Skoro już tu jesteście, to pewnie daliście się złapać na ten nieco clickbaitowy tytuł. I bardzo dobrze, bo AOC Q27G3XMN to propozycja na monitor dla graczy całkiem ciekawa i to pod kilkoma względami. Rozmiar i cena to jedno, ale tutaj pierwsze skrzypce gra nie tyle cała specyfikacja, co jej konkretny składnik – strefowe podświetlenie mini LED o 336 strefach podświetlenia, zapewniające naprawdę piękną czerń, można wręcz powiedzieć, że prawdziwą i naturalną. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że bliską wyświetlaczom OLED, chociaż fanatycy tego typu ekranów mogliby mnie za takie porównania spalić na stosie albo co najmniej ukamienować. Nie wynika jednak ono li tylko z mojego widzimisię, a ze wskazań kolorymetru, o czym zresztą będę pisał dalej. A żeby było ciekawiej, już teraz mogę zdradzić, że mowa nie o monitorze z najwyższej serii producenta, a jednej z ich tańszych gamingowych propozycji.
Pod kątem reszty specyfikacji nowa propozycja od AOC również może się podobać, nawet zważywszy, że monitorów o podobnych cechach na rynku nie brakuje. AOC postawiło tu na 27-calowy panel VA o rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli, odświeżany z maksymalną częstotliwością 180 Hz. Jakby tego było mało, monitor otrzymał certyfikat HDR1000 oraz obsługuje AMD FreeSync Premium Pro. I to wszystko w cenie zaczynającej się od nieco ponad 1600 zł, bo już za tyle można bohatera testu nabyć.
Mamy więc niemało rzeczy do sprawdzenia i przeanalizowania. Już pierwsze kilkanaście minut spędzonych z tym monitorem sprawiło, że nie tylko rozbudził moją ciekawość, ale też sprawił, że po tych kilku dniach spędzonych w jego towarzystwie, jakoś specjalnie nie tęskniłem za moim „domowym” monitorem. W zasadzie jedyne czego mi w AOC brakowało, to zakrzywionego panelu. Ale na tle jego możliwości to mało znaczący szczegół.
Specyfikacja techniczna
specyfikacja: | AOC Gaming Q27G3XMN |
segment: | monitor gamingowy |
przekątna: | 27 cali |
wymiary i waga | z podstawą: 61,4 x 40,3 (53,3) x 30,3 cm bez podstawy: 61,4 x 36,6 x 7,2 cm 7,1 kg (z podstawą) 5,4 kg (bez podstawy) |
rozdzielczość natywna: | 2560 x 1440 pikseli |
format obrazu: | 16:9 |
typ matrycy: | VA, 180 Hz, 10-bit |
powłoka matrycy: | matowa |
kąty widzenia: | 178°/178° |
czas reakcji: | 1 ms (GtG) |
VESA: | tak, 100 x 100 |
porty: | 1x DisplayPort 1.4 2x HDMI 2.0 1x jack audio out |
funkcje dodatkowe: | strefowe podświetlenie mini-LED regulowana podstawa (tilt, swivel, pivot, regulacja wysokości 13 cm) Adaptive Sync (AMD FreeSync Premium Pro) VRR (dla rozdzielczości 1080p oraz 1440p) Display HDR1000 |
gwarancja: | 3 lata |
w pudle: | – przewód HDMI – przewód DisplayPort – przewód zasilający – dokumentacja |
Konstrukcja i funkcjonalność
Z jednej strony ciężko jest się zachwycać wykonaniem i estetyką AOC Q27G3XMN, ale z drugiej strony – ciężko się tu do czegokolwiek przyczepić. Może niektórzy będą narzekać na grubość obudowy, bo ta, biorąc pod uwagę, że jest to płaski panel, raczej daleka jest od określenia „slim”. Zaokrąglony tył konstrukcji stara się chociaż optycznie nas oszukać, że jest inaczej, ale gruba obwoluta monitora w ten sposób magicznie się nie odchudzi. Konstrukcja została także wyposażona w dość sporą, masywną podstawę beznarzędziowo montowaną w obudowę. Sam monitor może pochwalić się wagą 5,4 kg, a po dołączeniu do konstrukcji podstawy, wartość ta wzrasta do nieco ponad 7 kg.




