Wiele razy, w zasadzie za każdym razem, kiedy pojawiała się nowa iteracja iOS obiecywałem sobie, że NIGDY WIĘCEJ nie zainstaluję bety. I co? I jak zwykle… ciekawość wzięła górę. Na szczęście tym razem nie jest aż tak źle, jak to miało miejsce poprzednio. Wiele rzeczy działa, rzekłbym, zaskakująco dobrze. Pojawiają się wprawdzie drobne problemy, ale nie na tyle irytujące, żeby przeszkadzały w normalnym korzystaniu z urządzenia – ale po kolei.

Pacjentem jest iPhone X 64GB, więc na początku pojawił się problem z miejscem potrzebnym na instalację systemu, bo „trzynastka” wymaga aż 4,5 GB wolnej pamięci. Zmusiło mnie to zatem do przeprowadzenia porządków w zapisanych plikach. Pozytywny efekt uboczny, bo przy okazji udało się zwolnić prawie 25% pamięci.

Przejdźmy jednak do konkretów.

 

Dark Mode, czyli Tryb Nocny 

Mogę o tym napisać tylko tyle, że faktycznie jest. Ale póki co działa tylko w natywnych „applowskich” aplikacjach, takich jak np. Mail oraz w samym systemie. Dużo było szumu o ten tryb, ale jeśli mam być szczery – na razie nie widzę w nim nic szczególnego. I nie zmienię zdania do momentu, w którym deweloperzy zaimplementują ten tryb w apkach „nieapllowskich”. „Trzynastka” daje taką możliwość i zapewne kolejne aktualizacje aplikacji firm trzecich będą już obsługiwać tryb nocny. Tymczasem jest tak, że system i poczta wyświetlają się w nocy na czarnym tle, ale włączenie dowolnej aplikacji, np. facebooka, wyświetla wszystko tak jak poprzednio, czyli świeci latarką po oczach.

Zasadniczo jak dla mnie ten ficzer nie ma większego znaczenia, w pełni wystarcza mi rozwiązanie zaproponowane przez Apple kilka lat temu, czyli Night Shift, które zmienia ciepłotę barw i działa zawsze, niezależnie od tego, co aktualnie oglądam na ekranie. Do trybu dark jest mi dość ciężko się przyzwyczaić, może z czasem to się zmieni, ale po kilku dniach korzystania raczej skłaniam się do wyłączenia tej funkcji. Wygląda więc na to, że najbardziej oczekiwana nowość w iOS jest, póki co, pomysłem nie dla mnie.

 

Klawiatura typu swift, czyli QuickPath 

Apple zapowiedziało, że w nowym iOS nie będzie już potrzeby korzystania ze SwiftKey lub Gboard’a, a funkcje oferowane w tych aplikacjach będą stałym elementem systemu pod nazwą QuickPath. I to chyba nadal pozostaje obietnicą, bo, zabijcie, nie znalazłem nigdzie możliwości włączenia tego trybu. Jeśli komuś z Was się udało, to będę wdzięczny za podpowiedź. Tymczasem SwiftKey, z którego korzystałem do tej pory, zaczął żyć własnym życiem. Najczęstszym błędem jest to, że wpisywane z jego pomocą słowa w ogóle nie pokazują się w oknie dialogowym i koniec końców trzeba przejść na normalną klawiaturę i wstukać tekst literka po literce. Jeśli dużo piszecie z użyciem SwiftKey, to na razie odradzam eksperymentowanie z betą iOS. 

 

Poczta

Uwaga, tu występują dość poważne problemy. Poczta działa wyraźnie wolniej, często trzeba dłuższą chwilę poczekać na wyświetlenie listy maili, a kiedy już się wyświetlą, to nowe maile wchodzą w skrzynkę tak powoli, że czasem kliknięcie w jakiś powoduje chwilowe zawieszenie systemu i otwarcie innego maila niż planowaliśmy. Można się do tego przyzwyczaić, ale jednak jest to dość uciążliwe, więc jeśli dużo mailujecie z iPhone’a – wstrzymajcie się z instalacją bety. Lepiej poczekać na poprawki.

Natomiast jeśli poczta już działa, to pojawiło się w niej kilka bardzo fajnych i przydatnych dodatków. Przeprojektowano ekran poleceń, przycisk przekierowania/odpowiedzi powędrował w prawy dolny róg ekranu, gdzie jest teraz umieszczony obok kosza, a jego kliknięcie otwiera nam okienko z wieloma możliwościami – możemy wiadomość oflagować, zaznaczyć jako nieprzeczytaną, przenieść do folderów, wyciszyć nadawcę itd. Ponadto do maili możemy teraz łatwo wstawiać zdjęcia, pliki, ba, możemy nawet coś odręcznie narysować i wysłać. Zatem wprowadzone zmiany zaliczam na duży plus. Trzeba tylko poczekać, aż sama aplikacja zacznie działać stabilnie, co na pewno zostanie uwzględnione przy aktualizacjach bety.

 

Face ID 

Bardzo wyraźnie przyspieszyło działanie rozpoznawania twarzy, czyli słynny applowski Face ID. Funkcja ta działała sprawnie, ale w iOS 12 delikatne opóźnienie było wyczuwalne, natomiast w „trzynastce” telefon odblokowuje się błyskawicznie. Lepiej też działa rozpoznawanie twarzy w aplikacjach, np. w Revolut potrafiło to wcześniej trwać nawet 2-3 sekundy, teraz jest w zasadzie niezauważalne. Znowu duży plus.

