł, która w połowie wykonana jest z metalu nie należy do najczęściej występujących gatunków gamingowych „gryzoni”. Podoba mi się także soft Morpha 2, chociaż tutaj Hama powinna przykładać więcej uwagi do umieszczenia go na polskiej stronie produktu. Tym bardziej, że nie jest to li tylko zbędny bajer, a narzędzie pozwalające w pełni zarządzać urządzeniem.