Raczej nikt peanów na cześć piękna AOC Q27G3XMN śpiewał nie będzie, ale z drugiej strony – monitor został wykonany po prostu dobrze i nie oszpeci nikomu biurka. Cała konstrukcja wykonana została z czarnego, dość twardego i lekko chropowatego w dotyku tworzywa. Klasyka. Całość ozdabiają dwa cienkie czerwone paski po obu stronach dolnej ramki, niewielkie akcenty na pleckach w tym samym kolorze oraz długi, kończący się na przelotce do kabli, nota bene, także wypełnionej czerwony kolorem, pasek. Całościowo monitor prezentuje się po prostu w porządku, a przy tym i tak wydaje się bardziej „gamingowy” niż chociażby monitory dla graczy od iiyamy.



Ciężko mieć też również jakiekolwiek uwagi do spasowania konstrukcji. Wszystkie ramki ładnie okalają ekran, a dolna krawędź, wyraźnie grubsza od pozostałych trzech, nie odstaje od panelu, jak to niekiedy ma miejsce. Biorąc monitor do ręki czuć solidność konstrukcji. Podobnie wypada podstawa -jest ciężka i stabilna. Posiada mechanizmy pozwalające na obrót ekranu w tryb portretowy, jest też swivel oraz regulacja kąta nachylenia. Nie zabrakło też możliwości opuszczania i podnoszenia panelu w zakresie 13 cm, co także poprawiło ergonomię całego urządzenia. Jedyne do czego mogę się przyczepić to zbyt lekko działający mechanizm pivotu w początkowej fazie obrotu. To sprawia, że panel ma lekką tendencję do drgań. Trzeba też być gotowym na to, że grzebiąc w menu, monitor również będzie się lekko gibał na boki, gdyż taki jest skutek umieszczenia przycisków sterujących pod spodem prawej strony dolnej ramki.




Porty i głośniki
Kwestię głośników pozwolę sobie omówić najpierw – będzie szybciej, biorąc pod uwagę, że AOC Q27G3XMN żadnego audio nie posiada. Monitor został wyposażony jednak w złącze 3,5 mm dla słuchawek lub mikrofonu, więc jeżeli ktoś chciałby połączyć swoje zewnętrzne audio z monitorem, to droga wolna.
Pod kątem pozostałych portów sprzęt od AOC również wypada całkiem poprawnie, chociaż brakuje mu najnowszych wersji interfejsów HDMI oraz DisplayPort. Producent postawił tu na wciąż dominujące swoją popularnością HDMI 2.0 (dwie sztuki) oraz DisplayPort 1.4 (jedno gniazdo). To tyle, nie ma tu żadnego gniazda USB, ani tym bardziej żadnego huba. Dla niektórych może okazać się to rozczarowujące, a ja sam przyznam się, że nigdy, nie licząc testów, z portu USB w monitorze nie korzystałem.


Z interfejsami zastosowanymi w tym monitorze wiąże się pewna ciekawostka – otóż dostępne tu HDMI występują w wersji 2.0, a producent chwali się, że jego monitor obsłuży VRR (Variable Refresh Rate), który dostępny jest w obecnej generacji konsoli Xbox Series S/X oraz PlayStation 5 – jest to o tyle dziwne, że VRR zasadniczo dostępny jest dla HDMI w standardzie 2.1. Ale! HDMI w wersji 2.0 w przypadku niektórych urządzeń kompatybilnych z AMD FreeSync również mogło obsłużyć VRR, tyle że ograniczone do maksymalnie 120 klatek na sekundę w rozdzielczości 1440p, a więc natywnej rozdzielczości testowanego urządzenia. W kontekście tego monitora ma to zatem jak najbardziej sens.
