Ostatnio przedstawiłem swoją „topkę” gier, przejście których zabierze naprawdę sporo czasu. Nie każdy gracz jednak z takimi „tasiemcami” przepada, nie każdy lubi ganiać z jednego punktu na mapie do drugiego, chcąc odkryć każdy, nawet najmniejszy element świata gry. Wielu graczy zdecydowanie woli bardziej skondensowane opowieści, historie, na poznanie których poświęci się maksymalnie kilka lub kilkanaście godzin. I finito – żadnego endgame’u, żadnego wykonywania różnych dziwnych zleceń od postaci niezależnych. Historia się kończy, my poznajemy jej finał i albo nam on spodoba albo nie. Proste. Czasami tylko pojawia się jakiś wybór (lub pozorny wybór), mogący mieć wpływ na dalszą część fabuły. Ale wcale nie musi.
W ostatnich latach tego typu produkcji nie brakowało i wśród nich znalazły się prawdziwe perełki, czy to pod kątem samej rozgrywki, czy wyróżniającej się historii. Oto subiektywne zestawienie 10 niedługich gier, które da się przejść w kilka wieczorów. Albo nawet w jeden dłuższy.
Czas przejścia gry został oparty o statystyki ze strony howlongtobeat.com.
Bioshock Infinite
To jedna z tych pozycji, gdzie gameplay nie porywa, ale za to opowiedziana historia to prawdziwy majstersztyk. Zresztą, dotyczy to nie tylko trzeciej części cyklu Bioshock – dwie poprzednie, z akcją osadzoną w podwodnym mieście Rapture, także zasługują na wyróżnienie w kategorii „Fabuła”. Jednak to „trójka” wywarła na mnie największe wrażenie. Bioshock Infinite jest pierwszoosobową strzelanką, w której można korzystać nie tylko z dość klasycznego repertuaru broni, ale też „genetycznych wzmacniaczy” w postaci Wigorów pozwalających np. rzucać w przeciwników kulami ognia, strzelać w nich błyskawicami czy… przyzywać stada krwiożerczych kruków.
Tym razem akcja toczy Columbii – antyutopijnym mieście położonym… w chmurach. Do Columbii zostaje wysłany Booker DeWitt – główny protagonista, z misją odnalezienia Elizabeth – dziewczyny o szczególnych mocach, przetrzymywanej w mieście. Sprawy jednak nie ułatwia fakt wybuch wojny domowej pomiędzy Założycielami, chcącymi utrzymać w Columbii „stary porządek”, a Vox Populi – zwolennikami reform i otwarcia miasta na innych ludzi, nie tylko białych.
Na ukończenie fabuły gracz potrzebuje ok. 11-12 godzin, a chcąc poznać wszystkie sekrety gry (wbrew pozorom – warto, gdyż wszystko składa się na naprawdę ciekawą historię Columbii oraz ich założycieli, z głównym antagonistą, ojcem Comstockiem na czele) trzeba będzie poświęcić ok. 27 godzin.
Gra dostępna jest na pecety, XBoxa 360, PlayStation 3, XBoxa One oraz PlayStation 4.
Metro 2033 Redux
Pierwsza część gry Metro 2033 została wydana 10 lat temu, ale w 2014 roku gra została wydana ponownie w wersji Redux – z poprawioną grafiką i innymi usprawnieniami.
Metro 2033 zabiera nas do świata wykreowanego przez Dmitrija Głuchowskiego – pisarza, autora książek z uniwersum Metro, które przy okazji serdecznie polecam. Metro 2033 to FPS z elementami „skradankowymi”. Akcja gry obraca się wokół Artioma, młodego mężczyzny, mieszkającego razem z innymi ocalałymi z zagłady nuklearnej ludźmi w tunelach moskiewskiego metra. Społeczność metra jednak nie żyje ze sobą w pełnej harmonii i napięcia pomiędzy poszczególnymi frakcjami wciąż rosną, a jakby tego było mało – pojawiło się nowe, tajemnicze zagrożenie, którego zbadanie przypadnie, a jakże, graczowi. W ten sposób przyjdzie nam zwiedzać poszczególne stacje-miasta metra i zmagać się z nie tylko z mutantami, będącymi stały zagrożeniem dla mieszkańców, ale też ludźmi, których dobre intencje zniknęły razem z życiem na powierzchni.
