Stało się to, o czym trąbiono na branżowych portalach od tygodni, więc decyzja największego na świecie producenta układów scalonych raczej nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Ceny półprzewodników pójdą w górę nawet o 20%. Tak wysokiego jednorazowego wzrostu cen w Tajwańskim przedsiębiorstwie jeszcze nie było.
Prawa rynku są w tym względzie nieubłagane. Praktycznie od początku pandemii popyt na półprzewodniki (w tym oczywiście procesory) stał się dużo wyższy niż podaż. Dlatego też wzrost cen był nieunikniony. Jak podaje serwis Nikkei Asia, ceny półprzewodników już od ostatniej jesieni do wiosny 2021 roku wzrosły o niemal 10%, teraz zaś skok cenowy związany z ogromnym zapotrzebowaniem na układy scalone będzie jeszcze większy.
Problem z dostępnością układów scalonych daje się we znaki w wielu branżach, a skutki podniesienia cen za krzemowe „wafle” dotknie każdego producenta, a w efekcie – użytkownika, elektroniki. Na ten moment bardzo mocno ucierpiała branża motoryzacyjna, a problemy z dostępem do chipów ma tak samo amerykański Ford, jak i europejskie BMW i Volkswagen oraz japońskie koncerny Nissan i Toyota. Automotive jednak być może zostanie częściowo uratowany przez Intela, który prowadzi rozmowy na temat przeniesienia części produkcji procesorów wykorzystywanych w samochodach do swoich fabryk. Jednak aby móc rozpocząć masową produkcję tego typu układów, Amerykanie potrzebowaliby kilku miesięcy na wdrożenie całego procesu.
Należy się także spodziewać wzrostu cen praktycznie każdego sprzętu elektronicznego, jakiego używamy praktycznie na co dzień, często nawet nie myśląc o nim w kategorii zaawansowanego elektronicznie urządzenia. Bo w ten sposób myślimy raczej o nowych smartfonach, tabletach, komputerach i inteligentnych telewizorach, ale już niekoniecznie o pralkach, zmywarkach, odkurzaczach, ekspresach do kawy, lodówkach, klimatyzatorach i wielu innych mniej lub bardziej „smart” sprzętach. O specjalistycznych maszynach dla zakładów produkcyjnych maści wszelakiej nawet nie wspominam.
Na razie nie widać końca opisanych problemów, ale też nie można powiedzieć, że nikt z tym kryzysem nic nie robi. W tym momencie budowane są dwie dodatkowe fabryki półprzewodników – jedna w USA, w stanie Arizona, a druga w japońskim Kumamoto. Coraz głośniej mówi się także o przeniesieniu części produkcji do Europy. Jednak w najbliższym roku raczej nie ma co oczekiwać, że dostępność podzespołów komputerowych oraz nowej generacji PlayStation 5 i Xboksa się poprawi. Ekonomiści zaznaczają także, że produkcja chipów w Stanach Zjednoczonych, Japonii i Europie i tak będzie droższa, co związane jest z chociażby wydłużeniem łańcucha dostaw. Na chwilę obecną brakuje więc idealnego rozwiązania i raczej nic nie zapowiada, że ceny w najbliższych kilkunastu miesiącach zaczną spadać.