 

Bateria 

Ostatnimi czasy mój iPhone coraz częściej pracował w trybie oszczędzania energii, bo inaczej nie było szansy, aby przetrwał bez podładowania cały dzień. Zacząłem się już nawet zastanawiać, czy bateria nie jest uszkodzona, ale okazuje się, że nie. Instalacja iOS 13 zlikwidowała problem szybkiego rozładowywania się telefonu, teraz spokojnie trzyma w normalnym trybie cały dzień i nie muszę już przy sobie nosić powerbanku.

 

Safari 

Pojawiło się dolne menu pod przyciskiem, z którego wcześniej wysyłaliśmy linki. Teraz znajdziecie tam znacznie więcej możliwości – od kopiowania, przez tworzenie pdf, drukowanie, wyszukiwanie na stronie, zapisywanie np. na dropboxie po usługi takie jak iTranslate, czy 1Password. Wszystko w jednym miejscu, proste i czytelne. Wiem, że wiele tych funkcji było dostępnych i wcześniej, ale teraz dostęp do nich jest zdecydowanie prostszy. Znowu plus. Nie zaobserwowałem żadnych uchybień w działaniu Safari.

 

Aparat i zdjęcia 

Duże zmiany zaszły w organizacji zdjęć. Aktualnie zdjęcia są prezentowane w układzie przypominającym kafelkowy ekran początkowy systemu Windows Mobile, co wymaga chwili przyzwyczajenia, ale sprawdza się dobrze. Na dole ekranu pojawiły się skróty do zdjęć pogrupowanych latami, miesiącami lub dniami. Poprawiono, i tak już wcześniej dobre, wyszukiwanie zdjęć, i tę różnicę da się wyczuć.

Pojawiły się też nowe możliwości edycji zdjęć, więc nie trzeba już tak często korzystać z aplikacji zewnętrznych. Oprócz podstawowych narzędzi do edycji zdjęć, takich jak jasność, kontrast czy światło pojawiły się dodatkowe – ekspozycja, blask, cienie, punkt czerni, nasycenie, dynamika, ciepło, tinta, winieta i inne. W zasadzie mamy pod palcem paletę działań pozwalającą na przyzwoitą edycję zdjęć i chyba tylko profesjonaliści będą potrzebowali dodatkowych, zewnętrznych aplikacji. Kolejny plus.

 

Mapy 

Z applowskiej aplikacji korzystam sporadycznie. Dotychczas wszystkie testy porównawcze, jakie robiłem, wygrywały w cuglach mapy Google – jedynie interfejs Apple uważam za ładniejszy, ale to kwestia indywidualnych upodobań. Jednak z kronikarskiego obowiązku dodam, że teraz w mapach możecie sobie pooglądać ulice trzech amerykańskich miast, więc grupa docelowa raczej skromna, chyba, że mieszkacie w LA lub Las Vegas J. Ponadto poprawiono możliwości definiowania ulubionych miejsc, a aplikacja, na podstawie naszych poprzednich zachowań, sama podpowiada, gdzie moglibyśmy chcieć się udać. Na prawdziwy przełom w mapach od Apple przyjdzie nam najpewniej jeszcze trochę poczekać. Plotki i przecieki głoszą, że Apple pracuje usilnie nad nową aplikacją, która ma oczywiście być „amazing” i niewątpliwie także „awesome”, ale czytam o tym od dobrych trzech lat, a większych zmian, póki co, nie widać.

 

Instalować betę, czy czekać?

Ogólnie odnoszę wrażenie, że obiecywane w czasie WWDC znacznie przyspieszenie systemu stało się faktem. Aplikacje otwierają się błyskawicznie, Face ID, tak jak wspomniałem wyżej, działa w zasadzie niezauważalnie, a do tego poprawił się czas działania sprzętu na baterii. Oczywiście gdzieniegdzie, jak to w becie, występują problemy z poprawnym działaniem, ale i tak wrażenie jest bardzo dobre. Na koniec zostawiłem sobie zmianę, która najbardziej przypadła mi do gustu. Zawsze w iPhone’ie irytowało mnie, że podczas zmiany poziomu głośności ekran jest przesłaniany przez obrazującą zmianę półprzezroczystą

ikonkę. W nowym iOS graficzne obrazowanie poziomu głośności zostało zlokalizowane na wysokości fizycznych klawiszy telefonu, czyli z boku ekranu po lewej stronie, mniej więcej w jednej trzeciej wysokości ekranu patrząc od góry. W efekcie nic nam nie przesłania filmu, jeśli w trakcie oglądania chcemy zmienić głośność. Wcześniejsze rozwiązanie było w tym zakresie wybitnie irytujące.

Jeśli nie jesteście hardcorowymi użytkownikami iPhone’a i możecie wybaczyć błędy młodości becie „trzynastki”, to aby móc potestować system musicie zarejestrować swoje urządzenie w programie Apple Beta Software. W tym celu należy z urządzenia kliknąć w ten link, dalej w „sign up” i przejść proces rejestracji, co pozwoli pobrać profil. Następnie ten profil wystarczy zainstalować w ustawieniach ogólnych telefonu (pojawi się w miejscu, gdzie są aktualizacje) i można przeprowadzić cały proces. Jednak na wszelki wypadek nie zapomnijcie przed tym wszystkim zrobić kopii zapasowej – w końcu to beta, więc błędy mogą i będą się przytrafiać.