44 miliardy – za taką kwotę Elon Musk przejął jedną z największych platform społecznościowych na świecie – Twittera. Saga związana z tym procesem trwała od kilku miesięcy. Żeby jednak nie przynudzać opisem jej całości, skrócę ją do kilku najważniejszych punktów: w kwietniu Elon mówi, że kupi Twittera i zawiera porozumienie z zarządem firmy. W lipcu jednak chce się z transakcji wycofać, a powodem miały być „fałszywe i wprowadzające w błąd” dane przedstawione Muskowi przez zarząd Twittera. Później nastąpiła faza przepychanek, ale na początku października CEO Tesli i SpaceX postanowił, że jednak platformę zakupi na warunkach z kwietnia.

Dzisiaj natomiast Elon Musk, który zamierza zająć stanowisko CEO Twittera (przynajmniej tymczasowo), zaczął robić porządki w swoim nowym nabytku. Oprócz wysiudania z fotela szefa Paraga Agrawala, z firmy wylecieli m.in. szef działu prawnego, dyrektor finansowy i wielu innych ważnych menadżerów. Niektóre źródła mówią wręcz, że nowy CEO ma zwolnić 75% pracowników platformy w celu redukcji kosztów. Jeżeli Elon Musk faktycznie wprowadzi ten plan w czyn, to liczba pracowników skurczy się do ok. 1000 osób. Zmiany wprowadzone przez Muska mają sprawić, że w przeciągu trzech lat przychody Twittera wzrosną dwukrotnie.

Ponadto Musk ma przywrócić zbanowane dożywotnio konta, chociaż nie do końca wiadomo, czy wszystkie. Biorąc jednak pod uwagę jedno z naczelnych haseł towarzyszących przejęciu Twittera, mówiących o „wolności słowa” na platformie, należałoby się spodziewać, że raczej tak. Tym samym na platformie ponownie mogłyby zasiąść takie persony, jak Donald Trump czy zbanowany ostatnio Kanye West.

Postawienie na większą swobodę wypowiedzi na „ćwierkaczu” oznacza też mniejszy nacisk na moderowanie treści, co nie każdemu się podoba i wielu komentatorów i użytkowników platformy boi się, że Twitter stanie się miejscem do nękania i wszelkich nadużyć. Pozostaje oczywiście pytanie, czy nowy właściciel Twittera faktycznie wdroży swoje postanowienia, a jeżeli tak – to w jakiej dokładnie formie. Myślę, że tego dowiemy się niebawem.

 

Źródło: theverge, bloomberg