Niestety, nie posiadając pod ręką żadnej z wymienionych wcześniej konsoli, musiałem zagłębić się w czeluściach internetu i poszukać opinii na temat tego rozwiązania. Jak się okazuje, w przypadku najnowszych konsoli od Microsoftu VRR przez HDMI 2.0 działa zarówno w rozdzielczości 1080p oraz 1440p i 120 klatkach na sekundę. Jednak PlayStation 5 nie zawsze chce współpracować i użytkownicy konsoli na różnego rodzaju forach dzielili się wiadomościami, że na niektórych monitorach VRR działa, z kolei na innych – nie.
Menu
W przypadku testowanego monitora mamy do czynienia z bodaj najbardziej klasycznym sposobem nawigowania po menu ekranowym. Do dyspozycji użytkownika są cztery przyciski służące eksploracji OSD oraz zmieniania interesujących nas opcji, a piąty służy wyłączaniu monitora. Nie będę nikogo oszukiwał, że lubię to rozwiązanie. Zdecydowanie bardziej wolę wielokierunkowy dżojstik – łatwiej i bardziej intuicyjnie.
Nieprawdą byłoby jednak pisać, że menu z testowanego AOC było jakieś niewygodne w użyciu, chociaż same przyciski wydają się dość „twarde”. Całość menu została podzielona na sześć kategorii i w każdej z nich znalazły się te opcje, które powinny się tam znaleźć. W ustawieniach gry znajdą się takie opcje, jak dostęp do FreeSynca, overdrive (tutaj nazwanego „Przyspieszeniem”), licznika klatek na sekundę czy wyboru gotowego profilu dla danego gatunku (FPS, RTS, Wyścigi i trzy sloty dla użytkownika). W opcjach dotyczących ustawień podświetlenia znajdziemy m.in. regulację intensywności podświetlenia i kontrastu oraz dostęp do strefowego podświetlenia – to ma trzy stopnie regulacji, a także możliwość całkowitego wyłączenia. Jeżeli ktoś lubi HDR, to także znajdzie go tutaj. Kolejna kategoria, to ustawienia kolorów i oprócz możliwości zmiany poszczególnych składowych (RGB) oraz zmiany temperatury barwowej, można tu wybrać jeden z trzech gotowych profili kolorów: natywnego, RGB oraz DCI-P3. To oczywiście tylko najważniejsze opcje dostępne w monitorze. Z kronikarskiego obowiązku zaznaczę jeszcze, że nie brakuje tu opcji dotyczących edycji samego OSD, ze zmianą języka włącznie. Wśród nich znajduje się także język polski.






Testy matrycy
Prawdziwe rarytasy pojawią się w tej sekcji recenzji i chociaż już teraz zaznaczę, że nie jest to monitor bez wad, to jednak lokalne przyciemnianie obrazu wypada tu naprawdę dobrze i AOC Q27G3XMN w zastosowaniach multimedialnych prezentuje się kapitalnie.
Dla porządku krótkie przypomnienie – testowany monitor bazuje na płaskim ekranie VA o przekątnej 27 cali, rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli oraz maksymalnym odświeżaniu 180 Hz, które można osiągnąć dzięki interfejsowi DisplayPort. W przypadku HDMI 2.0 wartość ta to maksymalnie 144 Hz. Producent chwali się też, że panel ten rzekomo może poszczycić się prędkością na poziomie 1 ms gray-to-gray, ale skoro jest to panel VA, to doskonale wiemy, że to spora przesada. I nie wynika to z mojego czepialstwa albo bycia niedowiarkiem, tylko z zastosowanej tu technologii.
Strefowe podświetlenie mini LED – jak to działa?
Połączenie panelu VA ze strefowym, bardzo gęstym podświetleniem mini LED to był strzał w dziesiątkę. Panele wykonane w tej technologii należą do rodziny wyświetlaczy ciekłokrystalicznych (LCD) i charakteryzują się najgłębszą czernią oraz największym kontrastem spośród paneli TN, IPS oraz VA. Jednocześnie jednak jest to wyświetlacz najwolniejszy i jeżeli ktoś jest wyczulony na smugi widziane za szybko poruszającymi się na ekranie obiektami, to najpewniej ujrzy je właśnie na panelu VA. Z tym, że trzeba pamiętać, że producenci bardzo często w monitorach gamingowych implementują technologie mające „przyspieszyć” panel, takie jak chociażby overdrive albo podświetlenie stroboskopowe. Tego ostatniego jednak w przypadku tego monitora nie uświadczymy.