Jeżeli ktoś jest wiernym fanem pozycji postapo, to Metro 2033 oraz pozostałe części – Metro: Last Light oraz Metro Exodus – są dla niego pozycjami obowiązkowymi. Tym bardziej, że trylogia składa się w spójną historię i dzięki tym trzem tytułom można poznać losy Artioma oraz innych, świetnie napisanych i wielowymiarowych, bohaterów gry i powieści.
Historię da się ukończyć już w 9 godzin, ale chcąc zwiedzić każdy kawałek metra i chcąc odkrycie jego wszystkie sekrety, trzeba będzie znaleźć ponad dwukrotnie więcej czasu.
W Metro 2033 Redux mogą zagrać posiadacze komputerów PC oraz konsol PlayStation 4 i XBox One
Resident Evil 2 Remake
Jeżeli już jesteśmy w klimacie apokalipsy, to zostańmy tu jeszcze na moment. Resident Evil 2 z 1998 roku to absolutny klasyk gier wideo, a jego remake stworzony przez firmę Capcom to doskonały przykład tego, jak powinno się odnawiać leciwe gry. Gra zabiera gracza do miasta Racoon City, w którym wybuchła tajemnicza epidemia zamieniająca ludzi w krwiożercze zombie. Brzmi banalnie, prawda? Jednak trzeba przyznać, że zombiaki są w tej grze wyjątkowo uparte, a z racji tego, że akcja toczy się w głównej mierze na zamkniętym posterunku policji w Racoon City, to amunicja, leki i inne zasoby są dość mocno ograniczone i nieodnawialne, co zmusza gracza do liczenia się z każdym wystrzelonym pociskiem i zużytą apteczką. Capcom wie, jak urozmaicić grę w elementy survival horror.
Oprócz poczucia grozy i atmosfery zaszczucia, Resident Evil 2 robi świetnie jeszcze jedną rzecz – zmusza gracza do zwiedzania wszystkich pokojów posterunku w celu rozwiązywania wymagających, ale nie sztucznie utrudnionych, zagadek umożliwiających postęp w fabule lub rozwój ekwipunku bohatera.
Ta gra z kamerą umieszczoną za plecami bohatera, umożliwia zagranie jedną z dwóch dostępnych postaci – Leonem, który właśnie miał rozpocząć służbę na posterunku w Racoon City oraz Claire – kobiety poszukującej swojego brata. Jednorazowe przejście gry jedną z postaci szacuje się na ok. 8 godzin. Żeby jednak dokładnie poznać całą fabułę, grę należy przejść obiema postaciami, a to, wraz z zajrzeniem w każdy zakamarek dostępnych lokacji, może zająć nawet ponad 30 godzin. Można, nie trzeba. Ale zagrać wypada.
Gra ukazała się na najpopularniejszych platformach: PC, PlayStation 4 oraz XBox One.
A już niedługo, bo 3 kwietnia do sklepów trafi remake świetnego Resident Evil 3. Jest na co czekać!
Control
Zmieńmy nieco klimat i przenieśmy się do Nowego Jorku, a konkretniej – Federalnego Biura Kontroli – miejsca równie tajemniczego i abstrakcyjnego, co niebezpiecznego. To właśnie tam udała się Jesse Faden, główna bohaterka gry stworzonej przez studio Remedy Entertainment, twórców dwóch pierwszych części Maxa Payne’a, Alana Wake’a oraz Quantum Break.
W wyniku tajemniczego splotu wydarzeń, Jesse już na samym początku staje się nowym dyrektorem Biura i przyjdzie jej walczyć z nadprzyrodzoną mocą zwaną Sykiem. Jak to w grach Remedy bywa, historia jest dość złożona i skupiona na głównej protagonistce – jej emocjach, wątpliwościach i pobudkach. Jednak nie tylko fabuła jest mocną stroną tej pozycji – Control to także wciągająca rozgrywka, w skład której wchodzi eksploracja w stylu metroidvanii – zyskiwania nowych zdolności, umożliwiających dotarcie do miejsc wcześniej niedostępnych. Control stanowi też popis tego, ile jakości do grafiki może wnieść dobrze zaimplementowany ray tracing. Bohaterka i liczne elementy otoczenia odbijające się w marmurowych posadzkach, na ścianach oraz szkle szyb wyglądają świetnie.