Co więc dało ekranowi złożone z 336 stref podświetlenie? Jeszcze wyraźniejszą i ciemną czerń oraz kontrast! Być może niektórzy nie do końca wiedzą, jak takie strefowe podświetlenie działa, więc już tłumaczę.
W konwencjonalnych panelach, czy to TN, IPS czy VA, jak w tym przypadku, podświetlana jest cała ich powierzchnia. Przez to czerń ma niewielkie szanse na to, aby być w pełni naturalną czernią, a bardziej przypomina odcienie grafitu. Inaczej jest w OLED-ach, gdzie każdy piksel jest diodą, która gaśnie i zapala się według potrzeby. I tak, wyobraźcie sobie scenę, której bohater stoi w ciemnej jaskini i trzyma pochodnie. W pierwszym przypadku, podświetlony jest cały panel, więc ciemna jaskinia owszem, będzie ciemna, ale nie całkowicie czarna, a kontrast pomiędzy pochodnią a mrokiem nie będzie bardzo intensywny. W drugim – miejsca, które według zamysłu artystów miałyby być całkowicie zacienione – takie będą, a światło pochodni będzie wyraźnie kontrastować z mrokiem. Panel OLED podświetli wyłącznie piksele odpowiadające w danym momencie za ogień i iskry pochodni.
Jak ta sytuacja będzie wyglądać w przypadku ekranu LCD podświetlonego przez zestaw mini LED-ów? Tam gdzie ma być ciemno, podświetlenie będzie wygaszone, więc da to poczucie naturalnej czerni – podobnie jak w panelu OLED. Jednak tam, gdzie świeci pochodnia, podświetlenie będzie aktywne, co znowu ładnie podkreśli kontrast pomiędzy czernią a światłem. Ale, z racji tego, że mamy tu do czynienia z pewną strefą, a nie aktywacją i wyłączaniem poszczególnych pikseli, jak w panelach OLED, wokół jaśniejszych stref może powstać coś na wzór łuny. Zjawisko to znane jest jako blooming. Im strefy podświetlenia są większe, tym mniej precyzyjne podświetlenie jasnych miejsc obrazu i światło może „wypływać” poza jasny punkt wyświetlany w danym momencie przez ekran. Analogicznie, im stref będzie więcej, a więc siłą rzeczy – będą mniejsze – staną się jednocześnie bardziej precyzyjne, chociaż wciąż nie aż tak, jak pojedyncze piksele.
W przypadku testowanego monitora, jest on w stanie wyświetlić łącznie 3 686 400 pikseli (2560 x 1440). Dzieląc to na 336 stref otrzymujemy taką liczbę niewielkich prostokątów, z czego każdy odpowiada za podświetlenie powierzchni złożonej z łącznie 10 971,43 pikseli. Stosując inne jednostki, które może bardziej podziałają na wyobraźnię: długość powierzchni wyświetlacza wynosi 59,5 cm, a wysokość: 33,5 cm, co po szybkim przemnożeniu i podzieleniu przez liczbę stref daje nam na każdą strefę prostokąt o powierzchni… 5,93 cm2. Więc w przypadku tego monitora, strefy są naprawdę niewielkie.
I faktycznie, w trakcie zabawy i testów pojawiające się ewentualne poświaty wokół niewielkich obiektów nie były w żaden sposób uciążliwe czy przeszkadzające, ba! Żeby tak było, musiałyby być w jakiś sposób widoczne. A były delikatnie tylko na sztucznych planszach sprawdzających skuteczność strefowego podświetlenia. Podczas oglądania scen z Władcy Pierścieni: Dwie Wieże, grania w Baldur’s Gate III oraz Wiedźmina 3: Dziki Gon w wersji Next Gen, gdzie celowo zagłębiałem się w jaskinie, ruiny, grobowce i inne ciemne zaułki, blooming jeżeli już był widoczny, to nieznacznie.
Na poniższych fotografiach możecie zobaczyć, jak funkcja ta prezentuje się w sztucznym środowisku, na czarnym tle. Czas naświetlania celowo został podkręcony, żeby uwypuklić to, o czym tu napisałem, przez co panel wydaje się na pierwszym zdjęciu absurdalnie jasny. W rzeczywistości jednak było on dużo ciemniejszy. Na fotkach przedstawiających działanie Local Dimmingu zobaczycie niewielki blooming wokół białego kursora. W rzeczywistości nie rzucał się on w oczy tak jak na zdjęciu.



Z Local Dimmingiem sprawa wygląda nieco inaczej, kiedy mowa o bardziej statycznym obrazie. Wtedy poświata wokół jaśniejszych elementów może być bardziej dostrzegalna. Podobnie rzecz wygląda w przypadku przełączania się między oknami, gdzie część z nich ma bardzo ciemne tło, a część – jasne. Jeżeli ktoś często posiada w swojej przeglądarce internetowej otwarte kilka lub kilkanaście kart, to doskonale wie, o czym mówię. No i w zależności od tego, w których miejscach porozmieszczane są poszczególne elementy kontrastujące z tłem, to w tych miejscach pojawia się wrażenie, że jest jaśniej, a „strefowość” podświetlenia może rzucać się w oczy. To z kolei nie dla każdego będzie w pełni komfortowe. Szczególnie, jeżeli ktoś lubi pracować lub czerpać rozrywkę w zaciemnionych pomieszczeniach. Optymalnym rozwiązaniem wydaje się zatem korzystanie z funkcji strefowego podświetlenia podczas oglądania filmów, seriali czy grania, a wyłączanie go np. w czasie pracy. To jednak tylko moje spostrzeżenia i nie każdy musi ślepo za nimi podążać.
No dobrze, sporo piszę o tej „głębokiej czerni”, ale wypadałoby, żeby przemówiły liczby. Bardzo chętnie. Nasz kolorymetr wskazał, że nawet przy średniej intensywności podświetlenia strefowego, wartość czerni wyniosła… 0,00 cd/m2, co oznacza, że jest bliska idealnej – niemal jak w OLED-ach. Włączenie funkcji Local Dimming na najsilniejszą sprawia, że czerń jest jeszcze bardziej intensywna. Kontrast natomiast był tak wysoki, że aplikacja stwierdziła, że jest on nieskończony.
Nie można jednak zapomnieć, że mamy tu jeszcze tryb HDR opatrzony certyfikatem VESA HDR1000, więc wygląda na to, że efekt powinien być widoczny. I w istocie tak jest – ten monitor oferuje szeroki zakres tonalny i to naprawdę niezłej jakości, szczególnie że mowa o monitorze wycenionym na około 1600 zł.
Tym razem certyfikat od VESA nie jest wyłącznie marketingowym „medalem z ziemniaka”, a efekt naprawdę jest bardzo przyjemny w odbiorze. Z tym, że mamy tu sytuację podobną do tej z trybu standardowego, chociaż „strefowość” jest w stanie rzucać się w oczy mocniej ze względu na wyższą jasność szczytową ekranu, a z kolei momentami czerń może wydawać się zbyt smolista. Tutaj jednak rozwiązanie, podobnie zresztą, jak w trybie SDR, jest proste – intensywność Local Dimmingu, zamiast na silną lepiej będzie ustawić na średnią. Czerń wciąż pozostanie bardzo przyjemna i intensywna, ale nie aż tak przytłaczająca, jasne punkty obrazu, które przecież HDR ma za zadanie podkreślić, zostaną odpowiednio uwypuklone, a ciemne strefy – mocno zaciemnione, dzięki czemu finalnie udaje się uzyskać szeroki zakres tonalny.