Jeżeli jesteście fanami teorii spiskowych, abstrakcji, eksploracji oraz angażujących, osobistych historii, to Control powinien was zadowolić. Główny wątek da się przejść już w 11 godzin, ale jeżeli chcecie poznać każdy sekret Federalnego Biura Kontroli, to musicie znaleźć ok. 24 godzin.
Control zostało wydane na PC, PlayStation 4 oraz XBoxa One.
Doom (2016)
Tej pozycji nie trzeba przedstawiać miłośnikom pierwszoosobowych shooterów. Reaktywacja marki z 2016 to kwintesencja dynamicznego, staroszkolnego strzelania, gdzie po zabiciu wrogów wylatuje z nich amunicja, pancerz i „życie” – a im finezyjniej rozprawimy się z jakimś Kakodemonem czy innym piekielnym świństwem, tym lepiej.
W grze wcielamy się w sławnego Doom Slayera – pogromcę czarcich zastępów. Akcja gry toczy się w marsjańskiej bazie, w której otwarły się wrota do wymiaru piekieł i atmosfera zrobiła się nieco, he he, gorąca. W czasie rozgrywki przyjdzie nam walczyć z hordami (bez żadnej przesady!) piekielnych pomiotów, raz większych, raz mniejszych. Ale momentów nudy w grze nie uświadczycie. Arsenał także jest dość spory – piła łańcuchowa, karabiny maszynowe, wyrzutnie rakiet, strzelby, działka plazmowe oraz, a jakże inaczej, BFG (Big F*cking Gun). Doom jest, co prawda, grą dość liniową, ale wielopoziomowe mapy-areny, na których przyjdzie nam walczyć potrafią skrywać wiele sekretnych miejsc, pełnych różnego rodzaju „znajdziek” i easter-eggów. Miłośnicy eksploracji powinni być ukontentowani.
Podobnie jak miłośnicy cięższych brzmień, gdyż muzyka skomponowana przez Micka Gordona idealnie zgrywa się z tematyką gry, tempem akcji i wyrywaniem kończyn diabelskim pomiotom. Idąc, jak po przysłowiowym sznurku, grę da się ukończyć już w niecałe 12 godzin. A ci, którzy skupią się na poszukiwaniu sekretów będą na to potrzebować nawet 25 godzin.
Dooma z 2016 roku warto sobie przypomnieć tym bardziej, że już w 19 marca w sklepów trafi jego kontynuacja – Doom Eternal.
Rozwałka ze Slayerem w roli głównej dostępna jest dla posiadaczy pecetów, PlayStation 4, XBoxa One oraz Nintendo Switch
Hellblade: Senua’s Sacrifice
Jeżeli jesteśmy już w temacie piekła, koszmarów i różnej maści paskudnych abominacji, mających uprzykrzyć życie nam i głównemu bohaterowi, to dorzućmy do tego schizofrenię i wycieczkę do nordyckiego piekła. To pozwoli nam wczuć się w bohaterkę gry Hellblade: Senua’s Sacrifice – celtycką wojowniczkę wyruszającą w otchłań piekła, aby uratować duszę swojego ukochanego.
Deweloper, Ninja Theory, stworzyło kapitalną, grę oferującą nie tylko doskonałą oprawę graficzną. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj gra aktorki użyczającej Senui twarzy i głosu – Meline Juergens. Co ciekawe, Meline nie jest zawodową aktorką, a… montażystką w studiu Ninja Theory, mająca być dublerką. Okazała się jednak na tyle dobra, że to właśnie ona odegrała rolę chorej na schizofrenię wojowniczki, która musi walczyć nie tylko z tym, co znajduje się w zaświatach, ale przede wszystkim z głosami i wizjami mającymi źródło w jej umyśle. Za rolę Senui otrzymała zresztą nagrodę BAFTA dla najlepszej aktorki. Twórcy gry starali się jak najlepiej oddać to, co dzieje się w głowie chorej osoby i w związku z tym przy tworzeniu gry współpracowali z osobami chorymi na psychozy oraz psychiatrami. Efekt jest powalający i tego trzeba po prostu doświadczyć.
Poczynania Senui oglądamy z perspektywy trzeciej osoby. Oprócz tego, że od czasu do czasu trzeba będzie zwalczyć mieczem jakiegoś piekielnego adwersarza, to konieczne będzie też eksplorowanie lokacji, aby rozwiązywać zagadki pozwalające przejść do kolejnego etapu. Łamigłówki te nie są specjalnie trudne i polegają w głównej mierze na spostrzegawczości.