Pozostałe cechy
Warto przyjrzeć się pozostałym kwestiom monitora, szczególnie, że nie zawodzi on także pod kątem oferowanych kolorów. Jak się okazało te wypadają bardzo porządnie. Monitor oferuje trzy gotowe profile barw: natywny, sRGB oraz DCI-P3. W każdym z nich ekran jest w stanie zreprodukować pełną paletę gamutu sRGB, a także 92% palety DCI-P3 oraz 84% AdobeRGB. Jak na monitor z tego segmentu, są to wartości bardziej niż przyzwoite, szczególnie kiedy dołożymy do tego fakt, że barwy są odwzorowane dość poprawnie, chociaż tu uczciwie muszę przyznać, że miałem do czynienia z monitorami, w których zreprodukowane przez nie kolory były praktyczne idealne. Tutaj do perfekcji niestety brakuje, ale na średnią wartość DeltaE*00 wynoszącą 1,45 trudno narzekać, bo różnice są niedostrzegalne dla zwykłego, szarego użytkownika. Tym bardziej, że najwyższe dostrzeżone przez kolorymetr odchylenie wyniosło 2,82… przed kalibracją!
Po kalibracji średnia wartość DeltaE*00 to już wartości, które można uznać za błąd pomiarowy (0,32) i okazuje się, że panel jest w stanie odwzorować idealne barwy. W tym miejscu zaznaczę także, że dotyczy to także bieli (DeltaE*00 = 0,97), a jednymi z najlepiej odwzorowanych kolorów były… odcienie szarości.
Nie można też pominąć kwestii podświetlenia ekranu. W trybie SDR producent deklarował jasność na poziomie 500 nitów i słowa dotrzymał, a jasność ekranu z wyłączonym podświetleniem strefowym nawet delikatnie przekraczała tę wartość. Włączenie opcji Local Dimming sprawiło, że maksymalna jasność nieco spadła, ale wciąż były to wartości bardzo bliskie 500 nitom. We wszystkich scenariuszach dało się także zauważyć, że LED-y podświetlające panel świecą niemal na całej powierzchni tak samo intensywnie. Niemal, gdyż dolna strefa ekranu delikatnie pod tym kątem odstaje, są to jednak różnice tak minimalne, że nie sposób i dostrzec nawet w najbardziej wymagających scenach.



Parametry matrycy:
- maksymalna częstotliwość odświeżania: 180 Hz
- luminancja: 526 cd/m2
- kontrast (Local Dimming wyłączony): 4485:1
- kontrast (Local Dimming Silny): nieskończony
- czerń (Local Dimming wyłączony): 0,12 cd/m2
- czerń (Local Dimming Silny): 0,00 cd/m2
- paleta sRGB: 100%
- paleta DCI-P3: 92%
- paleta AdobeRGB: 84%
- DeltaE średnio (przed kalibracją): 1,45
- DeltaE max. (przed kalibracją): 2,82
- DeltaE średnio (po kalibracji): 0,32
- DeltaE max. (po kalibracji): 1,38
Na sam koniec pozostała mi do omówienia kwestia czasu reakcji wyświetlacza, a jest to tym bardziej ciekawe, że mamy tu do czynienia z panelem VA, a więc „najwolniejszym” z ekranów LCD stosowanych w monitorach.
No i mnie zamurowało, gdyż zainstalowany wyświetlacz z wyłączonym overdrivem okazał się naprawdę szybki, jak na VA. Podczas sprawdzania monitora za pomocą znanego UFO Test, na ekranie dało się co prawda zauważyć lekkie smużenie, ale trzeba pamiętać, że jest to „sztuczne” środowisko. Zdecydowanie ważniejsze jest to, co widzimy w grach i innych multimediach. A tego smużenia po prostu praktycznie nie widać. Jeżeli jednak należycie do grona użytkowników mocno wyczulonych na tym punkcie, warto włączyć overdrive. Mamy tu do dyspozycji trzystopniową regulację i dla mnie osobiście najlepiej sprawdzała się środkowa (ust. średnie). Ewentualne smużenie zostało w zasadzie wyeliminowane dla narządu wzroku, bez pojawienia się efektu tzw. overshootu, czyli przejaskrawionych pikseli. To bywało delikatnie widoczne w wybraniu ostatniego ustawienia (Silny), ale nie w grach i filmach, a np. za poruszającym się szybko kursorem na gładkim tle lub podczas szybkiego przewijania stron internetowych albo aplikacji z jednolitym, jasnym tłem. Wtedy powidok delikatnie rzucał się w oczy, ale z drugiej strony – nie przeszkadzał na dłuższą metę.
Podsumowanie

Testowałem już wiele monitorów. Może i nie dysponuję wiedzą i sprzętem, jak inni, zdecydowanie bardziej uznani recenzenci, ale coś tam wiem i coś tam widziałem. Ten monitor jak najbardziej zasługuje na uwagę, bo jakość obrazu jaką jest w stanie obdarować szczęśliwego posiadacza jest absurdalna. Ale wiecie co jest najbardziej absurdalne w tym wszystkim? Jego cena. Parokrotnie już zaznaczałem, że mówimy o sprzęcie wycenionym na okolice 1600 – 1700 zł. Po testach zaś mam wrażenie, że jakby ten monitor kosztował nawet ok. kilka stówek więcej, to i tak by znalazłby swoich nabywców, chociaż wówczas swoją ceną zbliżyłby się do najtańszych na rynku OLED-ów.
Może pisanie, że AOC dokonało tu jakichś cudów będzie sporym nadużyciem, gdyż wykorzystali oni po prostu w sposób właściwy technologię, która nie dość, że jest już dostępna na rynku od paru lat, to jednak była zarezerwowana dla telewizorów oraz monitorów ze stanowczo wyższych półek cenowych. Nie wiem, jak wygląda raport sprzedażowy tego monitora, ale ma zadatki na hit. I nie boję się użyć tego stwierdzenia.
Pod kątem tego co AOC Q27G3XMN oferuje można być ze wszech miar zadowolonym, szczególnie biorąc półkę cenową, z której się wywodzi. Strefowe podświetlenie działa świetnie i jeżeli ktoś nie jest przekonany do OLED-ów, chociażby ze względu na zjawisko wypalania, to monitor ze strefowym podświetleniem mini LED jest w stanie zaoferować niemal idealną czerń i fenomenalny kontrast wraz z prawdziwym HDR-em. A do tego jeszcze dochodzą bardzo ładnie i wiernie odwzorowane barwy. Pod kątem prędkości przetwarzania obrazu monitorowi także nie można wiele zarzucić, chociaż to panel VA i pewnie niektórzy obawiali się albo smużenia, albo z drugiej strony – overshootu. A tutaj żadna z tych rzecz nie pojawia się w natężeniu, które mogłoby psuć ogólne wrażenie albo przeszkadzać.
Jak już nadmieniłem, za najtańszego OLED-a o podobnej specyfikacji (2560 x 1440 pikseli, 27”) trzeba zapłacić ok. tysiaka więcej. Co prawda otrzymujemy wtedy zdecydowanie szybszy czas reakcji panelu doskonałą czerń i prawdziwie nieskończony kontrast. W tym miejscu każdy musi sam odpowiedzieć na pytanie, czy warto. To wy sobie liczcie wszelkie „za” i „przeciw”, a ja w tym czasie przyznam AOC Q27G3XMN nasze odznaczenie Techsetter Poleca, bo jest za co!
Podsumowanie: | AOC Gaming Q27G3XMN |
rozdzielczość i format: | 2560 x 1440 pikseli 27 cali – 16:9 |
zakrzywienie: | nie |
obsługiwane standardy przesyłu danych: | DisplayPort 1.4 HDMI 2.0 |
optymalne zastosowanie: | – szeroko rozumiany gaming – rozrywka z multimediami – obróbka grafiki i montaż wideo |
Sprzęt został wypożyczony dzięki uprzejmości firmy Sarota PR, a opinia na temat testowanego sprzętu należy w 100% do autora recenzji. Żadne osoby trzecie nie ingerowały w jej treść.
Dodaj komentarz