Gra nie jest długa – do jej przejścia oraz odkrycia wszystkich sekretów wystarczy tylko 9 godzin. Dostępna jest na platformach PC, PlayStation 4 oraz XBox One.
A Plague Tale: Innocence
Kolejna gra przygodowa z perspektywą trzeciej osoby zabiera nas do średniowiecznej Francji, gdzie nie tylko problemem są Anglicy, ale też zaraza Czarnej Śmierci oraz… Inkwizycja. W tych nieciekawych czasach przyjdzie żyć Amicii oraz Hugo – dzieciom, którym wskutek mało przyjemnej wizyty hiszpa… francuskiej Inkwizycji, przyszło uciekać z rodzinnego majątku, a przy okazji poszukać odpowiedzi na wiele pytań dotyczących ich rodu oraz samej zarazy.
A Plague Tale od początku zaskakuje kreacją świata – grafika jest przepiękna, szczegółowa i doskonale buduje klimat grą świateł i cieni. Zresztą światło i mrok odgrywają w grze bardzo ważną rolę, gdyż już po kilkunastu minutach przyjdzie walczyć nam ze szczurami, które za pochodniami i słońcem niespecjalnie przepadają. Przez niemal całą grę gracz wciela się w Amicię, będącą osobą odpowiedzialną za swojego cierpiącego na tajemniczą chorobę brata i starającą się znaleźć dla niego pomoc. Sam gameplay skupia się głównie na skradaniu się, eksploracji i rozwiązywaniu zagadek terenowych i logicznych o całkiem przyjemnym poziomie trudności. Amicia ma też do dyspozycji procę, którą od czasu do czasu przyjdzie jej wykorzystywać w celu zmylenia lub unieszkodliwienia przeciwników lub szczurzych hord.
No właśnie – szczury w tej grze są wszędzie i w ogromnych ilościach, więc jeżeli ktoś żywi wstręt do tych gryzoni, to powinien się nad zagraniem w A Plague Tale: Innocence zastanowić. Jeżeli zaś szczury wam nie przeszkadzają, to myślę, że z przyjemnością będziecie śledzić losy rodzeństwa oraz ich budującą się relację.
Grę da się ukończyć już w ok. 10 godzin. Miłośnicy zaglądania pod każdy kamień będą zaś potrzebować na to ok. 15,5 godziny.
Gra dostępna jest dla posiadaczy pecetów, konsoli PlayStation 4 lub XBoxa One.
Tomb Raider
Jeżeli ktoś nie ograł jeszcze remake’u serii Tomb Raider, to powinien. Najnowsze gry z inteligentną i wysportowaną panią archeolog w roli głównej stanowią całkiem przyjemną trylogię, dlatego warto zacząć przygodę z panną Larą Croft właśnie od pierwszej części.
W wyniku sztormu statek, na którym płynie Lara i jej załoga rozbija się u brzegu wyspy Yamatai. Niestety, Croftówna została oddzielona od reszty rozbitków i sama musi troszczyć się o przetrwanie, co nie będzie łatwe. Na obcej wyspie czyhają na nią liczne niebezpieczeństwa, pułapki oraz Zakon Trójcy, pragnący zdobyć starożytny artefakt znajdujący się na wyspie. Na szczęście gracz wcielający się w pannę Croft będzie mógł obserwować jak z przestraszonej całą sytuacją archeolożki Lara zmienia się w odważną oraz, gdy sytuacja tego wymaga, bezwzględną wojowniczkę.
Gra oferuje kilka pomniejszych lokacji, które można dowolnie zwiedzać, a w trakcie gry, dzięki zdobywaniu przez główną bohaterkę coraz to nowszych akcesoriów i umiejętności, pierwotnie niedostępne obszary staną się otwarte. Tomb Raider stanowi ciekawe połączenie przygodowej gry akcji z elementami skradankowymi oraz zręcznościówką z fragmentami platformowymi. Na ciekawskich czeka jeszcze eksploracja pradawnych grobowców oraz poszukiwanie masy rozrzuconych po lokacjach „znajdziek” i ulepszeń do ekwipunku Lary.
Ukończenie głównej osi fabularnej zajmuje ok. 11,5 godzin. A jeżeli komuś udzieli się bycie poszukiwaczem artefaktów zaginionej cywilizacji Yamatai, to na odkrycie wszystkich sekretów wyspy będzie musiał przeznaczyć ok. 21 godzin.
W pierwszą część nowej trylogii Tomb Raider mogą zagrać posiadacze komputera PC, XBoxa 360, XBoxa One, PlayStation 3, PlayStation 4 oraz osoby korzystające z Google Stadia
Call of Duty: Modern Warfare (2019)
Każdy miłośnik strzelanek serię Call of Duty zna i raczej nikomu nie trzeba jej przedstawiać. Spod tej marki wychodziły tytuły świetnie, jak chociażby pierwsze dwie części osadzone w realiach drugiej wojny światowe, a były też tytuły… no niezbyt dobrze przyjęte przez fanów marki.
Na szczęście najnowsza część Call of Duty nosząca podtytuł taki sam, jak gra z 2007 roku, dla wielu najlepsza odsłona Call of Duty w ogóle, pokazuje, że Infinity Ward wciąż zna się na rzeczy. Deweloper zaoferował tytuł świetny i odświeżający znaną i oklepaną już formułę, jednocześnie nie wywracając serii do góry nogami.
Nie oszukujmy się, Call of Duty kupuje się przede wszystkim dla trybu sieciowego, jednak tym razem warto też zagłębić się w kampanię dla pojedynczego gracza. Akcja toczy się w 2019 i obraca się wokół skradzionej z fikcyjnego Urzykistanu broni chemicznej. Jej kradzież sprawia, że nad światem po raz kolejny krąży widmo ogólnoświatowego konfliktu. Dlatego też bohaterom opowieści przyjdzie działać w różnych miejscach świata, aby zapobiec eskalacji zagrożenia.
Reżyser gry, Taylor Kurosaki, stwierdził, że zależało mu na stworzeniu obrazu skomplikowanego moralnie, bez podziału na czerń i biel. W czasie kampanii gracze będą raczej oglądać mnóstwo odcieni szarości, bez podziału na dobro i zło. I wygląda na to, że ekipie z Infinity Ward ta sztuka się udała.
Kampania jest niezwykle dynamiczna, ale też dość krótka. Przejście gry „po sznurku” zajmuje ok. 6 godzin, a chcąc skompletować całą zawartość modułu dla pojedynczego gracza, trzeba będzie poświęcić dwukrotnie więcej czasu.
Gra dostępna jest na PC oraz konsole Xbox One i PlayStation 4.
Outlast 2
Na koniec coś dla miłośników horroru i survivalu. Outlast 2, podobnie zresztą jak pierwsza część, stoi klimatem grozy i niepokoju z domieszką zgnilizny, wyalienowania, atmosfery zaszczucia… i pokręconej moralności.
Akcja rozpoczyna się w momencie, kiedy małżeństwo Blake’a i Lynn Langerman wyrusza do Arizony rozwiązać tajemnicę śmierci pewnej kobiety. Niestety, w skutek awarii, śmigłowiec, którym podróżowali, rozbija się i małżeństwo zostaje rozdzielone. Zadaniem gracza wcielającego się w rolę Blake’a staje się odnalezienie żony i ucieczka z pobliskiego miasteczka, pełnego kultystów wierzących w rychłą apokalipsę.
Jeżeli ktoś spodziewałby się, że Blake jest jakimś ultra-kozakiem, który w kieszeni nosi strzelbę, w plecaku wyrzutnie rakiet, a w bucie katanę, to musi wiedzieć, że to nie jest gra tego gatunku. Nasz protagonista wyposażony jest wyłącznie w… kamerę z noktowizorem i mikrofonem, gdyż jest dziennikarzem, a nie kolejnym wcieleniem Rambo. I to właśnie za pomocą kamerki przyjdzie nam unikać zagrożeń.
Outlast 2 oferuje wszystko, co najlepszego mogą dać horrory: gęstą, ciężką atmosferę, ciągłe poczucie zagrożenia, a także trochę gore i „jump scare’ów”. Jeżeli lubicie tak klimatyczne pozycje, to załóżcie słuchawki, zgaście światło i starajcie się nie obudzić sąsiadów swoimi krzykami.
Grę można ukończyć już w 7,5 godziny, a miłośnicy „maksowania” gry będą mogli czas ten wydłużyć nawet do 12 godzin. Tytuł dostępny jest na PC, PlayStation 4, Xbox One oraz Nintendo Switch.